
Chciałam zaprezentować nie „Madame Curie”, lecz „Marię Skłodowską” – mówi Yuriko Sasaoka. W ramach trwających w Osace targów EXPO 2025 japońska artystka stworzyła multidyscyplinarną wystawę-instalację, w której przewartościowała dotychczasowy obraz polskiej noblistki. O artystycznym projekcie „Polonia x Skłodowska-Curie’s Magic Lab – The Power of Migration” rozmawiamy z jego autorką, a także z kuratorem Pawłem Pachciarkiem.
Minęło 55 lat od ostatniego razu, kiedy Osaka była gospodarzem międzynarodowych targów EXPO. W 1970 roku wystawa światowa zachęcała do snucia futurologicznych fantazji o ultranowoczesności i technologicznym postępie. Z kolei tegoroczna ekspozycja – odbywająca się pod hasłem „Projektowanie przyszłego społeczeństwa” – stawia w centrum uwagi człowieka i jego dobrostan. To również motyw przewodni pawilonu Polski, prezentowanej jako „kraj, którego głównym zasobem są ludzie – kreatywni, otwarci, wykształceni, twórczy, odważni w swoich myślach i działaniach”.
Udziałowi Polski w EXPO 2025 towarzyszy program kulturalny, opracowany przez Instytut Adama Mickiewicza. Jednym z przygotowanych wydarzeń jest eksponowana w Osaka City Central Public Hall wystawa „Polonia x Skłodowska-Curie’s Magic Lab – The Power of Migration” Yuriko Sasaoki. Japońska artystka postanowiła dokonać twórczej, wielowątkowej reinterpretacji biografii Marii Skłodowskiej-Curie – wielkiej Polki, wybitnej naukowczyni, a przede wszystkim – kobiety o niespożytej sile, odwadze i wytrwałości w osiąganiu celów i przekraczaniu granic.

W 1996 roku tokijskie wydawnictwo Shōgakukan opublikowało mangę pt. „Pani Curie, pierwsza kobieta-naukowiec, która zdobyła Nagrodę Nobla”. Z kolei w kurorcie Misasa w prefekturze Tottori, znanym z wód bogatych w rad, organizowany jest coroczny festiwal ku czci Polki. Skąd ta fascynacja Skłodowską wśród Japończyków?
Yuriko Sasaoka: Szczerze mówiąc, sama do końca nie wiem, dlaczego tak jest. Ale pamiętam, że już jako dziecko czytałam jej biografię. W tamtych czasach książki o wybitnych postaciach historycznych rzadko przedstawiały kobiety – może tylko Florence Nightingale czy matkę Teresę. Dlatego Maria Skłodowska-Curie wywarła na mnie ogromne wrażenie, zarówno swoją historią, jak i silnym, wyrazistym wizerunkiem.
Paweł Pachciarek: To fascynujące, że w Japonii Maria Skłodowska-Curie nie jest postacią z podręcznika, ale żywym odniesieniem – kimś, kto wciąż inspiruje, wzbudza emocje, prowokuje pytania. A jednocześnie to nieco zawstydzające, bo odnoszę wrażenie, że w Polsce jej obecność bywa rytualna, sprowadzona do funkcji patronki ulic i szkół, z pomnikiem i medalem Nobla w tle. W Japonii tymczasem naprawdę się ją czyta – dosłownie i metaforycznie.
Dzieje się to m.in. poprzez lekturę biografii napisanej przez jej córkę, Ève Curie, wciąż należącej do kanonu szkolnego. Ale też poprzez kulturę popularną – mangi, takie jak ta wydana przez Shōgakukan, czy festiwale poświęcone jej pamięci, jak wspomniana przez ciebie Misasa. To nie są powierzchowne gesty. To sposoby oswajania historii, nadawania jej wymiaru osobistego.

Zatem polska noblistka to nie posągowa postać z historii, ale raczej wiecznie żywy wzór do naśladowania.
PP: Kiedy w Japonii usłyszałem od kilku młodych kobiet, że Skłodowska-Curie była od dzieciństwa ich idolką – „Madame Curie” w ich słowach, bo tak tu funkcjonuje – byłem poruszony, ale też najzwyczajniej zaskoczony. Nie chodziło o muzealną figurę, ale o postać, z którą naprawdę się identyfikują. Co więcej, były w stanie dostrzec w niej nie tylko naukowczynię, ale też kobietę, która wzięła swoje życie – i nazwisko – we własne ręce.
I tu dochodzimy do sedna. W Japonii do dziś toczy się debata o prawie kobiet do zachowania własnego nazwiska po ślubie. Obowiązujące ustawodawstwo wymaga, by małżonkowie nosili to samo nazwisko, co w praktyce zazwyczaj oznacza, że to kobieta musi zrezygnować z nazwiska rodowego. W tym kontekście gest Marii Skłodowskiej-Curie, która przy okazji drugiego Nobla stanowczo zaznaczyła, że chce być przedstawiana jako Maria Skłodowska-Curie, a nie „Madame Curie”, zyskuje wyjątkową aktualność. To kwestia nie tylko nazwiska, lecz także świadomego aktu zachowania swojej podmiotowości – prawa do bycia sobą również w przestrzeni publicznej.
Jeśli więc mam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Skłodowska-Curie jest tak ważna dla Japończyków, powiedziałbym: bo potrafią dostrzec w niej nie tylko postać historyczną, ale też człowieka. Jej życie – pełne przesunięć, wewnętrznych napięć, prób godzenia naukowego powołania z osobistym losem – rezonuje z aktualnymi pytaniami o tożsamość, kobiecość, społeczną obecność. I może właśnie chodzi o to, żeby w końcu spojrzeć na Marię Skłodowską-Curie trochę inaczej. Nie jak na „naszą noblistkę” z portretu wiszącego w sali chemicznej, z zaciśniętymi ustami i srogim spojrzeniem, ale jak na kobietę z krwi i kości. To opowieść o tym, jak być sobą, nawet kiedy cały świat widzi w tobie pomnik.

Yuriko, polscy odbiorcy mieli już okazję zetknąć się z twoją twórczością. Bohaterem wystawy „Zniknij z Ziemi” (2021), prezentowanej w szczecińskiej Trafostacji Sztuki, uczyniłaś Józefa Piłsudskiego. Teraz nawiązujesz do Skłodowskiej-Curie. Jaki portret Polki kreślisz w projekcie „Polonia…”?
YS: Ponieważ w swojej twórczości posługuję się własnym ciałem i osobistym doświadczeniem jako głównymi motywami, miałam trudność ze znalezieniem wspólnych punktów z Marią Curie. Jednak im bardziej zagłębiałam się w jej historię, tym wyraźniej dostrzegałam, że jej życie było w istocie „pracą rodzinną” – rodzajem rodzinnej współpracy. Dlatego mój projekt oparłam na tematach takich jak „dziedziczenie” i „wspólne działanie w ramach rodziny” (family work). Chciałam zaprezentować nie „Madame Curie”, znaną w Japonii, lecz „Marię Skłodowską”.
PP: Projekt Yuriko to nie tylko artystyczny hołd, lecz także eksperyment myślowy, który pozwala spojrzeć na Skłodowską-Curie z innej perspektywy – jako na kobietę, migrantkę, osobę poddawaną presji, cierpieniu, a jednocześnie zdolną do przekraczania granic naukowych, społecznych, cielesnych. Artystka ukazuje Marię jako osobną, pełnoprawną postać, a nie przyczynek do opowieści o kimś innym. Ten gest ma moc – szczególnie dziś, gdy kobieca tożsamość i język, który ją opisuje, stają się przedmiotem poważnej debaty. Dla mnie jako kuratora tego projektu to ujęcie było inspirujące – nieoczywiste, ale bardzo trafne. Sasaoka nie tylko tworzy portret Marii Skłodowskiej-Curie, ale też prowadzi z nią intymny, transkulturowy dialog. I w tym sensie nie opowiada o Polce, lecz z nią rozmawia.

Co składa się na projekt „Polonia x Skłodowska-Curie’s Magic Lab – The Power of Migration”, prezentowany w Osaka City Central Public Hall?
PP: To nie tyle klasyczna wystawa, ile wielowarstwowa instalacja, rozwijająca się jak organizm – w wielu przestrzeniach, w czasie i między ludźmi. Pojawiają się w niej motywy biologiczne – organy wewnętrzne, układ nerwowy – będące mapą emocji, napięć i decyzji. To projekt głęboko osadzony w metodzie pracy Sasaoki: eksperymentalnej, cielesnej, zakorzenionej w relacjach. Tym razem artystka do współtworzenia zaprosiła członków swojej rodziny, kreując pewnego rodzaju rodzinne laboratorium, gdzie krzyżują się wątki dziedziczenia, opieki, wspólnoty i nauki. Ta „rodzinna współpraca” – jak nazywa to Yuriko – staje się nie tylko motywem, ale też formą. Elementy wideo, obiekty, nagrania, kostiumy i dokumentacja medyczna tworzą sieć narracji, w której doświadczenia artystki rezonują z biografią Marii Skłodowskiej-Curie.
W przestrzeniach Osaka City Central Public Hall powstało coś na kształt transkulturowego laboratorium – miejsca obserwacji, ale też działania. Nie chodziło o stworzenie monumentalnego pomnika, lecz o doświadczenie: niekiedy osobiste, niekiedy rodzinne, zawsze cielesne. Sasaoka odważyła się wejść własnym ciałem w rezonans z historią Skłodowskiej. To, że artystka pokazuje siebie jako osobę badającą i badaną, nadaje temu projektowi emocjonalną intensywność – sprawia, że nie jest to praca o kimś, ale z kimś: z Marią, z rodziną i przyjaciółmi z Polski, których zaprosiła do projektu.
W instalacji nie brakuje też odwołań do historii polskiej sztuki nowoczesnej. Sasaoka świadomie sięga po motywy znane z obrazów Tamary Łempickiej czy Władysława Podkowińskiego, przywołując na przykład „Szał uniesień”, by opowiadać o Skłodowskiej-Curie na przecięciu mitu i codzienności. To właśnie w tej grze z ikonografią i formą, w przewrotnym przełamywaniu patosu kryje się siła jej strategii artystycznej. Sasaoka dekonstruuje pomnik, by wydobyć emocje. Rezygnuje z pompatyczności na rzecz relacji. A robi to, jak zawsze, z wielką swobodą, humorem i ogromną świadomością symboli. Jej instalacja nie daje prostych odpowiedzi – prowokuje do myślenia, otwiera pole do osobistego spotkania z historią i z samą sobą.

Na czym polega tytułowa „siła migracji”?
YS: Dla mnie „siła migracji” oznacza przede wszystkim dziedziczenie i przekaz międzypokoleniowy. W przypadku Marii Skłodowskiej-Curie widać to bardzo wyraźnie: jej ojciec był naukowcem, matka – nauczycielką. Ona sama kontynuowała pracę swojego zmarłego męża, Pierre’a, rozwijając badania jeszcze dalej. W pewnym sensie cała ta „siła” została przekazana jej ciału – niejako zapisana w jej fizycznej obecności.
Z kolei jej córki – Irène i Ève – również na swój sposób kontynuowały tę spuściznę. Irène poszła w ślady matki jako naukowczyni, a Ève stała się jej biografką i kustoszką pamięci. Pracując nad tym projektem, uświadomiłam sobie, jak bardzo my również jesteśmy nosicielami wpływu Marii – jej ducha, postawy, dziedzictwa. To doświadczenie skłoniło mnie też do refleksji nad moją własną rodziną, nad tym, co dziedziczę, co przekazuję dalej i jak to, co osobiste, może stać się uniwersalne.
PP: Z punktu widzenia Yuriko Sasaoki „siła migracji” to siła, która niesie ze sobą życie – dosłownie i symbolicznie. Migracja stanowi nie tylko podróż z jednego kraju do drugiego. To również dziedziczenie, przekazywanie pamięci, przekraczanie granic: rodzinnych, kulturowych, cielesnych. Dzięki migracji rodzą się nowe idee, nowe języki, nowe wspólnoty.
Tytułowa „Polonia” nawiązuje do pierwiastka – polonu, który Skłodowska-Curie odkryła i nazwała na cześć Polski, a jednocześnie do wspólnoty Polaków żyjących poza krajem. Właśnie kontakt z Polonią dał Sasaoce wyjątkowy dostęp do polskiej kultury: nie przez muzeum czy książki, ale poprzez ludzi – ich doświadczenia, historie, emocje. Migracja pozwoliła artystce zobaczyć Polskę żywą, otwartą, dynamiczną. I dlatego w tym projekcie migracja nie jest tylko tłem – jest narzędziem. To ona pozwala połączyć historię Marii Skłodowskiej-Curie z osobistym doświadczeniem Sasaoki. To ona nadaje sens współpracy międzynarodowej i wspólnemu tworzeniu sztuki. Migracja oznacza nie tylko zmianę miejsca, lecz także zmianę myślenia. I właśnie dzięki niej możemy opowiadać dziś o Skłodowskiej-Curie w sposób nowy, prawdziwy i głęboko ludzki.
Wystawa Yuriko Sasaoki „Polonia x Skłodowska-Curie’s Magic Lab – The Power of Migration” prezentowana jest w Osaka City Central Public Hall od 14 czerwca do 5 lipca 2025 roku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.