Znaleziono 0 artykułów
31.01.2019

Katowice. Z cegły i sadzy

31.01.2019
Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Jakub Certowicz / dzięki uprzejmości pracowni Grupa 5)

13 lutego okaże się, czy gmach Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego znalazł się w piątce najlepszych budynków Europy. Na razie pokonał ponad dwieście innych i jako jedyny reprezentuje Polskę w finałowej czterdziestce konkursu o Nagrodę im. Miesa van der Rohe. Już jednak wiadomo, że w Katowicach powstał ponadczasowy budynek, który zestarzeje się z wdziękiem.

Młodzieżowym słowem roku 2018 obwołano „dzbana”, ale tym, które połączyło pokolenia, był równie dźwięczny „smog”. Kiedyś co rano dowiadywaliśmy się z radia, jaki jest biomet, dziś otwieramy aplikację i sprawdzamy, czy da się oddychać. W tym samym czasie w Katowicach ukończono gmach inspirowany tym, co sadza robi z elewacjami okolicznych kamienic. Powstawał kilka lat, ale widocznie – proszę wybaczyć żarcik – coś od dawna wisiało w powietrzu.

Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Jakub Certowicz / dzięki uprzejmości pracowni Grupa 5)

Kiedy pierwszy raz zbłądziłem wieczorem na ulicę św. Pawła, poczułem się nieswojo. Nie dlatego, że bałem się o swoje życie (dobra, trochę), ale dlatego, że robiła wrażenie zupełnie wymarłej – jak dekoracja filmowa po ostatnim klapsie. Potem dowiedziałem się, że kiedyś wszystkie te domy miały iść do rozbiórki, a na ich gruzach planowano kolejną część pobliskiego kampusu uniwersyteckiego, więc nikt nie inwestował tu ani złotówki. Kamienice stoją jednak do dziś (podziękowania dla wszystkich kolejnych rządów za oszczędzanie na szkolnictwie wyższym), a jedyny budynek, który tu ostatecznie powstał, czyli Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, inspirowany jest właśnie nimi.

Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Jakub Certowicz / dzięki uprzejmości pracowni Grupa 5)

Przemykając ciemną ulicą, ledwie dostrzegłem ten gmach, ale o to chyba chodziło jego autorom. Startując w 2011 roku w konkursie architektonicznym, warszawska pracownia Grupa 5 i Jordi Badia z barcelońskiej firmy Baas zaproponowali, by nie burzyć jedynego ostańca na tej działce. Jednopiętrowy relikt działającej tu kiedyś wytwórni żarówek zachowali, a całą nową bryłę dopasowali do nadwyrężonej ceglanej budowli. Osoba z zewnątrz może z większą ostrością dostrzec coś, co jest inne. Zobaczyć jakieś miejsce oczyma obcego pomaga na przykład lepiej docenić piękno budynków, proporcje między bryłą a pustką, patynę pociemniałej przez lata cegły, charakterystyczne mansardy czy fakturę zniszczonych murów – pisał Badia w miesięczniku „Architektura-murator”.

Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Jakub Certowicz / dzięki uprzejmości pracowni Grupa 5)

Fasada od strony ulicy św. Pawła skonstruowana jest z ażurowych ceramicznych elementów zwanych pieszczotliwie „telewizorkami”. Telewizorki, a także cegły i płytki klinkierowe wykorzystane w innych miejscach budynku wyprodukowano na zamówienie w wytwórni Patoka pod Lublińcem. Wypalane w tradycyjnym piecu węglowym mają nierównomierną fakturę i kolor – jak te na ścianach ocalonej wytwórni żarówek. W naszych czasach trudno o taki nieperfekcyjny materiał. Zwiedzałem kiedyś halę jednego z największych producentów cegły w Polsce i zamiast kuźni Hefajstosa zobaczyłem niemal laboratoryjną przestrzeń obsługiwaną przez sterowane komputerowo maszyny i nielicznych, schludnie ubranych robotników. W takich warunkach powstają idealnie gładkie i jednakowe elementy. Autorzy katowickiego gmachu zbuntowali się przeciwko tej precyzji, postawili na zmysłowość i szczerość, która wyraża się w lekkich usterkach i nierównościach. Żadna z cegieł nie jest jednakowa, a na niektórych można odczytać odciśnięte niedbale znaki firmowe i rok produkcji.

Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Jakub Certowicz / dzięki uprzejmości pracowni Grupa 5)
Detale na gmachu Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Grzegorz Piątek)

Budynek jest introwertyczny i ekstrawertyczny jednocześnie. Widziany w perspektywie ulicy wydaje się ceglanym monolitem, ale gdy podejść bliżej i stanąć na wprost, okazuje się, że elewacja jest ażurowa jak firanka i pozwala obserwować, co dzieje się w środku. Reżyser, na którego wpadłem na korytarzu szkoły, powiedział mi, że niejednoznaczna relacja gmachu z otoczeniem jest niewyczerpanym źródłem inspiracji dla studenckich etiud.

Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Jakub Certowicz / dzięki uprzejmości pracowni Grupa 5)

Wnętrza, w których oprócz klinkieru widać beton, drewno i blachę, zorganizowane są wokół prostokątnego dziedzińca, co przywołuje skojarzenia z klasztorem i tworzy kontemplacyjną atmosferę. Ale znów, wsobność okazuje się pozorna, bo na kolejnych piętrach można wyjść na zewnętrzne tarasy z widokami na sąsiednie podwórka. W większości nowych budynków dach jest śmietnikiem, na którym dość przypadkowo wyskakują przeróżne urządzenia i zakończenia pionów. Wielkie brawa dla autorów katowickiego projektu (po wygranej w konkursie do barcelońskiej i warszawskiej firmy dołączyła katowicka pracownia Małeccy), że tarasy udało im się zostawić prawie puste, a to, co wystaje, wystaje nieprzypadkowo.

Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Jakub Certowicz / dzięki uprzejmości pracowni Grupa 5)

Nie umiem wywróżyć, czy gmach Wydziału Radia i Telewizji zdobędzie nagrodę Miesa, ale jestem pewien, że dobrze zniesie próbę czasu. Nie tylko dlatego, że klinkier i beton to materiały bezpretensjonalne, trwałe i łatwe w utrzymaniu, a więc studentoodporne. Myślę też, że nie wypadnie on z mody w przyszłym sezonie. Jest dziełem współczesnym, ale nosi w sobie doświadczenie poprzednich epok i nie podąża za jednym tylko estetycznym tropem. Są w nim, zgodnie z zamierzeniem, prostota i rzeczowość architektury przemysłowej, jest introwertyczność klasztorów, ale ażurowa elewacja kojarzy się też z przewiewną architekturą Półwyspu Iberyjskiego i północnej Afryki. Jordi Badia zaprojektował zresztą w Badalonie budynek przychodni z podobną fasadą z prostokątnych kształtek, tylko że białych. Chodząc po wnętrzach katowickiego gmachu, nie mogłem się też uwolnić od skojarzeń z późnym modernizmem – mógłbym być w jakimś akademiku w Nowej Anglii albo w PRL-owskim instytucie badawczym, a kaskada wąskich schodów łącząca wykończone klinkierem piętra wydaje się żywcem wyjęta z siedziby Naczelnej Organizacji Technicznej w Gdańsku.

Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Jakub Certowicz / dzięki uprzejmości pracowni Grupa 5)

Katowice są, statystycznie rzecz biorąc, miastem dość zamożnym, ale chociaż architekci zrobili wszystko, by złagodzić wizualny kontrast między starym a nowym, patrząc z tarasów na zaniedbane podwórza kamienic, nie mogłem się opędzić od myśli, że jesteśmy krajem, w którym powstają budynki godne międzynarodowych konkursów, ale w urbanistyce jesteśmy na etapie wczesnego Monopoly. Wyszukany gmach uniwersytecki sąsiaduje z domami, których nikt już wprawdzie nie chce burzyć, ale nadal nie kwapi się do remontu. Czy kiedy doczekają się rewitalizacji, a Katowice rozwiążą problem smogu i sadzy, gmach Wydziału Radia i Telewizji zostanie zagadkową pamiątką czasów, w których śmiercionośne powietrze traktowane było nie jak problem do rozwiązania, ale jako element kontekstu, niewzruszalne zjawisko przyrodnicze – jak biomet, który nie pozwala wstać z łóżka?

Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (Fot. Jakub Certowicz / dzięki uprzejmości pracowni Grupa 5)

 

Grzegorz Piątek
Proszę czekać..
Zamknij