Znaleziono 0 artykułów
14.01.2024

Lekarze bez Granic: Pomoc należy się każdej potrzebującej osobie, zawsze i wszędzie

14.01.2024
(Fot. Skye McKee, Lekarze bez Granic)

Wierzymy, że zwracanie uwagi międzynarodowej opinii publicznej na kryzysy i nagłaśnianie przypadków naruszania prawa humanitarnego ma znaczenie – mówi Draginja Nadażdin z Lekarzy bez Granic. Rozmawiamy o zdjęciach pokazujących codzienną pracę organizacji, miejsca wojen, regiony dotknięte katastrofami, przedstawiających osoby, które poszukują bezpieczeństwa.

Od kilku lat w grudniu publikujecie kilkanaście wybranych zdjęć, które pokazują, jak wyglądał rok z perspektywy Lekarzy bez Granic. Przeglądając je, pomyślałam, że 2023 rok był wyjątkowo trudny.

To prawda. Zapamiętamy go jako rok bardzo brutalnych konfliktów zbrojnych. Zarówno nowych – jak ten w Sudanie, który rozpoczął się w kwietniu intensywnymi walkami między Siłami Zbrojnymi Sudanu, a Siłami Szybkiego Wsparcia, czy na Okupowanych Terytoriach Palestyńskich, na Zachodnim Brzegu i w Gazie, jak i tych przedłużających się, jak wojna w Ukrainie. Poza tym naznaczyły go katastrofy naturalne – między innymi trzęsienia ziemi w Syrii, Turcji, ale też w Afganistanie. Działo się dużo, więc zdecydowanie był to rok szybkich i często trudnych decyzji.

(Fot. Carmen Yahchouchi, Lekarze bez Granic)

Co okazało się najtrudniejsze?

Pierwszym kryzysem w 2023 r. było trzęsienie ziemi na granicy syryjsko-tureckiej. Jako Lekarze bez Granic od lat działamy w północno-zachodniej i północno-wschodniej Syrii, więc natychmiast mogliśmy ruszyć z pomocą w tym rejonie. Zwiększenie jej skali było jednak mocno utrudnione, bo pozostało otwarte tylko jedno przejście graniczne. Mimo trudności udało nam się dotrzeć do najbardziej potrzebujących, jako jednej z nielicznych organizacji humanitarnych. Docieranie tam, gdzie inna pomoc nie sięga, to zresztą jedna z naszych najważniejszych misji.

(Fot. Anonim, Lekarze bez Granic)
(Fot. Omar Haj Kadour, Lekarze bez Granic)

Z 58 zdjęć wybrała pani sześć, osobiście dla pani najważniejszych. Jedno z nich przedstawia właśnie obóz, który postawiliście dla ofiar trzęsienia ziemi w północnej Syrii. Moją uwagę zwróciła jednak inna fotografia – ze szpitala w Jeninie. Widać na nim wasz zespół w akcji.

To też ważne zdjęcie dla mnie, bo opowiada o izraelsko-palestyńskim konflikcie, którego skala nas poraża. Na tej fotografii widać lekarzy, którzy w środku nocy zostali wezwani do szpitala, po tym jak kilkoro Palestyńczyków z obozu dla uchodźców zostało zaatakowanych przez izraelskich żołnierzy. Niestety, do przemocy na Zachodnim Brzegu dochodzi coraz częściej. A konflikt, który narasta, jest odbiciem tego, co dzieje się obecnie w Strefie Gazy.

Wracając do najtrudniejszych momentów minionego roku, na pewno trzeba też wspomnieć właśnie o nowej odsłonie konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Skala zniszczeń w Gazie, jednym z najbardziej zaludnionych obszarów na świecie, jest gigantyczna. Mimo naszych usilnych starań nie jesteśmy w stanie dotrzeć wszędzie z pomocą. Bez zawieszenia broni to się nie uda, tym bardziej że celami ataków są niestety również cywile, w tym nasi współpracownicy.

Oni też zwrócili moją uwagę na wspomnianą już fotografię ze szpitala na Zachodnim Brzegu Jordanu. Zespół, który widzimy na zdjęciu, jest różnorodny etnicznie.

Nasze zespoły są co do zasady międzynarodowe, ale większość zatrudnionych w danym kraju stanowią zwykle ludzie stamtąd. Wszystko zależy od kompetencji i potrzeb. W samej Gazie w momencie wybuchu konfliktu mieliśmy ponad 300 palestyńskich pracowników. Od początku wojny zginęło czterech pracowników Lekarzy bez Granic, podczas pracy w szpitalu albo w swoich domach. Fakt, że w tym konflikcie masowo giną ludzie niosący pomoc humanitarną, jest przerażający i napawa nas ogromnym smutkiem. Od 7 października 2023 r. śmierć poniosło też wielu członków rodzin naszych pracowników. Zaledwie kilka dni temu zginęła pięcioletnia córka naszego pracownika, w wyniku ataku na schronienie Lekarzy bez Granic.

(Fot. Namsa Leuba, Lekarze bez Granic)

Lekarze bez Granic to organizacja, która nie tylko działa punktowo, pomagając w miejscach dotkniętych kryzysem, lecz także długofalowo, w obszarach potrzebujących stałego wsparcia. Jednym z takich miejsc jest Gwinea, gdzie od lat zajmujecie się edukacją i pomocą osobom chorym na AIDS. Jedno z wybranych przez panią zdjęć, to portret waszego pracownika – Hassimiou Camary. Dlaczego je pani wybrała?

To wyjątkowe zdjęcie, w którym udało się uchwycić coś, co uważam za kwintesencję naszego działania. Hassimiou pracuje u nas od 2014 r., dołączył do nas po tym, jak udzieliliśmy mu pomocy, gdy został zwolniony z pracy, bo jego szef podejrzewał, że jest nosicielem wirusa HIV. Nie mylił się. Hassimiou zrobił test w prowadzonym przez nas szpitalu i otrzymał wynik pozytywny. Nie załamał się jednak, tylko podjął leczenie i zdecydował się pracować dla nas. Edukuje i wspiera lokalną ludność tłumacząc, że HIV to nie wyrok. Na zdjęciu stoi z dumą w oczach, pełen godności, bo ma poczucie, że dzięki Lekarzom bez Granic dostał drugie życie. Dla mnie jego świadectwo to dowód na to, że nasza praca ma głęboki sens, mimo że jej efekty nie zawsze są widoczne od razu.

(Fot. Nava Jamshidi, Lekarze bez Granic)

Podobne przesłanie ma zdjęcie z Afganistanu. O czym ono opowiada?

Na fotografii widzimy grupę dziewczynek z prowincji Bamian, które idą do szkoły. Zdjęcie jest pełne spokoju, ale to tylko pozory. Sytuacja kobiet w Afganistanie jest bardzo trudna, z roku na rok trudniejsza, bo w swoim kraju traktowane są jak obywatelki trzeciej kategorii. Dzięki naszej organizacji udało się w tej zapomnianej przez świat prowincji zbudować szpital, który leczy wyłącznie kobiety i dzieci. To wyjątkowe jak na Afganistan miejsce, które bez naszego wsparcia nie miałoby prawa istnieć. Choć Afganistan zniknął z nagłówków gazet, to my działamy tam od lat i bez ustanku, bo wiemy, że to jedno z tych miejsc, gdzie pomoc praktycznie nie dociera.

Nagłaśnianie konfliktów i docieranie do miejsc, o których świat zapomniał, to jedno z waszych najważniejszych zadań. Wśród wybranych fotografii nie mogło więc zabraknąć Ukrainy, o której niestety jest coraz ciszej na świecie.

To prawda. Niedługo wejdziemy w trzeci rok eskalacji tej wojny i choć w Polsce nadal świadomość o niej jest obecna, to na świecie mówi się o tym coraz mniej. My jednak, jako Lekarze bez Granic, nie tracimy jej z oczu i dopóki cywile będą tam doświadczać krzywd, to my będziemy nieść pomoc. Zdjęcie, które wybrałam do opowiedzenia o sytuacji w Ukrainie, jest bardzo symboliczne, bo przedstawia naszego lekarza w prowizorycznej sali chirurgicznej. Praca w takich warunkach wymaga pomyślności, aby szybko dostosować miejsce pracy i zapewnić warunki konieczne dla udzielania pomocy. Często działamy w miejscach niedostosowanych, tworzonych w pośpiechu. Tak też było w Konstantynówce w obwodzie donieckim, przez którą przechodził front. Trzeba było działać dynamicznie, więc sala operacyjna powstała w aptece na parterze. Jeśli przyjrzymy się bliżej, można zobaczyć, że okna są zabezpieczone dyktą. Praca w takich warunkach nie jest łatwa.

(Fot. Linda Nyholm, Lekarze bez Granic)
(Fot. Ria Kristina Torrente, Lekarze bez Granic)

Wyobrażam sobie, że to ogromny stres.

To nasza codzienność. Nie tylko pracowników, ale też przecież osób, którym niesiemy pomoc. Zawsze staramy się poza pomocą medyczną udzielać też wsparcia psychologicznego.

Ostatnie zdjęcie, które wybrałam do naszej rozmowy, przedstawia mieszkankę jednego z obozu dla uchodźców na Zachodnim Brzegu, gdzie prowadzimy programy wsparcia zdrowia psychologicznego, zapewniamy pomoc medyczną i podstawową opiekę zdrowotną za pośrednictwem mobilnych klinik. W tym zdjęciu jest jakaś siła, która nie pozwala odwrócić wzroku.

To prawda, że przyciąga swoją prostotą. Kto jest autorem tych zdjęć?

Bywa, że znani fotografowie, jak w przypadku tego zdjęcia, ale często są to po prostu nasi współpracownicy. Mamy zasadę, że pokazujemy tylko to, co widzimy na własne oczy. I o tym chcemy opowiadać dalej, więcej: traktujemy to jako część naszej misji. Żeby pokazać to na przykładzie, w wielu miejscach w Europie Lekarze bez Granic na własne oczy widzą sytuacje, w których ludzie w drodze są pozostawiani na morzu albo są przechwytywani i odpychani na granicach. W tej sytuacji głośno wzywamy państwa europejskie do wywiązywania się ze swoich międzynarodowych obowiązków wobec osób szukających bezpieczeństwa. Wierzymy, że zwracanie uwagi międzynarodowej opinii publicznej na kryzysy i nagłaśnianie przypadków naruszania prawa humanitarnego ma znaczenie.

(Fot. Samar Hazboun, Lekarze bez Granic)

Jaka będzie opowieść o 2024 roku?

Kontynuujemy działania w Ukrainie, Gazie i Sudanie, bo te konflikty przybrały najostrzejszy charakter. Nie znaczy to oczywiście, że zapominamy o innych miejscach, a działamy w ponad 70 krajach na świecie. Na pewno czeka nas dalej dużo pracy w tak zwanych zapomnianych kryzysach, w miejscach takich jak Afganistan, gdzie zapaść systemu opieki zdrowotnej jest poważna, a zainteresowanie i pomoc z zewnątrz – bardzo ograniczone. Nasza misja pozostaje taka sama. Chcemy ratować życie i zdrowie tam, gdzie potrzeby są największe. Zawsze w zgodzie z etyką lekarską oraz zasadami bezstronności, niezależności i neutralności.  Wyzwaniem w tym roku będzie również przekazanie światu, że pomoc należy się każdej osobie. Zawsze i wszędzie. W żaden sposób pomoc humanitarna nie powinna być ograniczana, a szpitale i pracownicy humanitarni nie mogą być celem ataków. 

Olga Święcicka
Proszę czekać..
Zamknij