Znaleziono 0 artykułów
09.05.2021

Nauczycielka o roku zdalnej nauki

09.05.2021
(Il. Getty Images)

Zawód nauczyciela przypomina pracę stewardesy. Mamy obowiązek przybierania pozy uśmiechniętej, energetycznej i zachęcającej do pracy kobiety. A przecież jest wiele dni, kiedy się tak nie czuję, szczególnie w czasie pandemii, kiedy muszę mówić do czarnych awatarów – mówi Justyna Drath, nauczycielka języka polskiego, która od ponad roku pracuje zdalnie. Rozmawiamy z nią o wnioskach, które płyną z tego doświadczenia. Niektóre są dobre!

Czy polski system edukacji był przygotowany na nauczanie zdalne?

Skądże! Rok temu wydawało się, że mamy do czynienia z sytuacją przejściową, część z nas, nauczycieli i nauczycielek, traktowało zdalne lekcje jak ekscytującą przygodę i wyzwanie. Nikt z nas nie przypuszczał, że następne 12 miesięcy spędzimy przed komputerami. 

Od czego się zaczęło?

Od nauki obsługiwania Teams’ów i oddolnej samoorganizacji. Uczyłam się, jak działają programy do przygotowywania prezentacji multimedialnych i uczestniczyłam w webinarach o nowych technologiach. W tamtym czasie ministerstwo nie zrobiło nic, żeby pomóc systemowo nauczycielom i nauczycielkom. Minister rzucał zaklęcia, zarządzając zdalne nauczanie, ale ich organizację pozostawił nam. A polscy nauczyciele, którzy są przygotowani do życia w partyzantce, zorganizowali sobie komputery, znaleźli dobre platformy edukacyjne, zapisali się na szkolenia i webinary. To nie powinno tak wyglądać.

A jak powinno?

Kuratoria i ministerstwo powinny przeszkolić wszystkich nauczycieli w zakresie nowych technologii. Mnóstwo z nas, nie tylko tych starszych, niespecjalnie dobrze czuje się w narzędziach zdalnych. To raz. Dwa: nikt nie wziął odpowiedzialności za losy uczniów, którzy zniknęli z pola widzenia, bo nie mieli w domu komputera lub internetu. 

Dużo ich jest?

Nie mamy pewnych danych, ale może być to od kilku do nawet kilkunastu tysięcy uczniów. Ostatni rok pokazał nam, jak ważna jest osobista obecność w szkolnych murach. Nie chodzi tylko o przyswajanie wiedzy, lecz także kontrolę, czy dziecko zjadło obiad i nie ma problemów w domu. Do tego dochodzi nadszarpnięte zdrowie psychiczne, związane z alienacją i nieodpowiedzialnością państwa, które ogłasza znienacka decyzje dotyczące egzaminów. Widać, że rząd kompletnie nie liczy się z nastolatkami, którzy są wyjątkowo podatni na stres. Szczególnie jeśli chcą się dostać do dobrych szkół. 

(Il. Getty Images)

A czy wiadomo o nauczycielach, którzy nie podołali zdalnej nauce?

Na początku, jako środowisko, byliśmy zagubieni. Sama jestem w komfortowej sytuacji, ponieważ uczę w prywatnej szkole w centrum Warszawy. Mam świetny zespół, który się wspiera, również w problemach technicznych. Natomiast w publicznych szkołach trzeba zgłosić się do nauczycielki informatyki, która w wolnej chwili być może wytłumaczy ci, jak działa platforma Teams. Nie ma systemu, trzeba mieć fajne koleżanki w pracy. Co prawda w grudniu otrzymaliśmy po 500 zł na zakupy. Wiadomo, że nikt nie kupił sobie za to komputera. Część nauczycieli nie potrafiła na samym początku udźwignąć tej sytuacji.  Spotkania online ich przerastały, technologicznie lub psychicznie. 

Jak to zmieniło wasze życie prywatne?

Jeśli nauczyciel ma rodzinę, to musiał ogarnąć system nauczania własnych dzieci. Poznaję, kto z uczniów ma mamę pracującą w szkole. Po słabym łączu internetowym. Problemem były też małe mieszkania, nakładanie się na siebie dźwięków. 

Jeśli ktoś nie ma rodziny, to dojmująca okazywała się samotność. Zostałam nauczycielką, ponieważ lubię pracować z ludźmi. Kiedy siedziałam sama przed ekranem, zaczęłam tęsknić za żartami w pokoju nauczycielskim, wymianie doświadczeń z koleżankami i spacerami po korytarzu. 

Jak sobie z tym radziłaś?

Chodziłam na spacery i słuchałam podcastów, spotykałam się z przyjaciółmi. 

Mogliście liczyć na wsparcie psychologiczne?

Nie. Ten problem się pomija. Zajmujemy się głównie psychiką uczniów. I słusznie, ponieważ są słabsi w tej sytuacji. Mają poczucie, że umyka im najlepszy czas, a ich życie stało się monotonne. Dorośli mają trochę więcej samoświadomości, znają techniki, które pozwalają im przetrwać. Ale musisz pamiętać, że zawód nauczyciela przypomina pracę stewardesy. Mamy obowiązek przybierania pozy uśmiechniętej, energetycznej i zachęcającej do pracy kobiety, która ma wysyłać do świata pozytywny komunikat. A przecież jest wiele dni, kiedy się tak nie czuję, szczególnie w czasie pandemii, kiedy muszę mówić do czarnych awatarów. Dlatego też kwestia psychiki nauczycieli jest ukrytym problemem. 

Czujesz się wypalona? 

Po pierwszym miesiącu zatarła mi się granica między pracą a czasem wolnym. Po lekcjach odpisywałam na prywatne wiadomości uczniów. W normalnych czasach takie sprawy przebiegały naturalnie, podczas swobodnej rozmowy na korytarzu. Byłam zmęczona. Teraz odrzuca mnie komputer. Na widok logo Teams mam ochotę uciec z domu. Tęsknię za sprawdzaniem klasówek na kartkach, żywymi ludźmi w klasie. Siada nam koncentracja, nie cieszymy się z lekcji. 

Justyna Drath (Fot. Archiwum prywatne)

A jak wygląda kwestia zaufania?

Różnie. Wiemy, że sprawdzian nie jest jedyną formą weryfikacji wiedzy. Uczniów można zachęcić do przygotowywania projektów lub pisania eseju. Przerażają mnie doniesienia z innych szkół, w których nauczyciele podważają prace nastolatków, oskarżając rodziców o pomoc. To konsekwencja tradycyjnego myślenia o szkole, w której najważniejsze są testy i oceny.

Sporo o tym dyskutujemy przy okazji zdalnego nauczania. Czym jest sedno naszej pracy? W jaki sposób skutecznie uczyć i czy oceny w tym pomagają? 

Po przegranym strajku byliśmy psychicznie przetrąceni. Pandemia dla wielu z nas jest kolejną traumą. Mimo tego chcielibyśmy zmienić system, odejść od testów, skupić się na relacjach i nauce krytycznego myślenia. Coraz częściej słychać głosy, że łączenie nauki zdalnej ze stacjonarną jest skuteczniejsze. Bo online to nie tylko minusy. Możemy zaprosić kogoś z drugiego końca kraju, umiemy przygotować atrakcyjną prezentację na każdy temat, czasem sprawniej przegląda się fragmenty filmów czy reprodukcji, można uczestniczyć w interaktywnych grach, tworzyć wspólne notatki. 

Masz wrażenie, że wizerunek nauczyciela się zmienił w ostatnim roku? 

Chyba tak. Rodzice młodszych dzieci musieli z dnia na dzień wejść w nasze buty. Być może zobaczyli, jak ciężka to praca. Nadal utrzymuje się jednak liberalna narracja z lat 90., która głosi, że nauczyciele robią wszystko, żeby się nie napracować. „Skoro siedzą w domu na zdalnym, to mają jeszcze więcej czasu” – ciągle słychać takie głosy. Niektórym wydaje się, że mieliśmy przez rok wolne. Nasza praca to nie tylko prowadzenie lekcji, lecz także opracowanie ich scenariusza, przygotowanie klasówek, sprawdzenie zadań, biurokracja – tabelki, statystyki, uzupełnianie dokumentów. Od kiedy na zdalnym nasza praca jest bardziej wizualna – materiałów do wymyślania jest więcej, zrobienie prezentacji jest czasochłonne.

Od lat fascynuje mnie dyskusja o tym, kiedy nauczyciel pracuje. Marzyłabym, żeby pytanie nie brzmiało: „ile godzin?”, a „co zrobić, żeby nauczyciele byli skuteczni, potrafili budować fajne relacje z dziećmi?”. 

Czas pandemii był też momentem, kiedy bardzo młodzi ludzie wyszli na ulicę, protestowali w sprawie praw kobiet i mniejszości. Szkoła ich wspierała?

W przeważającej części tak. Z mojej prywatnej perspektywy ostatnie strajki były wzruszające, jeżeli wziąć pod uwagę uczestnictwo w nich nastolatków. Pierwszy raz w zawodowej karierze prowadziłam zajęcia, czując, że wszyscy przeżywamy coś podobnego. Rewolucja jesienna mocno odbiła się w rozmowach uczniów. Starałam się ich wspierać psychicznie i merytorycznie na godzinach wychowawczych. To chyba pierwsze pokolenie, które jest świadome politycznych praw. Marzyłam przez lata o tym, żeby porozmawiać z młodzieżą o polityce. W końcu się udało. 


* Justyna Drath jest absolwentką polonistyki i filmoznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, nauczycielką, działaczką społeczną. Publikowała w „Krytyce Politycznej”, „Oko.press” i „Dialogu”. Mieszka w Warszawie, uczy w Liceum Chocimska.

Arkadiusz Gruszczyński
Proszę czekać..
Zamknij