Znaleziono 0 artykułów
26.01.2019

Dorastanie do odpowiedzialności

26.01.2019
Kadr z filmu "Nienawiść, którą dajesz" (Fot. Materiały prasowe)

Bohaterowie nowych powieści i filmów dla młodzieży nad misję zbawiania świata przedkładają troskę o najbliższe otoczenie. Nie walczą ze smokami, tylko z rasizmem i homofobią.

Jeszcze przed dekadą szczyty list młodzieżowych bestsellerów okupowała, stanowiąca pokłosie „Harry’ego Pottera”, fantastyka w stylu „Percy’ego Jacksona”. Z czasem przygodowe opowieści o nastolatkach posiadających nadprzyrodzone moce zaczęły ustępować miejsca mroczniejszym dystopiom pokroju „Igrzysk śmierci” lub „Niezgodnej”. Aż w końcu pragmatyzm ostatecznie wziął górę, poniekąd cofając gatunek do lat 80., gdy literatura dla młodzieży po raz pierwszy na szerszą skalę podjęła tematy gwałtu i przemocy. Pokolenie wchodzące wtedy i teraz w dorosłość, zapragnęło tekstów kultury odzwierciedlających jego codzienne doświadczenia.

Kadr z filmu "Igrzyska Śmierci: Kosogłos część 2" (Fot. East News)

Fantastyka nie tyle znalazła się w odwrocie, ile została zepchnięta na boczny tor. Antyutopie wciąż cieszą się popularnością, czego dowodem jest choćby sukces kasowy ekranizacji cyklu science fiction „Więzień labiryntu”. Niemniej jednak prym znów wiodą książki i filmy o problemach zwykłych nastolatków. Nierzadko bardzo poważnych problemach, takich jak śmiertelna choroba („Gwiazd naszych wina”), przemoc domowa („Eleonora i Park”) czy samobójstwo (kontrowersyjny hit Netfliksa „Trzynaście powodów”, mający także swój powieściowy pierwowzór).

Zwrot ku realizmowi unaocznił jeszcze jedną – być może najważniejszą tendencję: kultura młodzieżowa upomniała się wreszcie o mniejszości, marginalizowane przez dekady, jeśli nie wieki, nie tylko w nurcie young adult, lecz w całej literaturze dziecięcej. Usprawiedliwiany argumentami sprzedażowymi whitewashing posunięty był tak daleko, że na okładce egzemplarzy sygnalnych powieści Justine Larbalestier „Liar” (2009), opowiadającej o czarnej dziewczynie, wydawca umieścił białą modelkę. Zmiany dokonał dopiero po zdecydowanej interwencji autorki.

Kadr z filmu "Więzień labiryntu" (Fot. East News)

Tę praktykę już kilkanaście lat temu krytykowała zmarła przed rokiem Ursula K. Le Guin. „Proszę wziąć pod uwagę, że założenie, co się sprzedaje, może być samospełniającą się przepowiednią. Jeżeli dzieci czarne, latynoskie czy hinduskie, zarówno ze Wschodu, jak i Zachodu, nie kupują fantastyki – a w większości tego nie robią – to może dlatego, że nigdy nie widzą siebie na okładce?” – pytała retorycznie na targach książki BookExpo America.

Z mistrzynią fantasy zgadza się wschodząca gwiazda literatury młodzieżowej Angie Thomas. Afroamerykanka dorastająca w biednej dzielnicy była w dzieciństwie molem książkowym zaczytującym się, jak wiele jej rówieśniczek, w serii o Harrym Potterze. Odczuwała jednak dojmujący brak bohaterów literackich, z którymi mogłaby się utożsamić. „Jedynym lustrem był dla mnie wtedy hip-hop – mówiła Thomas w niedawnym wywiadzie dla »The New York Timesa«. ‒ Mogłam zobaczyć siebie w piosence Nasa, ale nie w książkach” – dodawała.

Kadr z filmu "Nienawiść, którą dajesz" (Fot. Materiały prasowe)

Na polskie ekrany wchodzi właśnie kongenialna adaptacja debiutu Angie Thomas „Nienawiść, którą dajesz”. Z miejsca okrzyknięta „klasykiem young adult” powieść biła rekordy popularności na amerykańskich listach bestsellerów, obalając mit – podobnie jak „Uciekaj!” i „Czarna Pantera” w kinie – że czarne się nie sprzedaje.

Inspiracją do napisania „Nienawiści...” było dla młodej autorki to samo wydarzenie, które legło u podstaw kinowego debiutu Ryana Cooglera „Fruitvale Station”: zamordowanie nieuzbrojonego czarnego chłopaka, Oscara Granta, przez białego stróża prawa.

Angie Thomas (Fot. Getty Images)

Bohaterką książki jest nastoletnia Starr, rozdarta między dwoma światami: czarnym gettem, w którym mieszka, i prywatnym białym liceum, gdzie musi udawać kogoś, kim nie do końca się czuje. Na bazie tego klinczu Thomas świetnie ogrywa kulturowe stereotypy, cały ten nieintencjonalny rasizm, podskórne napięcie i uprzedzenia po obu stronach barykady. A gdy pod wpływem dramatycznego incydentu Starr stopniowo się radykalizuje, staje się to dla autorki pretekstem do opowieści o twardej rzeczywistości młodych Afroamerykanów. Brak perspektyw przy niezgodzie na sformatowanie pod wymogi większości, brutalność policji, ruch Black Lives Matter, 2Pac obrany za duchowego mentora (oryginalny tytuł książki, „The Hate U Give”, to rozwinięcie akronimu ze słynnego tatuażu rapera) – „Nienawiść...” doskonale rezonuje z klimatem współczesnej Ameryki.

Kadr z filmu "Nienawiść, którą dajesz" (Fot. Materiały prasowe)

Co istotne, przy całym ciężarze podejmowanych tematów, i książka, i film pozostają bardzo nastolatkowe – adekwatnie uproszczone fabularnie, podane w przyjaznej stylistyce, bez epatowania seksem i przemocą.

Niejednoznaczną symbolikę ma za to motyw różdżki Harry’ego Pottera, którą Starr w pewnym momencie wyciąga z pudełka ze skarbami z dzieciństwa. Kiedyś bohaterka bawiła się nią wraz z przyjaciółmi z sąsiedztwa, teraz usilnie pragnie zaczarować okrutną rzeczywistość. Na poziomie metafilmowym różdżka obrazuje z kolei pokoleniową zmianę warty, przekazanie pałeczki w sztafecie young adult.

W tej sztafecie biegnie także tytułowa bohaterka „Złego wychowania Cameron Post”, kolejnej ekranizacji powieści dla dorastającej młodzieży. Traf chciał, że film oparty na bestsellerowej prozie Emily M. Danforth wchodzi do naszych kin tego samego dnia, co „Nienawiść...”. I jest równie dobry.

Kadr z filmu „Złego wychowania Cameron Post" (Fot. East News)

Cameron pochodzi z diametralnie innego świata niż Starr, choć nie mniej problematycznego. Jest białą osieroconą lesbijką z prowincji. Dopiero odkrywa własną seksualność, gdy konserwatywni krewni wysyłają ją na terapię konwersyjną do chrześcijańskiej wspólnoty. Tam zagubiona dziewczyna poznaje nowych, również nieheteronormatywnych przyjaciół, Afroamerykankę i rdzennego Amerykanina. W tym miejscu różnice rasowe i status społeczny nie mają jednak żadnego znaczenia, liczy się więź wyrosła na gruncie sprzeciwu wobec nieludzkiej idei leczenia homoseksualizmu.

Nakręcone w manierze amerykańskiego kina niezależnego i nagrodzone w Sundance „Złe wychowanie...” jest filmem o dużo mniejszym potencjale komercyjnym niż „Nienawiść...”. Reżyserka Desiree Akhavan, Amerykanka o irańskich korzeniach, nie stroni od całkiem śmiałych scen erotycznych i obrazów przemocy, najczęściej psychicznej, choć też dawkuje środki wyrazu na tyle, by film nadawał się dla młodzieży u progu dorosłości. Wyjątkowo ponury temat bywa z powodzeniem rozjaśniany przez dowcipne dialogi i udane wątki humorystyczne.

Kadr z filmu "Nienawiść, którą dajesz" (Fot. Materiały prasowe)

Na drugim biegunie nurtu łączącego tematykę LGBTQ z opowieścią o dojrzewaniu pozostaje zeszłoroczny „Twój Simon”, adaptacja powieści Becky Albertalli, „Simon oraz inni homo sapiens”. Nie jest to kolejna ciężka historia o dyskryminacji i homofobii ani nawet artystyczny romans pokroju „Tamtych dni, tamtych nocy”, lecz typowo hollywoodzka młodzieżowa komedia romantyczna, ukazująca codzienność nastoletniego geja tak naturalnie, jak każdy inny teen movie z bohaterem hetero.

Kadr z filmu „Twój Simon” (Fot. East News)

Przełomowo inkluzywna opowieść z wdziękiem celebruje normalność queerowych nastolatków. Narratorem jest sam bohater, który już w prologu zdradza nam, że wiedzie „totalnie zwyczajne życie”. Takie jak jego rówieśnicy, z wyjątkiem jednego sekretu. Film świetnie pokazuje ciężar coming outu, który nawet w tolerancyjnym środowisku pozostaje dławiącym problemem. Samoakceptacja przychodzi wszak często z większym trudem niż aprobata innych.

Znamienne, że zarówno Simon, jak i Cameron czy Starr są z początku bohaterami pasywnymi, którzy w miarę rozwoju wydarzeń nabierają siły do walki o własną tożsamość i własny głos. Simon wreszcie wychodzi z szafy, Starr wychodzi na ulicę z megafonem, a Cameron ostatecznie utwierdza się w przekonaniu, że jej orientacja nie jest grzechem.

Waga tych wszystkich inspirujących filmów i książek – a to tylko niektóre przykłady z wielu – jest nie do przecenienia. „Simon” pomógł wyoutować się niemałej liczbie czytelników bądź widzów, w tym bratu gwiazdy filmu, Nicka Robinsona, a także Keiynanowi Lonsdale’owi, który wciela się w postać obiektu uczuć bohatera.

„Niesamowite, że spotykam nawet dzieci białych supremacjonistów, którzy mi mówią, że otworzyłam im oczy i pomogłam się zmienić na lepsze – zauważała z kolei Angie Thomas w wywiadzie dla portalu Bustle. ‒ Mam świadomość, że piszę dla przyszłych liderów” ‒ puentowała.

Piotr Dobry
Proszę czekać..
Zamknij