Znaleziono 0 artykułów
01.10.2021

Książka tygodnia: Artur Nowak, Stanisław Obirek „Gomora”

01.10.2021
(Fot. Materiały prasowe)

Niby wszystko już wiemy, a nawet nie jest to wiedza zbyt świeża. Jednak zebrana tworzy nową jakość, zaś obraz oglądany w tym specyficznym kalejdoskopie jest straszny, straszniejszy i jeszcze bardziej straszniejszy. Boże, chroń nas przed Kościołem katolickim (garstka księży cenionych również za to, że są po ludzku ludzcy podkreśla grozę sytuacji) – to pełne bezradności zawołanie krzyczy z każdej strony książki „Gomora” autorstwa Artura Nowaka, adwokata i reportera. oraz prof. Stanisława Obirka, byłego jezuity. Choć jest w niej również rozdział o nadziei.

„Gomora”: Sprawcy zazwyczaj bezkarni

Jak wielką fortunę przepił arcybiskup Sławoj Leszek Głódź? Nie wiemy i autorzy też nie wiedzą, lecz z pewnością niebagatelną, wniskując z jego znanej wszystkim namiętności do gorzały. A i tak zdołał uciułać w samych tylko nieruchomościach majątek wart nawet 15 milionów, o gotówce czy drogich przedmiotach nie wspominając.

Artur Nowak i Stanisław Obirek (Fot. Materiały prasowe)

Jak Głodź zgromadził taką kasę, skoro nigdy nie pracował zarobkowo? Księża mają oficjalnie jakieś dochody, lecz i 500 lat życia byłoby za mało, by nieopodatkowanymi pieniędzmi odkładanymi co do grosika zapełnić skarbczyk takich rozmiarów.

Czy Głódź – persona wybitnie cwana, chytra oraz paskudna, lubiąca wyzywać i poniewierać podwładnych, a o siostrach mówić „stare pizdy” – to jedyny taki trzpiot w Kościele? Dalece nie.

Co pomyśleć o Marku arcy-Jędraszewskim, metropolicie krakowskim, wyelegantowanym, ulizanym fircyku (te sutanny we wszystkich kolorach i w wymyślne hafty), człowieku z chorobliwą obsesją „tęczowej zarazy”? Zwłaszcza w świetle jego przyjaźni z Juliuszem arcy-Paetzem, byłym kapo Kościoła poznańskiego, którego w sposób niezwykle łagodny Watykan ukarał za molestowanie kleryków – obaj lubili znikać z Rzymu tylko we dwóch nad italskie morze.

O kardynale Henryku Gulbinowiczu, współpracowniku służb PRL (choć pomagał też Solidarności), specjaliście od krycia pedofilów i otwierania karier biskupich księży z podobnymi upodobaniami? Przecież nie był osamotniony.

O kardynale Stanisławie Dziwiszu, który wie wszystko o polskich i watykańskich aferach erotyczno-finansowych (znów księża seksualni drapieżnicy i pedofile, a także regularni kombinatorzy i łapówkarze), ale zapomniał? Przecież nie tylko on wie, że lukratywne, bogate parafie nazywają się w kościelnym slangu „Kuwejt” i żeby je uzyskać, trzeba w pałacu biskupim postawić (nie położyć!) kopertę wypchaną banknotami; mamy już w obiegu 500-złotowy.

Z tego towarzystwa najbardziej chłopięco filuterny wydaje się biskup płocki Mirosław Milewski, popularny, bo tzw. otwarty, przepraszał za afery pedofilskie i gromił „tęczowych”. Młody to mężczyzna (1971), ma gadane i dokształca się permanentnie. Gdy pojechał do Wielkiej Brytanii szlifować angielski – piszą autorzy – noce i dnie spędzał w kawalerce swojej lektorki, która przez ten cały czas nie pojawiła się na publicznych zajęciach. W Płocku to jakaś „konfesyjna tradycja”. Zmarły w latach 80. biskup Bogdan Sikorski ukrywał pedofilów, a swojemu synowi wyprawił huczny ślub w katedrze.

