
21 lipca 2025 r. na cmentarzu ewangelickim został pochowany wybitny artysta fotograf Tadeusz Rolke. Wcześniej, w warszawskim Kościele Środowisk Twórczych, odbyła się katolicka msza, podczas której Stanisław Krajewski z Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów zaśpiewał po hebrajsku „Psalm 23”, chwilę wcześniej śpiewany po polsku. Przypomniałam sobie wówczas laudację, którą napisałam z okazji przyznania Rolkemu nagrody Hirszowiczów w maju 2018 roku. Nie była publikowana. Wyświetla tylko jeden z wielu aspektów jego twórczości, dla Niego chyba ważny.
Rolke, człowiek
W ostatnim numerze „Kultury Liberalnej” (z 21.05.2018) David Ost cytuje Szlomo Carlebacha, ikonę chasydzkiej piosenki folkowej, który podczas swoich wizyt na amerykańskich uniwersytetach pytał studentów, kim są. „Jeśli ktoś wstanie i powie: «Jestem katolikiem», wiem, że to katolik. Jeśli ktoś mówi: «Jestem protestantem», wiem, że to protestant. Jeśli ktoś wstanie i powie: «Jestem tylko człowiekiem», wiem, że to Żyd” (cyt. za tekstem „Marcowi wichrzyciele”).
Twierdzeniu temu zaprzecza postawa życiowa Tadeusza Rolkego, który mówi o sobie właśnie w ten sposób, choć Żydem nie jest. I który w ten sam sposób mówi o innych, w tym także o Żydach. W szczególności tych, których zamordowano, którzy zniknęli z setek polskich i nie tylko polskich miast i miasteczek.
Nie był bezpośrednim świadkiem Zagłady. W kwietniu 1943 roku miał niespełna czternaście lat, mieszkał w Warszawie. Na wieść o powstaniu w getcie pobiegł na Bonifraterską, zobaczył ostrzeliwanie żydowskiej dzielnicy przez oddziały Stroopa i już nieczynną karuzelę. Rok wcześniej spędzał wakacje u wuja we wsi Zacisze, leżącej na trasie linii kolejowej z Warszawy do Treblinki. Zapamiętał widok leżącego przy torach kobiecego ciała. Było wiadomo, że to Żydówka. Może próbowała wyskoczyć z transportu? Był przy tym, kiedy została pochowana. Przy tych torach.
Ten obraz nosił w sobie przez 67 lat. Wydobył go z pamięci w roku 2010 jako stopklatkę z kobietą i torami. I odtworzył na zdjęciu w formacie 200x300 cm. W skali 1:1. Zawisło w jednej z bram przy ulicy Próżnej w Warszawie podczas festiwalu Warszawa Singera. Obok umieścił swoje, maleńkie, z tamtego czasu. Znów był trzynastolatkiem patrzącym na leżącą przy torach nieżywą kobietę, która nie chciała dojechać do Treblinki.
Ta wystawa nie była jego pierwszą opowieścią o nieobecności.
Mnie zaczął o niej opowiadać w początkach lat 80., kiedy po wieloletniej nieobecności wrócił z Niemiec. Wrócił, choć mógł tam zostać. Przychodził z Jerzym Budziszewskim, wyciągali zdjęcia, opowiadali o opustoszałym Tykocinie i nieużywanej synagodze. W roku 1986 powstała z tego wystawa, którą pokazali w warszawskim pawilonie SARP, w białostockim BWA, a w końcu w samym Tykocinie, w opuszczonej synagodze.
Budziszewski wkrótce przeszedł na judaizm, wyjechał do Izraela, zmarł jako rabin w Nowym Jorku. Rolke pozostał w Polsce i wrócił do rejestrowania nieobecności, która w sposób szczególny dawała o sobie znać w takich miastach jak Kock, Warka, Góra Kalwaria. Nie spieszył się; nieobecność jest trwalsza od obecności. Pokazał ją w ŻIH-u dopiero w roku 2003. Wystawa nosiła tytuł „Tu byliśmy”. My, ludzie. W pierwszej osobie liczby mnogiej.
Przejechał z nią przez Słowację, Francję, Ukrainę, niemal całe Niemcy – od Düsseldorfu do Berlina – i wiele polskich miast. Uczulał na pustkę ulic i domów, przebijającą przez nowe życie, które się tam zasiedliło.
Zanim nauczył się wyświetlać tę nieobecność, musiał wytrenować wyobraźnię podpowiadającą wcześniejszy wygląd miast i domów. Odtworzyć gwar społeczności, która znikła, ponieważ okazała się obca. Razem z Chrisem Niedenthalem zajęli się tą sąsiedzką obcością. Zrobili to w roku 2001, kiedy pojęcie sąsiada nabrało w Polsce dodatkowych znaczeń, szczególnie w kontekście znikania. Powstała seria pod nazwą „Sąsiadka”. Do pozowania wybrali młodą Wietnamkę, w rzeczywistości sąsiadkę Tadeusza Rolkego. Pokazali najpierw, jak istnieje. Na ulicy, w domu, na podwórku. A potem, jak jej nie ma.
Pokazali więc znikanie. Czyli – znów – pustkę po czyimś istnieniu. Przejechali z nią całą Polskę i pół Europy. Czuli taką powinność.
To poczucie powinności nie opuszcza Tadeusza Rolkego do dziś, a właśnie kończy 89 lat. Niedawno otworzył w łódzkim Centrum Dialogu imienia Marka Edelmana kolejną odsłonę wystawy „Lekcja pamięci”, której premiera odbyła się w ŻIH-u przed dwoma laty.
To zdjęcia z szesnastu miejscowości, w których „obcy” sąsiedzi znikali przy pomocy swoich „rodzimych” sąsiadów.
Rolke pragnie, aby sąsiad o sąsiedzie myślał jako o człowieku. Nawet jeśli jest Żydem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.