
Złoto, kontrastowe barwy, ekstrawaganckie ornamenty i dynamiczne bryły, teatralna gra światłem, a także wplatanie motywów z antyku i Biblii – to, co robi Hannes Peer, można by nazwać barokiem à la Milanese.
To dzika, kreatywna bestia – powiedział kiedyś o Mediolanie, ale równie dobrze mógłby powiedzieć tak o sobie. Hannes Peer, zwykle w T-shircie, szerokich jeansach i sneakersach, wydaje się stonowany i powściągliwy, ale w pracy pokazuje rozmach i temperament. Po raz pierwszy zobaczył Mediolan jako czteroletni chłopiec. Ściągnęła go matka, artystka rzeźbiarka. Zapamiętał hałas, tłum, spocone od upału ciała i pierwszy kontakt z rękodziełem – dmuchanie i formowanie szkła pod okiem zaprzyjaźnionych mistrzów z Murano. Już wtedy zrozumiał, że wiedza o tym, jak powstają rzeczy, jest fundamentem projektowania.

Początek kariery Hannesa Peera: Powrót do Mediolanu
Wrócił do Mediolanu we wczesnej młodości. Zafascynowany architekturą jako sposobem opowiadania historii – tym, że budynek lub wnętrze mogą przywołać wspomnienie, a nawet przenieść kogoś w inny czas i miejsce – zaczął studia na Politecnico di Milano. Zanim jednak na dobre porzucił rodzinny południowy Tyrol, odbył – prawie jak młodzieńcy z arystokracji przed wiekami – prawdziwą podróż edukacyjną po Europie. Na politechnice w Berlinie pod okiem profesora Petera Mussottera nauczył się, jak unikać sztampy i korzystać z innowacji. Na stażu u Zvi Heckera – bezkompromisowości w operowaniu środkami wyrazu. W pracowni OMA w Rotterdamie o odpowiedzialności, konieczności szerszego spojrzenia i badania kontekstów mówił mu inny wybitny mentor, Rem Koolhaas.
Wreszcie, po praktykach w mediolańskich biurach Studio Mosca i Metrogramma, w 2009 roku otworzył Hannes Peer Architecture. – Nie spieszyłem się. Chciałem zdobyć doświadczenie, znaleźć swój głos, zanim wypuszczę coś sygnowanego własnym nazwiskiem. Zakładając pracownię, wiedziałem, co ma reprezentować: architekturę, która mówi, buduje dialog między historią a współczesnymi ideami, kultywuje głęboki szacunek dla rzemiosła – tłumaczy.

Osiadł w jednej z najbardziej inspirujących i jednocześnie wymagających dla osób z branży kreatywnej metropolii i zaczął Mediolan czytać, mapować, a w końcu przekraczać. Po swojemu.

Cały tekst znajdziecie w nowym wydaniu „Vogue Polska Living”, który można zamówić z wygodną dostawą do domu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.