Znaleziono 0 artykułów
27.11.2022

Rafał zaprasza na bal

27.11.2022
(Fot. Marcin Kempski)

Ralph Kaminski zaprasza na „Bal u Rafała”. Jego melodie porywają do tańca, teksty opowiadają o samotności. Rafał Kamiński nie tylko śpiewa. Wymyśla teledyski, scenografię, kostiumy. „Będę bawił się najlepiej. Tańczył, płakał, śpiewał, żył. Będzie trwał u Rafała bal” – śpiewa Ralph Kaminski w tytułowej piosence z płyty „Bal u Rafała”.

Gdyby Rafał naprawdę zaprosił mnie na wymarzony bal, wszystko byłoby dopięte na ostatni guzik – kaligrafia na komplementkach, kształt kieliszków do szampana, kolory świateł. Doprosiłby też pewnie kilku swoich idoli – Harry’ego Stylesa, Amy Winehouse, Serge’a Gainsbourga, Davida Bowiego, Jana Brzechwę, bo uwielbia „Akademię Pana Kleksa”, Korę. Tą ostatnią już nawet przez chwilę był. Nagrodzona dwoma Fryderykami płyta „Kora” z 2021 roku to interpretacja przebojów Maanamu. Jednak Ralph nie znosi porównań.

(Fot. Marcin Kempski)
(Fot. Marcin Kempski)

Jeśli słyszę, że jestem polskim Harrym Stylesem, to muszę zrobić wszystko, żeby nim nie być. Walczę o własny język. Odkąd tworzę muzykę, nigdy nie robię tego, co jest akurat w trendzie. Gdy wydawałem pierwszą płytę, nikt nie śpiewał ballad, gdy nagrałem Korę, piosenka poetycka wydawała się démodé. Chcę, żeby moja muzyka była ponadczasowa. Tworzę dla siebie, a nie po to, żeby wszyscy mnie kochali. Utrzymywanie się na szczycie przez cały czas, bicie kolejnych rekordów jest niemożliwe. Staram się po prostu jak najlepiej wykonywać swoją pracę – mówi.

Ralph siedzi na krześle lekko odchylony. Wpuszcza mnie do swojego świata, ale na swoich zasadach. Nie mówi ani słowa więcej, niż chce powiedzieć. Wypowiedzi kwituje często frazą: „i tyle”. Od premiery „Balu u Rafała” zdążyłam już przyzwyczaić się do fryzury Ralpha – „hełmu à la Brian Jones” – i garniturów w klimacie lat 70., więc dziwię się, widząc go w trenczu Burberry, jasnych dżinsach i popielatym swetrze, trochę jak z „Czterdziestolatka”. Do tego zestawu dobrał ulubioną torebkę Gucci. Ralph chętnie igra z płynnością płciową, queeruje, prowokuje. Na Halloween przebrał się za „Narodziny Wenóz” z platynowymi włosami, muszelką umieszczoną w strategicznym miejscu i doczepionym biustem.

„Bal u Rafała” to przecież bal maskowy. On sam na scenie nigdy nie występuje bez odpowiedniego anturażu. Hełm i garnitur to więcej niż kostium. Więcej nawet niż wizerunek. To estetyczny projekt tożsamości. Ralph jest jednym z tych artystów, o których mówi się eufemistycznie „perfekcjonista”, żeby nie nazwać rzeczy po imieniu – on musi mieć wszystko pod kontrolą. Nawet reklama McDonald’s, w której zgodził się wystąpić, wygląda jak jego teledysk. – Gdy reżyser nie przykłada się do wyboru statystów, powstaje dysonans. Okazuje się, że w filmie, którego akcja toczy się w XVIII wieku, u kogoś na nadgarstku widać zegarek. Szczegóły są kluczowe. Jako artysta jestem od tego, żeby widzieć to, co dostrzegają nieliczni. Każdy mój projekt jest o jakiejś osobie, jakiejś wersji mnie. Staję się postacią z bajki, z kreskówki. Wszystko po to, żeby słuchacz wiedział, jakiego mnie przypisać do danego etapu twórczości. Wizerunek, który tworzę, musi więc mieć jeden charakterystyczny element. Jakby dziecko miało namalować mnie w schematyczny sposób. Przy pierwszej płycie to była fryzura na garnek, okrągłe okulary, przy drugiej – długowłosa, glamrockowa blondynka, przy Korze – minimalizm lat 90., elegancja, czarne włosy – opowiada. 

Cały tekst znajdziecie w grudniowym wydaniu „Vogue Polska” z dwiema okładkami do wyboru. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania

 
Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij