Znaleziono 0 artykułów
11.02.2022

Premierowo na Vogue.pl: Kolekcja Jana Chodorowicza „ART/WEAR”

11.02.2022
Jan Chodorowicz i Jakub Gliński (Fot. Łukasz Kuś)

Ich twórczość połączył kolor. Konkretnie: dynamiczna ultramaryna z kroplą kobaltu. Zgodnie z systemem Instytutu Pantone – odcień 072C. To on zdominował pierwszą niezależną kolekcję „ART/WEAR” jednego z najzdolniejszych projektantów młodego pokolenia, Jana Chodorowicza, i serię obrazów Jakuba Glińskiego, malarza, performera, artysty ekstremalnego i totalnego.

Jak mówi Jan Chodorowicz, wystarczy, że przeczyta książkę, obejrzy fotografię – i oto pojawia się pomysł na kolekcję. Co tym razem było tym impulsem? – Znów książka – przyznaje projektant. Jest koniec stycznia. Znajdujemy się w pracowni Jakuba Glińskiego w jednym z żoliborskich domów. To tu artysta maluje i tworzy muzykę. Spotykamy się, bo właśnie połączył ich wspólny projekt czy – jak określa go Jan – artystyczny dialog. Międzygatunkowy, interdyscyplinarny, niezależny.

(Fot. Łukasz Kuś)

Rozdział pierwszy: Jan Chodorowicz

Jan nie bez przyczyny nazywany jest jednym z najbardziej obiecujących projektantów młodego pokolenia. Urodził się w Polsce, ale dzieciństwo spędził w Zimbabwe, Syrii oraz Izraelu. Modzie, którą zainteresował się jeszcze w podstawówce, poświęcił studia licencjackie w Shenkar College w Tel Awiwie i magisterskie – na londyńskim Central Saint Martins. Odbył staże u Ani Kuczyńskiej w Warszawie, Wales Bonner w Londynie i Marca Jacobsa w Nowym Jorku. Wszystkie te wielokulturowe doświadczenia dziś składają się na jego estetykę. Ale do projektów zawsze przemyca polskość. Tak było w kolekcji dyplomowej „SOCIALI/S/TE” – wizji garderoby dla współczesnej kobiety pracującej, inspirowanej stylem salonowych diw z „Answered Prayers” Trumana Capote i socjalistycznych robotnic doby PRL-u. Tak jest i w nowej kolekcji „ART/WEAR”, a właściwie „kontynuacji poprzedniej”, jak ją nazywa Chodorowicz. Tym razem przygląda się artystkom.

W Amsterdamie, w przymuzealnej księgarni kupiłem książkę „What Artists Wear” Charliego Portera. Autor opowiada o tym, jak na przestrzeni XX wieku ubierali się artystki i artyści. Jak ubrania odzwierciedlały ich podejście do sztuki i pracy – mówi Chodorowicz. – Pojawiło się tam zdanie o amerykańskiej minimalistce Agnes Martin: „Her clothing was that of a human who laboured. Her labour was making art”, co w przełożeniu na Polski znaczy: „Jej zawodem, jej pracą była jej sztuka”. Spodobało mi się to spojrzenie, odniesienie do ubiorów roboczych, którym poświęciłem „SOCIALI/S/TE”. Zacząłem się uważniej przyglądać artystkom opisywanym przez Portera – wyjaśnia. Jednocześnie poszukiwał dla nich rodzimych odpowiedników. Na tej researcherskiej podstawie powstały trzy modele kurtek stanowiących rdzeń kolekcji. Każda została nazwana na cześć innej artystki: „Agnes” od Agnes Martin, „Alina” od polskiej rzeźbiarki Aliny Szapocznikow oraz „Barbara” od brytyjskiej pionierki awangardy Barbary Hepworth. W kolekcji pojawiają się również ołówkowe spódnice, pozwalające zbudować z koszulami coś na wzór garsonki. Są i pamiętane z „SOCIALI/S/TE” chustki. – Bliska jest mi idea kompletu, total looku. Wydaje mi się, że pełna sylwetka dodaje poczucia siły – tłumaczy.

W kolekcji cały czas przewija się również charakterystyczna dla Chodorowicza barwa – dynamiczna ultramaryna z kroplą kobaltu, nawiązująca do kolorystyki klasycznej odzieży roboczej. – Staram się nią zaanektować otoczenie – mówi projektant. Zdaje się, że nad tym samym pracuje Jakub Gliński, malarz, performer i artysta audiowizualny, którego obrazy z wystawy „YOU ARE TOO CLOSE” w galerii Guni Nowik w ramach Warsaw Gallery Weekend 2022 stanowiły tło dla kolekcji Jana, uwiecznionej w obiektywie Łukasza Kusia.

(Fot. Łukasz Kuś)

Rozdział drugi: Jakub Gliński

W twórczości Jakub wykorzystuje ekspresyjną estetykę trash and error, sztuki błędnej, zbudowanej na prawach (a właściwie ich braku) squatowego punku i industrialnego trashu. Szaroniebieska paleta, grudy farby przypominające odrapane ściany, cytaty zaczerpnięte z murali czy rysunków dziecięcych to, jak sam przyznaje, „podświadoma reakcja na sygnały z otoczenia”. – Pracuję intuicyjnie, z naciskiem na emocje – mówi. Z „YOU ARE TOO CLOSE” rozpoczyna nowy etap. – Wystawa była mocno powiązana z moją pracą na terapii, a zatem z poblokowanymi emocjami, lękami. Musiałem przeprogramować mechanizmy obronne, które budowały się we mnie przez wszystkie lata. Drogą do nich od zawsze był dla mnie język sztuki – tłumaczy Gliński.

Pytany o dominujący w jego obrazach kolor niebieski, słynny 072C, Gliński przyznaje, że to „trudny temat”. – Jeszcze nie mam odpowiedzi na to, czemu to on pojawia się najczęściej. Myślę, że to proces poznania, który nastąpi w jakimś późniejszym okresie. Dziś mogę powiedzieć, że ten kolor mi się po prostu podoba – wyjaśnia. A to nie bez znaczenia, bo właśnie dzięki tej barwie zatrzymał się na profilu Chodorowicza podczas scrollowania Instagrama. – Anegdota dotycząca naszej znajomości i wspólnego projektu: zaczęliśmy się obserwować w mediach społecznościowych. Kilka tygodni później galeria Guni Nowik, która mnie reprezentuje, przekazała mi maila od młodego projektanta poszukującego ciekawej przestrzeni pod sesję. To był Jan. Mówię: robimy to od razu – wspomina Gliński.

(Fot. Łukasz Kuś)

Rozdział trzeci: Niebieski 072C

Choć Jan i Jakub operują zupełnie odmiennymi poetykami, ich twórczość paradoksalnie świetnie się dopełnia, czego dowodem jest sesja w obiektywie Łukasza Kusia. – Był element barwy, którą obaj lubimy. Poza tym jest w naszych podejściach coś podobnego, coś totalnego i bezkompromisowego, a jednocześnie estetycznego – podsumowuje Jan. Jednak, jak przyznaje Gliński, za ostatecznym efektem kryje się wyczerpujący etap. – Trzydzieści godzin pracowałem tu, w pracowni, nad mniejszymi formatami. Czterdzieści – po przetransportowaniu płócien do galerii, bo wystawy indywidualne maluję na miejscu, żeby korespondowały z przestrzenią – mówi. – To był trudny czas. Kolejny poziom zawodowego rozwoju, czyli wystawa w nowej galerii w ramach Warsaw Gallery Weekend, a co za tym idzie, presja. Poza tym była to pierwsza wystawa, którą namalowałem bez wspomagaczy. Później cztery dni spędziłem na oprowadzaniu odwiedzających, co też było dla mnie wyzwaniem, ale i przyjemną dawką emocji. Ładunek energetyczny tak silny, że do tej pory nic jeszcze nie tworzyłem. Musiałem się naładować, odpocząć. Teraz powoli wracam do pracy. Pierwszym czekającym go projektem będzie współpraca z Anią Kuczyńską. Jaka? O tym pewnie powie wkrótce.

Kolekcja Jana jest natomiast pierwszą niezależną, pierwszą tworzoną nie pod szyldem uczelni, pierwszą na sprzedaż. – Na studiach wykształciłem zwyczaj obszernego researchu, wielu przymiarek. Teraz było tak samo. Jedyna zmiana – nie konsultowałem się z osobami z uczelni, ale z przyjaciółmi. Czas gonił, tyle że nie chodziło o zaliczenia, lecz dostosowanie się do wykonawców – konstruktorki i krawcowej z Pragi czy szwalni w Legionowie.

Zaskakująca jest jednak zmiana podejścia. Jan dotychczas mówił, że nie spieszy mu się do zakładania własnej marki. – Tak, ale pandemia… Nie chciałem być w zastoju. Tego świat mody nie lubi – odpowiada. – Uznałem, że wezmę wszystko w swoje ręce. Zrobię to sam, sfinansuję. Mam nadzieję, że zaczynam pisać swój własny kod, język wizualny. Traktuję kolekcję jako eksperyment, badanie gruntu, sprawdzenie siebie na rynku – tłumaczy. I nie spoczywa na laurach. – Nadal uważam, że jeszcze wiele muszę się nauczyć. Kolejne przedsięwzięcie? – Koncentruję się na kolekcji – eksperymencie, któremu muszę dać czas. Od niej zależy skala kolejnych projektów. Czekam. Ale czuję, że to jest szczere i prawdziwe. Mam nadzieję, że będzie odzew, że ludzie będą chcieli nosić moje ubrania. Zależy mi na jednym: by móc dalej poznawać ludzi takich jak Kuba, a przede wszystkim tworzyć.

Projekty z kolekcji „ART/WEAR” można zamawiać w sklepie internetowym shopjanfchodorowicz.com. Hołdując zasadzie zrównoważonej mody, projektant zdecydował się na formę preorderów z dostawą po dwóch tygodniach.

Fotografia: Łukasz Kuś 
Modelka: Asia Żebracka Selective Management
Make up: Marianna Yurkiewicz 
Włosy: Wiktoria Piersa / Ten Salon 
Przestrzeń dzięki uprzejmości Galeria Gunia Nowik podczas wystawy „YOU ARE TOO CLOSE” Jakuba Glińskiego 

Pola Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij