Znaleziono 0 artykułów
30.06.2025

Instalacja rzeźbiarska Jana Baszaka w Poznaniu zrywa z binarnym podziałem

30.06.2025
(Fot. Filip Preis)

W Zamku Cesarskim w Poznaniu trwa jeden z najciekawszych programów rezydencyjnych w Polsce. W zabytkowych przestrzeniach gmachu, który jest fantazją na temat średniowiecznej twierdzy, mieszkają i wystawiają osoby zajmujące się nie tylko sztukami plastycznymi, lecz także teatrem i modą. Do 27 lipca potrwa tu wystawa „Letztraum” Jana Baszaka. Serce ekspozycji tworzą wyrzeźbione ze skarpetek istoty przypominające źrebię, dwugłowa koza i ptaki.

Koordynatorką programu Rezydencji Artystycznych w Centrum Kultury ZAMEK jest Jagna Domżalska. Doświadczona i ceniona kuratorka pracuje niekiedy w duecie z obiecującym kuratorem, Kamilem Mizgalą. W ubiegłym roku razem otworzyli świetną wystawę Marka Wodzisławskiego. Ekspozycja „Umgebung” badała relacje ciała z szeroko pojmowanym protezami, których funkcję może pełnić również przetworzony ubiór oraz akcesorium. Jedną z prac współtworzył but Nike Shox. W strukturę specyficznej, futurystyczno-inżynieryjnej podeszwy wżarła się brązowiejąca ludzka kość. W wykonanej ze zniszczonych tkanin instalacji katowickiego artysty można było wypatrzeć logo nowojorskiej marki Donny Karan.

W październiku w Poznaniu zostanie powtórzona z kolei inscenizacja „all my dead sweethearts” – seria lamentacyjnych utworów performatywnych” reżyserki Klaudii Hartung-Wójciak z kostiumami Hanki Podrazy.

Na grudzień zapowiadany jest z kolei wernisaż wystawy kończącej rezydencję Delfiny Tlałki – artystki, malarki i projektantki, absolwentki warszawskiej Katedry Mody. Projekt „Kus kus mniam mniam” ma być wielowątkową i pełną metafor opowieścią o coming oucie transpłciowej kobiety. Artystka zapowiada, że w cesarskiej rezydencji pojawi się m.in. suknia, której projektowanie zbiegło się z odkrywaniem przez nią własnej tożsamości.

Martin Margiela: Modowe znaczenie skarpetek

Serce „Letztraum” – ekspozycji duetu kuratorskiego Domżalska i Mizgala – tworzą pokryte czarnymi skarpetkami rzeźby źrebaka, dwugłowego jagnięcia i ptaków. Użyty przez Jana Baszaka surowiec przywodzi na myśl modę Martina Margieli, który tworzył ubiory z kapsli, potłuczonych talerzy, kart do gry, rękawiczek i innych niepotrzebnych oraz używanych rzeczy. Osobliwe modele należały do Artisan Collection, najbardziej wyrafinowanej margielowskiej linii ubrań. Stroje wykonywano ręcznie, przez wiele godzin, w paryskim atelier Belga. Projektant stworzył z odpadków najcenniejsze ubrania z przełomu XX i XXI wieku. Dziś mają one status modowego skarbu, obiektu kultu czczonego na ołtarzu mody. Trudno o coś bardziej wyrafinowanego od archiwalnych realizacji z Artisan Collection.

W zbiorach nowojorskiego Metropolitan Museum of Art znajduje się zgniłozielony sweter uszyty z żołnierskich skarpet z kolekcji jesień/zima 1991–1992, a w domu aukcyjnym Sothebys wystawiono skarpetkowe rękawiczki z tej samej kolekcji. Ich estymacja waha się miedzy 600 a 800 euro.

W 2004 roku Martin Margiela został kuratorem „A Magazine Curated By”. Każdy numer wydawanego dwa razy w roku belgijskiego czasopisma ma innego kuratora, którym zawsze jest projektant lub dom mody. Aktualny „A” tworzony jest przez Willyego Chavarrię. W numerze Margieli pojawił się materiał „One to make at home” – instruktaż tłumaczący, jak, krok po kroku, stworzyć sweter z ośmiu par białych skarpetek. Wydanie miało też wiodący slogan – „Przeszłość nas łączy. Przyszłość nas prowadzi”.

Margiela, podobnie jak większość wybitnych projektantów mody, składał hołd przeszłości, która była dla niego źródłem inspiracji i kreatywności. Robił to jednak inaczej niż większość jego kolegów i koleżanek po fachu. Belg nie nawiązywał, tak jak oni, do strojów historycznych. Nie cytował i nie interpretował zachłannie gorsetów, krynolin, smokingów czy klepsydrowych sylwetek. Nie tworzył też rozbudowanych opowieści, lecz był enigmatyczny i oszczędny w słowach. Zrewolucjonizował modę, eksponując ślady zużycia, elementy konstrukcyjne, szwy czy podszewki. Wady zmienił w dekoracje. Inspirowały go podarte, brudne albo pochlapane farbą buty i ubrania. Moda Margieli nie była jednak obrazoburcza i antyestetyczna, tak jak młodsze o ponad 20 lat punkowe wzornictwo Vivienne Westwood i Malcolma McLarena. Awangardowy design Martina był brutalistyczny, ale jednocześnie bardzo snobistyczny i wyrafinowany. Margiela nie żartował, nie obrażał, nie puszczał oka i nie kontestował. Lubił za to nowoczesny patos.

