Znaleziono 0 artykułów
23.07.2025

Film „Człowiek do wszystkiego” Anki i Wilhelma Sasnalów intryguje, ale pozostawia niedosyt

23.07.2025
Kadr z filmu „Człowiek do wszystkiego” (Fot. Materiały prasowe)

„Człowiek do wszystkiego”: przyjechał do Wrocławia na 25. Międzynarodowy Festiwalu Filmowym BNP Paribas Nowe Horyzonty, pokazywany był m.in. w nowojorskim muzeum MOMA czy na festiwalu filmowym w Rotterdamie. Wrocławski pokaz to część retrospektywy twórczości Anki Sasnal i Wilhelma Sasnala. Towarzyszą jej liczne spotkania z publicznością.

Anka i Wilhelm Sasnal od kilkunastu lat proponują widzom kino bezkompromisowe, wizjonerskie i eksperymentalne. „Z daleka widok jest piękny” (2011), „Słońce, to słońce mnie oślepiło” (2016) czy „Nie zgubiliśmy drogi” płynnie przekraczają arbitralnie zdefiniowane granice czasoprzestrzeni, sięgając po intertekstualne odniesienia i nieoczywiste konteksty. Na ekran często powracają ci sami, ulubieni aktorzy nieustraszeni – Andrzej Konopka, Agnieszka Żulewska, Piotr Trojan. Taka autorska perspektywa, połączona z renomą Wilhelma związaną z jego malarską aktywnością, pozwala na widoczność międzynarodową. Zanim ich najnowszy film „Człowiek do wszystkiego” przyjechał do Wrocławia na 25. Międzynarodowy Festiwalu Filmowym BNP Paribas Nowe Horyzonty, pokazywany był m.in. w nowojorskim muzeum MOMA czy na festiwalu filmowym w Rotterdamie. Wrocławski pokaz to część retrospektywy, której towarzyszą także liczne spotkania z publicznością.

Film „Człowiek do wszystkiego” oparty został na doskonałej powieści Roberta Walsera z 1908 roku

„Byłem jak guzik, który wisi na ostatniej nitce i nikt nie kwapi się, by go na powrót przyszyć” – od takich słów zaczyna się „Człowiek od wszystkiego”. Tym „guzikiem” jest główny bohater filmu, Joseph. W pierwszych scenach zostaje zwolniony z odtwórczej i niesatysfakcjonującej pracy przy klejeniu książek. W biurze pośrednictwa pracy znajduje zatrudnienie pozornie prestiżowe – jako pomocnik pana Toblera, dobrze sytuowanego i roztaczającego lordowską energię wynalazcy. Jednak szybko okazuje się, że w rozleglej wiejskiej posiadłości państwa Toblerów za zakurzonymi kotarami kryją się duchy, o których nikt nie chce pamiętać. Z czasem ich nieznośna obecność staje się bezdyskusyjna.

Film oparty został na doskonałej, inspirowanej autobiograficznymi tropami, powieści Roberta Walsera pod tym samym tytułem. W literackim oryginale najistotniejsze jest ukazanie skomplikowanej dynamiki relacji i zależności pomiędzy bohaterami. Joseph to ktoś pomiędzy asystentem, lokajem i zaufanym. Jego wciąż ewoluujący status, ciągłe próby samodzielnego ustalenia, kim jest, a kim mógłby być stanowią clue wydanej po raz pierwszy w 1908 roku książki. Tekst Walsera nierzadko uznaje się za formę namysłu nad egzystencjalną niepewnością prekariuszy.

Kadr z filmu „Człowiek do wszystkiego” (Fot. Materiały prasowe)

Aktorzy Andrzej Konopka, Agnieszka Żulewska i Piotr Trojan intuicyjnie odnajdują się w gąszczu skomplikowanych koncepcji, czyniąc czytelnym i logicznym to, wydawało się trudne

