Znaleziono 0 artykułów
20.01.2023

Kerry Condon: Żadna ze mnie snobka

20.01.2023
Kerry Condon / Fot. John Phillips, Getty Images

Mówi się, że dzięki roli w „Duchach Inisherin” ma szansę na pierwszego w swojej karierze Oscara. Nie bez powodu, bo gdy tylko Kerry Condon pojawia się na ekranie, nie da się oderwać od niej wzroku. „Nie szukam ról dających możliwość zapisania się w pamięci kolejnych pokoleń” – mówi. „Bardziej liczą się dla mnie emocje, które teraz wywołuje film, w jakim gram”.

Przez lata grała w drugim planie, w takich hitach, jak „Człowiek pies”, serial „Rzym” czy „Ray Donovan”. Wszystko zmieniło się, gdy Martin McDonagh obsadził ją w rewelacyjnych „Trzech billboardach za Ebbing, Missouri”. Rola była niewielka, ale chemia z reżyserem tak duża, że napisał dla niej jedną z głównych postaci w „Duchach Inisherin”. Film miał premierę na festiwalu w Wenecji, gdzie dostał dwie nagrody – za scenariusz oraz dla Colina Farrella za występ aktorski. Potem posypały się Złote Globy – obraz nagrodzono aż trzema statuetkami, nominację dostała również Kerry Condon. Mówi się, że dzięki tej roli ma szansę na Oscara.

Podobno nie oglądasz filmów, w których chciałaś zagrać, ale nie wybrano cię do roli.

Mam taką zasadę, że nie pozwalam zarabiać na sobie twórcom filmów, którzy mnie odrzucili. Ale wygląda na to, że będę musiała zmienić to postanowienie albo przynajmniej nagiąć z powodu „Wieloryba” Darrena Aronofskiego. Miałam w nim wystąpić jako opiekunka głównego bohatera, ale nic z tego nie wyszło. Odpuściłabym sobie seans, ale myślę, że tym razem więcej bym straciła, nie idąc na ten film do kina. A poza tym jestem już starsza i mniej zgorzkniała, niż byłam jeszcze niedawno. Dyskusje, jakie ten film wywołał na festiwalu w Wenecji, były fascynujące, więc pewnie go zobaczę.

O „Wielorybie” dyskutowano równie często co o waszych „Duchach Inisherin”, w których grasz główną rolę.

Jestem bardzo dumna, że „Duchy Inisherin” tak przypadły widzom do gustu, bo dostałam w tym filmie szansę pokazać siebie taką, jaka jestem naprawdę. Pochodzę z Irlandii i mam silny akcent. Na co dzień w pracy muszę się go pozbywać i udawać, że mówię z akcentem brytyjskim albo amerykańskim. A tutaj brzmię naturalnie. Zastanawialiśmy się nawet z reżyserem, czy nie powinnam jednak czegoś zmienić w tym sposobie mówienia, ale doszłam do wniosku, że nie ma sensu stawiać przed sobą dodatkowych wyzwań. Ryzykowałam, że mogę wypaść śmiesznie, ale przecież chodziło o to, żeby widzowie dobrze się bawili, patrząc na moją bohaterkę.

Martin McDonagh nie narzuca aktorom wizji postaci?

Przeciwnie – popycha nas do tego, żebyśmy podchodzili do nich instynktownie. Stara się zmotywować aktorów, żeby poczuli bohaterów sobą. Uwielbiam z nim pracować. Za każdym razem, kiedy się spotykamy, czuję, że osiągam nowy poziom w moim zawodowym życiu. Praca z nim oznacza, że nasz film będzie pokazywany na jakimś ważnym festiwalu, ma też szansę na nagrody. Ale nawet gdyby zaproponował mi, żebym zagrała w niszowej sztuce, nie wahałabym się. On stara się, żeby wszystko, czym się zajmuje, było dobre. Zależy mu. Przykłada się. Kiedy mnie reżyseruje, czuję pewność siebie, gdy gram.

Colin Farrell i Kerry Condon na planie "Duchów Inisherin" (Fot. Materiały prasowe / The Walt Disney Company)

W „Duchach Inisherin” masz mnóstwo wspólnych scen ze zwierzętami. Jak ci się z nimi pracowało?

Wspaniale, bo kocham zwierzęta! Przez piętnaście lat towarzyszył mi pies, który był miłością mojego życia. Kiedy umierał, ograniczyłam aktywność zawodową. Nie przyjmowałam ról, bo nie chciałam go zostawiać. Nie wyobrażałam sobie, że miałby cierpieć w samotności. Chciałam być obok. Myślę, że kochałam go bardziej niż wielu bliskich mi ludzi. Uważam, że mamy ze zwierzętami specjalną więź uczuciową i jesteśmy w stanie wchodzić z nimi w głębsze relacje niż z innymi osobami. I naprawdę je kochać. Kocham też konie. Mam dwa, ale jak tylko zarobię więcej pieniędzy, na pewno postaram się o kolejnego.

Kręciliście jesienią w nadmorskich plenerach. Praca w zimnie, wietrze i słocie musiała być sporym wyzwaniem.

Kerry Condon na planie "Duchów Inisherin" (Fot. Materiały prasowe / The Walt Disney Company)

W ogóle nie pamiętam w ten sposób tej pracy. Powiem więcej – miałam nawet epizod zdrowotny w nocy przed tym, jak kręciliśmy scenę, w której przynoszę postaci granej przez Brendana Gleesona odcięty palec. Przed kamerą byłam osłabiona, nie miałam siły grać. Ale tę słabość udało się przekuć w siłę mojej bohaterki – jej wycieńczenie bardzo akurat w tej scenie pasowało.

