Znaleziono 0 artykułów
22.07.2025

„Witaj, smutku”, najsłynniejsza powieść Françoise Sagan, powraca w nowym tłumaczeniu

22.07.2025
Françoise Sagan w 1955 roku (Fot. Bert Hardy/Picture Post/Hulton Archive/Getty Images)

„Witaj, smutku” Françoise Sagan 70 lat temu wywołała burzę z piorunami. Z miejsca stała się bestsellerem. Czytana bez znajomości kontekstu, wydaje się relaksującą lekturą na deszczowe lato. Historia autorki skłania do refleksji o cenie wolności.

Kanadyjska pisarka i reżyserka hinduskiego pochodzenia, Durga Chew-Bose, w 2024 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fabularnych w Toronto zadebiutowała długim metrażem „Bonjour Tristesse” („Witaj, smutku”), będącym adaptacją pierwszej i najsłynniejszej powieści Françoise Sagan. O filmie dowiedziałam się z przychylnej recenzji, która pojawiła się w maju tego roku w „New York Timesie”. Ciekawa, jak reżyserka podeszła do liczącej już 70 lat powieści, szukałam filmu na platformach streamingowych. Nie znalazłam, ale na pocieszenie natrafiłam na pierwszą adaptację z 1958 roku. Niestety, mimo uroku Jean Seberg w roli głównej bohaterki Cécile, film Otta Premingera wydał mi się niestrawny. Trochę jak pierwsze filmy o Bondzie, w których nie mogło się obejść bez klepania po tyłku podwładnych kobiet. Sceny odgrywane z karykaturalną sztucznością, łopatologiczne, że aż zęby bolą. Nie przetrwał próby czasu.

„Witaj, smutku” czytane bez znajomości kontekstu jest po prostu relaksującą lekturą na kapryśną lipcową pogodę

Nie minęły dwa miesiące i wydawnictwo WAB wypuściło „Witaj, smutku” w nowym przekładzie autorstwa Adriany Celińskiej (pierwsze wydanie w tłumaczeniu Jadwigi Olędzkiej i Anny Gostyńskiej wydały Iskry w 1957 roku). Ucieszyłam się, że sentyment do debiutanckiej powieści Sagan nie należy do jednostkowych i że potrzeba sięgania do klasyki jest większa. Co prawda dziewczyna na okładce – w koszulce w marynarskie pasy i krótkiej fryzurze blond – przywodzi na myśl Jean Seberg; bohaterka książkowa ma ciemne włosy – ale nie zraziło mnie to. Okładka jest ładna i zachęcająca, a i tak liczy się to, co w środku.

Jak dziś czyta się książkę, która 70 lat temu natychmiast po wydaniu stała się bestsellerem? Jak czyta się pierwszą książkę autorstwa królowej wolności – chyba nie ma przesady w takim utytułowaniu Françoise Sagan – znając jej dalsze losy?

19-letnia Françoise Sagan podpisuje debiutancką powieść „Witaj smutku" w 1954 roku (Fot. Keystone-France/Gamma-Keystone via Getty Images)

Zapominając, że powieść ukazała się we Francji w 1954 roku, można ją czytać z przyjemnością jak lekką wakacyjną opowieść o zepsutej i rozpieszczonej 17-letniej Cécile spędzającej beztroskie lato na Lazurowym Wybrzeżu. Cécile towarzyszy Raymondowi, swojemu bogatemu ojcu, i jego aktualnej nie najmądrzejszej kochance-utrzymance, Elsie. Porządek życia córki i ojca, wyznaczany przez brak jakichkolwiek zasad, burzy przyjazd Anne – przyjaciółki zmarłej matki Cécile. Anne – projektantka mody, kobieta dojrzała, piękna, silna i niezależna lubi sprawować kontrolę, no i marzy o rodzinie. Wierzy, że wypełniłaby lukę w jej życiu.

Cécile nie zamierza się godzić na wejście między nią a ojca jakiejś kobiety na stałe. Dziewczyna przejrzała Anne, w przeciwieństwie do Raymonda, który „zaczadzony” jej urodą, ulega matrymonialnym propozycjom. Relaksująca, mało wymagająca lektura na kapryśną lipcową pogodę, ot co!

Françoise Sagan napisała „Witaj, smutku”, ucząc się do poprawkowego egzaminu. Ojciec zabronił jej podpisać się prawdziwym nazwiskiem

Zdecydowanie lepiej czytać „Witaj, smutku”, znając okoliczności wydania powieści i biografię autorki. Françoise urodziła się w 1935 roku w zamożnej uprzywilejowanej rodzinie właścicieli ziemskich ze strony matki i przemysłowców ze strony ojca. Była najmłodsza z rodzeństwa, do tego przyszła na świat po niemowlęcej śmierci brata, co rodzice uznali za cud, więc rozpieszczano ją bez granic. Wojnę przeżyła w Lyonie, niedotknięta przez nią aż do dnia, kiedy w wieku 10 lat obejrzała film o wyzwalaniu obozów śmierci.

