Znaleziono 0 artykułów
14.02.2024

Kolekcjonerka projektów The Row Neelam Ahooja: Po pięćdziesiątce nadszedł czas spełniania marzeń

14.02.2024
(Fot. Archiwum prywatne)

Neelam Ahooja – prywatnie i zawodowo pasjonatka marki The Row, jej recenzentka i kolekcjonerka – jest jak dobra branżowa marszandka. Charakteryzują ją analityczne podejście do rzeczywistości (z precyzją typuje warte inwestycji projekty), galeryjny spokój oraz ósmy matematyczny zmysł, który podpowiada, jak zbudować szafę na zawsze. Ma też coś z tarocistki (kwestia trafnych predykcji trendów). Przy czym jej kalkulacje to żadne wróżenie z fusów. Są podparte dyplomem. 53-letnia dziś influencerka jeszcze do niedawna pracowała jako księgowa.

Czy to nie symboliczne, że przygoda Neelam Ahooja i The Row rozpoczęła się tak, jak historia samej marki, od T-shirtu?

Dla założycielek i dyrektorek kreatywnych domu mody, sióstr Olsen, na początku ważna była szyta z nieskazitelnie białego jedwabiu koszulka o lekko przeskalowanej, ale subtelnie muskającej sylwetkę formie. Pozbawiona metki oraz logo (jej jedynym wyróżnikiem był połyskujący na karku złoty łańcuszek), dopracowana w najmniejszym detalu (jeśli wierzyć plotkom, debiutancki projekt Mary-Kate i Ashley szlifowały przez półtora roku). I skrojona tak, by działała niczym ożywczy aperitif, zaostrzający kubki smakowe znudzonej kulturą nadmiaru branży.

Dla Neelam liczy się oversize’owa bluzka ze ściętymi pod ostrym kątem rękawkami w chłodnym beżu, która przedstawia wszystko, co Ahooja  w The Row hipnotyzowało: geometryczną precyzję, zabawę asymetrią i luksus zaklęty w haśle „jakość”. Neelam kupiła ten top na wyprzedaży w 2009 r., po kalkulacjach, z księgowym pragmatyzmem, w liczbie dwóch sztuk.

(Fot. Archiwum prywatne)
(Fot. Archiwum prywatne)

Dopiero po pięćdziesiątce Neelam Ahooja została pełnoetatową influencerką

Przyszła na świat w często szaroburej Kanadzie, ale z dzieciństwa pamięta przede wszystkim kolory – intensywne żółcienie, szafranowe pomarańcze i pieprzną zieleń – wylewające się z szafy mamy. Jej haftowane sari, brzęczące bransolety. W dużym stopniu charakter rodzimych Indii rozbudzał w dorastającej Neelam kreatywność. Jako nastolatka uczęszczała na kurs tańca Bharatanatyam, grała na pianinie i odkąd pamięta, uciekała wyobraźnią w modę. Ścieżkę kariery obrała jednak w pewnym zawodzie, w księgowości. – Jestem córką imigrantów, którzy przyjechali do Ameryki po lepsze życie – mówi. – Pragnęli dać mi stabilność finansową, bezpieczeństwo. Wydawało mi się, że zapewnia to rachunkowość. Jako audytorka pracowała w międzynarodowej sieci spółek, później aptek, aż osiągnęła pozycję dyrektorki finansowej jednej z firm technologicznych, zarządzała zespołem kilkudziesięciu osób.

Jej perfekcyjne usystematyzowane życie odmienił COVID-19. – W pierwszych miesiącach pandemii świat zwolnił. A ja dostrzegłam, jak szybko moje dzieci dorosły – wspomina. – Z okazji 50. urodzin przyjaciółka podarowała mi wspólny dzień w studiu fotograficznym. Zaprojektowałam i wyreżyserowałam sesję. Po latach wróciłam do artystycznych korzeni. Zrozumiałam, że nadszedł mój czas. Że właśnie tym chciałabym się zajmować.

(Fot. Archiwum prywatne)
(Fot. Archiwum prywatne)

Gdyby minimalizm miał imię

Na powstałych wtedy zdjęciach Ahooja pozuje w klasycznym trenczu i garniturze. Wraz z przyjaciółką nosi inspirowane siostrami Olsen jeansy oraz najzwyklejsze klapki. Na większości fotografii połyskuje też garniturowy płaszcz The Row, taki, którego wersje w kolejnych sezonach – od modelu Owen po Fionę – wypełniły jej szafę aż po brzegi.

