Znaleziono 0 artykułów
28.01.2022

Seriale idealizują toksyczne związki

28.01.2022
Seks w wielkim mieście / Fot. Getty Images

Seriale, takie jak „Seks w wielkim mieście”, idealizują toksyczne związki. Obiecują, że jeśli wytrwamy w nieudanej relacji dostatecznie długo, to wszystko się w końcu jakoś ułoży.

Serial „Sex/Life” Netfliksa pokazuje rozpadające się małżeństwo – żona, gospodyni domowa i mama na pełen etat, Billie, wpada w seksualną obsesję na punkcie swojego byłego chłopaka Brada. Opowieść przeskakuje pomiędzy jej obecnym życiem na przedmieściach i dawną, pełną swobody egzystencją na Manhattanie. Z retrospekcji dowiadujemy się, że Brad stosował w relacji z Billie przemoc psychiczną, a ich związek był toksyczny. Jednak ona patrzy na tę relację przez różowe okulary, wypiera okrucieństwo Brada, woli pamiętać romantyczną wizję związku oraz namiętność w sypialni.

Takie uczucie nie jest mi obce. Sama idealizowałam swój związek, który był zupełnie niezdrowy. Poznałam Henryego na pierwszym roku studiów i spotykaliśmy się niezobowiązująco przez dwa lata. Nasz związek nigdy nie był oficjalny, ale miłość, którą do niego czułam, pochłaniała mnie bez reszty i przez długi czas uważałam go za Tego Jedynego.

Henry był przystojny, skoncentrowany na karierze, świetny w łóżku – miał wszystko, czego oczekiwałam od mężczyzny. Ale on nie chciał być w związku, wykorzystywał mnie, wiedząc, że nigdy nie odwzajemni uczuć, jakimi go darzyłam. Pewnej nocy nie wrócił do domu. Później dowiedziałam się, że spotkał swoją byłą i wynajął pokój hotelowy, w którym mógł się z nią przespać.

Plotkara / Fot. materiały prasowe

Latem 2019 roku przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Czas mijał, a ja nie mogłam przestać o nim myśleć – o nim, a nie o bólu, który mi zadał. Łapałam się na wspominaniu pięknych wspólnych chwil: gdy przez przypadek wpadliśmy na siebie na festiwalu i on trzymał mnie za rękę, kiedy przeciskaliśmy się przez tłum; gdy nagle mnie objął i pocałował, kiedy wychodziłam pewnego ranka z mieszkania; gdy pożyczył mi bluzę, żeby nie było mi zimno po drodze do domu. Niby przypadkiem zapominałam o wszystkich negatywnych aspektach naszego związku, zamiast tego skupiając się na wyidealizowanym obrazie.

Dlaczego idealizujemy toksyczne związki? Dr Sarah Davies – psycholożka, terapeutka traumy i autorka książki „Never Again – Moving On from Narcissistic Abuse and Other Toxic Relationships” – wyjaśnia, że toksyczne związki zazwyczaj zaczynają się od namiętnego romansu – prezentów, komplementów i romantycznych gestów. Są ekscytujące i upajające, bardzo łatwo dać się w nich ponieść emocjom. Takie „bombardowanie miłością” daje adresatowi niebezpieczne – i fałszywe – poczucie mocy oraz przekonanie, że jest się w stanie zmienić swojego niedostępnego, niewiernego i agresywnego partnera.

– Z biegiem czasu może się okazać, że partner zmienia się na gorsze – mówi Davies. – Ale nasze fantazje skupiają się na tym, jaki mógłby być, odciągając naszą uwagę od brutalnej rzeczywistości. Wracanie do przeszłości (bombardowania miłością) lub wybieganie w przyszłość (rozważanie, jaki partner mógłby być) odrywa nas od tego, co tu i teraz. Wtedy z większym prawdopodobieństwem będziemy usprawiedliwiać zachowania przemocowe.

