Znaleziono 0 artykułów
13.10.2023

Wojna w Izraelu: Co czytać, żeby spróbować ją zrozumieć

13.10.2023
Fot. Getty Images

Czy bojownicy Hamasu nie pomyśleli, że ich brutalny atak, w którym zginęło już ponad 1200 Izraelczyków, skończy się równie brutalnym odwetem? Że zginą tysiące Bogu ducha winnych osób po ich stronie? Żeby zrozumieć dzisiejszą sytuację w Izraelu, warto wrócić do kilku książek.

Gdy w minioną sobotę bojownicy Hamasu wtargnęli ze Strefy Gazy na teren Izraela i bestialsko zaczęli mordować młodzież, dzieci, kobiety, przejmować punkty patrolowe wzdłuż słabo – jak się okazało – strzeżonej granicy, a potem posypały się rakiety na Aszkelon i Aszkod – pierwszym pytaniem, jakie pojawiło mi się w głowie, było: „Jak to możliwe?”. Przecież podobno służby wywiadowcze Izraela należą do najlepszych na świecie! Niemożliwe, by władze nie wiedziały o ataku, którego przygotowanie musiało zabrać co najmniej kilka miesięcy.

Fot. Getty Images

Próbując zrozumieć, co się wydarzyło, najpierw rozłożyłam mapę Izraela na stole, a potem stanęłam przed domowym regałem, gdzie są książki o tematyce bliskowschodniej, i zdejmując je po kolei, zaczęłam szukać odpowiedzi.

Jeszcze rok temu poprosiłabym Pawła, żeby mi wyjaśnił, co nie zadziałało. Zaczęłam więc od jego reportaży. W zbiorze „Izrael już nie frunie” jest rozdział o Saidzie, prowadzącym sklepik z pamiątkami na jerozolimskim starym mieście. Pawła skusiła srebrna bransoletka święcąca się do niego z wystawy, która okazała się co prawda miedziana, ale uroku przez to nie straciła. Zaczęli się targować, a gdy Said w końcu sprzedał świecidełko Pawłowi, powiedział: „Zaglądaj do mnie choć na herbatę. Już nie musimy robić interesów”. Przez kolejne dni spotykali się przy owej mocnej i słodkiej herbacie, a Paweł słuchał Saida i notował, jak ten postrzega swój świat i żydowską naturę:  
– Co myślisz o zwrocie Palestyńczykom Strefy Gazy – spytałem.
Popatrzył na mnie jak na człowieka niespełna rozumu:
– To bez znaczenia, pusty gest. Jeśli znasz historię, przyznasz mi rację. W 1948 roku Żydzi wygnali nas z naszej ziemi w Hajfie i w Jaffie, w Tel Awiwie i w Nazarecie. Świat na to patrzył i nie protestował. Z prawowitych właścicieli Żydzi uczynili ludzi bezdomnych. Odtąd my, Palestyńczycy, musimy tułać się od Jordanii przez Liban i Syrię aż po Europę i Amerykę. Musimy mieszkać u obcych, choć przecież wiemy, gdzie jest nasze miejsce. Od ponad pół wieku mój naród nie ma dachu nad głową.
Na dodatek w 1967 roku Żydzi ukradli Jerozolimę i Zachodni Brzeg. Urodziłem się na starym mieście. Stąd pochodzi moja rodzina. Jeszcze mój ojciec mieszkał u siebie. Ja żyję pod obcą okupacją.
– Przyznasz, Saidzie, że twój ojciec był poddanym jordańskiego króla. W Jerozolimie nie było wolnej Palestyny. Przyznasz, że wojska jordańskie krwawo stłumiły palestyńskie powstanie, kiedy chcieliście wyrwać władzę królowi Husajnowi.
Uśmiechnął się z lekkim politowaniem. (…)
– Żydzi oddali Gazę (…), bo musieli oddać. Lecz to nie koniec, głęboko w to wierzę. Oddadzą Zachodni Brzeg, zwrócą Jerozolimę. Nie wiem, kiedy to się stanie, bo nikt nie zna przyszłości. Ale wiem, że się stanie. Inaczej nigdy nie będzie tu pokoju, Żydzi nigdy nie zasną w przekonaniu, że zbudzą się bezpiecznie następnego dnia”.
A dalej Said mówi: 
„Objaśnij, proszę, szahidowi, który urodził się w palestyńskim obozie, że zamach samobójczy jest zbrodnią. Nie jest! Rozumiem ich. W Gazie, Nablusie, w Jerycho umieramy każdego dnia. Nie raz, wiele razy. Ze strachu przed wojskowymi patrolami. Od pogardy, którą czujemy na każdym kroku i której doświadczamy w każdym zetknięciu z Żydami. Z nędzy i z poniżenia. Z braku pracy. Od żydowskich kul i rakiet. Umieramy bez przerwy, bo nasze życie to śmierć. 
Człowiek z obozu dla uchodźców, z trzeciego świata w Gazie (przyznasz, że Gaza to trzeci świat, o taką biedę trudno nawet w czarnej Afryce), który ma w sobie dość wiary lub desperacji, który wie, że nie zasłużył na taki los, musi wejść na drogę szahida”.

