Znaleziono 0 artykułów
03.05.2025

Wszystko wszędzie naraz, czyli niezwykły przypadek Colmana Domingo

03.05.2025
(Fot. Aliah Anderson/Getty Images)

Kiedyś obsadzali go głównie w epizodach, dziś nie mogą się nim nasycić. Pracuje od ponad 30 lat, ale pełnię jego talentu dostrzeżono dopiero niedawno. Dlaczego Colman Domingo – człowiek renesansu w perfekcyjnie skrojonym włoskim garniturze – musiał tak długo czekać, aż go zobaczą?

– W moim życiu rozpoczął się rozdział nieskończonych możliwości, tak czuję – mówił niedawno w wywiadzie dla magazynu „Esquire”. – Choć nie wiem, co przyniesie mi los. Wiem jedynie, że sporo zainwestowałem i że to się wreszcie opłaci. Jestem podekscytowany! – Tylko w ostatnich trzech latach Colman Domingo był nominowany do Oscara (dwa razy), Złotego Globu (dwa razy) i zgarnął nagrodę Emmy (raz) za drugoplanową rolę mentora w trzeźwości w serialu „Euforia”. Jego kariera nabrała zdecydowanego tempa i dziś aktor, którego długo nie widziano na pierwszym planie, może przebierać w propozycjach. – Nagle znalazłem się pod ostrzałem reflektorów, a pracuję dłużej, niż ty żyjesz – rzucił żartobliwie w rozmowie z dziennikarzem „Vanity Fair”. – Jestem starym dziadem, serio! Pracuję od 33 lat. To, że dziś przeżywam przełomowy moment w karierze, wynika tylko z tego, że ludzie nadrobili zaległości.

Zdecydowanie warto nadrobić z Colmana Domingo. To wyjątkowo utalentowany aktor i jedna z najbarwniejszych postaci w przemyśle filmowym.

Aktor, dramaturg, klaun

Śpiewa, tańczy, recytuje. Napisał książkę, którą wystawiono na Broadwayu, tworzy sztuki teatralne, produkuje filmy. Ma warsztat aktora musicalowego. Jest wszechstronny, zahartowany w pracy na scenie i planie zdjęciowym, obeznany z różnymi konwencjami, obyty z kulisami kreacji. Mówi w wywiadach, że mało który ze współczesnych aktorów przeszedł podobną drogę i mało kto może pochwalić się tak rozległym zestawem umiejętności. I nie ma w tej deklaracji nawet grama pretensji właściwej sławnym bucom, skoro chwilę później Colman Domingo nadmienia, że te wszystkie bonusowe kompetencje zdobył, bo musiał. Gdy nie mógł znaleźć angażu, sam pisał sztuki teatralne, żeby mieć, w czym grać. – Przyjechałem do San Francisco, by być aktorem, a w ciągu dekady, którą tam spędziłem, stałem się człowiekiem wielu profesji: scenarzystą, reżyserem, producentem sztuk teatralnych – wspominał w wywiadzie dla brytyjskiego „NME”.

(Fot. Emma McIntyre/Getty Images for SCAD)

Colman Domingo urodził się i dorastał w Filadelfii. Studiował dziennikarstwo, które porzucił dla aktorstwa. Zaczynał od pracy w offowych teatrach, a gdy nie mógł znaleźć stałego zajęcia, zatrudnił się w… cyrku. – To był cyrk zaangażowany politycznie, który miał wychowywać kolejne pokolenia wyborców i wyborczyń – opowiadał w „Vanity Fair”. – Grałem okrutnego salamandra, który rozsiewał dezinformację. Miałem 23 lata. Odpowiedziałem na ogłoszenie: „Przesłuchania dla artystów cyrkowych. Jeśli nie masz doświadczenia, wystarczy wola, by spróbować”. Akurat wolę, by próbować, miałem zawsze. W cyrku zdobyłem mnóstwo nowych umiejętności. Jak akrobatyka, jak bycie klaunem. Mam serce klauna i chcę, żeby było je widać we wszystkim, co robię.

Grał ogony w serialach kryminalnych i epizody w uznanych produkcjach, zanim przyszły do niego ważne i bardziej widoczne role w docenionych filmach, jak „Kamerdyner”, „Selma” czy „Gdyby ulica Beale umiała mówić”, albo w popularnych serialach, jak wspominana już „Euforia” czy „Fear the Walking Dead”. Czy aktor, który tak długo czeka, aż go docenią, chce zmienić zawód? Colman Domingo chciał. Po przesłuchaniach do serialu „Zakazane imperium”. Na castingach poszło mu świetnie. Walczył o rolę kierownika sali w klubie nocnym. Usłyszał, że w czasach prohibicji kierownik sali w sekretnej knajpie speakeasy mógł być czarny, ale nie aż tak czarny i wobec tego produkcja szuka kogoś o jaśniejszym odcieniu skóry. – Wtedy pomyślałem, że więcej nie zniosę. Poważnie rozważałem rzucenie aktorstwa – mówił w „NME”.

Jeszcze piękniejszy

Colman Domingo razem z mężem Raulem Domingo (Fot. Mike Coppola/Getty Images)

W wywiadach sprawia wrażenie sympatycznej, ekscentrycznej gaduły. Wszystko powie. O tym, że swojemu obecnemu mężowi wyznał miłość już na pierwszej randce. – Ludziom się wydaje, że takie wyznania wymagają czasu, ale jaką masz pewność, że dostaniesz ten czas? Powiedziałem mu, że go kocham na pierwszej randce i od tamtej pory jesteśmy razem – opowiadał w „Interview”. Jest równie otwarty, gdy przyznaje się do kompleksów. – Kiedyś wszystko było dla mnie ich źródłem. Mój nos, mój wzrost, moje wówczas bardzo chude ciało. Przychodzi jednak taki moment, że musisz się pogodzić z tym, kim jesteś i jak wyglądasz. Jeśli ja nie pokocham swojego ciała, to kto je pokocha? Zacząłem pracować nad miłością do siebie. A gdy wykonujesz tę pracę, odnajdujesz światło w sobie, swoje wewnętrzne piękno. I w ten sposób, tak mi się wydaje, stajesz się jeszcze piękniejszy – mówił w rozmowie z „Vanity Fair”.

Chłopak, który wstydził się swojego ciała, wyrósł na mężczyznę, którym zachwycają się magazyny mody, a on wykorzystuje przestrzeń na czerwonym dywanie, by eksponować swój nieskazitelny styl. Zawsze lubiłem klasykę. Tradycyjne włoskie krawiectwo z lat 70., spodnie z wysokim stanem. Chcę czuć się sexy, przyjemnie. Wyglądać jak amant, bo przecież straszny ze mnie flirciarz – to też z „Vanity Fair”. Ten flirciarz został zaproszony przez Annę Wintour, by być współgospodarzem MET Gali 2025. – Gdy pojawiam się na czerwonym dywanie, reprezentuję tzw. czarną doskonałość. Stoję tam i błyszczę w imieniu całej afroamerykańskiej społeczności, znanej z innowacji, stylu i kreatywności – to kolejny fragment wywiadu dla „Esquire”. Refleksja nad tym, jak wysokiej jakości moda sprzęga się z tożsamością czarnoskórej Ameryki, będzie zresztą tematem przewodnim MET Gali w tym roku.

Czas Colmana Domingo

(Fot. Corey Nickols/Getty Images for IMDb)

Sukcesy, artystyczne i branżowe, takich aktorów jak Colman Domingo, niosą nadzieję, że przemysł rozrywkowy zaczyna powoli wywiązywać się z obowiązku sprawiedliwej, pozytywnej reprezentacji. Powoli, bo gdy Domingo dostał nominację do Oscara za rolę w „Rustin” – filmowej biografii queerowego aktywisty Bayarda Rustina – był drugim homoseksualnym aktorem w historii statuetki nominowanym za film o geju. – Nigdy nie rozważałem ukrywania swojej tożsamości – mówił w „Esquire. – Choć gdy zaczynałem pracować jako aktor, w branży nie widziało się zbyt wielu wyoutowanych gejów, a po cichu mówiło się, że jeśli chcesz mieć pracę, to musisz ukrywać swoją orientację. Poza tym nigdy nie narzucałem sobie limitów wynikających z mojej tożsamości. Mogę zagrać każdego.

To prawda. Gra bardzo różnorodnych bohaterów, w każdą postać wciela się z imponującym poświęceniem. W „Sing Sing” (to ta druga nominacja do Oscara) zagrał byłego więźnia i absolwenta programu resocjalizacji przez sztukę – rzeczywiście działającego w USA. To wyjątkowy projekt. Domingo zaprosił na plan amatorów – więźniów, którzy brali udział w programie. Cała ekipa powołała spółdzielnię, by po równo dzielić się zyskami z filmu. Każdy zarobił tyle samo. W miniserialu „Szaleństwo” z kolei wcielił się w specjalistę od public relations, uwikłanego w intensywną zagadkę kryminalną. W serialowym remake’u komedii „The Four Seasons” (premiera na Netflixie 1 maja) zagra obok Steve’a Carella i Tiny Fey, dwójki wybitnych komików. Z kolei w fabularnej biografii Michaela Jacksona odtworzy postać apodyktycznego ojca skompromitowanego króla muzyki pop. A w kolejce czeka jeszcze kilka projektów z udziałem Colmana Domingo. To przecież jego czas.

Angelika Kucińska
  1. Ludzie
  2. Wszystko wszędzie naraz, czyli niezwykły przypadek Colmana Domingo
Proszę czekać..
Zamknij