Jan Baszak: Istoty wyrzeźbione ze skarpetek

(Fot. Filip Preis)

Jan Baszak wykorzystuje dwoistą naturę skarpetek. Skarpetki to powszechnie używane akcesorium i uniform dla stóp, a zarazem osobisty, intymny element bielizny, która nawet po upraniu skrywa fragmenty naskórka i brudu.

Jan, tak jak Margiela, eksponuje ślady zużycia materiału, np. szwy, odstające nitki, strzępiące się brzegi, i, tak jak on, tworzy wyrafinowane obiekty z surowca najniższej kategorii, z rzeczy, które jednych odrażają, a innych podniecają.

(Fot. Filip Preis)

Tytuł wystawy to zbitka dwóch niemieckich słów: „ostatni” (letzt) i „pokój” (raum). „Letztraum” powstało w Sali Kominkowej, która jest ostatnim pokojem z ciągu zabytkowych zamkowych pomieszczeń. Znajduje się w przysadzistej wieży zegarowej, która wbija się brutalnie w miasto, walcząc z przemijaniem odmierzanym nieubłaganie przez wskazówki zegara.

(Fot. Filip Preis)

Kamil Mizgala zaznacza, że projekt zrodził się z uczucia niepewności i strachu przed nadchodzącą katastrofą; być może chodzi o kataklizm wywołany zmianami klimatu albo wzrostem nastrojów ksenofobicznych i nasilaniem się wojen. Zegar z wieży odliczać może czas, który dzieli nas od jakiegoś straszliwego końca, albo wręcz przeciwnie – może podkreślać tymczasowość i przemijalność dyktatorów, kryzysów i wojen.

Stosunkowo młode pomieszczenie z niepozornym kominkiem ma bogatą i wielowątkową historię. Tego lata będzie pełnić funkcję galerii sztuki. W czasie drugiej wojny światowej urządzono tu gabinet Hitlera. Zbrodniarz i dyktator miał przemawiać i oglądać defilady z wychodzącego na główną ulice podgrzewanego balkonu. Nigdy jednak nie odbył oficjalnej wizyty w Poznaniu.

(Fot. Filip Preis)

Fantazyjny zamek wznoszono w latach 1905–1910, a w 1913 roku powstała tu zniszczona przez architektów Führera Kaplica Zamkowa. Malowidła, mozaiki, okładziny, ozdobne odrzwia, złocenia i inne dekoracje nawiązywały do sztuki bizantyjskiej, której źródeł można szukać w Azji Mniejszej, Syrii, Aleksandrii, a przede wszystkim w Konstantynopolu. Kaplica gloryfikowała i ubóstwiała Świętego Cesarza Rzymskiego Narodu Niemieckiego Wilhelma II, który był zarazem ostatnim niemieckim cesarzem.

By dotrzeć do ostatniego pokoju, należy przejeść przez pomieszczenie, w którym stoją dwie niezdarnie stąpające istoty. Rzeźby Baszaka wyglądają, jakby były w procesie przemiany. Ich kolorystyka może sugerować, że wyłoniły się wprost z architektury, np. z nieregularnych, drgających żyłkowań na marmurowej podłodze.

Podczas opowiadania o obiektach „Uniwersalny duch I – krowa” i „Uniwersalny duch II – owca” artysta wspomina o „halloweenowym egalitaryzmie”. W trakcie święta duchów dziwne, odrzucone, wymykające się ideałom piękna oraz normom obyczajowym postaci i stwory stają się częścią nieakceptującego ich na co dzień społeczeństwa. W trakcie Halloween panuje międzygatunkowa i międzyistotowa równość. Drapieżnik i ofiara, bestia i człowiek, diabeł i anioł razem odprawiają bachanalia i jedzą słodycze.

(Fot. Filip Preis)

Baszak zaznacza, że krowie i owcze skóry, czyli tworzywa, z których powstały witające widzów stworki, nawiązują do futrzanych kostiumów noszonych przez współczesnych niemieckich nazistów.

W Sali Kominkowej, być może w miejscu dawnego ołtarza, leży słodki, zbuntowany źrebak, który mógłby być pomnikiem konnym, monumentem symbolizującym władzę cesarza, króla czy faszysty. Nie wykonano go jednak ani z kamienia, ani ze spiżu, lecz z czarnych, używanych skarpetek. Konik patrzy przyjaźnie na siedzącego na jego grzbiecie ptaka. – Janek powiedział, że jest to źrebak umieszony na podeście pomnikowym, który znudził się byciem pomnikiem i teraz bawi się z gołębiem. Sam decyduje o tym, co będzie robił. Nie wykonuje tego, co ktoś mu narzucił – skomentowała podczas oprowadzania Jagna. Kamil wspomniał o „mistycyzmie międzygatunkowej wymiany spojrzeń”, który wyrażają prace Baszaka.

(Fot. Filip Preis)

W czasach cesarskich salę wypełniały kamienne przedstawienia lwa, orła i bestii ze średniowiecznych bestiariuszy. Rzeźby budziły respekt i grozę, wyrażały nadludzką siłę. Dziś oprócz młodego konika zobaczyć tu można m.in. uszyte ze skarpetek ptaki i dwugłową kozę. Halloweenowe wolność i równość sprawiły jednak, że cechy każdej z obecnych tu istot wymknęły się gatunkowym ramom – np. kózka z dwiema głowami ma kopyta renifera.

Marcin Różyc
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Instalacja rzeźbiarska Jana Baszaka w Poznaniu zrywa z binarnym podziałem
Proszę czekać..
Zamknij