Znaleziono 0 artykułów
21.02.2023

„Kim Lee. Królowa Warszawy”: Mistrzyni metamorfozy

21.02.2023
(Fot. materiały prasowe)

W Muzeum Woli do 30 lipca trwa wystawa „Kim Lee. Królowa Warszawy” o najsłynniejszej drag queen stolicy. – Była niezwykła, niesamowita. Dla mnie jest ikoną – mówi kuratorka Magdalena Staroszczyk, która zebrała kreacje sceniczne Andy’ego Nguyena, wspomnienia jego przyjaciół, zdjęcia performansów.

Spoglądam w ozdobione girlandami kwiatów lustro. Szare dżinsy, czarny golf, puchówka – wyglądam zupełnie zwyczajnie. Sięgam po różowe boa, cekinową opaskę, kolorowy pasek. Staję się kimś innym, przeobrażam się, dokonuje się metamorfoza. Te dodatki pochodziły z kolekcji Kim Lee, najsłynniejszej warszawskiej drag queen. Podczas przymiarek słyszę jej głos. Dobiega jakby zza ściany, zza kulis, z innego świata. Oglądam zdjęcia garderoby, ale jej już tam nie ma. 

(Fot. materiały prasowe)

Andy Nguyen zmarł w czasie pandemii COVID-19 w 2020 roku. Pozostawił po sobie ok. tysiąca uszytych własnoręcznie kreacji scenicznych, zrozpaczonych przyjaciół, ukochanego partnera i rodzinę. Towarzysz życia Nguyena, Remigiusz Szeląg, po śmierci Kim Lee ogłosił, że trzeba zająć się spuścizną po niej. – Czułam, że powinniśmy o te rzeczy zadbać, przyjąć je do zbiorów, bo to ważna postać dla Warszawy i dla Woli – mówi Magdalena Staroszczyk. 

Wystawą „Kim Lee. Królowa Warszawy” kuratorka opowiedziała o Andym Nguyenie – Wietnamczyku, który pokochał Polskę, o performerce Kim Lee, która stała się dla osób LGBT+ punktem odniesienia, o człowieku, którego kochali inni ludzie. – Kim Lee była osobą niezwykłą, niesamowitą. Była wspierająca, otwarta, przyjazna dla innych performerek i performerów. Poświęcała czas, by im pomagać. Angażowała się w wiele tęczowych inicjatyw – od festiwalu drag queen po paradę równości – mówi Staroszczyk. 

(Fot. materiały prasowe)

Andy Nguyen urodził się na początku lat 60. w Hanoi. Był mądrym, nieśmiałym, spokojnym dzieckiem. Wspominał, że jako dziecko po raz pierwszy założył maminy szal i zaczął w nim tańczyć. – To było jego pierwsze dragowe doświadczenie. Wystawą nie tylko opowiadamy jego historię, lecz także stawiamy pytanie, na ile wszyscy nieustannie jesteśmy w dragu, performujemy płeć. Przecież w dzieciństwie większość z nas próbowała sprawdzić się w innej roli, przymierzając rzeczy mamy czy taty – mówi Staroszczyk. Dzięki świetnym wynikom w nauce Andy dostał się na studia do Polski. Uczył się fizyki medycznej, dorabiał, głównie jako kelner, miał zostać naukowcem, ale potrzebował pieniędzy, a pensja pracownika Wojskowego Instytutu Fizyki Plazmowej nie wystarczyła na utrzymanie rodziny. Nic w Andym nie było oczywiste, nawet imię, przyjęte na potrzeby polskich realiów, a równocześnie skrywające najbardziej intymną część jego życia. Od lat 2000. Kim Lee występowała w klubach, np. legendarnym Rasko przy Krochmalnej 33a, w którym osoby LGBT+ zawsze czuły się jak u siebie. Od 2014 roku regularnie pojawiała się na warszawskich scenach – w Teatrze Druga Strefa, TR Warszawa czy Teatrze Nowym. 

Kim Lee swoje kreacje szyła sama. Bywała Hanką Ordonówną, Violettą Villas, Korą. Wybierała artystki legendy, dobra narodowe, ikony naszej popkultury. Przez kostiumy tę polskość przepracowywała, próbowała zrozumieć, całkiem dosłownie wcielała. – Te kostiumy są fantastycznie wymyślone i wykonane z pieczołowitością. Zastanawiałam się, jak je pokazać na wystawie, skoro ich żywiołem był ruch. Służyły performansowi. Weźmy chociażby kostium Kory uszyty do wykonania utworu „Róża” Manaamu. Składa się z czarno-czerwonego welonu, który pod spodem kryje płaszcz, a jeszcze bliżej ciała – gorset z różami przyczepianymi na zatrzaski. Podczas występu Kim Lee rzucała je w publiczność – tłumaczy Staroszczyk. Na wystawie zatrzymano je w czasie tak, by można było lepiej zbadać ich materialność – cekiny na rybim ogonie syreny, kwiatowe hafty na ludowym stroju, platynowe loki na blondperuce Violetty Villas. Dla Kim Lee najważniejsze były peruki – zakładając je, stawała się sceniczną sobą. – To kostium teatralny. Czy muzeum jest dla niego najwłaściwszym miejscem? A może powinny być używane wielokrotnie na scenie? – pyta Staroszczyk. „Kim Lee. Królowa Warszawy” staje się wystawą o modzie w momencie, gdy pozwala ponownie stroje wykorzystać. Fotografka Agata Zbylut uwieczniła w nich przyjaciół_ki Kim Lee, swoje i osoby związane z Muzeum Woli.

To wystawa także o Warszawie, która wcale nie jest tak homogeniczna jak się wydaje. Wietnamska społeczność licząca nawet do 30 tys. osób żyje obok nas i z nami od lat 60. XX wieku. Często myślimy o niej stereotypowo – jako o pracownikach gastronomii, handlu, ludziach z szarej strefy. O tym opowiada m.in. wykorzystana na wystawie seria zdjęć Rafała Milacha „Ba Lan”, w której sfotografował Wietnamczyków z nieistniejącego już Stadionu Dziesięciolecia. U Kim Lee wiele tożsamości się splata. – Może niezwykłość Kim Lee brała się właśnie z paradoksów? Wietnamczyk mieszkający w Polsce, fizyk, biznesmen i performer. Drobny, właściwie niepozorny mężczyzna na scenie przeobrażał się w charyzmatyczną, promienną, przyciągającą uwagę kobietę – mówi Staroszczyk.

 
Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij