Znaleziono 0 artykułów
29.03.2024

Ewa Ewart i Zofia Chylak zdradzają swoje urodowe sekrety

29.03.2024
Ewa Ewart

Reporterka Ewa Ewart i projektantka Zofia Chylak opowiadają o urodowych rytuałach, których nauczyły się od swoich mam. Wiele z naszych codziennych sposobów na piękno przechodzi z pokolenia na pokolenie albo ma swoje źródło w dzieciństwie. Ten nasz wewnętrzny skrypt stosujemy w dorosłym życiu.

Ewa Ewart w łazience ma tylko te kosmetyki, których używa

Staram się w moim zajętym, zabieganym życiu wykroić czas tylko dla siebie. Przyznaję, że tej uważności na swoje potrzeby i „dawania” sobie samej chwili dobroci musiałam się nauczyć. Zawsze byłam aktywna fizycznie, tego wymagał ode mnie zawód. Staram się nie zapominać o tym, że ciało jest po to, by go używać. Uwielbiam spacery, a każdego ranka oddaję się rutynie pięciu rytuałów tybetańskich. Kilka lat temu przyjaciel opowiedział mi o nich i okazało się, że wplotły się w moją codzienność na dobre. Najlepszym kosmetykiem jest dla mnie dbanie o urodę wewnętrzną. To proces, pochodna wielu doświadczeń, a także kwestia introspekcji i autorefleksji, ale kiedy człowiek jest poukładany w środku, to pięknie emanuje na zewnątrz. Miałam 24 lata, gdy dostałam pierwszą buteleczkę wody toaletowej Chanel. Jej zapach zrósł się ze mną tak bardzo, że nie mam żadnej pokusy, żeby próbować czegokolwiek innego. Jako dziewczynka chętnie odwiedzałam z mamą zakład kosmetyczny Izis. Lubiłam podglądać zabiegi, którym się poddawała. Od mamy przejęłam zwyczaj stosowania okładów z herbaty, które przynoszą ulgę zmęczonym oczom. Wiele się nauczyłam od charakteryzatorek i Michała Ziemkiewicza z TVN24, a Magda Atkins, z którą zrealizowałam film „Bez retuszu”, nauczyła mnie, jak robić make-up no make-up. Lata temu w Londynie odkryłam pomadkę idealną Shu Uemura. Kiedy została wycofana z Europy, uparłam się, że będę nadal jej używać. Pozwoliłam sobie na kaprys kupowania jej od mieszkającego w Tokio Japończyka – dwa razy w roku wysyła mi po kilka sztuk przez platformę Ebay. To moja największa ekstrawagancja.

Zofia Chylak w kosmetycznych wyborach kieruje się sentymentem i intuicją

Zosia Chylak

Jestem bardzo rodzinna. Niedawno odkryłam, że w swojej twórczości nieświadomie odwołuję się do linii kobiecej, która mnie ukształtowała. Z dzieciństwa pamiętam ogromny ogród róż, które hodowała babcia. Mama przejęła od niej tę pasję oraz zamiłowanie do kwiatowych zapachów, po które także sięgam z sentymentem. W kolekcji mam m.in. przepiękny flakon Eau Rose z limitowanej edycji Diptyque, któremu z zaciekawieniem przygląda się również moja 4-letnia córeczka, co ogromnie mnie wzrusza. Zdarza mi się spryskać tym zapachem wieczorem, kiedy ogarnia mnie tęsknota za mamą – pozwala mi natychmiast poczuć jej bliskość. Gdy byłam nastolatką, mama zabrała mnie na zakupy do perfumerii i sprezentowała pierwszy „dorosły” kosmetyk – róż Diora. Do dziś z przyjemnością po niego wracam, bo czuję, że ubiera mnie tak, jak lubię. Od zawsze kocham kąpiele. Kiedy dorastałam, miałyśmy z mamą „kobiecą” łazienkę (tata z bratem mieli oddzielną). Byłam rannym ptaszkiem i miałam zwyczaj codziennego zażywania kąpieli w pianie. Dziś kontynuuję tę tradycję razem z córką – w zabarwionej kulami do kąpieli wodzie, najlepiej z kolorowym ekoproszkiem. Z dzieciństwa pamiętam słowa kuzynki ojca, która słynęła z wyjątkowej urody, o tym, by dla zachowania gładkości cery nigdy nie spać na boku, lecz na wznak, oraz powtarzane przez mamę opowieści o innej niespotykanej piękności, generałowej Zajączkowej, która w zdrowiu i urodzie dotrwała prawie setki dzięki kąpielom w lodzie. Dla mnie to trudne, bo jestem ciepłolubna, ale ta opowieść z biegiem czasu coraz częściej do mnie wraca.


Cały tekst przeczytasz w kwietniowym wydaniu „Vogue Polska”, którego tematem przewodnim są pokolenia. Teraz numer możesz zamówić z wygodną dostawą do domu.

 

Marta Waglewska
Proszę czekać..
Zamknij