Urodziłom się kobietą. Kiedyś określałom się jako mężczyzna. Dopiero w wieku nastoletnim dowiedziałom się, że nie muszę identyfikować się z żadną z płci – mówi Ali. Używa neutralnych form, choć wie, że dla neutratywów jest mało zrozumienia.
Co dla ciebie oznacza bycie osobą niebinarną?
Nie identyfikuję się z płcią przypisaną mi przy urodzeniu. Nie czuję się ani kobietą, ani mężczyzną. Jestem gdzieś pomiędzy.
To poczucie ewoluuje z wiekiem?
Jako dziecko czułom, że nigdzie nie pasuję. Wychowałom się z dwoma braćmi. Ani dziewczynki, ani chłopcy nie chcieli się ze mną bawić. Dla dziewczyn byłom pewnie zbyt chłopięce, a chłopcy uważali mnie za dziewczynę.
Zaczęłom ubierać się w obszerne ubrania, bo źle się czułom, gdy zaczęły rosnąć mi piersi. Chciałom wyglądać płasko, więc bandażowałom klatkę piersiową. Pewnie dlatego zmagałom się z zaburzeniami odżywiania. Miałom nadzieję zahamować dojrzewanie. Przeczytałom gdzieś, że jeśli będę jeść mniej, zaniknie mi miesiączka. I że będę miało neutralną sylwetkę, bez kobiecych krągłości.
Psychologowie zrzucali to na karb nierealistycznych standardów piękna. Ale mi nie chodziło o to, żeby wyglądać szczupło, tylko żeby nie wyglądać jak kobieta.
Sposób, w jaki odczuwałom płeć, nie zmienił się z wiekiem, sposób nazywania – tak. Kiedyś określałom się jako mężczyzna. Próbowałom też używać męskich zaimków. Nie pasowało mi to. Dopiero w wieku nastoletnim dowiedziałom się, że nie muszę identyfikować się z żadną z płci.
Jak o sobie mówisz?
Język polski nie ułatwia mi zadania. Wciąż muszę tworzyć nowe słowa. Osoba studencka, osoba pracująca, osoba mieszkająca w Krakowie – zastanawiam się, jak o sobie mówić. Tworzenie neutralnych form bywa karkołomne. Dla wygody używam czasami męskich albo żeńskich form, wymiennie, żeby nie musieć szukać neutratywów. W Polsce nawet feminatywy nie do końca się jeszcze przyjęły, nie mówiąc już o people-first language.
Formy, których używam poza moją lewacką bańką, są wyśmiewane. Gdy komentuję coś na forach, używając neutralnych zaimków, widzę, jak wiele osób wciąż tego nie akceptuje.
Studiujesz na Uniwersytecie Pedagogicznym. Twoje zaimki są na uczelni uznawane?
Krakowskie uczelnie reklamują się jako przyjazne, ale nie do końca takie są. Teoretycznie stworzono procedury zmiany danych w systemie, ale proces ubiegania się o szacunek dla mojej tożsamości jest dosyć upokarzający. Nie wystarczy, że zgłoszę taką potrzebę do sekretariatu. Wykładowcy nie mają zaufania do studentów. Niektórzy uznają pewnie, że dla zabawy określamy się inaczej, niż mamy w dokumentach.
Muszę mieć zaświadczenie od psychiatry, że jestem osobą niebinarną i cierpię na dysforię płciową. A przecież nie każdego stać na wizytę u psychiatry. Na NFZ można się zapisać na za dwa lata, czyli właściwie doczekać do końca studiów. A jeśli nawet uda się zapisać, nie każdy lekarz wypisze zaświadczenie już po jednym spotkaniu. Mnie udało się po trzecim. Nie każdy psychiatra podchodzi do osób niebinarnych ze zrozumieniem. Moja tożsamość jest uporczywie medykalizowana. Na Uniwersytecie Jagiellońskim, żeby zmienić informacje o sobie, trzeba odbyć spotkanie z władzami uczelnianymi, na którym padają pytania w stylu: „jak odczuwasz płeć”, intymne i trudne.
A w pracy?
Pracuję w Żabce. Mam szefową, która uznaje moje zaimki. Nie daje przyzwolenia na dyskryminację. Gdyby ktoś celowo używał wobec mnie złych zaimków, mogę zawsze się do niej zwrócić. Wszyscy zwracają się do mnie tak, jak chcę.
Mam nawet w odpowiedni sposób przeformułowaną umowę.
Już w szkole nastąpił coming out?
W szkole wydawało mi się, że wymyślam sobie tę niebinarność. Było mi źle. Wstydziłom się określić, kim jestem. W najbliższym otoczeniu miałom osobę transpłciową, która starała się o respektowanie zaimków. Samo nie miałom siły walczyć o swoje, ani zastanawiać się, co naprawdę czuję odnośnie do własnej tożsamości płciowej. Cierpiałom na depresję. Obiecałom sobie, że jeśli do 18. roku życia nie przejdą mi te dziwne myśli, pójdę do seksuologa. Tak zrobiłom, chociaż trzy lata później.
Osobom niebinarnym jest trudniej niż transpłciowym?
Według definicji osoby niebinarne też są osobami transpłciowymi, bo ich tożsamość płciowa nie zgadza się z płcią przypisaną przy urodzeniu. Masz pewnie na myśli binarne osoby trans, które są albo kobietami, albo mężczyznami. W moim odczuciu trochę tak, bo łatwiej jest wytłumaczyć, że identyfikujesz się z przeciwną płcią, niż że jesteś niebinarny. Wydaje mi się, że do świadomości zaczynają się przebijać binarne osoby transpłciowe, a osoby niebinarne jeszcze nie.