Film Anki Sasnal i Wilhelma Sasnala bez wątpienia niosą aktorzy. Wręcz intuicyjnie odnajdują się w gąszczu skomplikowanych koncepcji, metafor i intertekstualnych nawiązań, czyniąc czytelnym i logicznym to, wydawało się trudne, a znaki zapytania zamieniając w kropki. Niebezpiecznie zmysłową, odpychającą, uwięzioną w znienawidzonym macierzyństwie panią Toblerową gra Agnieszka Żulewska. Owładniętego gigantomanią, żyjącego w ułudzie własnego geniuszu żałosnego despotę Toblera kreuje niezawodny, zawsze biorący ekran we władanie, Andrzej Konopka. Wreszcie filmowy Joseph, czyli Piotr Trojan. Czasami człowiek do wszystkiego, kiedy indziej „człowiek bez właściwości”. Złakniony towarzystwa samotnik, próbujący wyznaczyć punkty zaczepienia w otaczającej go rzeczywistości. Ewoluujący w zależności od spojrzenia, które nań pada.

Robert Walser, szwajcarski modernista, ceniony przez wielkich humanistów rangi Waltera Benjamina, Roberta Musila, Hermana Hessego czy Franza Kafki, chętnie sięgał w swojej twórczości po sytuacje absurdalne, felietonową formę, za nic mając linearną narrację czy toporny realizm.

Wilhelm Sasnal tłumaczył podczas spotkania z rotterdamską publicznością, że oboje z żoną dostrzegli w tekście źródłowym inny dominujący ton: jedno uwiódł nieoczywisty komizm wpisany w opowieść, drugie skupiło się na pozbawionej nadziei sytuacji bohaterów. Ostatecznie przeważyła wizja malarza.

Kadr z filmu „Człowiek do wszystkiego” (Fot. Materiały prasowe)

W filmie „Człowiek do wszystkiego” znać wizualne doświadczenie Wilhelma Sasnala

W każdym kadrze „Człowieka...” znać wizualne doświadczenie Wilhelma Sasnala, który odpowiada tu również za zdjęcia. Obraz jest ziarnisty, pije naturalne światło jak ziemia poraniona bruzdami od suszy, a kiedy zatapia się w cieniu, niknie w nim bez końca. Obraz od początku jest otwarcie ahistoryczny i już w pierwszych kadrach zrzuca adekwatny dla epoki kostium – Joseph, podróżując między posiadłością Toblera a miastem, podróżuje w czasie, z furmanki konnej przemieszczając się na tłoczną ulicę pełną Lanosów i Tico. Jest to podane widzowi w sposób całkiem pozbawiony komentarza. Tak po prostu w świecie „Człowieka...” jest i już. Zmienia się nawierzchnia dróg i dźwięk silnika, ale kondycja ludzka i instynkty pozostają ponad czasem.

Filmowcy zrezygnowali z radykalnych zmian w samym tekście Walsera. Ich bohaterowie zachowali oryginalne imiona, mówią językiem sprzed ponad stulecia. W zderzeniu z eksperymentalnymi formami narracyjnymi i realizacyjnymi wydaje się to chwilami nachalnie przesadnie zainscenizowane, irytuje teatralną manierą. Sielskość wiejskich pejzaży rozbija muzyka, momentami punkowa, kiedy indziej niemal klubowa, zabierająca bohaterów w oniryczne, oderwane od klas społecznych i osobistej historii podróże.

W filmie „Człowiek do wszystkiego” czasami wydaje się, że logika obrazu zostaje podporządkowana pulsującym dźwiękom. Chwilami ten intrygujący film staje się nieznośny

Charakterystyczne zabiegi w dźwięku i obrazie nie dziwią, bo ogromna pasja Wilhelma Sasnala do muzyki alternatywnej jest znana nie od dziś. Jego muzyczne preferencje i doświadczenia miały wpływ na malarstwo, teraz przesiąkają do kina, jakie tworzy. Można jednak odnieść wrażenie, że w pewnym momencie Sasnalowie za głęboko wpadają w muzyczny trans, a logika obrazu zostaje w całości podporządkowana pulsującym dźwiękom. Kiedy forma romansuje z treścią, „Człowiek...” jest intrygujący. Kiedy ją zjada, robi się nieznośny.

Anna Tatarska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Film „Człowiek do wszystkiego” Anki i Wilhelma Sasnalów intryguje, ale pozostawia niedosyt
Proszę czekać..
Zamknij