Znaleziono 0 artykułów
19.05.2019

Hotel Armani: Oda do Mediolanu

19.05.2019
Hotel Armani (Fot. Materiały prasowe)

Pan Armani nie pozostawił niczego przypadkowi. Swój hotel zaprojektował tak, aby jego goście odkryli właśnie taki Mediolan, który od lat go inspiruje.

Czułem, że gdy pojawi się w umówionym miejscu i o umówionej godzinie, rozpoznam ją bez trudu. Nawet w tłumie mediolańczyków, niezmiennie fascynujących mnie stylizacją, wyraźnie kontrastującą z przelewającą się przez miasto rzeką turystów. To jeden ze znaków rozpoznawczych stolicy Lombardii. Lekcja codziennego szyku odbywa się tu na ulicy, a Antonella, zgodnie z przewidywaniami, mogłaby być jej profesorem. Gdy wyłania się ze stacji metra Montenapoleone, wiem, że to na nią czekałem. Ma włosy spięte w kucyk, brązową pelerynę z futerkiem pod szyją, wytarte dżinsy, a na nogach błękitne mokasyny. Do kompletu obowiązkowo elegancka torebka. Oczarowuje od pierwszej chwili, jak na przewodniczkę z Milano Fashion Tour przystało. Włoszka oprowadzi mnie po Złotym Trójkącie (Golden Triangle) – najsłynniejszej części Quadrilatero della Moda. Potrzebuję tego, zanim następnego ranka pojawię się tu ponownie, by poznać bliżej filozofię stylu życia, gościnności i luksusu według żywej legendy branży modowej – mediolańczyka Giorgia Armaniego. Ich uosobieniem ma być hotel sygnowany nazwiskiem wielkiego kreatora.

Hotel Armani lobby (Fot. Materiały prasowe)

W wyjątkowej skali

Stacja metra znajdująca się tuż obok Hotelu Armani wyznacza początek naszej wycieczki. Spacerując wzdłuż Via Monte Napoleone mijamy butiki i showroomy największych marek. Po chwili zbaczamy z utartego, gwarnego szlaku i skręcamy w spokojniejszą Via Gesù. Tu zaglądamy na urocze i ciche dziedzińce kamienic, wokół których rozłożyły się studia mniej mainstreamowych, choć równie topowych projektantów. Antonella zna ich obsługę, dzięki czemu bez trudu wchodzimy do pracowni krawieckiej na zapleczu jednego z salonów. Kapitalna sprawa dla kogoś, kto interesuje się modą. Zwłaszcza, że przewodniczka jest skarbnicą wiedzy o historii i teraźniejszości tego biznesu, przede wszystkim w rodzimym, włoskim wydaniu.

Musiałem poczuć kontekst i ducha tej dzielnicy, bo przecież nie bez przyczyny Giorgio Armani właśnie tutaj zdecydował się otworzyć swój hotel, prawda? – pytam retorycznie, dziękując Anotnelli za wycieczkę. – To i tak wiedza w pigułce – uśmiecha się, świadoma że moglibyśmy spędzić tu cały tydzień i nadal zaledwie liznąłbym tematu. – Skoro wspomniałeś o Hotelu Armani – wtrąca – muszę przyznać, że spośród wszystkich włoskich projektantów, Armaniego cenię chyba najbardziej, i nie chodzi wyłącznie o jego styl. Udało mu się zbudować markę z niesamowicie szeroką, zróżnicowaną ofertą. Od luksusowych ubrań i perfum, poprzez kolekcje dla mniej zamożnych osób, aż po wyposażenie wnętrz, kawiarnie, kwiaty, czekoladki, czy właśnie hotel. Na bazie mody stworzył prawdziwe imperium, a skala w jakiej tego dokonał, jest absolutnie wyjątkowa.

Hotel Armani restauracja (Fot. Materiały prasowe)

To było mu pisane

Budynek Hotelu Armani, spod którego dzień wcześniej rozpoczęliśmy zwiedzanie Złotego Trójkąta, to centralny punkt w okolicy, nie tylko ze względu na położenie, ale również swoją formę. Powstał pod koniec lat 30. ubiegłego wieku jako palazzo – okazały, sześciopiętrowy gmach zaprojektowany przez Enrico A. Graffiniego, czołowego przedstawiciela panującego wówczas we włoskiej architekturze stylu racjonalistycznego. W przeciwieństwie do flankujących ulicę rzędów kamienic, wystawiających ku przechodniom wyłącznie swoją fasadę, dzieło Graffiniego zajmuje cały kwartał. Jest samodzielnym urbanistycznym bytem, a to odruchowo każe skupić na nim większą uwagę. W bryle obiektu dominuje geometria i surowość, budzące respekt i nadające mieszczącej się w nim instytucji powagi, a wręcz pewnej wyniosłości. Palazzo wydaje się być ponad wszystko dookoła.

Hotel Armani bar (Fot. Materiały prasowe)

Większość parteru budynku zajmują witryny poszczególnych części imperium Giorgia Armaniego: oprócz butików także restauracji, kawiarni, a nawet księgarni. Dokładnie o tym mówiła Anotnella, nazywając to zjawisko „rozszerzeniem marki”. Jeśli dodamy do tego noszący nazwisko projektanta hotel, trudno się dziwić, że obiekt zyskał wśród mediolańczyków miano „Pałacu Armaniego”. Zresztą, jak głosi powtarzana w hotelu anegdota, najwyraźniej było mu to pisane, bo z lotu ptaka plan budynku układa się w literę „A” jak Armani.

Hotel Armani (Fot. Materiały prasowe)

Projektant doświadczeń

Pierwsze zaskoczenie czeka tuż po przekroczeniu hotelowego progu. W niewielkim, minimalistycznym korytarzu, wyłożonym marmurem z silną nutą charakterystycznych dla Armaniego odcieni greige [kolor pomiędzy szarością a piaskowym beżem – przyp. red.], nie ma nic poza paroma fotelami, w sam raz dla gości czekających na limuzynę lub taksówkę. Recepcję umiejscowiono bowiem na siódmym piętrze i można się do niej dostać wyłącznie windą. Żeby z niej skorzystać, trzeba z kolei mieć konkretny powód. Siłą rzeczy lobby także przeniesiono siedem pięter ponad poziom ulicy, zostawiając na parterze jakąś tajemnicę, której na razie nie rozumiem. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to ochrona przed tłumem ciekawskich, zwabionych tutaj legendarnym nazwiskiem projektanta i polujących na zacny hasztag dla kolejnego instagramowego posta z wojażu.

Hotel Armani SPA (Fot. Materiały prasowe)

Okazuje się, że powody takiego rozplanowania hotelu były dwa, a wyjaśni je Rossella Graziani, której serdeczny uśmiech wita mnie, gdy tylko drzwi windy rozsuwają się. Kobieta ma na sobie doskonale skrojony ciemny garnitur, wizytówkę androginicznego stylu projektanta, którym w latach 70. i 80. mediolańczyk utorował sobie drogę do wielkiej sławy. – Z jednej strony, rzeczywiście chodzi o prywatność naszych gości – Rossella potwierdza moją teorię. Drugim powodem jest celowy zamysł „pana Armaniego”, jak za każdym razem nazywać go będzie moja przewodniczka, który chciał zaprezentować swoim gościom hotel w ściśle określony sposób. – Pan Armani pragnął, aby pierwszym ich wrażeniem był widok na jego ukochane miasto – w momencie, gdy Rossella stawiała na końcu zdania kropkę, zdaję sobie sprawę, że mimowolnie podszedłem do przeszklonej ściany wychodzącej na Via Manzoni i zbliżyłem nos do samej szyby.

Hotel Armani SPA (Fot. Materiały prasowe)
Hotel Armani SPA (Fot. Materiały prasowe)

Jesteśmy na siódmym, dobudowanym w czasie prac aranżacyjnych piętrze. Wraz z ósmą, najwyższą kondygnacją (znajduje się tam SPA) stanowi on tzw. szklany kapelusz, nowoczesny wtręt stworzony na potrzeby otwartego w 2011 roku hotelu. Konstrukcja w minimalnym stopniu ingeruje jednak w oryginalną bryłę, a z poziomu ulicy jest wręcz niewidoczna. Jej zaletą jest z kolei to, że oprócz frontonu barokowego kościółka po drugiej stronie Via Manzoni, żaden inny budynek w najbliższym sąsiedztwie nie sięga tak wysoko. Ponad dachami rozpościera się więc niezmącona panorama wschodniej części metropolii. Chłonąc ją, zaczynam rozumieć zamysł mistrza. Giorgio Armani zaprojektował moje doświadczenie, tak jak robią to specjaliści od user experience. Poprzez czysto funkcjonalny korytarz na parterze, zabrał mnie od razu tutaj, żebym w pierwszej kolejności spojrzał na Mediolan właśnie z tej perspektywy.

Suma detali

Robiąc rundkę dookoła siódmego piętra, przechodzimy najpierw przez lobby, a następnie przez bar i restaurację. Minimalizm i odcienie greige bardzo mocno definiują wystrój także tych części hotelu. Są obecne dosłownie wszędzie – w tapicerkach mebli, okładzinach ścian, posadzkach, dywanach, lampach, a nawet obrusach i serwetach. Nic tutaj nie krzyczy i nie rozprasza, wręcz przeciwnie – uspokaja i pozwala skupić się na detalach, m.in. perfekcyjnych kształtach oraz kunsztownym wykonaniu. – Całe wyposażenie zostało zaprojektowane przez pana Armaniego. W większości pochodzi z linii Armani Casa, ale są także elementy wykonane wyłącznie z myślą o hotelu. Natomiast jeśli chodzi o materiały wykończeniowe, np. marmur, to oczywiście pan Armani osobiście dokonywał wyboru. Aranżacja obiektu była jego wielkim dziełem i pasją. Spędzał tu mnóstwo czasu, aby dopilnować każdego szczegółu – Rossella przeciąga koniuszek palca po perfekcyjnym szyciu na brzegu fotela ustawionego przy barowej ladzie.