Graliśmy do wspólnej bramki z całą ekipą, z którą robiliśmy ten film. Razem reagowaliśmy na to, co się dzieje, zastanawialiśmy się, jak właściwie wykorzystać to, co nam się przytrafia, a czego nie dało się przewidzieć. Dziennikarze lubią pytać aktorów, co było największym wyzwaniem na planie. I tym razem nie mam co odpowiedzieć, bo praca była sprawna i przyjemna, a towarzystwo Colina Farrella fantastyczne. To ciepły i miły człowiek.

Twoja bohaterka Siobhan ukrywa przed swoim bratem i pozostałymi mieszkańcami wsi, że niedługo ich opuści i wyjedzie do miasta, żeby pracować w bibliotece. Oglądając film, zastanawiałem się, co tak długo trzymało ją pośród ludzi, z którymi nie ma o czym rozmawiać, bo nie czytają książek, nie interesuje się sztuką.

Też musiałam jakoś odpowiedzieć na to pytanie, więc wymyśliłam sobie przeszłość mojej bohaterki. Widzowie nie potrzebowali wiedzieć, co zdarzyło się wcześniej w jej życiu, żeby czerpać przyjemność z oglądania filmu, ale ja tak. Otóż wymyśliłam sobie, że jej rodzice zginęli w okolicznym jeziorze. Jedno z nich próbowało popełnić samobójstwo, a drugie zginęło, próbując ratować pierwsze. Dlatego kiedy moja bohaterka przebywa nad jeziorem, słyszy szepty rodziców, czuje z nimi duchową więź, którą trudno jej przeciąć. Pobyt na wyspie wywołuje w Siobhan smutek, o czym ona wie. Ma świadomość, że jeśli nie uwolni się od tych trudnych emocji, również może skończyć jako samobójczyni. Wyjazd z wyspy jest dla niej ratunkiem.

A ty potrafiłabyś zachować się tak jak Siobhan i przebywać z ludźmi, z którymi nie potrafisz rozmawiać? Wytrzymałabyś na przykład na planie filmowym, którego reżyser jest mrukiem?

Szczerze mówiąc, mam w nosie, czy reżyser jest miły, czy nie, dopóki pracujemy, by efekt naszego wspólnego przedsięwzięcia był dobry. Staram się wynosić jak najwięcej dla siebie z doświadczeń współpracy z ciekawymi indywidualnościami. A jeśli nie są mili? Cóż, więcej pewnie u nich nie zagram, za to będę mogła im obrabiać tyłek przez następnych 20 lat. Prawda jest taka, że próby czasu nie wytrzymają ani moje obgadywanie kogoś, ani sposób, w jaki filmowiec mnie traktuje, tylko to, co razem stworzyliśmy, czyli nasz film. Z moich doświadczeń wynika, że im ktoś ma wyższą pozycję, tym jest mniej arogancki. Pamiętam, jak na planie młodego twórcy myślałam o nim: „Boże, pracowałam z Michaelem Mannem, który nie był nawet w połowie tak butny jak ty; on ma na koncie nagradzane dzieła, a ty zrobiłeś zaledwie jedną krótkometrażówkę!”.

Kerry Condon i Barry Keoghan na planie "Duchów Inisherin" (Fot. Materiały prasowe / The Walt Disney Company)

W „Duchach Inisherin” bohater grany przez Brendana Gleesona chce napisać świetną melodię, żeby coś po sobie pozostawić. Tobie też zdarza się w ten sposób myśleć o swojej pracy?

Nie łudzę się, że wszystko, w czym wystąpiłam, przetrwa próbę czasu, ale jestem bardzo dumna, że kilku filmom z moim udziałem na pewno się to uda. Ale nie szukam specjalnie ról dających możliwość zapisania się w pamięci kolejnych pokoleń. Mam w głębokim poważaniu, co ludzie będą o mnie myśleć, kiedy mnie już nie będzie. Bardziej liczą się dla mnie emocje, które teraz wywołuje film, w którym gram.

Filmy, które nie zapadają w pamięć, też są dla ciebie ważne?

Czasem mamy zły humor i potrzebujemy obejrzeć coś, co pozwoli odciąć się na chwilę od problemów. Dlatego dobrze, że powstają komedie romantyczne, nie wszystkie filmy muszą odznaczać się wysokiej próby wartościami artystycznymi. A mnie zdarza się przyjmować role dla pieniędzy, bo przecież muszę z czegoś żyć, a granie jest moją pracą. Kiedy nie masz kasy na czynsz, to wyrzucasz sztukę przez okno, bo po prostu nie masz na nią czasu. Moja mama uwielbia mało ambitne komedie, nie oceniam jej. Żadna ze mnie snobka, nie będę wydawała opinii na temat innych ludzi na podstawie tego, jakiego rodzaju filmy oglądają, są ważniejsze kryteria. A różnorodność w kinie tylko mnie cieszy.

Graham Broadbent, reżyser "Duchów Inisherin" Martin McDonagh, Kerry Condon, Colin Farrell i Brendan Gleeson na FF w Wenecji (Fot. Materiały prasowe / The Walt Disney Company)

 

Artur Zaborski
Proszę czekać..
Zamknij