I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Zarządzone przez Watykan kary dla duchownych popełniających przestępstwa i wykroczenia, jeśli w ogóle spadają, są wyrazem miłosierdzia Kościoła. Usunięcie z diecezji, wpłaty o wysokości określonej przez ukaranych na jakieś kościelne fundusze, zakaz pochówku w katedrze nie wydają się zbyt groźne. Każdy kierowca złapany przez policję na przekroczeniu prędkości chciałby usłyszeć takie napomnienie: nie wolno pani/panu jeździć tą ulicą, a wysokość mandatu zależy od pani/pana widzimisię.

„Gomora”: Czego chce Kościół? 

Lecz mroczne ciekawostki towarzyskie i odbrązawianie ludzi postawionych na cokołach to w „Gomorze” dalece nie wszystko. Skandale kryminalne połączone z bezkarnością są w Kościele oczywiste, bo tak funkcjonuje każda instytucja nastawiona na szmal i władzę. Kościół chce rządzić sumieniami. Stąd pomysł spowiedzi od ósmego roku życia; na Boga Ojca, jakie grzechy może popełnić ośmiolatek. Chce jadać suto, popijać, żyć wygodnie i dostatnio, bo inaczej nie dbałby tak bardzo o przywileje finansowe i podatkowe niedostępne świeckim (kiedy pytać biskupa konserwatystę i biskupa tzw. otwartego o kasę, od razu okazuje się, że grają w jednej drużynie). Chce bywać i bywa na salonach władzy. Chce opowiadać i opowiada duby smalone, fantastycznie sprzeczne z nauką oraz wymaga, by prosty lud wierzył w te idiotyzmy. Ma się za wyłącznego właściciela wszystkich polskich macic oraz, tak, tak, wszystkich polskich kobiet, które z ochotą pozbawia praw, w zamian układając życie.

„Gomora”: Gdzie szukać nadziei?

Gdzie więc w tej megalomanii, arywizmie, besserwisserstwie, chamstwie, prostactwie, zdeprawowaniu i zepsuciu można szukać – jak chcą Nowak i Obirek – nadziei? Autorzy – żadna to rewelacja – przywołują Franciszka, papieża rzeczywiście niezwykłego i, jak się zdaje, pełnego dobrej woli. Franciszek nie boi się LGBTQ+, bo przecież ludzie są różni i Kościołowi nic do tego. Nie drwi – jak jego polscy podwładni wysokiego szczebla – z ekologii. Bogactwa też nie lubi, o czym świadczą zdarte buty i wyprowadzka z papieskich apartamentów. Umie przyznać się do grzechu, jakim była współpraca z argentyńską juntą lub przymykanie oczu na jej zbrodnie.

Lecz chyba to nadzieja na wyrost, a jeśli – to dla innych części świata, gdzie Franciszek głosi „teologię ludu”, rozumiejąc, co już wielekroć się stało, że lud odwróci się plecami. Tymczasem u nas grupa sojuszników Franciszka zmieściłaby się w jednym, niewielkim, bardzo prowincjonalnym kościółku. Głos mają Dziwisz i Jędraszewski, obaj wiodący liczne chorągwie niemądrych, zakompleksionych i zepsutych polskich purpuratów, giganci rozumu jak księża Guz, Oko, profesorowie zdolni do wypowiedzenia każdej niegodziwości, kapłani kiboli i nazioli. A Franciszek to mocno starszy pan i zwyczajnie może nie mieć siły.

Radzą tedy Nowak i Obirek, by na nowo odczytać Jezusa z Nazaretu. Tyle że „gdy mówi biskup, Chrystus musi milczeć” – takie zdanie padło podczas wykładu w jednym z polskich seminariów. Powinien też Jezus zatańczyć – jak rządzący Polską – w rytm jakiejś koszmarnej piosenki intonowanej przez Tadeusza Rydzyka, prezentującego się jako „ojciec” ważniejszy od tego w Niebiesiech.

 

Artur Nowak, Stanisław Obirek, „Gomora”, wydawnictwo Agora

Paweł Smoleński
Proszę czekać..
Zamknij