
Kapitanka polskiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej, królowa strzelczyń ligi hiszpańskiej, jedna z najlepszych napastniczek na świecie. Zgodnie z hasłem „Energia jutra zaczyna się dziś” jako ambasadorka ORLEN Team Ewa Pajor wspiera teraz młode zawodniczki w spełnianiu marzeń o karierze na boisku.
Ewa Pajor wraz z reprezentacją kobiet w piłce nożnej przygotowuje się do Mistrzostw Europy w Szwajcarii, do których Polki zakwalifikowały się po raz pierwszy w historii. Wcześniej czekało ją nie mniej ważne wydarzenie. W połowie czerwca do Uniejowa niedaleko jej rodzinnego Pęgowa przyjechało 10 drużyn z Polski oraz Niemiec, aby zmierzyć się podczas Pajor & Tarczyńska Visa Summer Cup 2025 organizowanym przez „Orły” Polską Fundację Promocji i Wspierania Sportu, Uniejowskie Stowarzyszenie Aktywni oraz dwie zawodniczki, Pajor i jej koleżankę z kadry narodowej, Agatę Tarczyńską. W turnieju wzięła udział drużyna Pajor & Tarczyńska Visa Team – drużyna złożona z młodych piłkarek, które na co dzień trenują i grają w zespołach z chłopcami. Z 60 zgłoszeń przesłanych przez dziewczynki z całej Europy wybranych do rozgrywek zostało 15 piłkarek, które stworzyły zespół prowadzony przez Annę Gawrońską, która wcieliła się w rolę trenera – To był trudny wybór bo wszystkie dziewczynki, które wysłały nam filmy pokazujące ich umiejętności, były naprawdę niesamowite – mówi Ewa, która wspieranie młodych zawodniczek traktuje jak przywilej i odpowiedzialność. Przecież to właśnie w nich drzemie energia jutra.

W filmie dokumentalnym „Zagrajmy to po swojemu” w reżyserii Aleksandry Terpińskiej widać, jak po meczach podchodzą do Ewy kilkuletnie dziewczynki rozpoczynające dopiero przygodę z futbolem. Proszą o autograf na piłce, o wspólne zdjęcie i o radę. – Przypominam sobie wtedy siebie sprzed lat. Nie jeździłam na mecze reprezentacji, bo mojej rodziny nie było na to stać, ale oglądałam każde mistrzostwa w telewizji. Marzyłam, by zobaczyć z bliska ulubionych zawodników i zawodniczki. Widzę, że dziewczynkom spotkanie ze mną sprawia ogromną radość, a mnie rozmowa z nimi inspiruje. Mam nadzieję, że działam na nie motywująco. Pozwalam im wierzyć w to, że niezależnie od tego, kim jesteśmy i skąd pochodzimy, możemy próbować swoich sił w sporcie – opowiada Ewa. Rolę autorytetu traktuje z powagą. – Robię to, co kocham, więc staram się je zarazić pasją. Nie unikam też opowiadania o trudnych chwilach w sporcie – o tym, że kobiety na boisku wciąż zarabiają mniej, o tym, że mogą spotkać się z dyskryminacją – mówi piłkarka.

