Znaleziono 0 artykułów
26.11.2019

Kasia Sokołowska: Warto szukać własnych map

26.11.2019
(Fot. archiwum prywatne)

Terapeutów od wypalenia jest dużo, a od sukcesu – zdecydowanie mniej – mówi reżyserka pokazów mody, jurorka „Top Model” i założycielka marki Emeralds and Crocodiles, z którą w przeddzień startu aplikacji „Vogue Polska” rozmawiamy o tym, co jest najważniejsze w pracy.

Branża mody uzależniła się od Instagrama. Wszystko przeżywamy za pośrednictwem telefonu. Myślisz, że technologia usprawnia życie? A może łatwo wpaść w jej pułapkę?

Z jednej strony to porządkuje świat, z drugiej – oducza samodzielności. Ja nie dorastałam z komputerem jak moi młodsi bracia. Musiałam nauczyć się funkcjonowania w rzeczywistości wirtualnej. Wywodzę się z analogowego świata i zaczynam coraz bardziej to cenić, bo mój zawód musi być trochę analogowy.

Zamiast posiłkować się dostępnymi już informacjami, trzeba szukać własnych map i ścieżek prowadzących w poprzek tych utartych. Wbrew temu, co widzimy na Instagramie, warto szukać swoich rozwiązań, żeby wykraczać poza schemat.

Technologia jest wybawieniem i zagrożeniem jednocześnie. Może już niedługo będziemy żyć jak w „Truman Show”, relacjonując swoje życie w czasie rzeczywistym 24 godziny na dobę. Nie chciałabym, żeby tak się stało.

Ale źródło kreatywności bije dla ciebie gdzie indziej?

Tak, moja praca jest wielowątkowa i wielowymiarowa. Nie ma na nią jednej aplikacji. Poza tym dobrze sprzedają się na Instagramie fajerwerki efektu, a gorzej – trud codziennej pracy. A ja uprawiam swój zawód w różnych wymiarach, nie tylko takich, które dobrze wyglądają na obrazku. Praca reżysera mody to nie tylko piękno, ale i logistyka. Pokaz to dzieło zbiorowe zespołu ekspertów.

Emeralds and Crocodiles (Fot. materiały prasowe)

Jak osiągnąć najlepsze efekty?

Trzeba otaczać się dobrymi ludźmi i im ufać. Jestem w takim momencie życia, że mogę pracować z najlepszymi. Kiedyś projektanci wszystko chcieli robić sami. Dziś specjalizacje są coraz węższe. Moda jest sztuką, a mnóstwo osób w modzie wywodzi się ze świata sztuki. Ja wyrosłam z muzyki klasycznej. Różne gatunki muzyki uczą poruszania się w różnych konwencjach estetycznych.

Mogłabyś już spocząć na laurach. Masz gigantyczny kredyt zaufania w branży.

Tak, ale to nie byłoby w moim stylu. Nie chcę się zatrzymywać. Wiesz, terapeutów od wypalenia jest dużo, a od sukcesu – zdecydowanie mniej.  A sukces w rozumieniu obrazkowego świata jest ogromnym obciążeniem. Łatwo uzależnić swój sukces od zadowolenia innych. A szczęśliwsi będziemy, gdy sami staniemy się swoim kompasem. Trafiają do mnie wspaniałe propozycje. A ja muszę dokonać ich selekcji. Dojrzałością jest mówienie „nie”.

Chcesz wciąż przekraczać siebie?

Chcę się rozwijać. Można się miło umościć w znanym już miejscu, ale lepiej iść naprzód. Świat zresztą też idzie do przodu. Za pięć lat to, w czym się umościliśmy, może już nie wystarczyć. Obudzimy się nie w gnieździe orła, ale w ciemnej norce. Jesteśmy coraz bardziej uzależnieni od zadowolenia świata zewnętrznego. Wtedy własne bezpieczniki przestają nam działać. Dopiero organizm musi powiedzieć „dość”, żebyśmy się zatrzymali. Ja w sobie widzę te momenty, gdy już nie daję rady. Zdarzało mi się wyłączać telefon na półtora miesiąca. Teraz potrzebuję raczej więcej krótszych przerw.

Wraz z wiekiem twoje możliwości rozwoju się poszerzyły?

Z przyjaciółką skrzypaczką, z którą dorastałam, rozmawiałam ostatnio o tym, że każdy współczesny zawód artystyczny bazuje też trochę na umiejętnościach menedżerskich. Musimy sami zarządzać swoimi zasobami. Rozwijać się, a więc ryzykować.

Dopiero po czterdziestce zaczęłam pracować nad wizerunkiem. Nie dlatego, że jestem nieziemsko piękna, ale dlatego, że czegoś w życiu dokonałam. Kiedyś nie chciałam być w ogóle oceniana pod kątem atrakcyjności. Unikałam tego. Teraz uważam, że wygląd to taki sam potencjał jak każdy inny. Pracuję i głową, i ciałem.

(Fot. archiwum prywatne)
(Fot. materiały prasowe)

Jaką rolę w twoim samorozwoju odgrywa zaangażowanie w program „Top Model”?

To niesamowite doświadczenie. Telewizja pozwoliła mi skorzystać z potencjału, który odłożyłam w pewnym momencie na półkę. Przypomniały mi się lata na scenie. Używanie siebie, swojego ciała jako narzędzia. Wyrosłam w hermetycznym świecie. Do niedawna świat mody wcale nie był taki medialny. Mam misyjną naturę, a „Top Model” pozwolił mi mówić o branży mody. Dzięki temu ludzie dowiedzieli się, że to nie jest tylko czerwony dywan, ale ciężka praca.

Dużo osób chce być w centrum uwagi, bo blichtr jest uzależniający. Ale moda to coś więcej. Udział w „Top Model” to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu, choć się wahałam. Byłam już dorosłą kobietą, więc musiałam zważyć, czy chcę wchodzić do mediów. I ryzykować.

W telewizji przestajesz być nietykalny – można ci powiedzieć wszystko. Już na drugi dzień po emisji pierwszego odcinka przeczytałam, że mam źle umalowane oko. Można mnie było popchnąć i powiedzieć do mnie: „Kaśka”.

Założyłaś firmę. Z jakich doświadczeń korzystasz?

Moja firma to start-up. Próba, proces, projekt. I dopełnienie mojej historii. Logistyka jest tu tak samo ważna jak wrażliwość. Ale nie myślę o tym projekcie tylko w kategoriach biznesowych. Nie kalkuluję. Gdybym zrobiła bardzo twardą analizę, to pewnie części rzeczy w ogóle bym w życiu nie zrobiła. Przede wszystkim nie zajęłabym się na początku reżyserią mody. Miałam idée fixe. To mnie kręciło. I tak oceniłam swój potencjał. Byłam konsekwentna. Nawet nie wiem, skąd czerpałam tę siłę. Pieniądze nie grały tu roli. To zawód zawłaszczający życie. Praca, z której się nie wychodzi. Ale popłaca tu bycie rzetelnym i jakościowym. Nie da się iść na skróty.

Nadszedł dla ciebie czas zbierania owoców?

Moje puzzle wciąż się układają. To niekończąca się historia. Nie chcę robić podsumowań, bo jeszcze wiele przede mną. Ciągle coś się nowego przede mną otwiera. Jestem w dobrym momencie. Z dziecięcą ciekawością patrzę w przyszłość, zastanawiając się, co mi przyniesie.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij