Znaleziono 0 artykułów
02.06.2023

Bezinteresowna przyjaźń na tle Alp w nagrodzonym w Cannes filmie „Osiem gór”

02.06.2023
„Osiem gór” reż. Felix van Groeningen i Charlotte Vandermeersch (Fot. M2 Films)

Praca nad tym projektem na nowo nas do siebie zbliżyła. Przypomniała, że to, co jest między nami, musi być bezinteresowne i szczere – mówią Felix van Groeningen i Charlotte Vandermeersch, para w życiu prywatnym i zawodowym, twórcy nagrodzonego w Cannes filmu „Osiem gór”, który właśnie wchodzi na nasze ekrany.

Jesteście parą w życiu prywatnym, razem napisaliście scenariusz adaptacji książki „Osiem gór”, a potem wspólnie go wyreżyserowaliście. Ciekawy z was duet.

Felix van Groeningen: Jesteśmy razem ponad piętnaście lat, ale to nie znaczy, że nie miewamy trudnych momentów. Akurat przechodziliśmy przez trudny czas, kiedy wzięliśmy się do pracy nad tym projektem. Praca nad nim zadziałała na nas jak lekarstwo, pomogła nam. Na nowo nas połączyła, znów między nami zaklikało.

Charlotte Vandermeersch: Wspólna praca zbliżyła nas na nowo do siebie. Książka Paola Cognettiego, która stała się podstawą scenariusza, jest wyjątkowa. Wyróżnia się tym, jak została napisana. Nie ma w niej tak popularnego dzisiaj cynizmu, ironii ani oceny. Opowiada o przyjaźni dwóch mężczyzn, Pietra i Bruna, na przestrzeni lat, ale robi to w sposób wręcz staroświecki. Ta przyjaźń oparta jest bowiem na prostych emocjach – szczerych, bezinteresownych. Mamy do czynienia z ludźmi, którzy chcą się sobą opiekować, pomagać sobie i mogą na siebie liczyć w każdej chwili. Mam wrażenie, że takich relacji dzisiaj się już nie obserwuje.

„Osiem gór” reż. Felix van Groeningen i Charlotte Vandermeersch)

Kapitalizm przyzwyczaił nas do tego, że nie ma nic za darmo. Skoro coś od kogoś dostajemy, to trzeba za to zapłacić, zrobić coś w zamian.

Ch.V.: Dlatego właśnie praca nad tym projektem nas do siebie na nowo zbliżyła, bo przypomniała nam, że to, co jest między nami, musi być bezinteresowne i szczere. Że nie możemy od siebie tylko wymagać, tylko że powinniśmy chcieć dawać coś od siebie bez oczekiwania nagrody z drugiej strony. To pozwoliło nam spojrzeć na nasz związek z innej strony, przewartościować go i przypomnieć sobie, co stoi u jego postawy. To była bardzo pouczająca praca, która pozwoliła nam ruszyć do przodu.

Zdjęcia musiały być dla was interesującym doświadczeniem. Kręciliście na zboczach włoskich Alp. Jak wspominacie ten czas?

F.v.G.: Jako fantastyczną przygodę i wielką naukę. Odwiedziliśmy wspaniałe zakątki Włoch, gdzie uczyliśmy się języka i poznawaliśmy tamtejszą kulturę i duchowość. Przyglądaliśmy się żyjącym tam ludziom, którzy mają w sobie znacznie więcej spokoju, choć żyją przecież w zdecydowanie mniej sprzyjających warunkach. To też przełożyło się na nasz film, w którym bohaterowie nie aspirują do tego, żeby akumulować jak najwięcej dóbr i wspinać się po drabinie społecznej. Nie interesuje ich to, bo ich priorytetem stały się relacje – z drugim człowiekiem, z sobą samym, z naturą i otoczeniem.

Ch.V.: Z drugiej strony doświadczyliśmy jednak niepokoju. Mieszkańcy włoskich rejonów Alp są świadkami dramatycznych zmian klimatu. Bardzo ich to martwi, widać, że krajobraz w ich okolicy na przestrzeni zaledwie kilku lat znacznie się zmienił. On też odbił się na nastroju naszego filmu, w którym przyroda z jednej strony wiele człowiekowi oferuje, a z drugiej próbuje go zwalczać. Trzymaliśmy się książki, która zawiera niesamowity opis tego, co dzieje się wokół bohaterów, ale melancholia i groza to coś, co dodaliśmy od siebie.

„Osiem gór” reż. Felix van Groeningen i Charlotte Vandermeersch)

W waszym filmie bohaterowie żyją z dala od wyścigu szczurów, nie potrzebują też towarzystwa innych ludzi. W czasie seansu zastanawiałem się, na ile to jest efekt pandemii, która wyizolowała niektórych z nas od wielkich skupisk ludzi, wypchnęła z miast na wsie i na działki.

F.v.G.: Pandemia zadała nam pytanie o nasze relacje z naturą. Odradzające się przyrodniczo miejsca, z których zniknęli turyści, były najlepszym dowodem na to, że ten związek nie był dobry. Pietra i Bruna różni wszystko. Wywodzą się z różnych klas społecznych, mają inne charaktery – jednego nosi po świecie, a inny najchętniej nie ruszałby się z miejsca, rodziny dały im różne modele wychowania. A jednak połączyła ich przyjaźń i potrzeba odbudowania domu na szlaku, który może być schronieniem dla innych.

Ch.V.: To ważne, że oni chcą go odbudować, a nie stawiać od nowa. Dzięki temu dowiadujemy się czegoś więcej na temat ich charakteru: obaj wolą leczyć, pomagać, dbać niż porzucać stare i znajdować nowe. Dlatego ich przyjaźń trwa nieustannie od dekad, nie odcinają się od siebie, chociaż zmieniają się ich życie i okoliczności, w których funkcjonują. Jest taka scena, która rozgrywa się w górskiej chatce, gdzie odwiedzają ich znajomi i przyjaciele. Wszystkie rozmowy, jakie się w niej toczą, w książce oscylują wokół przyrody. Zależało nam na tym, żeby tak samo było w naszym filmie, czym chcieliśmy przypomnieć widzowi, skąd się wywodzimy i że dyskusje o przyrodzie są tak naprawdę rozmową o naszym pochodzeniu.

F.v.G.: Góry są bardzo specyficznym miejscem, wyciszają człowieka i zatrzymują go, zmuszając do refleksji. Kiedy się wędruje po szlakach, poznaje się własne ograniczenia. W górach nie da się pędzić, trzeba robić przerwy, bo polega się tylko na sile własnych nóg. Góry nas stopują i zachęcają do tego, żebyśmy je podziwiali i żebyśmy namyślali się nad tym, gdzie jesteśmy – i to zarówno fizycznie w danym momencie, jak i w swoim życiu.

Ch.V.: Góry są wyciszające, uwrażliwiają na wiele rzeczy. Kiedy się tam jest, jest się wyjątkowo wyczulonym na takie kwestie jak szum wiatru czy odgłosy ptaków, bo one są podbijane przez górskie echo. Doświadcza się natury mocniej, jest ostrzejsza dla zmysłów. Czuć to nawet wtedy, kiedy się oddycha – powietrze ma zupełnie inny smak niż w mieście. A pogoda zmienia się w bardzo krótkim czasie. To wszystko przypomina człowiekowi, jak niewiele znaczy on wobec ogromu przyrody.

„Osiem gór” reż. Felix van Groeningen i Charlotte Vandermeersch)

Dużo mówicie o rozmyślaniu i faktycznie, wasz film zmusił mnie do wielu refleksji, choćby na temat tego, dokąd zmierzamy jako jednostki i społeczeństwo czy co faktycznie jest ważne w naszym życiu. Zanurzenie się w te przemyślenia umożliwia zarówno niespieszna formuła filmu, jak i jego niestandardowa długość. Ale ponoć nie wszystkim pomysł, żeby film trwał dwie i pół godziny, się podobał?

F.v.G.: Rzeczywiście, producenci naciskali na nas, żebyśmy dokonywali kolejnych skrótów, bo bali się, że dzisiejszy widz nie jest zainteresowany długimi filmami. My jednak konsekwentnie walczyliśmy, żeby „Osiem gór” było wyrazem naszego myślenia o kinie, naszym autorskim projektem, dlatego staraliśmy się oszczędzić jak najwięcej materiału, co w dużej mierze się udało i dziś możemy powiedzieć, że zrobiliśmy film dokładnie taki, jaki chcieliśmy.

Ch.V.: Na ekranie jest sporo kwestii, które rezonują z nami, a skoro film działa na nas, to mocno wierzymy, że będzie też oddziaływał na nas.

Do czego odnosi się tytuł „Osiem gór”.

F.v.G: Razem z Feliksem mamy na koncie wiele wspólnych wypraw do Nepalu, gdzie zgłębiliśmy nieco hinduską filozofię. Tytuł filmu jest zaczerpnięty właśnie z niej. Chodzi o koło, wewnątrz którego stoi osiem gór oraz osiem mórz. Z kolei na środku znajduje się góra Sumer. Hindusi zastanawiali się, kto widział więcej – ten, kto pozostawał na środku i patrzył dookoła, czy ten, który ruszył na wyprawę i opływał poszczególne góry.

Ch.V.: W naszym filmie Pietro ucieleśnia tego, który wyrusza na wyprawę i objeżdża góry i morza, z kolei Bruno jest wierny Sumerowi, nie rusza się poza swoje centrum świata. Mimo że obaj mają różne podejście do życia i filozofię, połączyła ich przyjaźń na całe życie, bo film nie rozstrzyga, które podejście do życia jest lepsze. Natomiast zachęca, żeby się nad tym zastanowić.

„Osiem gór” reż. Felix van Groeningen i Charlotte Vandermeersch)

 

Artur Zaborski
Proszę czekać..
Zamknij