Znaleziono 0 artykułów
23.12.2022

Książka tygodnia: Jo Nesbø, „Krwawy księżyc”

23.12.2022
Fot. Getty Images

Dlaczego czytelnicy kibicują zawzięcie detektywowi, który jest nihilistą, cynikiem, alkoholikiem? Dlaczego od razu lubią tego ponuraka? Bo stworzył go Jo Nesbø. W „Krwawym księżycu” Harry Hole rozwiązuje zagadkę zbrodni tak mrocznej, że bardziej się nie da.

Jakoś się uchowali, ale w Norwegii w ostatnim czasie nie było seryjnych morderców. Bowiem Anders Breivik i jego szalony rajd po Oslo i wyspie Utoya to jednak innego rodzaju obsesja. Kraj pławi się w naftowym bogactwie, dzieli je w miarę równo, więc ludzie żyją tam raczej dostatnio i – cokolwiek by powiedzieć – z przyjemnością. A jednak norweskie kryminały – podobnie jak w innych krajach skandynawskich – zachłystują się okrucieństwem i mordercami wymyślającymi takie sposoby zabijania, że mróz biega po plecach. Jo Nesbø jest tutaj w absolutnej czołówce pierwszej ligi. Jak coś napisze – strach się bać.

Fot. Materiały prasowe

Pytałem go dlaczego. Odpowiedział, że książki kryminalne już od wielu dekad są w Skandynawii sposobem na diagnozę społeczną, krytykę dostatku, który niekiedy bywa pozorny, na opowieść o człowieku pełnym sprzeczności, ukrytych marzeń, złych pragnień i krwawych, głęboko ukrytych namiętności. Nawet tam, gdzie dobrostan jest powyżej kokardy, coś może się nagle zawalić. Może to zapowiadać literatura; skandynawscy pisarze kryminałów są w większości pisarzami, co się zowie. Jeśli się mylą, wszystkim od tego lepiej. U nich zamiast prawdziwego strachu ma wystarczyć jego namiastka opakowana w rozrywkę. Lecz zawsze można dodać, że Breivika też nikt nie przewidział, a polityczne wariactwo omijało Norwegię szerokim łukiem. Aż pewnego razu nie ominęło. Tyle że temat to akurat na non-fiction, zresztą jakoś już przepracowany w norweskiej literaturze faktu.

Przeciwko zbrodniarzom Nesbø wysyła komisarza Harry’ego Hole’a. Hole bardzo pasuje do znanej z powieści sensacyjnych kasty detektywów przeklętych. Ma porąbane życie osobiste i chyba mało kto go lubi. Potyka się w codziennych sytuacjach w sposób często absurdalny i paskudny. Jest wysoki, barczysty, acz przeraźliwie chudy. Zbrodnia naznaczyła go fizycznie – utracił palec u ręki, na twarzy ma paskudną bliznę „koloru wątroby”. Lecz chudość raczej nie wynika z obcowania z seryjnymi mordercami i skorumpowanymi kolegami po fachu. Harry zamiast jeść, po prostu pije. Jest czynnym alkoholikiem (wielu powieściowych ponadprzeciętnych detektywów to alkoholicy), czego nie lubi, choć wódkę już tak, a zwłaszcza przedkacowy – te miewa ciężkie – stan po wódce. Pijackich ciągów nie ukrywa, a swojego nałogu nie poddaje usprawiedliwieniu. Woli prawdę. 

Przypięto mu łatkę nihilisty i cynika. Tymczasem gdy przychodzi do finałowych rozstrzygnięć, Hole zawsze zachowuje się w porządku, ma w sobie godność i potrafi odróżnić prawo od moralności. Ta musi stać ponad przepisami. Choćby Harry miał zaryzykować głową. Nie inaczej jest w „Krwawym księżycu”.

Akcja zawiązuje się, by tak rzec, w sposób oczywisty dla kryminałów z takim bohaterem głównym. W Oslo zaginęły dwie dziewczyny, raczej z tych ładniejszych, bardziej rozbawionych i próżnych. Jedna zostaje znaleziona po kilku tygodniach. Ma podcięte gardło. Drugiej na razie nie odszukano. Łączy je również bytność na tym samym sąsiedzkim party oraz osoba sugar daddy, dobiegającego siedemdziesiątki bogacza i celebryty wyglądającego o wiele młodziej dzięki znakomitym chirurgom plastycznym. Bogacz ma alibi, policji trudno go zahaczyć, ale prasa się uczepiła, bo to temat na pierwszą stronę: dwie młode kobiety, balujący, przebrzydle bogaty starszy pan, jedna śmierć odnotowana, druga podejrzewana na 100 procent. Takie pogłoski mogą szkodzić w interesach. Dlatego trzeba wyeliminować wszystkie niedobre domysły.

Co w tym wszystkim robi nasz Harry? Zrazu nic. Życie posypało mu się ostatecznie, nie pracuje już w policji, za to zaszył się na drugim końcu świata – wolą przypadku jest to Los Angeles. Mieszka w zakaraluszonym pokoju i planuje metodycznie zapić się skutecznie na śmierć. Spotyka w knajpie przebrzmiałą gwiazdę Hollywood, również pijącą, więc rozumiejącą, kiedy nieznajomemu trzeba postawić kolejkę przy barze, bo inaczej nie wykona samobójczego postanowienia. Aktorka kryje tajemnicę, która szybko się wyjaśnia. To w jej wyniku Harry – największy spec od seryjnych morderców – przyjmuje propozycję norweskiego miliardera: wróci do Oslo i za prawie milion dolarów honorarium wyjaśni w prywatnym dochodzeniu, co stało się z obiema dziewczynami. Rzecz jasna Hole otwarcie melduje zleceniodawcy, że jeśli ze śledztwa wyniknie, iż bogacz jest winien, posadzi przestępcę w więzieniu.

Trudno dziwić się popularności Nesbø (prócz kryminałów pisze też inne książki) oraz Hole’a. Raczej zastanawia, dlaczego detektyw uchodzi za gbura i wódczanego ponuraka, skoro czytelnicy od razu go lubią i kibicują mu zawzięcie. Bo dlaczego lubią pisarstwo Nesbø, jasne to jak księżyc na bezchmurnym niebie, który od czasu do czasu rzeczywiście przybiera barwę krwistej czerwieni. Nic się u Jo nie ślimaczy, intryga jest w sam raz zapętlona, a zbrodnia mroczna tak, że bardziej się nie da. W poprzednich książkach z Harrym Hole’em było łagodniej.

Jo Nesbø, „Krwawy księżyc”, tłumaczenie Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Dolnośląskie

Paweł Smoleński, „Gazeta Wyborcza”
Proszę czekać..
Zamknij