Fot. Getty Images

Dziś chciałabym zapytać Saida, czy rzeczywiście wszyscy stłoczeni na wąskim spłachetku ziemi w Strefie Gazy są gotowi zostać szahidami? Czy bojownicy Hamasu, którzy śmierć za wolną Palestynę mają wpisaną w swoje credo, nie pomyśleli, że ich brutalny atak, w którym zginęło już ponad 1200 Izraelczyków, skończy się równie brutalnym odwetem? Że zginą tysiące Bogu ducha winnych osób po ich stronie?
Ale jestem w stanie pojąć wściekłość i nienawiść Palestyńczyków. W reportażu „Oczy zasypane piaskiem” można znaleźć więcej powodów do najgorszych z ich strony uczuć. Paweł rozmawia też z Żydami izraelskimi, którzy są zgodni z myśleniem Palestyńczyków, pracują jako ich obrońcy w sądach. 

Ale nadal nie rozumiem, jak Izrael dopuścił do tego ataku. Sięgam więc po najświeższą publikację o Izraelu, „Pokój z widokiem na wojnę” Konstantego Geberta. To gigantyczna książka zarówno pod względem liczby stron, jak i cennej treści. Gebert na ośmiuset stronach streszcza historię tego niewielkiego kraju i wojen, jakie stoczył on na przestrzeni 75 lat swojego istnienia. Analizuje poszczególne rządy, przyczyny kolejnych konfliktów zbrojnych i ich przebieg. Gdy wczytać się w rozdział o wojnie Jom Kipur, łatwiej już co nieco zrozumieć z dzisiejszej sytuacji. 50 lat temu też Arabowie zaskoczyli Izrael swoim atakiem. Dlaczego? Bo władze Izraela zignorowały ostrzeżenia wywiadu, a gdy przyszło co do czego, było już za późno, by odpowiednio do tej wojny się przygotować. 

„Po stronie izraelskiej starannie przygotowany system mobilizacji po części zawiódł: brakowało informacji, rozkazów, koordynacji. Lufy czołgów pospiesznie wyprowadzanych z placów postojowych pod Berszewą trzeba było najpierw godzinami czyścić ze smaru, który chronił je przed pustynnym pyłem. Generała Szarona, pośpiesznie wcielonego znów do służby czynnej, by dowodził (pod rozkazami swego byłego podwładnego generała Gonena, co szybko stało się źródłem ostrych konfliktów między nimi) rezerwową dywizją pancerną na Synaju, dowiózł na front jadący w tę stronę dziennikarz. Chaos organizacyjny wzmógł tylko panikę wśród ludności, która nagle stanęła w obliczu wojny, a przecież – jak ją jeszcze wczoraj zapewniano – miało jej nie być” – pisze autor. I niemal 400 stron dalej Gebert przytacza słowa obecnego premiera stojącego na czele skrajnie nacjonalistycznego rządu: „Jestem taki jak wy – zdaje się mówić Netanjahu swoim rodakom – a nie taki, jak socjalistyczni kaznodzieje, którzy krzywili się na widok dorobkiewiczów i oczekiwali od was, że się poświęcicie, by Palestyńczycy też mieli państwo. (…) Macie spokój i dobrobyt, a ja – jak powiedział ostatnio – »jestem tym, który chroni Izrael. Tym, który stworzył środki zapewniające krajowi przyszłość«”. 

Jak się dziś okazuje, ten arogancki polityk skupił się na ochronie Izraela przed własnymi obywatelami, którzy tłumnie protestowali w imię wolnych sądów. Zignorował informacje wywiadowcze i to on odpowiada za wojnę, która rozpętała się tydzień temu. Za ofiary, których będzie przybywać po obu stronach. Za strach, który zdominuje oba narody. 

Jak się skończy ta wojna? Przyszłości nikt nie zna, jak powiedział Said. Czy nadszedł dzień, że Żydzi będą zmuszeni oddać Hajfę i Tel Awiw? A „prawowici właściciele wrócą do Jaffy i do Ber Szewy, która kiedyś nosiła arabską nazwę i jeszcze będzie się tak nazywać” – jak prorokował Pawłowi Said w 2005 roku? 
Mam jednak nadzieję, że jeszcze nie.

By zrozumieć głębiej dzisiejszą sytuację, polecam książki:

Pawła Smoleńskiego „Izrael już nie frunie” i „Oczy zasypane piaskiem”, wydawnictwo Czarne; 

Fot. Materiały prasowe
Fot. Materiały prasowe

Konstantego Geberta „Pokój z widokiem na wojnę. Historia Izraela”, wydawnictwo Agora.

Fot. Materiały prasowe

Warto też odświeżyć sobie seriale „Nasi chłopcy” i „Dolina Łez” na HBO Max oraz film „Kryptonim Anioł” na platformie Netflix

Maria Fredro-Smoleńska
Proszę czekać..
Zamknij