Euforia / Fot. materiały prasowe

Pełne zawirowań romanse, które oglądamy na ekranach, również mają wpływ na nasz sposób myślenia. Wiele z nas dorastało w cieniu toksycznych związków telewizyjnych – wystarczy pomyśleć o wzlotach i upadkach Chucka i Blair z „Plotkary”. Trudno stworzyć trzymający w napięciu dramat o domowym szczęściu, ale burzliwe historie miłosne ze świata popkultury mogą powodować, że przegapimy czerwone flagi, jakie się przed nami pojawiają.

Ekspertka od związków, Sarah Louise Ryan, wyjaśnia, na czym polega problem. – Takie seriale nie tylko toksyczne związki przedstawiają jako normalne, ale wręcz upiększają je. Może to mieć negatywny wpływ zarówno na podatnych widzów, trwających w takich związkach, jak i na młodych ulegających wpływom, randkujących obecnie młodych ludzi, dla których sprawy związane z emocjami i tak są już wystarczająco skomplikowane. Jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do oglądania na ekranie niezdrowych relacji, że uważamy je za normalne – a nawet za coś, do czego należy dążyć.

Żaden telewizyjny związek nie jest tak jaskrawym przykładem tych mechanizmów jak relacja Carrie i Biga w „Seksie w wielkim mieście”. Carrie jest niezależną, wyzwoloną seksualnie kobietą, jednak gdy pojawia się Big, staje się banalna – za wszelką cenę chcąc związać się z mężczyzną, który często wydaje się pozbawiony emocji i na pewno nie uważa jej za niezastąpioną. To on dyktuje warunki, ustala, kiedy spędzają razem czas, nie traktuje jej z należytym szacunkiem, często pozostaje niedostępny. A mimo to wielu fanów serialu nie wyobraża sobie, by mogli nie być razem – ja nie jestem wyjątkiem.

Fot. materiały prasowe

Aż wstyd się przyznać, jak wielki wpływ na postrzeganie związku, w jakim byłam, miał „Seks w wielkim mieście”. Nieważne, co przechodziłam przez mojego partnera, zawsze miałam nadzieję – nawet gdy po dwóch latach powtarzania, że nie chce stałego związku, związał się z inną kobietą. Trzymałam się nadziei, ponieważ myślałam, że mój partner – tak jak Mr. Big po małżeństwie z Natashą w drugim sezonie – oprzytomnieje i do mnie wróci.

Terapeutka Sally Baker wyjaśniła mi, dlaczego tak było. Większość popkulturowych historii miłosnych – nieważne jak toksycznych – kończy się dobrze. Zarówno Carrie, jak i Blair w końcu wyszły za swoich mężczyzn. – Widzimy więc, że nieważne, z czym musisz się zmagać, ile razy zawiedziesz się na partnerze, jak bardzo będziesz sfrustrowana, a twoje serce zostanie złamane, jeśli skupisz się na celu, który chcesz osiągnąć, czeka cię szczęśliwe zakończenie.

Zastanawiam się jednak, co dzieje się po tym szczęśliwym zakończeniu. – Walczyłaś o kogoś, starałaś się, ale gdy w końcu go zdobywasz, jaką masz nagrodę?

Wspominając swój związek z Henrym, myślę, że w głębi duszy zawsze wiedziałam, że ta relacja nie była zdrowa. Ale mimo to idealizowałam ją, ponieważ popkultura dała mi nadzieję, że zachowanie Henryego po prostu muszę zaakceptować, by w końcu osiągnąć szczęście, dokładnie tak jak Carrie. Teraz już wiem, że sama namiętność – jeśli inne aspekty związku nas nie satysfakcjonują – nie wystarczy. Musimy zapomnieć o fantazji, jaką jest pełna pasji miłość z ekranu, na rzecz czegoś trochę bardziej realistycznego.

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.co.uk.

Bec Oakes
Proszę czekać..
Zamknij