Znaleziono 0 artykułów
12.11.2019

Choroba jako praktyka artystyczna

12.11.2019
Wernisaż wystawy (Fot. Maciej Krajewski/Galeria Miejska "Arsenał" w Poznaniu)

Mylą się wszyscy, którzy twierdzą, że choroba to sprawa prywatna. Mało tego, szkodzą chorym. „Kreatywne stany chorobowe: HIV, AIDS, RAK” w poznańskiej Galerii Miejskiej Arsenał to wystawa, poprzez którą jej autorzy chcą takie podejście wypalić gorącym żelazem. To wystawa poddająca społeczeństwo zasłużonej krytyce. To w końcu wystawa, której twórcy nie godzą się na stygmatyzację.

Dawno nie było tu takiego tłumu – komentował z uznaniem i chyba lekkim zaskoczeniem Piotr Korduba, dyrektor Instytutu Historii Sztuki UAM, próbując dostać się do hallu poznańskiej Galerii Miejskiej Arsenał. W rzeczy samej, poznaniacy nieczęsto szturmują tę jedyną w wielkopolskiej stolicy publiczną placówkę poświęconą sztuce współczesnej. Tym razem przybyli na wernisaż wystawy „Kreatywne stany chorobowe: HIV, AIDS, RAK” nijak nie mogli się zmieścić w galeryjnym wnętrzu. Obserwowali więc przydługie przemowy na otwarcie (ludzie, miejcie litość!) przez szklane ściany pawilonu, puszczając w niskich temperaturach obowiązkowego w takich artystyczno-towarzyskich sytuacjach dymka. Co ciekawe, wernisaż odbył się w dniu, w którym komisarz ludowy do spraw kultury Piotr Gliński ogłosił, mimo protestów środowiska artystycznego, nominację Piotra Bernatowicza – byłego szefa Arsenału – na dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Za jego czasów taka wystawa jak „Kreatywne stany chorobowe” nie mogłaby się odbyć. Wobec tego wielu się cieszyło, że ten opętany prawicowymi rojeniami dyrektor da się teraz we znaki Warszawie, a Poznań ma już za sobą (oby na zawsze) jego mizoginiczne i homofobiczne aktywności kuratorskie.

(Fot. Maciej Krajewski/Galeria Miejska "Arsenał" w Poznaniu)

To nie jest wystawa – że zaczerpnę z mego teatralnego skarbczyka – powalająca dramaturgicznie. Dramaturgii pozbawiona jest właściwie kompletnie. I celowo. Zespół kuratorski (zwany w tym przypadku zespołem badawczym) nie zapragnął bowiem wstrząsnąć naszymi emocjami (choć nie jest to wykluczone). Postawił raczej na rzeczowe, badawcze wręcz przyjrzenie się wielu problemom związanym z chorobami oraz na edukację, która w tej materii jest w Polsce sensu largo w stanie raczej rachitycznym. Miejscami można odnieść nawet wrażenie, że nie jesteśmy w galerii, ale w bibliotece czy centrum edukacyjnym, szczególnie w części poświęconej działalności amazonek. Przykład na to, jak powinno się działać w chorobie, bo choroba (poza kilkoma wyjątkami) pokazywana jest w perspektywie metaforycznej, ale bardzo praktycznej oraz – ma się rozumieć – politycznej. Wszyscy ci, którzy twierdzą, że choroba to sprawa prywatna, mylą się sromotnie. Mało tego, bardzo chorującym szkodzą. „Kreatywne stany chorobowe” to wystawa, której autorzy chcą takie podejście wypalić gorącym żelazem, to wystawa, za pomocą której poddaje się społeczeństwo zasłużonej krytyce, to w końcu wystawa, której twórcy nie godzą się na opresję społeczną i stygmatyzację. Autostygmatyzacji też chcieliby uniknąć, co przecież łatwe nie jest.

Wernisaż wystawy (Fot. Maciej Krajewski/Galeria Miejska "Arsenał" w Poznaniu)

Próbują się jej nie poddać zarówno amazonki, jaki i osoby seropozytywne, choć tym drugim jest chyba znacznie trudniej w kontekście stosunków społecznych. Walkę z rakiem powszechnie się wspiera, a powiedzenie o nim wywołuje zwykle słowa otuchy i dopingu. HIV to „wirus wyklęty”, naznaczony moralnie, który na jego posiadacza sprowadzić może co najwyżej obojętność, a częściej potępienie. Tę różnicę widać na przykładzie trzech artystów przepracowujących temat HIV/AIDS. Wszyscy, co ciekawe, mieszkają za granicą: Piotr Nathan w Berlinie, Bartek „Arobal” Kociemba w Kopenhadze, a Szymon Adamczak w Amsterdamie. Dwaj ostatni o swojej seropozytywności opowiedzieli publicznie. Każdy z nich wędruje artystycznie zupełnie inną drogą. Nathan pokazuje na wystawie monumentalne dzieło złożone w jednej części z podzielonej na kwadratowe segmenty fotografii, w drugiej – z namalowanych na jej podstawie przez uczniów poznańskiego liceum sztuk plastycznych obrazów. Wszystko to w układzie lustrzanego odbicia przenosi nas do współczesnego szczęśliwego Berlina, zestawionego z kolei (trzecia część) ze zdjęciami nagrobków znanych berlińskich postaci zmarłych na AIDS. Dzieło Nathana łączy w sobie walory artystyczne, społeczne i historyczne.

Wernisaż wystawy (Fot. Maciej Krajewski/Galeria Miejska "Arsenał" w Poznaniu)
Wernisaż wystawy (Fot. Maciej Krajewski/Galeria Miejska "Arsenał" w Poznaniu)

Zupełnie inną, bo performatywną drogą wędruje Szymon Adamczak, który niedawno pokazywał w kilku miastach Polski swój przygotowany w Amsterdamie spektakl „An Ongoing Song”. Na wystawie widzimy elementy jego scenografii, kopie bardzo osobistego listu artysty, napisanego do mężczyzny, który przekazał mu wirusa HIV, oraz instalację złożoną z buteleczek po przyjmowanych przez Adamczaka lekach antyretrowirusowych. Buteleczek, które dostały inną, aczkolwiek także podtrzymującą życie funkcję. Hoduje w nich mianowicie Szymon Adamczak rośliny, czym nawiązuje do tego, że w czasach pandemii HIV/AIDS w latach 80. i 90. ubiegłego wieku wielu chorych uprawiało ogrody. Kultywowanie życia przez życie więdnące – poruszające.

Performans Valentine Tanz/Vala T. Foltyn (Fot. Maciej Krajewski/Galeria Miejska "Arsenał" w Poznaniu)

Poruszające tak samo jak instalacja Bartka „Arobala” Kociemby „Ciało mentalne”. Artysta, zmęczony pytaniami o stan zdrowia, postanawia dać obejrzeć zainteresowanym swoje ciało na wylot. Przez kolejne warstwy i otwory ciekawscy mogą sprawdzić, co się dzieje w środku. „Arobal” pomaga im dodatkowo poprzez umieszczenie całości w lightboksie, podświetlając wszystko tak bardzo, jak się tylko da. Niestety dla ciekawskich, okazuje się, że niewiele widać. Nawet wirusa nie widać, co wielu może rozczarować. Ale jest to też praca na zupełnie innym poziomie konfrontująca artystę z jego własnym wstydem i strachem. To jest droga, którą przechodzi większość seropozytywnych osób. Droga niełatwa, ale możliwa do pokonania, na co najlepszym przykładem jest sam Bartek „Arobal” Kociemba.

„Kreatywne stany chorobowe” nie są stworzone do szybkiej przebieżki, choć przestrzeń wystawiennicza Arsenału nie powala gabarytami. Gabaryty nie mają tu jednak nic do rzeczy, tym bardziej że zespół kuratorski pozastawiał na oglądających mnóstwo pułapek: tu niby jakaś niewarta uwagi gablotka ze zdjęciami z amazonkowych andrzejek albo innych imienin, tam zestaw rozmaitych periodyków od „DIK Fagazine” do książki „Chrześcijanie wobec AIDS”, ale wszystko to w sposób niezwykle interesujący ze sobą dialoguje. Jak na przykład „Mastektomia” – wideoinstalacja Jaśminy Wójcik i krótki film Szymona Adamczaka. Na pierwszej oglądamy dojrzałe kobiety z nagimi, pozbawionymi jednej piersi torsami (– Czy bez piersi nadal będę kobietą? – pyta samą siebie jedna z nich), na drugim – biorącego po raz pierwszy lek antyretrowirusowy Adamczaka, który zapija go ze swoim chłopakiem jakimś smakowitym trunkiem (– Polish style – mówi po wychyleniu kielonka artysta). Jakby dwa światy, a jednak nie.

Arsenał otworzył swoją wystawę kilka miesięcy po ekspozycji „Choroba jako źródło sztuki”, którą przygotowało działające nieopodal Muzeum Narodowe. W Narodowym temat HIV/AIDS pominięto kompletnym milczeniem, co dużo mówi o tej instytucji. Dużo mówi też to, że ostatnia wystawa o tej tematyce – „Ja i AIDS”, której kuratorem był Artur Żmijewski, odbyła się tam prawie ćwierć wieku temu. Zamknięto ją po dwóch dniach.

„Kreatywne stany chorobowe: HIV, AIDS, RAK”; Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu; wystawa czynna do 12 stycznia 2020 r.; zespół kuratorski/grupa badawcza: Luiza Kempińska, Paweł Leszkowicz, Zofia Nierodzińska i Jacek Zwierzyński, arsenal.art.pl

Mike Urbaniak
Proszę czekać..
Zamknij