Mniej decyzji, więcej jakości. Sztuka ograniczonego wyboru, który ma znaczenie

W świecie przesytu, gdzie codzienność przynosi za dużo – rzeczy, bodźców, decyzji – Koots proponuje mniej. To selektywna odpowiedź architekta, który zna ciężar wyboru i wie, jak łatwo można się w nim zatracić. Marka powstała z potrzeby upraszczania, z uważnej obserwacji i szacunku do tego, co naprawdę niezbędne. Koots prezentuje nie kolekcje, ale świadome selekcje, które już zdobywają prestiżowe nagrody i uznanie w świecie designu.
Adam Pulwicki projektuje wnętrza od ponad 25 lat, zawsze z myślą o człowieku i jego emocjach. Jego prace to harmonia funkcji i estetyki. Minimalistyczna forma, ale pełna ciepła i naturalności. Koots jest konsekwentnym przedłużeniem tej filozofii – to marka, która celebruje prostotę, autentyczność i równowagę między człowiekiem a otoczeniem. W jej projektach odnajdujemy zarówno szacunek do natury, jak i do indywidualnych potrzeb każdego, kto szuka w przestrzeni spokoju i prawdziwego komfortu. Z Adamem Pulwickim, który razem z Michaliną i Tomaszem Misiorny współtworzy markę Koots i jest jej dyrektorem artystycznym, rozmawiamy o koncepcie, który pokazuje, że dziś w designie nie wystarczy projektować meble – trzeba projektować całe doświadczenia i wartości. To nie są tylko krzesła, stoły, sofy. To opowieść o tym, jak chcemy żyć i co jest dla nas ważne.

Jak narodziła się marka Koots i jaka filozofia nią kieruje?
Marka kiełkowała w mojej świadomości przez lata, rodząc się z uważnej obserwacji świata. Z natury, z codzienności, z prostoty, którą świat przepychu i nadmiaru zatracił. Jako architekt widziałem niejednokrotnie, jak luksus staje się ciężarem, a w wielkich, pięknych domach wcale nie pomieszkuje szczęście. Nasza marka to powrót do tego, co autentyczne, na poziomie emocji i materii. Tworzymy z natury: z drewna, kamienia i stali. Bez zbędnych ozdobników.

W erze nadobfitości i wielowariantowości wszystkiego przewrotnie komponujecie kolekcje Koots wokół hasła „Art of limited choice”. Jak to się przekłada na odbiór klientów?
Klienci do nas wracają, bo dzięki Koots czują się dobrze i pewnie. Dla nas to największa nagroda, bo to znaczy, że zaufali, poczuli sens, znaleźli u nas coś więcej niż przedmiot. Lubię o tym myśleć w taki sposób, że to nie jest przypadek ani chłodna statystyka, ale rezonans, który niesie ze sobą moc i sens. W ciągu roku powstało z naszym udziałem wiele aranżacyjnych opowieści – tych małych i wielkich, w których przestrzenie do życia tworzą meble Koots. Mowa o konkretnych apartamentach i domach, które naprawdę żyją. Wierzę też, że klienci do nas przychodzą, bo wybór nie musi być ogromny, by był prawdziwy. Kiedy na stole pojawiają się propozycje wartościowe, nie ma potrzeby szukać dalej. To jak w restauracji z krótkim, ale perfekcyjnie skomponowanym menu – nie męczymy się tu procesem podejmowania decyzji, bo wiemy, że każde danie jest dopracowane. Jako architekt wnętrz widzę codziennie, jak wielu ludzi jest zagubionych i zmęczonych nadmiarem wyborów. „Art of limited choice” to sztuka ograniczonego wyboru, który ma znaczenie. Gdy oferta jest wąska, ale przemyślana i wartościowa, każdy przedmiot zyskuje wagę i duszę. Koots chce być przewodnikiem, który pomaga znaleźć tę prawdziwą jakość. Bez zbędnych rozproszeń.
Marka Koots to naturalne, ideowe przedłużenie tego, co oferuje klientom twoja pracownia architektury PULVA.
Specjalizujemy się w tworzeniu wnętrz skromnych, empatycznych, naturalnych, które są pełne emocji i są głęboko związane z człowiekiem oraz jego potrzebami. Estetyka, kolor i światło odgrywają w naszych realizacjach kluczową rolę. Projektujemy przestrzenie oparte na starannych podziałach i proporcjach, dostosowanych dokładnie do indywidualnych oczekiwań każdego klienta. Każdy projekt to dla nas wyjątkowa historia. W ten sposób Koots kontynuuje naszą filozofię, przenosząc ją na poziom mebli – autentycznych, funkcjonalnych i bliskich człowiekowi.

