Znaleziono 0 artykułów
11.02.2022

Anna Sorokin: „Przepraszam, ale nie jest mi przykro”

11.02.2022
Fot. Sam Simmonds/Polaris Images/East News

Annie Delvey, a właściwie Annie Sorokin, nie można odmówić fantazji. Jej historia wydaje się niewiarygodna. A jednocześnie to doskonały materiał na scenariusz. Serial o Sorokin został nawet napisany i zrealizowany – od 11 lutego „Kim jest Anna?” można oglądać na Netfliksie. Czy poznamy dzięki niemu prawdę o dziewczynie, która nabierała amerykańskich bogaczy i żyła niczym królowa? Oto, co już teraz o niej wiemy.

„Nie jest mi przykro” – powiedziała Sorokin w marcu 2021 r., tuż po tym, jak wyszła z więzienia. W maju 2019 r. trafiła za kratki z powodu oszustw, wyłudzeń i kradzieży. Groziło jej od 4 do 12 lat, ale odzyskała wolność już po dwóch – za dobre sprawowanie.

Wyłudziła ponad ćwierć miliona dolarów. Okradała banki, hotele, restauracje, kluby, a nawet swoich najbliższych przyjaciół. Nie ma cienia wyrzutów sumienia, niczego nie żałuje. Przyznała nawet, że gdyby znowu przeżywała lata sprzed wyroku, zrobiłaby dokładnie to samo. „Czasem nazywają mnie socjopatką, ale dla mnie to komplement” –  dodała.

Koleżanki Sorokin z lat szkolnych wspominają ją jako nieśmiałą

Anna Sorokin urodziła się w 1991 r. w Rosji w niemieckiej rodzinie. Jej ojciec był kierowcą tira, matka prowadziła mały lokalny sklepik, a kilka lat po narodzinach córki rzuciła pracę, by zająć się domem. Anna miała raczej zwyczajne dzieciństwo. W szkole uchodziła za pilną uczennicę o silnej osobowości. Dopóki rodzina mieszkała w Rosji, nie miała żadnych problemów z nauką. Te pojawiły się dopiero, gdy Sorokinowie przeprowadzili się do Niemiec. Anna miała wtedy 16 lat i nie czuła się pewnie pośród rówieśniczek w żeńskim gimnazjum w Eschweiler. Nie radziła sobie zwłaszcza z językiem niemieckim. Koleżanki wspominają ją jako nieśmiałą, wycofaną dziewczynę, która niczym się nie wyróżniała.

W 2011 r. dostała się na prestiżową uczelnię artystyczną, słynną Central Saint Martins w Londynie. Ale niedługo później wróciła do Niemiec, by po krótkim czasie znowu wyjechać – tym razem do Paryża. Zamierzała odbyć staż w „Purple”, kultowym magazynie o modzie, kulturze i sztuce. To właśnie we Francji po raz pierwszy przedstawiła się jako Anna Delvey. Nie wiadomo, dlaczego wybrała akurat to nazwisko.

W 2013 r. po raz pierwszy poleciała na nowojorski tydzień mody. W Stanach spodobało jej się zdecydowanie bardziej niż we Francji. Tak bardzo, że zapragnęła zatrzymać się w Nowym Jorku. A ponieważ „Purple” miał też wydanie amerykańskie, postarała się o pracę właśnie w tej redakcji. Jednak jej ambicje sięgały dalej niż widok zza biurka – chciała być częścią nowojorskiej śmietanki towarzyskiej, gościć na najwykwintniejszych przyjęciach, najważniejszych galach, pokazach mody i od rana do wieczora pić szampana. Musiała tylko wymyślić, jak osiągnąć ten cel.

Fot. AP/Associated Press/East News

Sorokin podawała się za dziedziczkę fortuny niemieckiego rodu

Postanowiła zatem założyć Fundację Anny Delvey, czyli coś w rodzaju elitarnego klubu zrzeszającego zamożnych kolekcjonerów sztuki. Fundacja miała mieścić się w ekskluzywnej lokalizacji w samym centrum Manhattanu. Broszura, którą Anna wręczała potencjalnym inwestorom, liczyła aż 80 stron. Według zawartego w niej tekstu Delvey w swoim stosunkowo krótkim życiu zdążyła zgromadzić pokaźną kolekcję dzieł, a także szczyciła się znajomością ze słynnymi architektami, artystami i mecenasami sztuki. To wydawnictwo promocyjne prezentowało się niezwykle profesjonalnie i imponująco. Nikomu do głowy nie przyszło, że każde słowo zamieszczone w broszurze było kłamstwem.

Równie sprawnie Anna sprzedawała wymyśloną historię o swoim pochodzeniu. Mówiła, że jest dziedziczką fortuny niemieckiego rodu, a jej ojciec to – w zależności od wersji opowieści – rosyjski oligarcha, baron naftowy, producent paneli słonecznych albo zamożny dyplomata. Niezmienna zawsze pozostawała informacja, że Delvey dysponuje funduszem powierniczym w wysokości ponad 60 mln dolarów. Posługując się tym argumentem, wnioskowała w USA o kredyt w wysokości 22 mln dolarów – na rozbudowę i promocję swojej fundacji. Nie udało się, otrzymała tylko 100 tys. dolarów. Resztę postanowiła więc zdobyć w inny sposób.

Najbardziej precyzyjnie budowała swoją nową personę na Instagramie – profil Anny Delvey tętnił życiem. Niemal codziennie publikowała nowe zdjęcia z elitarnych przyjęć, wydarzeń kulturalnych czy dalekich podróży. Często pozowała w towarzystwie bogatych, znanych i cenionych członków nowojorskiej socjety. Można było odnieść wrażenie, że zna wszystkich, których warto znać i jest zawsze tam, gdzie wypada być. A jej wizerunek codzienny był zaskakująco skromny. Jak wspomina była przyjaciółka Anny, Rachel DeLoache Williams z „Vanity Fair”, Delvey na co dzień nosiła się w stylu athleisure, z dyskretnymi elementami luksusu. Nigdy nie rozstawała się z dużymi okularami korekcyjnymi marki Celine. „Była drobna, z twarzą cherubina, wielkimi niebieskimi oczami i przekornie wydętymi wargami” – opowiada Rachel. Na pewno nie wydawała się nikomu groźna.

Anna Delvey mieszkała w luksusowych nowojorskich hotelach, na wakacje latała prywatnymi samolotami

Mieszkańcy Manhattanu uważali, że Delvey jest czarująca. Lubili jej egzotycznie brzmiący akcent, europejskie anegdoty, którymi chętnie sypała w towarzystwie, oraz ekscentryczną osobowość. Była dowcipna, ironiczna, niezwykle bezpośrednia i bardzo pewna siebie. Tak bardzo, że czasem mogła wydawać się arogancka. „Jej przekonanie o własnej sprawczości było zarazem odpychające i komiczne” – czytamy w „Vanity Fair”.  Z tych wszystkich powodów Anna w roli niemieckiej dziedziczki była pożądaną bywalczynią nowojorskich salonów. To właśnie tam znajdowała swoje kolejne ofiary, których naiwność wykorzystywała bez skrupułów.

Dlaczego jednak ktokolwiek miałby wątpić w jej opowieść? Przecież wiodła życie bogaczki, pieniądze traktując z nonszalancją. Mieszkała wyłącznie w luksusowych nowojorskich hotelach, jak 11 Howard w SoHo czy elegancki zabytkowy The Mercer. Spoufalała się z obsługą, często żartując, wręczając studolarowe napiwki lub butelki szampana Dom Pérignon. Jadła niemal wyłącznie u słynnego szefa kuchni Daniela Rose’a w jego restauracji Le Coucou, a na wakacje latała prywatnymi samolotami. Jak to możliwe, że było ją na to wszystko stać, skoro nie była jednak dziedziczką fortuny? Wystawiała czeki bez pokrycia, fałszowała wyciągi z banków, zadłużała karty kredytowe, naciągała przyjaciół.

W końcu wpadła. „Anna śniła piękny sen o Nowym Jorku. Sen, który zdawał się nigdy nie kończyć. Aż w końcu przyszedł rachunek” – stwierdziła Rachel DeLoache Williams. To właśnie ona jest najbardziej pokrzywdzoną ofiarą Delvey. Ich wspólny wyjazd do Maroka miał być wspaniałą przygodą. Anna zaprosiła Rachel, by ta towarzyszyła jej podczas podróży. Delvey – jak miała w zwyczaju – zarezerwowała najlepszy hotel, planowała, by cały pobyt był luksusowy. Williams nie byłoby stać na takie wakacje, dlatego Anna obiecała, że pokryje wszystkie koszty.

13 maja 2017 r. Delvey i Williams wylądowały na lotnisku w Maroku. Problemy pojawiły się wkrótce po dotarciu do hotelu, a właściwie – ekskluzywnej prywatnej willi z dziedzińcem, basenem, osobistym kucharzem gości i pełnym personelem do ich dyspozycji. Gdy terminal odrzucił kartę Anny, Rachel nie podejrzewała jeszcze najgorszego. Myślała, że roztargniona Delvey zwyczajnie zapomniała poinformować swój bank, że udaje się za granicę. Stąd blokada karty. Tak się przecież zdarza, prawda?

Williams nabrała podejrzeń dopiero, gdy została zmuszona zapłacić i za siebie, i za przyjaciółkę – 62 tys. dolarów. Tyle kosztował ich spontaniczny wypad. Kolejne karty kredytowe Delvey wciąż nie działały, a hotel domagał się uiszczenia opłaty. Anna obiecała, że wkrótce wyśle Rachel przelew oraz ureguluje pozostałe długi, m.in. za ekscentryczne zakupy, jakich dokonała w Maroku. Nigdy się tak jednak nie stało.

Fot. AP/Associated Press/East News

Annę Sorokin, znaną jako Delvey, aresztowano w 2017 roku

Po powrocie do Nowego Jorku Sorokin musiała zmierzyć się z kolejnymi finansowymi wyzwaniami. Przeniosła się do hotelu Beekman, w którym rezydowała trzy tygodnie. Gdy nadszedł czas pokrycia rachunku w wysokości prawie 12 tys. dolarów, okazało się, że na koncie Anny brakuje środków. Przeniosła się zatem do kolejnego hotelu, oczywiście na Manhattanie, skąd wyeksmitowano ją jednak już po dwóch dniach. Do tego Rachel, najpierw oburzona, potem poważnie zaniepokojona brakiem przelewu, zgłosiła sprawę na policję. Wtedy okazało się, że Delvey jest ścigana za oszustwa bankowe. Nadchodził koniec Anny.

Aresztowano ją pod koniec 2017 r. W grudniu 2018 r. w Nowym Jorku rozpoczął się głośny, medialny proces fałszywej dziedziczki. By wciąż jednak robić dobre wrażenie, zadbała o perfekcyjny wizerunek podczas wizyt w sądzie. Zatrudniła nawet stylistę. Prokurator zauważył, że bardziej niż o ludzi, których skrzywdziła, Anna dbała o ubrania i akcesoria. Obrońca oszustki, Todd Spodek, nie przestawał tłumaczyć, że Sorokin zamierzała spłacić wszystkie zaciągnięte przez siebie długi oraz że kradzież z premedytacją nigdy nie była jej celem. 28-letnia Anna na ławie oskarżonych przypominała postrzeloną nastolatkę, która wie, że tym razem napsociła za bardzo. Trudno było dostrzec w niej kryminalistkę. Ale bez względu na to, ile razy przewracała wielkimi niebieskimi oczami, nie zdołała oczarować sędziów.

9 maja 2019 r. Sorokin, znana jako Delvey, została skazana na 4 do 12 lat pozbawienia wolności, mandat w wysokości 24 tys. dolarów oraz zadośćuczynienie finansowe w kwocie niemal 200 tys. dolarów. Pobyt w więzieniu nie bardzo wpisywał się w jej luksusowy styl życia, ale nie narzekała – mówiła, że brakowało jej tylko własnych ubrań i telefonu. Po wyjściu na wolność w 2021 r. wspominała, że za kratami miała status celebrytki, a kilku strażników zdradziło, że śledzą ją na Instagramie.

Dziś jej profil obserwuje ponad 150 tys. fanów. Ta liczba może powiększyć się po premierze serialu „Kim jest Anna?”, a jego bohaterka być może osiągnie to, o czym zawsze marzyła – prawdziwe pieniądze i sławę.

Natalia Hołownia
Proszę czekać..
Zamknij