Pod postacią zahaczających o androgynię kompletów czy białych koszul o wyrazistych mankietach manifestuje się tak dobrze znany dziś obserwatorom Neelam charakterny minimalizm sygnowany przez nowojorską markę Olsenek. Wyrafinowany (oparty na precyzyjnej konstrukcji, szlachetnych tkaninach, stonowanych kolorach), emanujący swobodą i doprawiony szczyptą nieoczywistości, na przykład fastrygującymi szwami albo tradycyjnym hinduskim kołnierzykiem nehru.

Neelam stroni od pstrokatości, nie podąża ślepo za trendami. Od sukienek woli garnitury, od czółenek – mokasyny.

Ubiera się, polegając na intuicji, raczej w zgodzie z nastrojem niż dostosowując się do okazji. Na co dzień nosi ołówkowe spódnice maksi, denimowe spodnie, taliowane kamizelki oraz kardigany. Od niedawna nie rozstaje się też z torbą Salpa Margaux od The Row o fabrycznie skancerowanych kantach, a już niebawem prawdopodobnie wciąż będzie nosić też nowo nabyty puszysty plecak Puffy. W swoich stylizacjach projekty z najwyższej półki (chętnie sięga po kolekcje Driesa van Notena, Haidera Ackermanna czy Chanel) przeplata tymi od młodych kreatywnych lub z sieciówek, Arket bądź COS. A ponieważ mieszka na obrzeżach Toronto, gdzie zimą temperatura spada poniżej zera, nie ukrywa, że w jej garderobie znalazło się również miejsce dla watowanych uggów Adirondacks.

(Fot. Archiwum prywatne)
(Fot. Archiwum prywatne)

Neelam Ahooja: Pasjonatka marki The Row, jej recenzentka i kolekcjonerka

Neelam wyróżnia też to, że swojej szafy nie traktuje jak muzeum. W tej garderobie następuje rotacja. Przed przystąpieniem do zakupów Ahooja zwykle sporządza listę wymarzonych projektów (przy czym nie ogranicza się do nowości, równie chętnie sprawdza archiwa i zagląda na portale z ubraniami i dodatkami z drugiej ręki). Później analizuje ją, wywraca do góry nogami. Projekty nieco zapomniane ze swojego zbioru wyprzedaje.

Najcenniejszymi znaleziskami dzieli się za pośrednictwem Instagrama i YouTube’a. Recenzuje je, ocenia pod kątem praktyczności, analizuje ich design. – Staram się tworzyć swego rodzaju przewodnik po stylu – mówi. I jak dobra branżowa marszandka typuje warte inwestycji elementy, podpowiada, jak zbudować garderobę na zawsze, przepowiada tendencje nadchodzących sezonów.

Gdy pytam Neelam, co czyni The Row marką tak wyjątkową, odpowiada bez zastanowienia: – Spójność w ewolucji. Siostry Olsen pozostają wierne sobie, ale w każdym sezonie wprowadzają poprawki, udoskonalają obecne już w ofercie basiki. I tym sposobem nie tylko zapewniają różnorodność, lecz także podsycają apetyt na więcej.

Kluczem są też atmosfera niedopowiedzenia, subtelność, pozwolenie, by to jakość, kształty, kolory, materiały, a nie logo, odgrywały pierwsze skrzypce. Ahooja przekonuje, że dziś The Row to zresztą nie tylko ubrania, lecz również „przedłużenie osobowości”: wielowarstwowej, niekiedy asymetrycznej, fantastycznej (tu za przykład podaje surrealistyczny naszyjnik Comb w kształcie grzebienia).

(Fot. Archiwum prywatne)

Influencerka z dala od zgiełku

Tamta sesja z 2020 r., a co za tym idzie, profil na Instagramie i cała działalność w mediach społecznościowych stały się dla Neelam przepustką do świata mody, biletem w jedną stronę, bo po zasmakowaniu pędu nowojorskiego tygodnia mody nie ma odwrotu. Ahooja ceni jednak balans. Wprawdzie poznała Olsenki, ale to spotkanie – tak jak siostry swoją codzienność – pozostawia owiane tajemnicą. Szanuje, że po zamianie kina na branżę dóbr luksusowych Mary-Kate i Ashley unikają rozgłosu. Rozumie ich niechęć do wywiadów, więc na temat tego, o czym rozmawiały, nie mówi ani słowa.

W końcu jak one, prywatność, kameralność, rodzinę stawia na pierwszym miejscu. Gdy pytam, gdzie odpoczywa od zgiełku branży, odpowiada: – W ramionach mojego męża. Z moimi dziećmi, bliskimi przyjaciółmi. Najcenniejszą lekcją, jaką nauczyły mnie ostatnie lata, jest to, jak niewiele potrzeba, by kogoś uszczęśliwić. Prawdziwa radość nie polega bowiem na gromadzeniu, a na docenianiu tego, co już mamy.

Pola Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij