Znaleziono 0 artykułów
21.03.2018

Z kolekcji Mody Polskiej. Jedwabie

21.03.2018
Jedwab. Moda Polska, wiosna-lato '77 (Fot. Ze zbiorów Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi)

Były w każdej kolekcji Mody Polskiej. W strojach na popołudnie zazwyczaj, zawsze w wieczorowych. Jedwabie – piękne, bo malowane. Przedstawiamy kolejną opowieść z archiwum Mody Polskiej.

Każdy coś z nich projektował – Jerzy Antkowiak słynną suknię „Pierrot”, Magda Ignar – apaszki dla stewardes LOT-u. Najważniejszą specjalistką od jedwabi była jednak Kalina Paroll – projektantka, która zaczęła pracę w Modzie Polskiej na początku lat 60. Odpowiadała nie tylko za projekty, ale też wybierała najlepsze tkaniny z rynku.

Było, jak to w PRL, nie bardzo łatwo.

Raz w miesiącu jeździła na zebrania komisji wzorów i ocen do Łodzi. Zjednoczenie Przemysłu Jedwabniczego urządzało je w fabryce Pierwsza Rudzka. Projektanci z fabryk w całym kraju przywozili swoje projekty, a komisja oceniała, które nadają się do produkcji.

Zasiadaliśmy przy niesłychanie długim stole i obradowaliśmy. Za nami wzdłuż ścian siedzieli bez prawa głosu autorzy projektów i słuchali – opowiada. – Dzięki uchwale rządowej numer 111, która dawała Modzie Polskiej pierwszeństwo w wyborze wszystkich tkanin, które powstawały w kraju, mogłam od czasu do czasu położyć rękę na rysunku i powiedzieć: „To rezerwuję jeszcze w fazie projektu”.

Jedwab. Moda Polska, wiosna-lato '77 (Fot. Ze zbiorów Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi)

Założona w 1924 roku i prowadzona z sukcesami przez Henryka i Stanisławę Witaczków Centralna Doświadczalna Stacja Jedwabnicza została po wojnie upaństwowiona i przekształcona w Zakłady Jedwabiu Naturalnego „Milanówek”. – Było oczywiste, że musimy z nimi współpracować – mówi Kalina Paroll. – Ja lubiłam samodzielne przedsięwzięcia, więc jakoś w naturalny sposób przypadła ta współpraca mnie. Trzeba było tam dojeżdżać kolejeczką, dość do dworca bez względu na pogodę i przesiedzieć parę godzin na komisji.

Jedwab. Moda Polska, wiosna-lato '77 (Fot. Ze zbiorów Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi)

Znów, jak w Łodzi, komisja oceniała projekty. Najzgrabniejsza malarka zakładała coś w rodzaju giezełka do ziemi, czasem po prostu białą podszewkę i na niej prezentowano kupony z wymalowanymi wzorami. Komisja, jak dzisiaj w „Tańcu z gwiazdami”, miała lizaki z cyframi i wystawiała oceny – od jeden do pięć. Z tego wynikała średnia, a z niej wynagrodzenie dla malarki: za lepszymi projektami szły lepsze zarobki (i niestety odwrotnie).

Kalina Paroll, ogólnie oczarowana tam wszystkim, bo malowanie na jedwabiu ma w sobie coś czarodziejskiego, w szczegółach nie była zachwycona. – Bo one nie umiały tworzyć kuponu jak obrazu, a my dążyliśmy do tego, żeby te projekty były obrazami.

Zabrała się więc za edukację.

Wywalczyła dla malarek dni studyjne, żeby mogły oglądać obrazy w muzeach. Przynosiła żurnale. Zabierała na pokazy Mody Polskiej, żeby widziały efekt swojego mozołu. I po prostu dużo z nimi rozmawiała. Zbierała w Łazienkach liście, naklejała je na brystol i robiła prezentację. – Kochane! Jak chcecie to robić? Jaki mamy sezon? – mówiła i stukała palcem w liść. Po to, by pokazać, że liść to liść, a nie abstrakcyjna plama.