Zatem Koots to owoc ponad 20 lat wsłuchiwania się w potrzeby klientów i wydobywania esencji tego, co naprawdę potrzebne?
Zdecydowanie. Koots to nie manifestacja próżnej ambicji. Nie chcemy udowadniać, że potrafimy. My wiemy, że potrafimy, bo przez ponad dwie dekady realizowaliśmy marzenia, słuchaliśmy historii, cierpliwie zbieraliśmy kawałki tej opowieści. Marka powstała, bo dostrzegliśmy potrzebę, bo w świecie nadmiaru i chaosu szukamy punktów stałych. My oferujemy klarowność – nie ilość. Spokój, zaufanie i pewność – nie wątpliwość. Oczywiście wątpliwości są potrzebne, ale na etapie tworzenia – tam zawsze. Ale kiedy produkt już powstaje, chciałbym, żeby był tak przemyślany i tak uczciwie zrobiony, żeby nie pozostawiał już miejsca na pytania, po co i czy było warto.
Opowiedz o tym, jak rodzi się mebel. Skąd bierze się pewność, że projekt jest skończony?
Zanim zdecydowaliśmy się opowiedzieć światu o Koots, powstały szkice, modele, prototypy naszych mebli. Rozkładaliśmy je na części, analizowaliśmy każdy ich detal i składaliśmy wszystko od nowa. To dziesiątki etapów pracy, często pełne technologicznych nieporozumień i gorących dyskusji o pięciu milimetrach, które dla niektórych mogą wydawać się niczym, a dla mnie decydują o tym, czy mebel ma duszę, czy jest tylko przedmiotem. W moich projektach nie pozostawiam przestrzeni na puste efekciarstwo. A jeśli powstaje pole do dyskusji, to robimy kolejny prototyp. I jeszcze jeden. Aż wreszcie patrzysz na mebel i wiesz, że jest bezdyskusyjny.

Czy to znaczy, że wszystko, co projektujesz, testujesz osobiście?
Oczywiście. Otaczam się Koots, bo każdy z obiektów muszę dotknąć i wypróbować. Te osobiste i – szerzej – rodzinne testy, uważam za konieczne, bo to one udzielają odpowiedzi na pytanie, czy chcę z tymi meblami spędzić dzień, godzinę, czy pięć minut. Porównuję moje odpowiedzi do tych udzielonych przez pozostałych domowników i często to zupełnie różne reakcje. To zawsze daje do myślenia. Czasem mam wrażenie, że projektuję nie meble, ale warianty komfortu. To trochę jak z wyborem ciepła: jedni wolą otulić się miękką, ale grubą warstwą, inni szukają czegoś lżejszego i bardziej swobodnego. Tak samo jest z meblami. Ktoś chce siedzieć wyżej i na twardszym siedzisku, ktoś inny woli niżej, głębiej i bardziej miękko. Właśnie ta różnorodność potrzeb i poszukiwanie idealnego balansu między formą a komfortem są dla mnie w projektowaniu najciekawsze. Nie mamy w ofercie setek modeli, wręcz przeciwnie. Mamy ich niewiele, ale każdy z nich jest dopracowany, przemyślany i dostępny w różnych wariantach komfortu. Bo wierzę, że nie chodzi o ilość, tylko o to, żeby dać klientom realny wybór – nie między kolejnymi nazwami, ale między odczuciami.
Co chcesz, żeby twoje meble mówiły tym, którzy je wybierają i ich używają? Co ma się w nich kryć, czego nie da się wyrazić słowami?
Tworzę przedmioty, które milczą, ale ufam, że jednocześnie mówią więcej niż słowa. Są cichymi towarzyszami życia – rozmów przy stole, poranków w ciszy, śmiechu czy łez. Chcę, żeby miały duszę, by były prawdziwe i trwałe, by po latach nadal były piękne, autentyczne.

W jaki sposób praca rzemieślników i twoja wizja splatają się w finalnym produkcie?
Ja przynoszę ideę, surową formę, szkic myśli, ale to ręce rzemieślnika nadają obiektom kształt, puls, życie. Rzemieślnicy wkładają w każdy detal coś, czego nie da się zaplanować: doświadczenie, intuicję, szacunek do materiału. W ich pracy jest cierpliwość, która przekształca surowce w coś wyjątkowego. Kiedy ich umiejętności spotykają się z moją wizją, powstaje coś więcej niż mebel – powstaje przedmiot z historią, z energią. To połączenie formy i rzemiosła, które decyduje o tym, że produkt jest prawdziwy – niepowtarzalny i pełen znaczeń. Nawiązaliśmy współpracę z wyjątkowymi firmami i ludźmi, których światopogląd i wartości doskonale rezonują z naszą filozofią.
Opowiedz o kolekcjach Koots, które powstały.
Każda z naszych trzech kolekcji to osobna opowieść, wyrażona własnym językiem. Każda z nich udziela odpowiedzi na różne ludzkie potrzeby. Kolekcja „Soft” to miękkość subtelność i delikatność. Stworzona dla tych, którzy szukają ukojenia i ciepła w przestrzeni. Otula i uspokaja. Wszystkie te meble łączy miękkość i harmonia formy, które sprawiają, że wnętrze staje się azylem dla zmysłów.
Kolekcja „Line” to surowa elegancja z geometrycznymi kształtami. Jest wyrazem determinacji, porządku i spokoju. Wszystko to z myślą o tych, którzy cenią klarowność formy i harmonię. To kolekcja matematyczna, może nawet bardziej konserwatywna, bezpieczna. Skomponowana dla ludzi poszukujących spokoju formy.
Natomiast „Angle” to pazur i charakter, zarówno w formie, jak i sugerowanych dla niej materiałach, np. surowej stali. To kolekcja dla tych, którzy chcą się wyróżnić, mają niepowtarzalny styl i nie boją się tę indywidualność pokazać. W jej skład wchodzi kultowe już krzesło „Angle”, które zdobyło nagrodę German Design Award 2025 oraz Red Dot Award 2025. W każdej z tych linii produktów znajdzie się coś, co przemówi do innego rodzaju przestrzeni i odbiorcy, bo stawiamy na esencję, nie na ilość.

I właśnie ta idea spotkała się z wyróżnieniem w świecie designu. To zdecydowanie wasz rok – poza wymienionymi nagrodami meble Koots, w tym krzesło „Angle” i sofa „Soft”, zostały wyróżnione prestiżowym tytułem must have 2025, przyznawanym przez Radę Ekspercką Łódź Design Festivalu. Sporo, jeśli pomyślimy o Koots jako o marce założonej w 2024 roku.
Tak, to rzeczywiście wyróżnienia, które dla marki obecnej na rynku od roku, nie są oczywiste. I w tej perspektywie to ogromny sukces. Jeśli jednak spojrzymy na Koots jako na koncept architekta dojrzewający na przestrzeni ponad 20 lat projektowania najróżniejszych wnętrz, optyka się zmienia. Oczywiście bardzo nas te nagrody cieszą, bo to pokazuje, że nasza praca zostaje zauważona. Jednak nie chciałbym tego interpretować jako wyraz uznania, a bardziej jako wyraz zrozumienia dla tego, co tworzymy.
Czy jest jakiś mebel z kolekcji Koots, który dla ciebie, jako architekta, ma szczególne znaczenie?
Krzesło z kolekcji „Angle” ma dla mnie szczególne znaczenie, nie ze względu na same nagrody, ale dlatego, że doskonale oddaje ducha marki Koots. To mebel, który łączy w sobie odwagę i wyjątkowy charakter, a jednocześnie zapewnia komfort i funkcjonalność. „Angle” pokazuje, jak można stworzyć dzisiaj przedmiot-archetyp. To zwykłe drewniane krzesło, ale z silną osobowością, która w procesie projektowania jest dla mnie kluczowa. Poza tym moja sześcioletnia córka uwielbia „Angle”, a to dla mnie niezwykle ważne – dzieci są najbardziej bezpośrednimi i nieugiętymi recenzentami.

Jaką rolę odgrywają showroomy Koots w prezentowaniu filozofii marki?
Showroom Koots to nie sklep – to doświadczenie, które musi zachęcać do refleksji i wyboru świadomego, nie impulsywnego. Jesteśmy obecni aktualnie w dwóch lokalizacjach: w Łowęcinie nieopodal Poznania, a także w Warszawie. To właśnie tu można przyjrzeć się marce w żywej przestrzeni. Stawiamy na kontakty bezpośrednie, bo ufamy, że to w nich tkwi najczystsza energia. Spotkania twarzą w twarz i rozmowy z klientami to dla nas wyjątkowy przepływ energii i zetknięcie się dwóch światów. To szansa, by usłyszeć prawdziwe pragnienia, wyczytać je między słowami, by stworzyć coś, co ma sens. Wartość tych chwil jest dla nas nieoceniona. Dlatego każdy nasz showroom jest pieczołowicie ukształtowaną przestrzenią, gdzie surowość formy łączy się z ciepłem detalu, gdzie minimalizm spotyka prawdę. To miejsce, do którego zapraszamy, by markę Koots zobaczyć, poczuć i zrozumieć.
Prawdziwy design zaczyna się tam, gdzie mebel staje się emocją?
Bezsprzecznie. Dlatego chcemy budować Koots jako coś znacznie szerszego niż producent mebli. Chcemy tworzyć przestrzeń do rozmowy, miejsce, które będzie otwartym konceptem – dla spotkań, wystaw, dyskusji o designie, sztuce, architekturze, ale też o codziennym życiu. Marzy mi się, żeby Koots stał się takim magnesem. Nie tylko marką, lecz także platformą spotkań ludzi, którzy myślą podobnie. Planujemy nowe miejsce w Warszawie, przestrzeń otwartą, w której nie chodzi jedynie o sprzedaż, ale właśnie o wymianę myśli i energii, o bycie blisko ludzi, którzy szukają jakości, sensu, dobrego projektowania. Chcę, żeby wchodząc do świata Koots, każdy poczuł się częścią większej i ważnej historii.

Czy Koots aspiruje do miana marki międzynarodowej?
Nie chcemy być gigantem, który produkuje setki tysięcy sztuk. Nie chcemy gonić za ilością. Chciałbym, żeby nasze meble trafiały do tych, którzy szukają jakości i wartości, a nie tylko rzeczy. Jeśli to oznacza obecność w Nowym Jorku, Berlinie czy Mediolanie – świetnie. Jeśli nie – przyjmę to z pokorą.
Czego życzysz sobie na najbliższe lata?
Spokoju i świata mniej rozchwianego. I spotkań z ludźmi, którzy rozumieją, że design to nie tylko forma, lecz styl życia. Chciałbym też, żeby Koots było marką, która daje ludziom poczucie komfortu – nie tylko fizycznego, ale również emocjonalnego, bo gdy wszystko krzyczy i kusi, największym komfortem jest pewność wobec marki, a wraz z nią wybór – prostszy, spokojniejszy, jednoznaczny.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.