Znaleziono 0 artykułów
12.07.2018

Z kolekcji Mody Polskiej. Trzy dni w Paryżu

12.07.2018
Jerzy Antkowiak, Michal Stajniak (operator) i Irena Jakuszewska (dźwięk) przy pracy, Fot. Szymon Bobrowicz

Równolegle z przygotowaniami do łódzkiej wystawy o Modzie Polskiej Tomasz Ossoliński pracuje nad filmem dokumentalnym o Jerzym Antkowiaku. W tym tygodniu spotkaliśmy obu projektantów na zdjęciach w Paryżu.

W złotych latach Mody Polskiej Jerzy Antkowiak przyjeżdżał tu co sezon. Na pokazy, bo lubił (i musiał), i do miasta, bo kochał. Na placu Clichy miał swoje krzesło, w Toulleris znał każdy zakamarek, przy Avenue Montaigne bardziej niż butiki ciekawiły go kamienice. Kiedyś przekonał konsjerża, by wpuścił go pod drzwi Marleny Dietrich, wtedy jeszcze nie było na dole salonu Prady. Bez tych wizyt w Paryżu, Moda Polska nie byłaby tym, czym była. Z nazwy wprawdzie przedsiębiorstwem państwowym, ale z zasług marką, która pokazywała, jak piękna mogłaby być moda, gdyby nie żelazna kurtyna. W PRL była jedyną firmą, której projektanci jeździli na paryskie pokazy regularnie, w Galerii Lafayette kupowali dodatki do kolekcji, a dzięki przynależności do Chambre Syndicale de la Haute Couture dostawali wykroje nowych fasonów. 

Jerzy Antkowiak w metrze na tle plakatu reklamującego Muzeum Yves Saint Laurenta, Fot. Szymon Bobrowicz

Tomasz Ossoliński, kurator wystawy o Modzie Polskiej, do której przygotowania trwają w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, tworzy jednocześnie film dokumentalny o Antkowiaku. O ile wystawa to przede wszystkim historia strojów na tle trudnej historii Polski, o tyle film ma być portretem człowieka. 

Jerzy Antkowiak z Elżbietą Grabacz - modelką, która pracowała w Modzie Polskiej w latach 60. i 70.,  Fot. Szymon Bobrowicz

Bo Jerzy Antkowiak to bohater wieloznaczny. Projektant mody – to jasne. Ale też dużej klasy erudyta i niestrudzony balangowicz. Oddany rodzinie, ale bezustannie gdzieś uciekający. Pewny siebie, choć pełen pokory. Człowiek, którego biografia pozwala opowiedzieć o tym, jak szerokie trzeba było mieć horyzonty, żeby w odciętej od świata PRL robić rzeczy, które zapisały się w dziedzictwie kulturowym Polski. Po to, by mogli to wszystko zrozumieć nie tylko widzowie pamiętający PRL, ale też ci całkiem niezorientowani w jej historii, Ossoliński filmuje Antkowiaka w sytuacjach nieformalnych, i w miejscach, które otwierają wspomnienia. Stąd Paryż. 

Jerzy Antkowiak, Tomasz Ossoliński, Michal Stajniak (operator) i Irena Jakuszewska (dźwięk) przy pracy, Fot. Szymon Bobrowicz

Spotykamy się tuż po wizycie w muzeum Yves Saint Laurenta. Dzięki uprzejmości Fondation Pierre Bergé i życzliwości Anji Rubik udało się zwiedzanie tak zorganizować, że Jerzy Antkowiak był w muzeum sam. Towarzyszyły mu trzy osoby z ekipy filmowej – reżyserka Anna Więckowska, operator Michał Stajniak i dźwiękowiec Irena Jakuszewska – ale nie było typowego w tym miejscu tłumu turystów. Nawet Tomasz Ossoliński został na zewnątrz. 

Jerzy Antkowiak, Michal Stajniak (operator) i Irena Jakuszewska (dźwięk) przy pracy, Fot. Szymon Bobrowicz

Znając fascynację Antkowiaka YSL, zapytałam go trzy lata temu, czy biorąc pod uwagę pokoleniową spójność (paryski projektant był od niego ledwie rok młodszy), zastanawiał się czasem nad tym, jak potoczyłby się jego los, gdyby pracował w Paryżu. – Nie ma o czym mówić, nigdy nie myślałem o sobie w Paryżu – odparł. – Pomijając wszystko inne, YSL znał ten blichtr z dzieciństwa, jego mama w Oranie była wytworną damą. A ja? Moja mama wprawdzie też była wytworną damą, ale startowałem w świat jako powojenny chłopiec z kobitką z Gorzowa pod rękę… 

Wielbił i wielbi Yves Saint Laurenta bezinteresownie. 
Teraz mówi: – To muzeum jest dla mnie jak dla wierzących Watykan. Spłakałem się jak idiota. 

Tablica pamiątkowa na budynku, w którym mieszkał Yves Saint Laurent, Fot. Szymon Bobrowicz

Rozmawiamy, gdy emocje już nieco opadły i projektant odzyskał swawolną frazę. Wcześniej emocje były ogromne. Jeszcze w Warszawie. Niby wiedział o tym Paryżu od kwietnia, ale gdy przyszło co do czego, ociągał się z pakowaniem. Jakby to nie mogło być możliwe. Rezon odzyskał, gdy wysiadł z metra. Choć wszyscy w ekipie jako tako obyci w Paryżu, to on prowadził wycieczkę. Jak gdyby był tu ostatnio przed miesiącem, a nie piętnaście czy dwadzieścia lat temu. 

Tomasz Ossoliński i Michal Stajniak (operator), Fot. Szymon Bobrowicz

Poszli na plac Clichy nakręcić scenę na krześle, które zwykł zajmować podczas cosezonowych pobytów. Tam już nie tak samo. Inna knajpa, inny widok, ale wystarczająco dla wzruszeń. Wieczorem kolacja u Elżbiety Grabacz. To modelka Mody Polskiej, która wyjechała do Paryża jeszcze w latach 60., potem wróciła i była u Antkowiaka wielką gwiazdą. Na dobre zamieszkała w Paryżu w połowie lat 70. Nad domowej roboty pierogami z kapustą wspominali dawne czasy. 

Był spacer przez Pont des Arts. Tym mostem w 1965 roku pierwszy raz przekraczał Sekwanę, była kawa w Les Deux Magots, bo bywał tam w czasach przedturystycznych. 

No i wreszcie wizyta w muzeum YSL. 
Wahał się. Zanim wszedł do środka – wcześniej przy Avenue Marceau była pracownia Saint Laurenta, Antkowiak dobrze znał ten adres – przystanął przy ścianie. Co innego jest powtarzać w wywiadach, że modę YSL ma się na ołtarzu, czym innym jest pójść przez ołtarz. Poszedł. I zastał więcej niż się spodziewał, bo to muzeum urządzone jest tak, by działać na emocje. Są oczywiście ubrania, które pokazują drogę zawodową, ale jest też sala z rysunkami z wczesnej młodości, tego czasu, gdy YSL rysował suknie, które Antkowiak oglądał w „Vogue” i wreszcie pracownia. Odtworzona tak, jakby projektant tam był, tylko na chwilę wyszedł – w tle biblioteka, manekiny w gotowych strojach, niegotowa marynarka, a w detalach – rozrzucone rysunki, odłożone okulary, ołówki, albumy. Tu już Jerzy Antkowiak nie myślał o tym, że występuje w filmie. Zdjął kapelusz i płakał. 

o pracy: Jerzy Antkowiak z ekipą. Pierwsza od prawej reżyserka Anna Więckowska, pierwszy od lewej Tomasz Ossoliński, Fot. Szymon Bobrowicz

Trzeba było posiedzenia w kawiarni z widokiem na wieżę Eiffla, by powiedział ekipie: – Chodźcie, pokażę wam prawdziwy Paryż
Jerzy Antkowiak jest wyjątkowy, ale tak jak zazwyczaj u ludzi, czegokolwiek by nie mówił, oczy mówią więcej. Po wizycie przy Avenue Marceau mówiły o szczęściu.
A zdjęcia – już z powrotem w Polsce – trwają. 

 

Film Tomasza Ossolińskiego o Jerzym Antkowiaku będzie gotowy w przyszłym roku. 5 października br. w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi rozpocznie się wystawa, której kuratorem jest projektant, poświęcona twórczości Antkowiaka oraz Modzie Polskiej. „Vogue” objął nad przedsięwzięciami patronat.

Aleksandra Boćkowska
Proszę czekać..
Zamknij