Chciała, by w malowaniu były bliżej rzeczywistości – myślały nie tylko o tym, co malują, ale również gdzie. – Bo bywało na początku, że z kuponu powstawała sukienka, która miała chryzantemę na pupie, chryzantemę na biuście, a boki były jasne. 

Dobrze wymalowany projekt z jedwabiu powinien być, zdaniem Paroll, powiewny, ale stabilny.

Kwiatów i wzorów ułożonych z różnych tonacji barw było w jedwabnych kreacjach najwięcej. Z wyjątkiem czasu, kiedy wybuchł op-art. (kierunek w grafice, modzie, sztuce użytkowej i malarstwie, którego zadaniem jest oddziaływanie na oko widza, a nie na jego intelekt czy emocje – przyp. red.).

Jedwab. Moda Polska, wiosna-lato '77 (Fot. Ze zbiorów Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi)

Wszyscy byliśmy zafascynowani – wspomina Kalina Paroll. – Victor Vasarely, konstruktywiczne wzory, to było świetne. Wtedy robiło się krótkie sukienki worki z małymi rękawkami, do tego apaszki i każda modelka była jak obraz.

Jedwab. Moda Polska, wiosna-lato '77 (Fot. Ze zbiorów Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi)

To było tak efektowne, że w 1966 roku zgłosił się do Mody Polskiej słynny malarz Henryk Berlewi i zaproponował wspólną sesję. Modelki usiadły na tle jego obrazów, on na podłodze u ich stóp. Zdjęcia zrobił Edward Hartwig.

W latach 70. wróciły kwiaty i wtedy też powstał najsłynniejszy projekt Kaliny Paroll – suknia motyl. Zaczęło się znów od plastyki – projektantka pojechała do Krakowa oglądać witraże Józefa Mehoffera. Stąd był pomysł na wzór, w którym niczym witrażowe okienka układa się gama barw – od błękitów po granat, od różu po burgund, przenikają zielenie i pomarańcz. Baza sukienki jest wąska, podkreślająca sylwetkę, istotę stanowi peleryna, która układa się niczym skrzydła. Ta suknia była jedynym powojennym ubraniem, które znalazło się na zakończonej niedawno wystawie „#dziedzictwo” w krakowskim Muzeum Narodowym.

Jedwab. Moda Polska, wiosna-lato 77 (Fot. Ze zbiorów Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi)

Jedwabne kreacje były przedmiotem pożądania artystek i w ogóle dam z towarzystwa. Do Milanówka bez przerwy jeździły wycieczki żon dyplomatów. Kalina Paroll dostała któregoś dnia zadanie: zabrać tam panie z Belgii i Izraela. Podjechały elegancką limuzyną, kierowca czekał na dole, one poszły zwiedzać. Wtem dyrektor ds. produkcji („typowy człowiek ustroju”) wpadł w szał. Oskarżył Kalinę Paroll, że przywiozła do Zakładu szpiega. Bo podpatrzył, że kierowca robi jakieś zdjęcia. Ona nie pozostała dłużna w szale. Poskarżyła się dyrektor artystycznej Mody Polskiej Halinie Kłobukowskiej, a dyrektorowi zapowiedziała, że jej noga więcej tu nie postanie, jeśli jej nie przeprosi. Sądziła, że jest niezbędnym ogniwem we współpracy Milanówka z Modą.

Nikt jej przeprosił. Przestała raz w tygodniu wsiadać w kolejeczkę.

Aleksandra Boćkowska
Komentarze (1)

Maria Fern
Maria Fern21.03.2018, 20:37
Taka radość czytać o kawałku historii. Czekałam na to w papierowej wersji, ale słowa tu, aż piszczą o korektę... :)
Proszę czekać..
Zamknij