Hotel Armani bar (Fot. Materiały prasowe)
Hotel Armani restauracja (Fot. Materiały prasowe)

Przypominam sobie definicję elegancji, której autorem jest sam maestro Armani: „Elegancja nie oznacza bycia zauważonym, lecz zapamiętanym”. Wszystko się zgadza, bo gdy stąd wyjdę, nie będę w stanie wymienić ani jednej rzeczy – koloru, kształtu lub faktury – która skupiłaby na sobie szczególną uwagę. W zamian doskonale zapamiętam sumę niezliczonej ilości detali, składających się na zdumiewający efekt końcowy.

Centymetr po centymetrze

No dobrze, wyjątek zrobię jedynie dla zapierającej dech w piersiach panoramy miasta. Dochodzi godzina dwunasta, a my znajdujemy się w południowej części budynku, gdzie promienie słońca z całą intensywnością próbują wpaść do pomieszczenia przez ogromne okna sięgające od podłogi do sufitu. Filtry w szybach studzą ich impet, a żaluzje kroją je na poziomie pasy, co tworzy kapitalny efekt światłocienia na marmurowej posadzce. Optyczny przekładaniec ponownie wabi mnie ku przeszkleniom. U mych stóp leży tym razem południowa część Mediolanu, z wyraźnie górującymi w odległości mniej więcej kilometra strzelistymi wieżami Duomo – gotyckiej katedry-symbolu miasta. Na ich tle piętrzy się z kolei masywna korona Torre Velasci, architektonicznej perły modernizmu. Mógłbym godzinami dawkować sobie tę przyjemność, przesuwając się centymetr po centymetrze dookoła szklanego kapelusza. – Wieczorem musi to wyglądać jeszcze obłędniej – odwracam się ku Rosselli. – I wygląda – przytakuje. – Ten widok jest dobrze znany wśród mediolańczyków. Wiele osób przychodzi tu na kolację lub drinka, bo nie ma drugiego takiego miejsca do kontemplowania Mediolanu.

Hotel Armani Milano Signature Suite (Fot. Materiały prasowe)

Za drzwiami do jednego z największych apartamentów, tzw. Armani Signature Suites, czeka ciąg dalszy przygody z modą i designem. Mam wrażenie, że każda najdrobniejsza cząstka wyposażenia szepcze mi do ucha fragment opowieści o filozofii estetyki i luksusu według Giorgia Armaniego. Harmonia, umiar, spokój oraz dyskrecja tworzą ponadczasowe piękno, które prawie dekadę po otwarciu hotelu, w erze dynamicznie zmieniających się trendów, nie straciło nic ze swojego uroku. Jestem pewien, że z powodzeniem obroni się przez kolejne dziesięć, dwadzieścia, a nawet pięćdziesiąt lat.

W apartamencie prezydenckim wychodzimy na taras. W ścisłym centrum miasta, w twarz uderza orzeźwiająca bryza. Wieje od północy, stamtąd gdzie linię horyzontu zdobią nowoczesne biurowce i apartamentowce, w tym niemal kultowe już Bosco Verticale – bloki-lasy. Ponownie jak w lobby, chcę tu zostać bezterminowo, aby skanować krajobraz mini-cząsteczkami.

Hotel Armani Presidential Suite (Fot. Materiały prasowe)

Jego Mediolan

Żegnając się z Rossellą w recepcji, jeszcze raz podchodzę do okien. Byłem już wcześniej w Mediolanie, schodziłem go wzdłuż i wszerz, spoglądałem też na niego z dachu katedry, ale właśnie zdaję sobie sprawę, że odkrywam miasto na nowo, bez zgiełku, bez pośpiechu i bez tłumu turystów rozpraszających uwagę. Dokładnie tak pan Armani musiał to sobie zaplanować, bo w jego hotelu nic nie jest dziełem przypadku. Od samego początku prowadził mnie za rękę, pokazując mi w ściśle określonym porządku „jego” Mediolan.

Ten Mediolan który go ukształtował i cały czas stanowi dla niego źródło inspiracji – dopowiada Rossella.
Czyli to coś jakby jego oda do ukochanego miasta? – porównuję.
Dokładnie tak – skinęła głową Rossella.

Za pomoc w pracy nad tekstem dziękuję ekipie Milano Fashion Tour.

Dawid Iwaniec
Proszę czekać..
Zamknij