Część psychiatrów i seksuologów też akceptuje tylko binarne osoby transpłciowe, które prezentują się w sposób stereotypowy dla płci odczuwanej. Ale już trans chłopak z pomalowanymi paznokciami budzi niepokój, bo nie pasuje do żadnej z kategorii. Mój znajomy, który poszedł na wizytę z pomalowanymi paznokciami, nie dostał zgody na mastektomię. Kto nie wpisuje się w stereotypy, ma problem. Część osób niebinarnych, które chcą dostać od lekarza receptę na hormony, udaje więc, że jest binarna.
Poza tym nie ma w polskim prawie oznaczenia płci w dokumentach, które pasowałoby do mojego sposobu odczuwania płci. Wiadomo, że korekta płci w dokumentach nie jest łatwa, ale binarne osoby transpłciowe przynajmniej mają taką opcję.
Jak się ubierasz?
Ze względu na problemy z sensoryką ubieram się raczej w spódnice, bo dotyk materiału na skórze jest dla mnie nieprzyjemny. Wyglądam więc jak w miarę stereotypowa dziewczyna.
Myślisz o tranzycji?
Uważam, że przeszłom tranzycję społeczną – w miejscu pracy, na uczelni, wśród znajomych funkcjonuję jako Ali. To było dla mnie priorytetem. Jeśli chodzi o tranzycję medyczną – raczej nie chcę jej przechodzić. Ale też nie ma jednej procedury korekty płci. To wiele różnych rzeczy – od hormonów po operacje. Od konkretnej osoby zależy, na co się zdecyduje. Nie ma czegoś takiego jak pełna tranzycja, bo każdy może się zatrzymać w dowolnym dla siebie momencie. Ja czasami zastanawiam się nad mastektomią. W Polsce ta operacja jest traktowana jak okaleczenie, więc potrzebuję kilku zaświadczeń od lekarzy, żeby ją przejść. Poza tym kosztuje między 7 a 20 tys. zł. Studiuję, a pracuję tylko dorywczo. Trudno mi zdobyć środki na zabieg i na spokojną rekonwalescencję. Mam szczęście, bo moje piersi są nieduże. Gdy zakładam szerokie ubrania, nie widać, że mam biust. Mogę też stosować bindery.
Kupujesz też bindery dla obserwatorów na Instagramie.
Korzystając z własnych środków i ze środków, które daje mi moja społeczność, pomagam tęczowym dzieciakom. Binder kosztuje 130 zł, to dużo dla nastolatków, które nie zarabiają na siebie. Czasami kupienie bindera to ratowanie zdrowia. To bezpieczna opcja spłaszczania klatki piersiowej. Młode osoby często korzystają z bandaży, które są niezdrowe – mogą powodować nawet złamanie żeber, a często problemy z oddychaniem, siniaki, odkształcenie żeber.
Jesteś osobą aktywistyczną?
Tak, ale bycie aktywistą dla mnie nie musi oznaczać konfrontacji ze wszystkimi dookoła. Działam wewnątrz społeczności. Nie upatruję lepszej przyszłości w zmianie władzy, tylko w oddolnej solidarności. W każdym większym mieście działają dziś queerowe kolektywy, które tworzą bezpieczne przestrzenie dla osób LGBTQ+.
Udzielasz rad młodszym od siebie?
Czuję się odpowiedzialne za tęczowe dzieciaki, ale stawiam wyraźne granice. Mówię, że nie jestem jeszcze terapeutą, dopiero studiuję psychologię, więc nie mogę udzielić nikomu profesjonalnej pomocy. W przyszłości jako osoba psychologiczna będę zajmować się osobami transpłciowymi. Kiedyś byłom transfobem. Z transfobii wyleczyła mnie miłość, bo mój pierwszy chłopak był trans.
Pierwsze doświadczenia miłosne budziły twoją obawę?
Nie miałom żadnych intymnych relacji z osobami cispłciowymi. Jakoś tak wychodzi, że zawsze zakochuję się w osobach queerowych. Wszyscy moi partnerzy też cierpieli na dysforię, z czym wiąże się ogromny lęk. Tak jest łatwiej, bo wydaje mi się, że gdy obie strony się stresują, jest się bardziej uważnym na drugiego człowieka. Ale jest to tylko moje doświadczenie – u innych mogło być zupełnie inaczej. W ogóle otaczam się osobami queerowymi – większość bliskich mi ludzi jest transpłciowa albo niebinarna.
Na co dzień mierzysz się z nagonką na osoby LGBT+?
Prawica nas dehumanizuje. To boli. Ale bardziej boli, gdy strona, która uważa się za lewicę, okazuje się transfobiczna. Nawet na studiach czasami słyszę, że osoby transpłciowe i niebinarne chcą podawać pięciolatkom hormony. Czuję się wtedy osobiście atakowane. Zdarzało mi się płakać na zajęciach. Osoby transpłciowe i niebinarne są atakowane także z lewej strony, przez TERF-ki, które nie uznają transkobiet za pełnoprawne kobiety. Kiedyś zdarzało mi się też słyszeć od osób transpłciowych, że je ośmieszam, bo nie ma czegoś takiego jak niebinarność, a płcie są tylko dwie.
Jesteś szczęśliwą osobą?
Odkąd funkcjonuję jako Ali, czuję się bardziej sobą. W końcu mogę z ręką na sercu powiedzieć, że jestem szczęśliwe i zadowolone z tego, jak wygląda moje życie. Mam już tylko jedno marzenie. Chciałobym zobaczyć w dowodzie osobistym imię „Ali”
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.