Znaleziono 0 artykułów
20.04.2020

Penélope Cruz: Oślepiający blask

20.04.2020
(Fot. Getty Images)

Jedyna Hiszpanka w historii nagrodzona Oscarem świętuje dziś 50. urodziny. – Cała jest pasją – mówi o Cruz Pedro Almodóvar, wieloletni mistrz, przyjaciel i współpracownik.

Woody Allen, za którego „Vicky Cristinę Barcelonę” jako pierwsza Hiszpanka w historii dostała Oscara, miał o Penélope Cruz powiedzieć, że jest zbyt piękna, by na nią patrzeć. Trzeba zasłonić oczy tak jak wtedy, gdy spogląda się prosto w słońce. W filmie z 2008 roku nowojorski reżyser opowiedział o dwóch amerykańskich turystkach, które zakochują się w Barcelonie i jej mężczyznach. Cruz gra Maríę Elenę, byłą dziewczynę artysty Juana Antonia, obiektu westchnień Vicky i Cristiny. Mocny hiszpański akcent, plątanina ciemnych włosów i intensywność uczuć – Amerykanki nie mogą się z Hiszpanką równać. – Nie, wcale nie zachowujemy się jak María Elena, ona była wariatką – odpowiada jednak Cruz cierpliwie, po raz kolejny zapytana, czy Allenowi udało się trafnie uchwycić ognistą naturę jej rodaków.

(Fot. Getty Images)

Gdy odebrała za film nagrodę Akademii za najlepszą rolę drugoplanową, mówiła, że nikomu z biednych przedmieść Madrytu, gdzie się wychowała, nie przyszłoby do głowy, żeby choćby zamarzyć o statuetce. – Gdybym wtedy zobaczyła swoje zdjęcie z Oscarem, pomyślałabym, że to równie niemożliwe jak lot na Księżyc – powiedziała. Jej najbliżsi do teraz twierdzą, że zachowała wyniesiony z domu zdroworozsądkowy ogląd rzeczywistości. „Proletariuszka”, mówi o niej czule mistrz, przyjaciel i współpracownik, Pedro Almodóvar. Sama Cruz jest wdzięczna za wychowanie, które odebrała. Nie uważa, żeby było specjalnie skromne. Albo żeby jej dorosłe życie różniło się zasadniczo od życia jej rodziców. – Ciężko pracuję na to, co mam – mówi zdecydowanym głosem. Tak jak jej mama, Encarna, która prowadziła salon piękności, i ojciec Eduardo – mechanik.

Z Pedro i Antonio Banderasem (Fot. Getty Images)

Penélope urodziła się 28 kwietnia 1974 roku w Madrycie. Chociaż jak gwiazda jest traktowana w Nowym Jorku, Los Angeles i Londynie, wciąż mieszka niedaleko miejsca, w którym się wychowała. Tu może spokojnie wyjść na zakupy, na kolację i do parku z dziećmi. Chociaż jest jedną z najsłynniejszych twarzy Hiszpanii, kult gwiazd nie jest tu tak rozbuchany jak w Hollywood.

Z Javierem Bardemem (Fot. Getty Images)

Cruz przez 17 lat tańczyła w balecie. Codzienne ćwiczenia przypłaciła powykręcanymi palcami i czarnymi paznokciami. Ale opłaciło się. Do dziś ma lekki chód, wiotką sylwetkę i żelazną dyscyplinę. W kinie zakochała się, gdy ojciec kupił jej odtwarzacz wideo. Codzienne urządzała sobie w ciemnym pokoju maratony klasyki – oglądała filmy Billy’ego Wildera, Marilyn Monroe, Sophii Loren, Pasoliniego. Najbardziej spodobało jej się „Zwiąż mnie” Almodóvara z 1989 roku. Marzyła o tym, żeby u niego zagrać. Gdy kilka lat później zadzwonił do domu jej rodziców, nie chciała podejść do telefonu. Była pewna, że rodzice stroją sobie z niej żarty. Swoją ścieżkę wydeptywała jednak cierpliwie. W wieku 15 lat zadebiutowała w teledysku „La fuerza del destino” zespołu Mecano. Jej pierwszy film był bardzo dorosły. W przesyconej erotyzmem „Szynce szynce” Bigasa Luny kochała się przed kamerą ze swoim przyszłym mężem, Javierem Bardemem. Ale miało minąć jeszcze kilkanaście lat, zanim się w sobie zakochali (wcześniej na planie „Vanilla Sky” poznała Toma Cruise’a, a podczas zdjęć do „Sahary” – Matthew McConaugheya). Na związek – przyjacielski i mentorski – z Almodóvarem też jeszcze musiała poczekać. Reżyser uważał, że jest za młoda do ról skomplikowanych kobiet, które chciał portretować. Niewystarczająco dojrzała wydawała się także swojej agentce, która po pierwszych castingach kazała jej wrócić po roku. Cruz pojawiła się pod jej drzwiami tydzień później. A u Pedra zagrała siedem razy, poczynając od „Drżącego ciała” z 1997 roku. We „Wszystko o mojej matce” pokazał ją w roli zakonnicy Rosy, która zachodzi w ciążę z transseksualną prostytutką i zaraża się wirusem HIV. W „Volver”, które przyniosło jej pierwszą nominację do Oscara, była Raimundą, samotną matką z przedmieść Madrytu. Teraz znów unieśmiertelnił Cruz w „Bólu i blasku”. U swojego filmowego ojca chrzestnego gra matkę głównego bohatera, alter ego reżysera. I krąg wzajemnych zależności się domyka.

Cruz odbiera nagrodę Goya z rąk Almodóvara (Fot. Getty Images) 

Almodóvar przez chwilę nie potrafił jej wybaczyć Hollywood. Bał się, że sukces ją zniszczy. Ale Cruz chciała spróbować w Ameryce. Przeprowadziła się do Los Angeles jako dwudziestolatka. Na Kalifornię zamieniła Nowy Jork, gdzie wcześniej zdobywała szlify w show-biznesie z przyjaciółmi tancerzami. Na Zachodnim Wybrzeżu była na początku tak samotna, że przygarniała bezdomne koty jak Holly Golightly ze „Śniadania u Tiffany’ego”. W 1998 roku zagrała w swoim pierwszym amerykańskim filmie – „Krainie Hi-Lo” Stephena Frearsa. Potem pojawiała się w najmniej udanych filmach uznanych reżyserów – „Vanilla Sky” Camerona Crowe’a czy „Blow” Teda Demme’a. Na planie pierwszych uczyła się angielskiego, na kolejnych – niezależności, a w końcu – właściwego doboru repertuaru.

W Hollywood spotkała też ponownie Bardema. Zakochali się na planie „Vicky Cristina Barcelona”. Dziś z dala od zgiełku wychowują syna, ośmioletniego Leona, i sześcioletnią córkę Lunę. – Dzięki nim znów patrzę na świat z perspektywy dziecka – mówi Cruz. Zawsze chciała być matką, już jako mała dziewczynka bawiła się, że ma pod opieką gromadkę dzieci. – Macierzyństwo sprawia, że już nigdy nie myślisz o sobie na pierwszym miejscu – mówi, podkreślając, że z rodziną nie rozstała się nigdy na dłużej niż cztery dni. Plan filmowy reżyserzy organizują pod jej potrzeby. W ostatnich latach jej najgłośniejszą rolą była postać Donatelli Versace w „American Crime Story: Zabójstwo Versace”.

Występuje też z mężem, dbając jednak, żeby relacje ekranowych par były jak najdalsze od ich prawdziwego związku. W „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara” pokazała się jako kolumbijska reporterka telewizyjna Virginia Vallejo, która miała wieloletni romans z bossem narkotykowym, Pablo Escobarem. Klamrowym domknięciem wspólnej drogi na szczyt Cruz i Bardema (on jako pierwszy Hiszpan dostał Oscara za „To nie jest kraj dla starych ludzi” braci Coenów) jest występ w filmie Asghara Farhadiego „Wszyscy wiedzą” (o kobiecie, która po latach powraca do rodzinnego miasta i spotyka swoją młodzieńczą miłość), ponad ćwierć wieku po premierze „Szynki, szynki”. Ale aktorka obraża się, gdy dziennikarze próbują podsumowywać jej karierę. Za chwilę w kinach „Wasp Network” Oliviera Assayasa i „355” – szpiegowski przebój o kobietach z Jessicą Chastain, Marion Cotillard, Lupitą Nyong’o i Diane Kruger. Cotillard i Chastain już dołączyły do paczki sławnych przyjaciółek Penélope, której przewodniczy Salma Hayek Pinault, z którą znają się jeszcze z Madrytu.

 

Podkreśla, że Hiszpanie nie stygmatyzują starości, potrafią się starzeć pięknie i ona też ma taki zamiar. Nie mówiąc już o tym, że wciąż chce się rozwijać jako aktorka. Irańczyk Farhadi wymagał od gwiazdorskiego duetu, żeby potraktować film jak dokument. Cruz to potrafi, bo jej metodą jest obserwacja. – Gdy zaczniesz być przede wszystkim obserwowanym, a nie obserwującym, możesz równie dobrze zrezygnować z tej pracy – mówi.

Anna Konieczyńska
Komentarze (1)

Magdalena Jaszcza-Stróżyk
Magdalena Jaszcza-Stróżyk07.09.2019, 15:33
Prawdziwa gwiazda - una estrella verdadera
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Penélope Cruz: Oślepiający blask
Proszę czekać..
Zamknij