Znaleziono 0 artykułów
15.06.2018

Z kolekcji Mody Polskiej. Łzy Miss Polonii

15.06.2018
Ewa Tylecka w sukni projektu Jerzego Antkowiaka (Fot. Zdjęcie pochodzi z książki Ewy Wojciechowskiej „Miss Polonia. A jednak warto”)

Bywa, że mistrzowi powinie się ręka, a efekt przejdzie potem do historii. W archiwach Mody Polskiej, wśród wielu pięknych rzeczy, jest też suknia dla miss Polonii.

Była połowa lat 90. Z rzeczywistości, którą znała Moda Polska nie zostało prawie nic, a ona sama istniała siłą rozpędu. Długi, syndycy, niepewna przyszłość. Kontrakt na ubranie Miss Polonii na wyjazdy zagraniczne dawał nadzieję, jeśli nie na przetrwanie, to przynajmniej na zastrzyk gotówki.

Najpierw sam konkurs. Wrzesień 1995 roku, Sala Kongresowa, na scenie – oprócz kandydatek – Edyta Górniak i Ryszard Rynkowski, w jury, obok m.in. Maryli Rodowicz – Jerzy Antkowiak. Dziewczyny z całej Polski pokazują, w strojach balowych, sportowych i kąpielowych, jak bardzo są piękne, werdykt jest jednoznaczny – najpiękniejsza jest Ewa Tylecka, 23-latka z Dzierżoniowa. Wyjeżdża z Warszawy z koroną, suknią i fiatem punto. Przed nią rok podróży po świecie, na najważniejsze konkursy będzie ją ubierać Moda Polska.

Projekt sukni Miss Polonia 1995 wg Jerzego Antkowiaka (Fot. Zbiory Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi)
Suknia projektu Jerzego Antkowiaka (Fot. Karol Kowalik, Zbiory Muzeum Narodowego w Krakowie)

Jerzy Antkowiak pomysły ma piękne. Szkicuje lejącą się złotą suknię z trenem, do niej szyfonowy płaszcz, jakieś pióra z dawnych czasów – tak ma wyglądać kreacja na konkurs Miss Świata w RPA. Ewa jest zachwycona.

Tyle, że jest połowa lat 90., Moda Polska nie ma dostępu do materiałów skąd chce, musi posiłkować się tanimi hurtowniami. Antkowiak ma zaprzyjaźnioną hurtownię w Komorowie, ale do konkursu już tylko tydzień, a złotych tkanin jak nie było, tak nie ma. Ale pojawia się coś, co przypomina taftę. – To obraza dla tafty, raczej sztuczydło ohydne, ale gięło się trochę jak ona – wspomina projektant. – Kolory były takie: zdechły fiolet, zdechła zieleń, trochę mniej zdechły amarant i coś jeszcze. Pomyślałem, że skoro mam, co mam, to chociaż zrobię tak, żeby było tego dużo – ułożyłem w kłęby, w środek dałem fizelinę, ciężkie było jak nieszczęście.

Ewa Tylecka zobaczyła suknię w przeddzień wyjazdu, tuż przed konferencją prasową. – Rozpłakałam się – wspominała w książce Ewy Wojciechowskiej „Miss Polonia. A jednak warto”. Dziś – a mieszka miło, na Florydzie – wciąż pamięta ten żal. Bo miała swoje ładniejsze sukienki, ale kontrakt nie pozwalał, by założyć je na występy. Co więcej, przepisy lotnicze nie pozwalały, by wziąć ze sobą większą niż 20-kilogramową walizkę, a zdechłe niby tafty ważyły jak nieszczęście. – Była jeszcze druga suknia. Brązowa. Przypominała kotarę – opowiada Tylecka.

Konkurs w RPA poprzedzało zgrupowanie miss z całego świata w Dubaju. Dziewczyny miały ze sobą po sto kilo ciuchów, przebierały się kilka razy dziennie, a ona miała te dwie.

– W dodatku niezbyt dopasowane do figury. Wyglądałam, jakbym w ogóle nie miała biustu, a gdy zginałam rękę, tkanina boleśnie wpijała się w łokieć – wspomina. Konkurs wygrała dziewczyna z Wenezueli. Ewa nie weszła do finału. – Pewnie nie dlatego, że miałam słabe ciuchy, ale na pewno samopoczucie pomaga w prezentacji. A ja w tej sukni czułam się fatalnie.

Jerzy Antkowiak przy każdej okazji powtarza, że choć zawiniły bardziej okoliczności niż on, gotów jest włożyć wór pokutny.

*

5 października w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi rozpocznie się wystawa poświęcona twórczości Jerzego Antkowiaka i Modzie Polskiej, której kuratorem jest Tomasz Ossoliński. Projektant pracuje też na filmem o Antkowiaku. „Vogue” objął nad przedsięwzięciami patronat.  

Aleksandra Boćkowska - dziennikarka, autorka książek "To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL” i „Księżyc z peweksu. O luksusie w PRL”. Współpracuje m.in. z „Gazetą Wyborczą” i „Wysokimi Obcasami Extra”. Wcześniej redaktorka w magazynach „Elle” i „Viva! Moda”.

Aleksandra Boćkowska
Proszę czekać..
Zamknij