Po wojnie rodzina przeniosła się do Paryża. Françoise jako nastolatka zaczytywała się w dziełach Prousta, Stendhala czy Gide’a, ale – nienawykła do podporządkowywania się regułom – za szkołami nie przepadała. Z wielu była wyrzucana, w końcu rodzice wysłali ją do katolickiej, prowadzonej przez zakonnice. Maturę zdała za drugim podejściem i podjęła studia na Sorbonie.

Wtedy poczuła wolność, starszy brat wprowadzał ją w nocne życie Paryża, popłynęła w kierunku nocnych klubów, alkoholu i burżuazyjnej młodej socjety. Podczas pierwszego roku na uczelni zaczęła pisać debiutancką powieść. Dokończyła w wakacje, ucząc się do poprawkowego egzaminu z propedeutyki. Manuskrypt powierzyła przyjaciółce Florence Malraux – córce pisarza i przyszłego ministra kultury André Malraux. Jej matka miała wysłać tekst do wydawnictwa, ale nie udało się nim zainteresować. Françoise za radą nauczycielki literatury zmieniła zakończenie i posłała do trzech innych wydawnictw. Odezwali się z Juilliarda.

Miała zaledwie 18 lat, więc kontrakt pomógł sfinalizować ojciec. Zastrzegł, że nie może podpisać się rodowym nazwiskiem Quoirez. Wybrała pseudonim „Sagan”, od księżnej, bohaterki Prousta, i tak została zapamiętana.

Powieść „Witaj, smutku” wywołała burzę. Dla jednych była skandalem, dla innych literackim odkryciem. Do dziś jest wizytówką Françoise Sagan

Powieść wywołała burzę z piorunami, bo podważyła moralność ówczesnego francuskiego społeczeństwa: cyniczna, bynajmniej nie słodka 17-latka, która idzie do łóżka z przygodnie poznanym studentem na wakacjach, nie zakochując się w nim, a czerpiąc wyłącznie przyjemność z seksu, mocno nadszarpnęła wizerunek przykładnej francuskiej dziewczyny. Za grosz wartości! Jedynie zabawa, hazard, seks i rozpustny ojciec sprowadzający córkę na złą drogę. No i intrygi, które nie mogą się dobrze skończyć.

Papież Paweł VI określił powieść jako „przykład niereligijności”. Laureat literackiego Nobla, François Mauriac, w „Le Figaro” nazwał Sagan „czarującym potworem”, dodając, że jej wyjątkowa zdolność pisarska „wybucha już na pierwszej stronie. Książka ma całą lekkość i śmiałość młodości, nie popadając przy tym w najmniejszą wulgarność”, a idol pisarki, Jean-Paul Sartre, uznał ją za autentyczny talent. Skandal dla jednych, odkrycie literackie dla innych. Książka znikała z półek księgarń w zawrotnym tempie, kilka tygodni po publikacji otrzymała Prix de Critique.

Mimo że Sagan wydała potem około 20 książek i wiele z nich sfilmowano, to żadna nie pobiła popularności debiutu. „Witaj, smutku” stała się na zawsze wizytówką jej i jej stylu bycia. Juliette Gréco, z którą się przyjaźniły, miała powiedzieć, że zważywszy na jej lekki stosunek do otaczającej rzeczywistości, miłość do szybkich kabrioletów, hazardu i zabawy Françoise nigdy nie przestała być 12-letnią dziewczynką.

Ale czy rzeczywiście? Może po prostu za żadną cenę nie chciała dać się wpasować w jakikolwiek szablon, podporządkować regułom i systemowi. Wiązała się z mężczyznami i kobietami, nie umiejąc, a może nie chcąc budować trwałych i poważnych relacji, bo dookoła widziała ich skutki. Po wypadku samochodowym, po którym nabawiła się neuropatii i uzależniła od środków przeciwbólowych, nie wyrzekła się wolności. Miała na pieńku z prawem. Ostatnie 12 lat, już mocno schorowana, spędziła w domu przyjaciółki, Ingrid Mechoulam, która się nią opiekowała. Czy Sagan czuła się samotna i smutna? Na pewno nie raz, ale może taka jest cena wolności? W końcu o tym są jej książki. Jak powiedziała w wywiadzie dla „The Transatlantic Review”: – Przez całe życie będę uparcie pisać o miłości, samotności i namiętności wśród ludzi, których znam. Reszta mnie nie interesuje.

Tak, dobrze jest dziś sięgnąć po „Witaj, smutku” i uświadomić sobie, ile zawdzięczamy Francoise Sagan, nie tylko literacko.

Françoise Sagan, „Witaj, smutku”, przekład Adriana Celińska, wydawnictwo WAB

Françoise Sagan, „Witaj, smutku”, przekład Adriana Celińska, wydawnictwo WAB

Maria Fredro-Smoleńska
  1. Kultura
  2. Książki
  3. „Witaj, smutku”, najsłynniejsza powieść Françoise Sagan, powraca w nowym tłumaczeniu
Proszę czekać..
Zamknij