Znaleziono 0 artykułów
01.10.2022

„Świat nie wierzy łzom”: Podlasie niejednoznaczne

01.10.2022
Fot. Materiały prasowe

„Świat nie wierzy łzom”, znakomita wystawa w Galerii Arsenał w Białymstoku, nosi podtytuł „Nostalgia i trauma w sztuce Białegostoku i Podlasia”. Nic lepiej nie opisuje Podlasia niż nostalgia za tym, czego już nie ma, i trauma związana z tym, co ciągle jest.

Świat nie wierzy łzom” to oczywiście tytuł pożyczony od Janusza Laskowskiego, związanego z Białymstokiem pieśniarza i autora innego, jeszcze większego hitu – „Kolorowych jarmarków” wykonywanych od dekad przez Marylę Rodowicz. O świecie, który nie wierzy łzom, gdyż jest już nimi kompletnie zalany, opowiada Laskowski w piosence z połowy lat 90. W wideoklipie do tego utworu śpiewa, jeżdżąc autem po Białymstoku i przechadzając się po mieście. To nic innego, jak sentymentalna wyprawa w Białystok czasów trudnej transformacji ustrojowej. Wyprawa, która nieustannie zdaje się wzruszać miliony Polek i Polaków, gdyż ów wideoklip dobija właśnie do 15 mln odsłon na YouTubie. Siła nostalgii jest doprawdy ogromna.

Fot. Materiały prasowe

Większość osób biorących udział w wystawie nie mieszka już w Białymstoku

Miasta oglądanego z szyb wysłużonego samochodu Laskowskiego dzisiaj już właściwie nie ma. Charakterystyczna dla niego drewniana zabudowa zupełnie przypadkowo spłonęła i zupełnie przypadkowo na pogorzeliska wkraczali natychmiast deweloperzy. Dzisiaj można oglądać ich inżynieryjno-estetyczny rozmach w postaci monstrów rzucających wielki cień na kilka więdnących drewnianych ostańców, które były ważnymi składnikami miasta, gdy na świat przychodzili artyści i artystki z wystawy kuratorowanej przez Tomka Pawłowskiego-Jarmołajewa, bo są to ludzie urodzeni w latach 80. i 90. Należy do nich także urodzony w 1981 r. piszący te słowa i wychowujący się nieopodal skupiska takich drewnianych domów z podwórkami, po których niejednokrotnie przechadzał się drób, chyba zadowolony z życia miejskiego. Takie właśnie było wtedy miasto – leżące gdzieś między podlaską wsią a wielkomiejską ambicją. Miasto, które nigdy nie lubiło innościwychodzącej poza oklepany slogan „wielu kultur i religii”. W Białymstoku czy na Podlasiu można więc być katolikiem, prawosławnym lub muzułmaninem (najlepiej pochodzenia tatarskiego), można być Białorusinem czy Litwinem, ale czarnym lub gejem już niekończenie. Podlaskie multi-kulti jest bowiem koncesjonowane i karmi się albo nostalgią, albo traumą, albo jednym i drugim. Nostalgia przywodzi na myśl tradycyjne drewniane domy, cerkiewne cebule i smak papierówek podkradanych z sadu sąsiadki. Trauma to wyzwiska i przemoc fizyczna wobec tych, którzy nie mieszczą się w reklamowym folderze regionu. Wiem, co mówię, bo doświadczyłem tej przemocy nieraz.

Fot. Materiały prasowe

Z ponad 20 osób, które Tomek Pawłowski-Jarmołajew zaprosił do wzięcia udziału w wystawie, przytłaczająca większość nie mieszka w Białymstoku. To artyści i artystki, którzy najczęściej zaraz po maturze spakowali walizki i z Podlasia zniknęli. Oczywiście, jednym z powodów jest brak w Białymstoku wyższej uczelni o profilu plastycznym. A jakie są inne powody? Dlaczego niemal wszystkie osoby artystyczne, tworzące „sztukę Podlasia”, mieszkają w Warszawie, Poznaniu czy Londynie? I co właściwie je łączy? Tylko miejsce urodzenia? Dlaczego po zdobyciu dyplomów nie wracają do Białegostoku lub innych miejscowości regionu? I co to właściwie znaczy „sztuka Podlasia”, kojarząca się raczej z twórczością ludową niż obrazami Karola Radziszewskiego, zdjęciami Kuby Dąbrowskiegoczy choreografią Pawła Sakowicza? Odpowiedzi na te i inne pytania można spróbować znaleźć na wystawie w białostockim Arsenale. Czy będzie to próba udana, trudno powiedzieć, ale chyba na tym właśnie polegają dobre wystawy – na mnożeniu pytań, a nie odpowiedzi.

Fot. Materiały prasowe
Fot. Materiały prasowe

„Świat nie wierzy łzom”: Wystawa prezentująca różne estetyki, media, tematy

Tomek Pawłowski-Jarmołajew próbuje nam szukanie owych odpowiedzi maksymalnie utrudnić, bo na tej bez wątpienia atrakcyjnej wizualnie wystawie pokazuje dzieła bardzo różnorodne formalnie – mamy malarstwo, tkaninę, metaloplastykę, fotografie, prace wideo, instalację dźwiękową, rysunki, a nawet grę wideo. Mamy rozmaite media, rozmaite estetyki, rozmaitą tematykę: od migracji i tożsamości do nieobecności i natury, ujętych w sposób nieraz bardzo zaskakujący, a przede wszystkim dający do myślenia. Jak przykładowo „Wykrot” Jana Szewczyka – wirtualny model powalonego drzewa wraz z jego systemem korzeniowym, który otwiera ciekawe możliwości interpretacyjne na poziomie eko, wpychając nas jednocześnie wprost w fundamentalne kwestie natury moralnej. Bo wykrot może być groźną pułapką dla zwierząt i jednocześnie schronieniem dla uchodźców próbujących przeżyć w podlaskich puszczach. Pułapkę zastawia też na oglądających, przynajmniej niektórych, Paweł Grześ swoim „Palimpsestem” – dziesięciominutowym filmem, którego główną bohaterką jest pochodząca z Białegostoku Ewa Hołuszko, antykomunistyczna aktywistka, działająca dzisiaj na rzecz osób transpłciowych (sama nią jest). Jej zderzenie z „magicznym Podlasiem” jest doprawdy wstrząsające. Hołuszko jawi się bowiem jako Inna, jako Obca, zaburzająca tradycyjny ład. Pojawia się w tym filmie Grzesia bez wątpienia i nostalgia, i trauma. I nie bardzo wiadomo, która z tych sił jest mocniejsza. Taki to właśnie podlaski paradoks.

Fot. Materiały prasowe

A może „paradoks” to nie jest dobre słowo, może lepszym byłaby „ambiwalencja”. Z nią bowiem wyszedłem z Arsenału, po raz kolejny mieszającego mi w głowie. Jest to oczywiście mieszanka traumy i nostalgii, które wydają się z Podlasiem związane na wieczność. Trudno to miejsce, mając tożsamość bardziej skomplikowaną niż budowa cepa, bezwarunkowo polubić lub szczerze znienawidzić. Zupełnie jak rzewny klip Laskowskiego – z jednej strony przypominający, jak to było drzewiej, czyli pięknie, a z drugiej też przypominający, jak to było drzewiej, czyli okropnie. Jedno jest pewne, mnie ta niezwykle ciekawa wystawa do łez nie doprowadziła i nie zapłakałbym nawet w ramach pokazywanego na niej projektu Alicji Rogalskiej i Łukasza Surowca „Skup łez”. Włączyła mi za to, jak mawiała moja podlaska babcia, przemyślunek, a to jest chyba najlepsze, z czym można wyjść z galerii sztuki.


„Świat nie wierzy łzom. Nostalgia i trauma w sztuce Białegostoku i Podlasia”, Galeria Arsenał w Białymstoku; wystawa czynna do 6 października 2022 r.

Mike Urbaniak
Proszę czekać..
Zamknij