Nowy Mercedes-Benz CLA: artystyczny manifest na kółkach

Szykujcie się. Nowy Mercedes-Benz CLA przybywa, by subtelnie oszołomić nowoczesną technologią, której istnienia nie byliśmy nawet świadomi, a której tak bardzo – podświadomie –potrzebowaliśmy.
Poprzednia generacja Mercedesa-Benza CLA zawsze była dla mnie kompaktowym, czterodrzwiowym autem, neutralnym dla oka. Nowe CLA jest zupełnie innym pojazdem.
Stworzony, by stawić czoła wyzwaniom ery cyfryzacji i elektryfikacji, jako pierwszy z nadchodzącej palety modelowej stanowi materialne zobrazowanie „zmysłowej czystości” – najnowszej filozofii Mercedesa-Benza. Zwiastunem tego kroku w ewolucji marki był konceptualny model CLA-Class z jego ponadprzeciętną, uderzająco czystą formą, detalami bazującymi na trójramiennej gwieździe i ultraoszczędnym napędem.

Statek kosmiczny w garniturze
Dziś możemy zweryfikować postulaty głoszone przez Gordena Wagenera (szefa działu projektowego MB). Oto przed nami produkcyjna wersja nowego CLA, zbudowana na innowacyjnej, modułowej architekturze MMA [Mercedes-Benz Modular Architecture – przyp. red.].
Najistotniejsze cechy tego samochodu? Na pierwszy plan wysuwają się takie elementy, jak przód w kształcie nosa rekina rozświetlony 142 gwiazdami, przypominający niebo w bezchmurną noc panel z przodu, klamki, które nie zaburzają powierzchni paneli drzwi, oraz bezramowe okna. Wzdłuż paneli bocznych biegną ostre, wyraziste linie, zakończone poszerzeniami nadkoli, otulające 19-calowe obręcze kół. No i oczywiście linia dachu, nasuwająca skojarzenia z eleganckimi coupé z lat 60., wsparta nowoczesnymi rozwiązaniami aerodynamiki – praktycznie statek kosmiczny w garniturze.

Błysk w oku nowego CLA
Sygnatura świetlna tego modelu to istne arcydzieło. Projektanci Mercedesa odważnie operują funkcją i formą. Tylne lampy zamykają się w jednorodną belkę świetlną, składającą się z pionowych rytmów diodowych elementów, zakończonych światłami w trójramiennym kształcie. W zestawieniu z dyskretnie wkomponowanym w zderzak dyfuzorem dają obraz schludny, a jednocześnie sportowy, w stylu rasowego GT.
Z przodu wyraźnie widzimy nawiązania do koncepcyjnej wersji z roku 2023. Zaprezentowany w Monachium model przyciągał uwagę finezją wykonania. Reprezentował zmianę sposobu myślenia o luksusie, dając nam do zrozumienia, że dla Mercedesa-Benza jest to niezmiernie istotne doświadczenie.
Dla mnie to również pewnego rodzaju ukłon w stronę minionych generacji przepięknych samochodów oraz całkiem współczesnych prób mariażu klasycznego piękna z nowoczesnymi technologiami. W grillu nowego CLA – o ile jeszcze powinniśmy tak określać ten panel – i nachyleniu sylwetki w przedniej części odnajduję nawiązania do klasycznego modelu 300 SLR. A w sygnaturze świetlnej i kształtowaniu paneli doszukuję się wątku wiodącego nas w stronę konceptualnego Vision EQ Silver Arrow.

A co kryje pod maską?
Mercedes nie rzuca słów na wiatr. Pamiętacie rewolucyjny model EQXX? Nowy CLA w wersji EV bazuje na technologiach zaprezentowanych w EQXX. Wyposażony jest w akumulator 85 kWh i architekturę 800‑woltową, co zapewnia zasięg WLTP do 792 kilometrów (jest to niesamowicie dobry wynik) zbliżony do zasięgu silnika spalinowego. Ładowanie jest jeszcze bardziej imponujące. Zasięg 300 kilometrów przywrócimy w dziesięć minut, czyli od 0 do 80 proc. w 22 minuty dzięki szybkiemu ładowaniu prądem stałym o mocy 320 kW – oczywiście jeśli mamy taką ładowarkę pod ręką.
Do wyboru mamy dwie wersje: CLA 250+ EQ Technology, które przyspiesza od 0 do 100 km/h w około 6,7 sekundy, oraz CLA 350 4MATIC EQ Technology z napędem na wszystkie koła, który osiąga 100 km/h w około 4,9 sekundy. Z pewnością nie pomylimy go ze zrywnym AMG GT, choć oferuje prowadzenie dyskretne niczym kamerdyner w liberii. Ten koktajl technologii i możliwości daje całkiem przyzwoite osiągi ze zdecydowanym naciskiem na duży zasięg.
Mylne byłoby ocenianie go w kategoriach supersamochodów, jednak w kategorii super-daily nie ma powodów do wstydu.

Kokpit: centrum dowodzenia usiane gwiazdami
Wejście do nowego modelu CLA przypomina hall modernistycznej galerii, gdzie minimalizm spotyka się z najnowocześniejszą technologią w harmonijnym dialogu. To przestrzeń, która wymyka się konwencjom, przekształcając to, co mogłoby być zwykłym kokpitem, w imersyjne doznanie zmysłowe – artystyczny manifest na kółkach.
Na pierwszy rzut oka w panoramie dominuje „Superscreen” – smukła tafla szkła płynnie oplatająca deskę rozdzielczą, składająca się z trzech zintegrowanych wyświetlaczy: 10,25-calowego wyświetlacza kierowcy, 14-calowego ekranu tabletu i opcjonalnego, 14-calowego ekranu pasażera. Jej wizualny ciężar jest subtelny, a zarazem dominujący; trio cyfrowych wyświetlaczy rozmieszczonych z niemal rzeźbiarską precyzją tworzy ciąg, który zachęca wzrok do wędrówki. To nie jest zwykły system informacyjno-rozrywkowy, a świetliste płótno, gdzie interfejs spotyka się z kunsztem. Ekrany zdają się unosić nad zacienionym wgłębieniem, dając wrażenie głębi i tajemniczości, jakby sama deska rozdzielcza oddychała przestrzenią i światłem.

Materiały zostały dobrane z dbałością o fakturę i subtelność. Zestawienie tekstyliów z recyklingowanego PET, tkanych włókien konopnych i innowacyjnej tapicerki papierowej jest poetyckie – to hołd dla zrównoważonego rozwoju bez poświęcania luksusu. Wykorzystanie papieru jako dotykowej powierzchni podważa utarte wyobrażenia o wnętrzach samochodowych i zaciera granice między instalacją artystyczną a funkcjonalnym designem. Każda powierzchnia zaprasza do interakcji – nie tyle jako sterylny interfejs, ile żywy dialog między użytkownikiem a maszyną.
Oświetlenie ambientowe odgrywa główną rolę, a delikatne motywy przypominające gwiazdy finezyjnie podkreślają wnętrze, nawiązując do niebiańskiego motywu wyrytego w zewnętrznej osłonie chłodnicy pojazdu. Ta konstelacja nie tylko rozświetla, lecz także tworzy atmosferę wnętrza – spokojną, kontemplacyjną, a jednocześnie niezwykle żywą. Gra cieni i świateł kształtuje tę przestrzeń, potęgując wrażenia zmysłowe i emocje użytkownika.
Studium kontrastów w duchu Bauhausu
Ergonomicznie wnętrze emanuje powściągliwością graniczącą z poetycką ciszą. Elementy sterujące zdematerializowały się, przekształcając w panele dotykowe i polecenia głosowe, co pozwala użytkownikowi skupić się na prowadzeniu. Ta celowa prostota przywodzi na myśl czystość zasad Bauhausu: forma i funkcja płynnie się ze sobą łączą, sprawiając, że kierowca może odczuwać samochód niemal jako przedłużenie siebie, zamiast bycia tylko jego rozproszonym operatorem.
Wnętrze CLA to studium kontrastów – ciepło naturalnych włókien kontra zimne blaski szkła i metalu, intymna otulina kabiny kontra nieskończony cyfrowy horyzont wyświetlany na ekranach. To sanktuarium dla współczesnego podróżnika, gdzie technologia nie jest intruzem, lecz cichym partnerem w sztuce prowadzenia samochodu. To wnętrze nie krzyczy o uwagę; wręcz przeciwnie, oferuje cichą, wyrafinowaną rozmowę – celebrującą innowacyjność, kunszt wykonania i stale ewoluujący język designu motoryzacyjnego.
Materiały są dobrane z ekologicznym rozmachem: tkanina z recyklingowanego PET, włókno konopne, papierowa tapicerka na konsoli i wegańska skóra obszyta haftem wieńca laurowego.

Komputer pokładowy bazuje na sztucznej inteligencji od Microsoft i Google – z czatem na poziomie ChatGPT4o. W niezmiernie precyzyjny i zachęcający do interakcji sposób odpowie na zadane pytanie, przekieruje do wybranej destynacji, na miejscu (jeśli będzie możliwość) naładuje akumulator, w trasie zasugeruje najtańszą ładowarkę i uprzejmie odmówi (na razie) dominacji nad światem. Jest niesamowicie konwersacyjny i angażujący – zdaje się, że to najsprytniejszy mercedes w historii.
Gdyby czytelnik zastanawiał się w tej chwili, czy te wszystkie stylistyczne zabiegi – bez wątpienia atrakcyjne – nie przykrywają braku pazura, czy nie za dużo tu gwiazdek, a za mało pikanterii, odpowiem mu: spróbuj sam. Wystarczy chwila spędzona z tym modelem, by przyznać, że to jeden z tych samochodów, z którymi naprawdę chce się żyć na co dzień. Jest rozsądny, wyrafinowany, oszczędny, naszpikowany magią i irytująco inteligentny. To mercedes funkcjonujący we współczesnym świecie. Wystarczająco atrakcyjny, by skusić nawet najbardziej zblazowanego maniaka benzyny, choć nigdy nie na tyle, by porzucić AMG GT zaparkowane obok w garażu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.