Na meczach kamera często wychwytuje Ewę przeżywającą cały wachlarz emocji – od łez wzruszenia, przez złość i rozczarowanie, po euforię. – Nie boję się wyrażać uczuć, w tym upatruję mojej siły. Ale uczyłam się tego latami, bo kiedyś wstydziłam się łez. Psycholożka Daria Abramowicz wytłumaczyła mi, że nie powinnam się z nimi kryć – tłumaczy Ewa. W radzeniu sobie ze stresem pomaga rutyna przed meczem i w dniu spotkania – ćwiczenia oddechowe, medytacja, skupienie na zadaniu. W zachowaniu równowagi rolę odgrywa też dopracowany plan dnia – pobudka po ósmej, bo w czasie snu Ewa najlepiej się regeneruje, treningi, mecze, a w wolnych chwilach spacery z przyjaciółmi albo z psem, najchętniej blisko natury. Wtedy może być tu i teraz, bez wybiegania myślami w przyszłość. Ogląda też rozgrywki sportowe. – Może to nie do końca ucieczka od codzienności, ale uwielbiam kibicować innym sportowcom – mówi. Jej dni wypełniają też spotkania z fanami, konferencje, sesje. – Zazwyczaj pozuję w koszulce klubowej, teraz po raz pierwszy w sukience. Dobrze się czuję w takim wydaniu. Mama śmiała się, że prawie mnie nie poznała – wspomina naszą okładkową sesję Ewa. Wspólnie z innymi piłkarkami wciąż obalają stereotypy na temat kobiecości. – Sport jest dla wszystkich. A nawet jeśli ktoś uważa piłkę za „męską” dyscyplinę, my jesteśmy kobietami i jesteśmy w niej kobiece – mamy swoją wrażliwość, siłę i pewność siebie – tłumaczy Ewa. Tę siłę dostrzega też w mamie i w siostrach, które zostały już matkami. – Są opiekuńcze, troskliwe, kochające, delikatne i mocne zarazem, bo tego wymaga rodzicielstwo. Czy kiedyś też odnajdę się w tej roli? Być może – mówi piłkarka.

Do wyzwań przygotowuje się w domu rodzinnym. Tu w gablotce mama umieściła wszystkie puchary, statuetki i medale córki. Tam na podwórku strzelała z kuzynem po kilkadziesiąt goli dziennie. W całym Pęgowie jest może 14 domów i 70 mieszkańców. – Spędzałam tu z kolegami całe popołudnia, aż do zmroku, a czasami i do późnego wieczora. Już wtedy wiedziałam, że kocham piłkę nożną. Jako mała dziewczynka uprawiałam właściwie wszystkie dyscypliny sportu, ale z piłką wiązały się największe emocje – wspomina. W pierwszej drużynie grała tylko z chłopakami, od których nigdy nie usłyszała słów krytyki. Wiele zawdzięcza pierwszemu trenerowi, nauczycielowi wuefu Piotrowi Kozłowskiemu, który dostrzegł w niej talent. – Zaopiekował się moim rozwojem. Rodzice zajmowali się moim rodzeństwem i gospodarstwem, nie mogliby poświęcić mi tyle czasu – wspomina Ewa. Z domu wyniosła najważniejsze wartości – fair play, otwartość na ludzi, autentyczność. – Uwielbiam przyjeżdżać do domu. Cisza, spokój, moje miejsce na ziemi jest tutaj, na mojej wiosce. Dzieci sióstr i brata witają mnie transparentami i kwiatami. Mam nadzieję, że rośnie tu kolejne pokolenie sportowców, niekoniecznie piłkarzy, bo sport niesamowicie dużo dzieciom daje – opowiada Ewa. Ona trenowała od ósmego roku życia, dwa lata później rozegrała pierwszy ważny mecz z Orlętami Wielenin w turnieju w Uniejowie, jako dwunastolatka wraz ze starszą o rok siostrą trafiła do internatu Medyka Konin, w wieku 15 lat, jako najmłodsza zawodniczka w historii, zadebiutowała w polskiej ekstralidze, zdobywając dla swojej drużyny dwa gole. Wtedy wiedziała, że zwiąże się z piłką na stałe. – Niełatwo było wyprowadzić się od rodziców. Przepłakałyśmy z siostrą całą drogę z Pęgowa do Konina. Mama pytała, czy na pewno chcemy tam zostać, a my przez łzy mówiłyśmy, że tak. Dobrze, że siostra była tam ze mną, ale i tak strasznie tęskniłam. Dziękuję moim rodzicom za zaufanie, które nam wtedy okazali. Gdyby nie ich odważna decyzja, może nie grałabym dziś w piłkę – wspomina Ewa. W latach 2015–2024 grała dla VfL Wolfsburg w Niemczech, w minionym roku przeszła do najlepszej drużyny Hiszpanii, FC Barcelona. – To więcej niż klub, tu pisze się historia futbolu. Przed każdym treningiem na zawodników czekają tłumy fanów. Hiszpania naprawdę żyje piłką. FC Barcelona jest też znana ze swojego charakterystycznego stylu gry – krótkie podania, szybka gra, wiele mnie to nauczyło, a te umiejętności przenoszę do reprezentacji – opowiada Ewa.

Od 2013 roku Pajor gra w reprezentacji narodowej, trzy lata temu została kapitanką, w maju rozegrała setny mecz w biało-czerwonych barwach. Selekcjonerka polskiej reprezentacji, Nina Patalon, która trenowała Pajor jeszcze w Medyku Konin, wskazuje nie tylko na umiejętności najlepszej polskiej napastniczki, lecz także na jej charyzmę, umiejętność motywowania innych, team spirit. – Dla mnie sukcesy drużynowe zawsze znaczą więcej niż osobiste. Chciałabym, żeby każda zawodniczka czuła się liderką, mogła wziąć odpowiedzialność za zespół, nabrała pewności siebie. Bardzo ważne jest, aby i na boisku, i poza nim funkcjonować jako zespół. Niektóre dziewczyny znam od ponad 10 lat i należą do grona moich najbliższych przyjaciółek. Gdy jesteśmy razem, nawet trudniejsze momenty nas wzmacniają – przyznaje Ewa. – To też zasługa Niny Patalon, która stawia na dobrą komunikację. Od czterech, pięciu lat piłkarka obserwuje ogromne zmiany – kobiecą piłką zaczęły interesować się media, pojawili się wielcy sponsorzy, na trybunach zaroiło się od kibiców (3 czerwca padł rekord frekwencyjny – mecz Polek z Rumunkami w Gdańsku, wygrany 3:0, śledziło ponad 10 tys. fanów). – Dzięki temu jeszcze więcej dziewczynek zacznie grać w piłkę – mówi Ewa. Mnie już przekonała – zaraz po naszej rozmowie zapisałam czteroletnią córkę na trening próbny do szkółki piłkarskiej. Ewa, która za rok skończy 30 lat, po końcu kariery zawodowej nie rozstanie się z piłką. – Chciałabym dzielić się doświadczeniem i pomagać rozwijać tę dyscyplinę w Polsce – mówi. Możliwość promowania kobiecej piłki daje jej też pozycja ambasadorki marki ORLEN. – ORLEN wspiera wiele dyscyplin sportowych, w tym, oczywiście, naszą reprezentację i ekstraligę. Chcemy razem promować kobiecy sport, piłkę, wyrównywać szanse – pokazać, jak silne są kobiety w sporcie – tłumaczy Ewa.

Kilka dni przed naszą rozmową Pajor rozegrała ostatni mecz w Lidze Mistrzyń UEFA. FC Barcelona Femení, dla której zdobyła w sezonie rekordowe 43 gole w 46 meczach (katalońscy fani nadali jej przydomek „Zabójca” ze względu na niezwykłą skuteczność), w finale przegrała z Arsenalem Londyn jeden do zera. Dla Ewy to był piąty finał i piąta przegrana. – Wygrana w Lidze Mistrzyń to nie jest moja obsesja, to mój cel. Na tym polega piłka – jedna drużyna wygrywa, druga przegrywa. Doświadczenie porażki mnie wzmacnia. Staram się wyciągać wnioski na przyszłość, analizując nagrania z meczu. To pomaga mi przepracować rozczarowanie. Motywują mnie kolejne cele, bo wiem, że mogę jeszcze wiele rzeczy poprawić, i w grze, i w funkcjonowaniu w drużynie – mówi. Jeden z najważniejszych celów już zrealizowała – po meczu z Austrią rozegranym w ostatnie urodziny Ewy, 3 grudnia 2024 roku, reprezentacja zakwalifikowała się do Mistrzostw Europy. Polki trafiły do grupy C, gdzie spotkają się z reprezentantkami Niemiec, które na 11 edycji turnieju osiem razy sięgały po złoto, Szwecji i Danii. – Chciałabym, żebyśmy w Szwajcarii pokazały siłę polskiej piłki. I zostały w turnieju jak najdłużej – mówi Ewa. – Gdy dziś strzelam gola, wciąż czuję się dokładnie tak, jak wtedy, gdy pierwszy raz trafiałam do bramki.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.