Znaleziono 0 artykułów
27.06.2021

Książka tygodnia: Piotr Oleksy, „Wyspy odzyskane. Wolin i nieznany archipelag”

27.06.2021
Fot. East News

Piotr Oleksy w „Wyspach odzyskanych” opisuje skomplikowaną historię Wolina i Uznamu. Nawet dla stałych bywalców wysp ta książka to przewodnik po nieznanym.

Powojenna zima 1946 roku była tak mroźna, iż zwały kry na rzekach i kanałach odcięły od świata wyspę Uznam ze Świnoujściem oraz Wolin. Przez chwilę, dla wielu ludzi stanowczo zbyt długą, obie wyspy stały się udzielnym księstwem. Przypadły Polsce (wyspa Uznam w sporej części), więc władzę dzierżyli tam Armia Czerwona, milicja obywatelska, tajniacy z UB oraz komitety partyjne. Władza ta była absolutna, bezwzględna, skorumpowana i złodziejska, w sposób dosłowny nad życiem i śmiercią.

Niby wojna była już skończona, ale wszystko cały czas się ucierało, iskrzyło, a argument siły ciągle ważył więcej niż siła argumentu. Nim lód skuł przeprawy na Uznam i Wolin, zjechało tu dość Polaków: przesiedleńców z Kresów, uciekinierów przed ludowym porządkiem, ale też pospolitych kryminalistów, szabrowników i bandziorów bez zasad. Powrócili też pomorscy Niemcy, ufający, że skoro narody Europy i świata przestały prać się po mordach, może i oni, we własnych w końcu domach, nareszcie zaznają spokoju.

Ale byli też tacy, którym kry odcinały drogę na zachód. Tknięci przeczuciem lub osobistym oświadczeniem nie mieli ochoty zostać pod sowiecko-polską władzą. Z czasem ruch w tym kierunku wzrastał i wzrastał. Nie dziwmy się dlaczego.

Jednak nad tą ściśniętą okrutnym mrozem krainą tak naprawdę panował inny władca, silniejszy niż sowieckie pepesze i cele zarządzane przez bezpiekę. Na dodatek był to władca demokratyczny, choć okrutny, karzący po równo krasnoarmiejców, ludowych milicjantów, sekretarzy partii komunistycznej i zwykłych ludzi. To syfilis, który na Uznamie i Wolinie przybrał oblicze prawdziwej epidemii. Gwałty wszak były na porządku dziennym, kobiety – Niemki i Polki, ze wskazaniem na Niemki – stanowiły po równo zdobycz wojenną; chorobę roznosiły zgwałcone mężatki, wojenne wdowy, gimnazjalne dziewczyny oraz hordy ubranych w mundury, ale też liche cywilne garniturki spoconych, dyszących facetów.

W tym beznadziejnym piekle znajdziemy też postacie heroiczne, jak pewnego lekarza, narodowości niemieckiej, który poproszony do chorego, akurat Polaka, skakał z kry na krę, żeby móc udzielić pomocy. Ważna w tym miejscu będzie bardzo konkretna uwaga: żona niemieckiego lekarza, zbiorowo zgwałcona i zarażona syfilisem, popełniła samobójstwo. A lekarz leczył aż do śmierci. Lokalne i centralne gazety pisały w propagandowych artykułach o postnazistowskich, niemieckich odwetowcach, ale mieszkańcy Uznamu i Wolina doskonale wiedzieli, że to piramidalna bzdura, bo zawdzięczali zdrowie, a czasami nawet życie niemieckim sąsiadom. I to jest również powód, dla którego pewna niemiecka lekarka otrzymała w czasach normalniejszych od komuny honorowe obywatelstwo Świnoujścia.

Fot. materiały prasowe

Książka Piotra Oleksego „Wyspy odzyskane” to nie tylko opowieść o okrucieństwie i bestialstwie przełomu lat 40. i 50., czyli okresie słusznie minionym, czy absurdach późniejszego PRL-u. Ciągnie się do dzisiaj, co nadzwyczaj słuszne, żeby objaśnić czytelnikom ten wyspiarski, północno-zachodni, najdalszy skrawek Polski, dostrzegając jego cierpienie, nadzieję, specyfikę i egzotykę.

Zważmy bowiem – wszak to kawałek Polski naznaczonej niemiecką przeszłością, gdzie byli (lub co najmniej o nim słyszeli) wszyscy. Świnoujście z domami wypoczynkowymi, z szerokimi plażami, wakacyjnym tłokiem przesyconym romansami i posezonowym spleenem. Miasto, którego funkcjonowanie zależy od archaicznych promów pływających przez Świnę, gdyż bez nich byłoby skazane na samotność. Do tego Międzyzdroje, jeden z najsławniejszych kurortów (tak za Polski, jak za Niemca). Resztki średniowiecznych zabytków. Wspaniałe trasy spacerowe i rowerowe. Trzebież – od zawsze mekka żeglarzy. Festiwale pra-Słowian i Wikingów, bo również oni zaznaczyli tutaj swoją obecność (port opiewanej w skandynawskich runach twierdzy Jomsborg mógł pomieścić 360 okrętów). Wspaniałe legendy o miejscowych księżniczkach, wojach i pomorskiej atlantydzie.

„Wyspy odzyskane” nawet dla zdeklarowanych miłośników Wolina i Uznamu są przewodnikiem po nieznanym. Wyobraźmy sobie: parasol wbity w piasek plaży w Międzyzdrojach, leżak, wiatr od morza, zaś w tyle głowy nieuchronny wydatek na stanowczo za drogą rybkę, który można odwlec lekturą „Wysp”. Po prawdzie nie musi być to plaża, ale może być ogródek lub balkon, byleby dobrze zacieniony. Smaku książki Oleksego nijak to nie zmieni. 

Piotr Oleksy, „Wyspy odzyskane. Wolin i nieznany archipelag”, Wydawnictwo Czarne

Maria Fredro-Smoleńska
Proszę czekać..
Zamknij