Znaleziono 0 artykułów
27.11.2020

Justyna Wasilewska: Sukces brzmi złowieszczo

27.11.2020
Justyna Wasilewska (Fot. Zuza Krajewska)

Justyna Wasilewska wraca do teatru po przerwie. Przez rok nie grała nowych ról. 27 listopada zobaczymy ją w „Burzy” w TR Warszawa – premiera dostępna online. W grudniowym wydaniu „Vogue Polska” rozmawiamy z aktorką. Przeczytajcie fragment tekstu.

Wszystko dzieje się bardzo szybko. Kręcisz dziesięć scen dziennie, w jednej grasz wielką rozpacz, w następnej bezradność, w trzeciej cieszysz się albo tańczysz na estradzie. Krótko mówiąc, serial to kawał roboty. Justyna Wasilewska dotąd w produkcjach telewizyjnych pojawiała się rzadko, w epizodycznych rolach. Teraz zagrała główną. Mila z „Nieobecnych” (w grudniu na platformie player.pl, a później w TVN) jest performerką, uczestniczy w barwnym życiu artystycznym stolicy, aż jedzie na święta do małego miasta, skąd pochodzi. Tam okazuje się, że rodzina zniknęła. Zaczynają się poszukiwania, na jaw wychodzą sekrety.

– To ciekawa, niejednoznaczna bohaterka – mówi Justyna. – Uparta i bezkompromisowa, ale też jak dziecko bezradna wobec tragedii, która ją spotyka. 

W wywiadach powagę miesza z abstrakcyjnym humorem. Często jest ekspresyjna. Przed kamerą przerzuca nogi przez oparcie fotela, wygina ciało, bo akurat opowiada o ruchu w roli. Skraca dystans, ale zachowuje odległość – żartuje, przechodzi na ty, ale wie, kiedy uciąć opowieść, konsekwentnie pilnuje prywatności. Wydaje się autoironiczna. Gdy zdarzy jej się o roli powiedzieć „podróż”, zaraz wtrąca, że brzmi to chmurnie i dumnie i poprawia na „projekt”. Zdecydowana w poglądach, unika pouczania. Słowem – uchwycona, zaraz się wymyka. (…)

Justyna Wasilewska (Fot. Zuza Krajewska)

Dla Justyny rok 2020 miał być zwieńczeniem pierwszej dekady w zawodzie. Z TR Warszawa planowali pokazywać „Cząstki kobiety” na europejskich festiwalach, z Awinionem na czele. Wszystkie odwołano. Z samą sobą zeszłej jesieni umówiła się na przerwę od nowych projektów. Od debiutu w 2009 roku zagrała kilkadziesiąt dużych ról w teatrach, pracowała na mniej więcej 40 planach filmowych, nie zawsze w wielkich rzeczach, ale jednak. – Naprodukowałam się – mówi. – Wchodziłam z produkcji w produkcję, byłam wycieńczona fizycznie, ale też emocjonalnie. Nie miałam już z czego czerpać. To jest zawód, który bazuje na ciele i emocjach, a ja, gdy coś robię, ładuję się w to na maksa.

Grała między innymi u Anny Augustynowicz, Michała Borczucha, Agaty Dudy-Gracz, Krzysztofa Garbaczewskiego, Mariusza Grzegorzka, Katarzyny Kalwat, Jana Klaty, René Pollescha, wreszcie – Grzegorza Jarzyny. W zespole TR Warszawa jest od 2014 roku. Gdy w 2016 roku krytycy teatralni nominowali ją do Paszportu „Polityki”, pisali w uzasadnieniach: „Najbardziej charyzmatyczna aktorka swojego pokolenia, od której nie można oderwać wzroku, gdy pojawia się na scenie” czy „Za wewnętrzny niepokój i odwagę chodzenia na całość”. Reżyser Kornél Mundruczó, który wybrał ją do roli Mai w spektaklu „Cząstki kobiety” mówił w „Rzeczpospolitej”: „Jest absolutnie genialna. Potrafi nadać postaci niewiarygodny wymiar i głębię, a jej metody pracy bardzo mi odpowiadają. Przez dłuższy czas koncentruje się na zrozumieniu postaci. Następnie eksploduje, zaś eksplozja jest niemal magiczna”.

Pytam Justynę, o co chodzi z tą eksplozją. Wygląda na to, że nie tyle o magię, co o wysiłek. Do roli, poza tym, że uczy się tekstu, uczy się świata bohaterek, by zrozumieć ich motywacje, naturę. Przy „Cząstkach kobiety”, których pierwsza część to transmisja z porodu, obejrzała dziesiątki filmów zarejestrowanych przez rodziny rodzących – bardzo szczegółowych, nieraz drastycznych. Kiedy grała Zuzannę Bartoszek w filmie Łukasza Rondudy „Serce miłości”, poznawała nie tylko artystkę i jej twórczość, ale też meandry sztuki współczesnej i to, jak funkcjonują w niej młode kobiety. (…)

– Zbieram materiał, magazynuję informacje, ale nie jest tak, że kataloguję je i planuję, co w którym miejscu wykorzystam. W jakimś sensie nasiąkam postacią i jej światem aż przychodzi moment, gdy orientuję się, że więcej już nie potrzebuję. Wtedy rola układa się sama – tłumaczy Justyna.

Cała ta dokumentacja, ładowanie się w pracę na maksa, nie dzieje się oczywiście bezkarnie. Dostaje role dziewczyn raczej skomplikowanych. Chętnie się z nimi mierzy, bo lubi trudne zadania. W każdej z bohaterek jest coś z niej prawdziwej, a ona – jak mówi – zawsze dostaje coś w spadku po postaci. – Czasem cząsteczkę, czasem gorzką diagnozę, a bywa, że zupełnie nową przestrzeń, o której istnieniu nie miałam pojęcia.

* Cała rozmowa z Justyną Wasilewską i sesja autorstwa Zuzy Krajewskiej – w grudniowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia na Vogue.pl

Grudniowe wydanie "Vogue Polska" (Autoportret: Anja Rubik)

 

Aleksandra Boćkowska
Proszę czekać..
Zamknij