Znaleziono 0 artykułów
03.04.2019

„Kokon”: Na dnie ciemnej studni

03.04.2019
„Kokon” Joanna Lech (Fot. materiały prasowe wyd. WAB)

Nowa powieść Joanny Lech wciąga czytelnika w mroczny świat neuroz, lęków i depresji. Wkręca się w umysł jak najgorszy horror. Tym straszniejszy, że jak najbardziej realny.

Alkohol, narkotyki, przygodne znajomości. Iga błąka się, niesiona falą zdarzeń. Z jednej strony bezbronna i bezwolna, z drugiej bezwzględna, egoistyczna i okrutna. Szuka ciepła, ale nie wie, gdzie je znaleźć. Jest głodna, ale obrzydza ją jedzenie. Chce zniknąć, ale nie potrafi.

Powieść Joanny Lech, poetki i pisarki dwukrotnie nominowanej do nagrody Nike, to poruszająca podróż w głąb skrzywionej psychiki. Wypełnionej nienawiścią do samej siebie, upokorzeniami, samookaleczeniami, zaburzeniami odżywiania, toksycznymi relacjami, przemocą. Lektura „Kokonu” nie jest przyjemna. Miejscami budzi wręcz odrazę. 

Joanna Lech (Fot. Maja Potrawiak)

Odłażące skórki, powiększone pory skóry, kropki trądziku, plwocina na umywalce pozostała po myciu zębów – w takich zbliżeniach, mikroskopowym wyolbrzymieniu ludzkiej cielesności, widzi świat bohaterka. I opisuje go językiem poetyckim, ale bezwzględnym. Powstaje obrazowa i dosadna wiwisekcja stanu ducha osoby walczącej ze swoim ciałem i duchem. To opis przeobrażającej się osobowości. Nie bez powodu rozdziały są otwierane przez opisy kolejnych stadiów rozwoju motyla. 

Joanna Lech buduje swoją opowieść z fragmentów i obrazów, retrospekcji i wspomnień. Poznajemy matkę bohaterki, która nie radzi sobie z dorastającą córką i własnymi lękami, schorowaną babcię i stojącego zawsze gdzieś z boku znienawidzonego ojczyma. Iga czasami wydaje się zwyczajną nastolatką. Męczą ją przydługie kazania matki i opiekuńcze gesty babki. Zakochuje się i chce być blisko ze swoim ukochanym. Czasami mocniej zabaluje. Z czasem jednak coraz wyraźniej wybrzmiewają w jej historii mroczne nuty, odzywają się echa mniej lub bardziej określonych traum. 

Najbardziej przejmujące są chyba te fragmenty, które opowiadają o dzieciństwie Igi. Dziecko powinno być grzeczne, posłuszne i nie sprawiać kłopotów, prawda? A jeśli jest dziwne, wycofane, a na dodatek na swój sposób walczy o uwagę matki, która ma na głowie ważniejsze sprawy niż pochylanie się nad lękami córki, zawsze oberwie. Bo odzywa się nie wtedy, kiedy trzeba, bo idzie za wolno, bo wydziwia. Słowa matki wypowiadane ze złością, rozczarowaniem, rezygnacją: „Co za dziecko niedobre”, „Co za wstrętne dziecko”, „Nie wstaniesz, póki nie zjesz”, „Zjedz już, nie dziwakuj” powracają w tych fragmentach jak mantra. Stare i nowe emocje się kumulują. Osaczają Igę, oplątując jak za ciasny kokon. 

Iga mierzy się z zaburzeniami odżywiania, depresją, lękami. Potrafi tygodniami nie wychodzić z domu, spędzać godziny, leżąc w wannie, ukrywać przed rodziną każdy zwymiotowany posiłek. Zakochuje się, ale zostaje brutalnie odrzucona. Daje się wciągnąć się w spiralę coraz bardziej toksycznych relacji, upokarzającego seksu z przypadkowymi mężczyznami. Porzuca jakiekolwiek zasady. Są w „Kokonie” momenty, które przywodzą wspomnienie najbardziej koszmarnych scen z „Requiem dla snu” Darrena Aronofsky'ego. Lech pokazuje podobny mechanizm zatracenia się w autodestrukcji, eskalację narkotycznego upojenia, upokorzenia, ludzkiej chuci, zła w czystej postaci. Iga czuje, że zsuwa się w głąb zimnej, gęstej wody. „Jakby siedziała skulona na dnie studni, patrzyła w górę i czuła, że reszta światła się nad nią zamyka”. 

Wir wciągający bohaterkę kręci się coraz szybciej, a ona dusi się coraz bardziej. „Jest na dnie ciemnej studni, którą zalewa woda”. Coś musi się stać. Ciąg zdarzeń prowadzi do dramatycznego finału. Czy gest Igi to ostateczne rozprawienie się z najgorszym demonem przeszłości, zemsta na tych wszystkich, którzy odważyli się ją krzywdzić, czy symboliczne oczyszczenie, które pozwoli motylowi wykluć się ostatecznie z kokonu?

Sylwia Kawalerowicz
Proszę czekać..
Zamknij