Znaleziono 0 artykułów
09.11.2019

Love Me Tinder: Domina czy uległa?

09.11.2019
(Ilustracja Izabela Kacprzak)

Dawanie mu klapsów przyprawiało mnie o dreszcze. To było podniecające, ale bałam się, że on krzyknie z bólu – mówi bohaterka naszego cyklu, która zdecydowała się wejść w rolę dominy.

Nie lubię być sama. Tindera zainstalowałam pół roku po rozstaniu z wieloletnim chłopakiem. Dzięki aplikacji zaczęłam spotykać się z różnymi facetami, testować, lepiej poznawać siebie i swoje granice. Któregoś dnia trafiłam na Wiktora z Krakowa. Przesunęłam go w prawo przez przypadek. Nie miał zdjęcia, tylko czarną planszę z cytatem z Hemingwaya. Takie profile zwykle omijam szerokim łukiem. „Co trzeba zrobić, by umówić się z tobą na seks?” – napisał. Zaskoczył mnie, a ja samą siebie, bo postanowiłam zaryzykować. Odpisałam jednak, że najpierw powinien mi wysłać swoje zdjęcie. Gdy je dostałam, zaczęliśmy pisać dość intensywnie. Nasze rozmowy kręciły się głównie wokół seksu. Podobało mi się to. Ośmielało mnie, że wszystko odbywa się online, a ja mogę uciąć tę znajomość. I nie pojechać do Krakowa, co wcześniej deklarowałam.

Ukryte pragnienia

Wiktor zaczął odkrywać przede mną seksualny świat, o którym dotąd nie tyle nie miałam pojęcia, ile nie myślałam, że chciałabym się w nim znaleźć. Swoimi ukrytymi pragnieniami dzieliłam się dość ostrożnie. On marzył o byciu zdominowanym. Od dłuższego czasu szukał kogoś, kto mu pomoże spełnić tę fantazję. Kreślił scenariusze spotkania, podczas którego mogłabym wziąć sprawy w swoje ręce i cieszyć się jego uległością. W końcu postanowiłam przekroczyć swoje dotychczasowe granice, spróbować czegoś nowego, tym bardziej że brzmiało to zarazem dość niewinnie i podniecająco. Chciał być związany, a mnie kręciło, że byłabym pierwszą, która mu to zrobi. W końcu dobiliśmy seksualnego targu i ustaliliśmy datę spotkania. Pamiętam, że był grudzień, gorączkowy okres tuż przed świętami, ja jednak nie myślałam o prezentach, tylko planowałam randkę. Wynajęłam w okolicach Starego Miasta w Krakowie niewielki apartament z odpowiednim łóżkiem – miało stelaż, do którego można było kogoś przywiązać. Wybrałam się też do sklepu żeglarskiego po linki. Długo się zastanawiałam, jakie wybrać, chciałam, by były ładne, a przede wszystkim bezpieczne – nie za grube, ale i nie za cienkie. Następnym krokiem było odwiedzenie salonu z erotycznymi gadżetami, jednak ogromny wybór mnie przerósł. Postanowiłam zamówić skórzaną bieliznę i packę do klapsów online – chciałam być odpowiednio przygotowana do swojej roli dominatrix. Myślałam o pejczu, ale nie wyobrażałam sobie siebie z takim akcesorium w dłoni – budziło we mnie mieszaninę śmiechu i wstydu. Przeczytałam też masę lepszych i gorszych tekstów o dawaniu klapsów, aby przypadkiem nie zrobić Wiktorowi krzywdy.

(Ilustracja Izabela Kacprzak)

Kto tu rządzi

W Krakowie spotkaliśmy się na kolacji. Zawczasu zastrzegliśmy, że jeśli na żywo nie przypadniemy sobie do gustu, to odwołujemy nasze łóżkowe plany. Po sushi postanowiliśmy wrócić do mieszkania. Zaczęliśmy się całować. Gdy się od niego oderwałam, rzuciłam mu stanowczo: „Rozbieraj się i czekaj tu na mnie”, a sama poszłam do łazienki, by się przebrać i wejść w rolę dominy. Przymierzając w domu mój skórzany zestaw, czułam się, jakbym robiła coś zakazanego. Nie poznawałam siebie. W Krakowie poczułam się pewniej. Gdy wróciłam do sypialni, on posłusznie czekał na mnie nago. Sięgnęłam do walizki po sznur, a on zapytał zupełnie serio, czy go rozwiążę, jeśli w którymś momencie o to poprosi. Powiedziałam, że mogę mu dać to nawet na piśmie. Chyba oboje trochę się baliśmy, tak naprawdę znaliśmy się od zaledwie kilku godzin. Z tego wszystkiego związałam go za słabo. Byłam przewrażliwiona, a do dominacji potrzebna jest pewność siebie i swoich działań – teraz to wiem. Przystąpiłam do klapsów. Przyprawiało mnie to o dreszcze. To było podniecające, ale bałam się, że on krzyknie z bólu. Ale podobało mu się. W którymś momencie chciał, bym go poddusiła. To było dla mnie za wiele. Nie wychodząc z roli, powiedziałam, że ja tu rządzę i wiem najlepiej, co mam robić. Wybrnęłam z sytuacji. Zagroziłam mu za to, że go zaknebluję. Ostatecznie zawiązałam mu oczy, by znienacka natrzeć go lodem. Krzyknął jak oparzony, a ja kazałam mu milczeć i powtórzyłam numer z lodem. W tej sytuacji czułam się bezpiecznie, bo sama lubię czuć lodowaty chłód na swojej skórze i wiem, że to nic groźnego.

Kraków–Warszawa

Resztę weekendu spędziliśmy razem, ale już bez odgrywania ról. Nie umówiliśmy się na następny raz. Jednak gdy Wiktor wpadł do Warszawy w interesach, wylądowaliśmy w jego pokoju hotelowym. Za jakiś czas ja znowu pojechałam do niego. W którymś momencie, kursując między Krakowem a Warszawą, zakochaliśmy się w sobie. Stworzyliśmy związek na odległość, w którym było nam wygodnie – stęsknieni zapominaliśmy o pretensjach i korzystaliśmy w stu procentach z każdej wspólnej chwili. Tęsknota napędzała pożądanie. Do tamtych ról nie wracaliśmy, choć on czasami o tym wspominał. Wszystko rozpadło się po kilku miesiącach, gdy okazało się, że każde z nas widzi codzienność inaczej – ja nie wyobrażałam sobie życia poza Warszawą, a on poza Krakowem. Myśleliśmy nawet o bardziej sprawiedliwym rozwiązaniu i wyjeździe wspólnie za granicę, jednak na to tym bardziej nie byliśmy gotowi.

Podniecająca zamiana ról

Gdy wracam myślami do naszej pierwszej randki, przyznaję, że podobało mi się odwrócenie ról. Na początku to Wiktor mnie zdominował, kreśląc scenariusz spotkania. Później mogłam się odegrać. Okazało się, że lubię dominować. Ale raczej narzucać zasady, niż dominować fizycznie. Cały urok tkwił w nowości. Teraz wiem na pewno, że wolę być dominowana. Nie uważam, że to coś złego. W końcu najważniejsze, by w seksie dostać, czego się potrzebuje, a nie wchodzić w role na siłę.

Wysłuchała Paulina Klepacz
Proszę czekać..
Zamknij