Znaleziono 0 artykułów
19.06.2022

Roman Modzelewski: Odważny profesor RM

19.06.2022
Fotele RM58, koniec lat 50. XX w. /(Fot. Zdjęcie z kolekcji Wery Modzelewskiej i Fundacji im. Romana Modzelewskiego)

Roman Modzelewski przemycał do designu elementy eksperymentu. Jako jeden z pierwszych polskich projektantów badał potencjał tworzyw sztucznych: winiduru, żywicy epoksydowej, laminatów. W Muzeum Miasta Łodzi można oglądać dużą wystawę prac artysty. Oprócz sławnego fotela „RM58”, znalazły się na niej abstrakcyjne obrazy oraz żywiczne witraże, które nigdy wcześniej nie były prezentowane.


Pracy dyplomowej na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie miał bronić w niefortunnym terminie, bo we wrześniu 1939 r. Plan ten pokrzyżowała II wojna światowa. Zanim oficjalnie ukończył studia malarskie siedem lat później, Roman Modzelewski – podobnie jak wielu warszawskich artystów i intelektualistów – osiadł w Łodzi. – Miała piękne parki, restauracje, przepiękną filharmonię, teatry, przemysł filmowy – wspomina Wera Modzelewska, żona artysty – Łódź była elegancka, ukwiecona. I choć nie została miastem stołecznym kraju, z pewnością stanowiła stolicę awangardy. Przyczynił się do tego Władysław Strzemiński, który od 1945 r. współtworzył łódzką Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych – uczelnię mającą za zadanie krzewić śmiałe ideały nowoczesności.

Autoportret 1939 r. /(Fot. Zdjęcie z kolekcji Wery Modzelewskiej i Fundacji im. Romana Modzelewskiego)

Solarne abstrakcje


Modzelewski, świeżo upieczony wykładowca PWSSP, malował jeszcze w duchu przedwojennego kapizmu, ale kolejne pejzaże i martwe natury zdawały się prowadzić donikąd. Przełomowy zwrot w jego estetyce nastąpił w 1946 r., podczas pleneru w Nowej Rudzie, gdzie poznał bliżej rewolucyjne teorie Strzemińskiego. Pod wpływem mentora zaczął eksperymentować z formą, kolorem i efektami światła słonecznego, kreując obrazy powidokowe. Te świetliste abstrakcje – złożone z rozedrganych, nasyconych barwą plam – sam Strzemiński określił mianem „solaryzmu”. Modzelewski pozostawał wierny abstrakcjonizmowi również w późniejszych latach, kiedy tworzył geometryczne kompozycje o reliefowych fakturach. Miał talent nie tylko do malarstwa. Już na studiach w Warszawie nagrodzono go za projekty z dziedziny architektury i metaloplastyki. A łódzka uczelnia za cel stawiała sobie – jak pisał pierwszy rektor, Leon Ormezowski – „dopływ wykwalifikowanych sił do przemysłu, a posiadających jak najwyższe kwalifikacje artystyczne”.

Roman Modzelewski na fotelu RM58 /(Fot. Zdjęcie z kolekcji Wery Modzelewskiej i Fundacji im. Romana Modzelewskiego)

Rektor tańczy twista


Gdy do kanonów akademii zaczął wkradać się realizm socjalistyczny, awangardowe nauki Strzemińskiego przestały być mile widziane, został wydalony ze szkoły w 1950 r. Dwa lata później na stanowisko rektora wybrano Romana Modzelewskiego. W roli pedagoga sprawdzał się wyśmienicie. Uwielbiany przez studentów (z wzajemnością), nie wywierał na nich presji, lecz motywował do własnych poszukiwań artystycznych. – Tym, co zapamiętałem dzięki edukacji prowadzonej pod kierunkiem profesora, był wpajany przezeń pogląd, iż kształcenie jest nieodłącznym elementem procesu twórczego – stwierdzał Andrzej Gieraga, student, a następnie wykładowca dzisiejszej ASP w Łodzi. Modzelewski – wytrawny meloman – uczył nie tylko zasad malarstwa i rysunku, lecz także twista. Co czwartek w głównym hallu organizował lekcje tańca. Łódzka szkoła zawdzięcza mu jednak znacznie więcej. Gdy nad PWSSP zawisło widmo likwidacji, Modzelewski znalazł ratunek. Postanowił zrealizować program awangardowej grupy „a.r.”, zakładający zespolenie sztuki z życiem społecznym. Zadbał więc o ścisłą współpracę uczelni z Ministerstwem Przemysłu Lekkiego oraz Instytutem Wzornictwa Przemysłowego, a w 1959 r. stanął też na czele Komisji do Spraw Programowania Mody. Serce polskiego designu biło w Łodzi.

Sternik, Roman Modzelewski /(Fot. Zdjęcie z kolekcji Wery Modzelewskiej i Fundacji im. Romana Modzelewskiego)

Plastic fantastic


Doktryna socrealizmu nie miała recepty, jak powinny wyglądać filiżanki, stoły czy krzesła. Ważne, żeby polepszały warunki życia w Polsce Ludowej. W projektowaniu kierowano się więc głównie modernistyczną ideą funkcjonalności. Dominowało gięte drewno i metal – miało być zatem schludne i użyteczne. W 1957 r. na II Ogólnopolskiej Wystawie Architektury Wnętrz w warszawskiej Zachęcie Modzelewski pokazał prototypy tapicerowanych foteli i krzesła ze sklejki. Artysta oznaczał swoje meble inicjałami i rokiem powstania: „RM56”, „RM57”. Ich kształty były nowoczesne, choć dla wielu dość osobliwe. Jak przystało na epigona awangardy, Modzelewski przemycił do designu nutę odważnego eksperymentu. Jako jeden z pierwszych polskich projektantów badał potencjał tworzyw sztucznych: winiduru, żywicy epoksydowej oraz laminatów. To wtedy właśnie wymyślił fotel „RM58” – pionierski w skali światowej przykład siedziska o organicznej formie – wykonany w całości z wytrzymałego plastiku. Mebel ten zachwycił guru modernizmu – Le Corbusiera oraz wystąpił w filmie „Ósmy dzień tygodnia” Aleksandra Forda.

Roman Modzelewski z żoną Werą podczas żeglowania jachteem, 1969 r. /(Fot. Zdjęcie z kolekcji Wery Modzelewskiej i Fundacji im. Romana Modzelewskiego)

Zwykli domownicy musieli zadowolić się czymś prostszym, bo wiem, z uwagi na trudny dostęp do syntetyków, „RM58” nie trafił do masowej produkcji. Na łamach „Ekspresu Ilustrowanego” Modzelewski z żalem przyznał: „człowiek dłubie tylko dla siebie i własnej niemal satysfakcji, a równocześnie wie, że jego praca mogłaby być pożyteczna dla państwa, społeczeństwa i oczywiście twórcy także przynieść jakiś profit”. O „RM58” zapomniano na długie dekady. Został odkryty na nowo dopiero w 2012 r. i z miejsca okrzyknięto go ikoną rodzimego wzornictwa. Cztery lata wcześniej, na wystawie „Cold War Modern: Design 1945-1970” w londyńskim Victoria & Albert Museum, fotel Modzelewskiego został wyeksponowany tuż obok projektów Charlesa i Ray Eamesów. Dzięki studiu Vzór doczekał się reedycji i spotkać go dziś można w prywatnych mieszkaniach czy na dziedzińcu Pawilonu Czterech Kopuł we Wrocławiu. Pojawił się nawet na znaczku pocztowym.

Witraż Romana Modzelewskiego w Domu Towarowym Handlowiec w Poddębicach /(Fot. M. Razuniewski)
 

Na szerokich wodach designu


Możliwości, jakie dają materiały syntetyczne, pozwoliły Modzelewskiemu połączyć jego dwie pasje: projektowanie i żeglarstwo. Artysta często spędzał z żoną urlopy nad Jeziorem Charzykowskim i na Mazurach. W połowie lat 60. postanowił przerobić plan drewnianego jachtu Roberta Tuckera na nowoczesną żaglówkę z żywicy poliestrowej. Tak powstał „Biały”, zwodowany w 1968 r. w Mikołajkach. Nieco później dołączył do niego „Amulet”. – On wypłynął w połowie lat 70. i stał się sławny, bo przepięknie pływał, spełniał marzenia. Ja mówiłam, że to nasze dziecko – wyznała w jednym z wywiadów Wera Modzelewska. Powstało tylko kilkanaście egzemplarzy. Z kolei zaprojektowany w latach 1980-1984 trzeci jacht „Talizman” – który miał być wykonany z włókna węglowego, kevlaru – nigdy nie został zrealizowany.

Z dzisiejszego punktu widzenia twórczość Romana Modzelewskiego wydaje się być zdominowana przez jego projekty mebli i jachtów. Ale projektował też mniejsze formy. Jeszcze w latach 50. artysta zajmował się biżuterią. Naszyjniki, pierścionki, brosze czy bransolety przybierały floralne, biologiczne kształty, a barw dodawała im inkrustacja z kolorowej żywicy epoksydowej. Projektował również niewielkie przedmioty codziennego użytku: wazony, świeczniki, oprawy luster. Wykonał rzeźbiarskie ogrodzenie dla Mauzoleum na Radogoszczu oraz – uratowane niedawno przed zniszczeniem – witrażowe panele okienne w nieczynnym już domu towarowym „Handlowiec” w Poddębicach.

W tym roku mija 110 lat od urodzin, a jednocześnie 25 lat od śmierci Romana Modzelewskiego. Łódzka Rada Miejska podjęła więc uchwałę o nazwaniu roku 2022 jego imieniem. Jednym z ważniejszych wydarzeń tego roku jest monograficzna wystawa w Muzeum Miasta Łodzi.


Rocznicową wystawę „RM. Roman Modzelewski. Sen o Łodzi” w Muzeum Miasta Łodzi można zwiedzać do 31 grudnia 2022 r.

 

Wojciech Delikta
Proszę czekać..
Zamknij