Znaleziono 0 artykułów
09.09.2023

Film „Kobieta z…” o osobie transpłciowej to lekcja empatii

09.09.2023
(Fot. Materiały No Mad Films)

W dobie politycznej nagonki na osoby LGBT+ Małgorzata Szumowska i Michał Englert nakręcili film o empatii. Pokazywana premierowo na Festiwalu Filmowym w Wenecji „Kobieta z…” o transpłciowej Anieli to także pogłębiona refleksja na temat tożsamości.

Reżyserski duet – Małgorzata Szumowska i Michał Englert – powraca na polską prowincję, ale kręci tam film inny niż „Twarz” z 2017 roku. Twórcy przewartościowali swoje myślenie – zamiast wydobywać małomiasteczkową diaboliczność, szukają ludzkich odruchów. Znajdują je w zupełnie nieoczywistych miejscach.

„Kobieta z…” Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta to film o pragnieniu bycia sobą 

Anielę poznajemy jeszcze pod imieniem Andrzej (odważny występ Mateusza Więcławka, który wydobywa swoją kobiecą stronę niestereotypowo i bez przerysowań). Gdy staje przed komisją poborową (akcja toczy się w PRL-u, więc służba wojskowa jest wciąż obowiązkowa), odmawia zdjęcia skarpetek. W nakręconej w komiksowy sposób scenie dwóch mężczyzn podnosi go, a gdy bohater zawisa w powietrzu, trzeci zdejmuje mu skarpetki, które odsłaniają pomalowane paznokcie u stóp. 

(Fot. Materiały No Mad Films)

Brzmi jak preludium do tragedii? Pracownicy komisji to potężni mężczyźni, a Andrzej jest drobny, delikatny. Nieoczekiwanie kontrowersja wychodzi mu na dobre – otrzymuje kategorię zwalniającą ze służby ze względu na rzekome zaburzenia psychiczne. Jeszcze wiele lat później koledzy będą wspominać, jak Andrzej „wydymał komisję”.

Potem przychodzą miłość do Izy (Joanna Kulig), ślub, syn. Wydaje się, że Andrzej zapomina o lakierowaniu paznokci. Dopada go kierat codziennego życia. Szybko okazuje się, że tego wewnętrznego głosu nie da się wyłączyć. Eskaluje żądania – chce założyć sukienkę, nosić szpilki, pomalować szminką usta. Żeby zapomnieć o Andrzeju i wreszcie być Anielą. 

„Kobieta z…”: Film o osobie transpłciowej z polskimi przemianami społecznymi w tle 

W tle historii bohaterki Szumowskiej i Englerta toczą się przemiany polityczno-społeczne w Polsce – strajki Solidarności, transformacja ustrojowa, postępujący nacjonalizm. Twórcy przypominają, jak upokarzającym procesem jest uzgadnianie płci. Aniela musi pozwać rodziców i rozwieść się z Izą, bo przecież u nas pary jednopłciowe nie mogą zawierać małżeństw. 

(Fot. Materiały No Mad Films)

Wątek żony jest zresztą w filmie najciekawszy. Reżyserzy nie wybielają bowiem Anieli – nie mamy jej żałować ani jej współczuć. Jest zagubiona, popełnia błędy. Przed rodziną i żoną wychodzi na skrajną egoistkę, gdy decyduje się walczyć o siebie za cenę cierpienia otoczenia. Rodzice boją się, że sąsiedzi będą wytykać ich palcami, a żona, że zmarnowała sobie u boku Andrzeja życie. 

A jednak Iza nie jest w stanie się od męża odwrócić, czym Szumowska i Englert przypominają, że zakochujemy się przecież w drugim człowieku, niezależnie od tego, jak wygląda jego ciało. Iza spróbuje dostrzec w Anieli osobę, którą kochała. Zrozumieć, że ofiarą wadliwych rozwiązań prawnych padają nie tylko same osoby transpłciowe, ale też ich otoczenie.

Siłą „Kobiety z…” jest nieoczywiste przedstawienie transpłciowości 

„Kobietę z…” wyróżnia na tle podobnych produkcji niepewność Anieli, czy chce przejść tranzycję, co wprowadza interesujące refleksje na temat płynności płci. Bohaterkę w drugiej części filmu kapitalnie gra Małgorzata Hajewska-Krzysztofik (to występ na poziomie Krystyny Feldman w „Moim Nikiforze” Krzysztofa Krauzego). Jej Aniela skupia się na tym, żeby jak najlepiej poznać siebie. Umawia się na randki, eksperymentuje seksualnie. Szumowska i Englert przypominają tym, jak niesprawiedliwe jest sprowadzanie tematu transpłciowości do rozmowy o genitaliach. 

(Fot. Materiały No Mad Films)

Widać, że twórcy zagłębili temat. Na konferencji prasowej w Wenecji mówili, że zaczęli myśleć o tym projekcie już 20 lat temu, kiedy Englert jako operator dokumentował operację tranzycji. Od tamtej pory regularnie spotykali się z osobami trans w Polsce. Słuchali ich historii, szukali wspólnych mianowników, próbowali znaleźć sposób, żeby oddać łączące ich doświadczenia (przy projekcie pracował m.in. Anu Czerwiński). 

Początkowo twórcy wierzyli, że w filmie wystąpią transpłciowi aktorzy, ale mimo żmudnych castingów nie udało się skompletować takiej obsady. Projekt był zaś zbyt trudny, żeby powierzyć role naturszczykom. Zdecydowano się na cispłciowych aktorów. W kreacjach Więcławka i Hajewskiej-Krzysztofik nie czuć ani odrobiny fałszu.

Obok świetnych aktorskich występów największą siłą „Kobiety z…” jest pogłębienie transpłciowej postaci. Choć zagraniczne media traktują film jako głos sprzeciwu wobec przemocy względem osób LGBT+ w Polsce, o czym pisze choćby krytyk Guy Lodge w swojej recenzji w „Variety”, Szumowska i Englert wymykają się schematom.

Małgorzata Szumowska i Michał Englert (Fot. Łukasz Bąk)

„Kobietą z…” duet reżyserski daje lekcję empatii 

Nie uciekają od tematu transfobii – Aniela straci kontakt z ojcem i zostanie bezceremonialnie wyrzucona z pracy. Ale w konserwatywnej społeczności znajdą się też ludzie, którzy będą próbowali jej pomóc. Nie wiedzą, jak to zrobić, więc szukają po omacku. Rozczulająca, a jednocześnie szalenie zabawna jest scena, w której przyjaciel znający Anielę jako Andrzeja przynosi jej kosmetyki swojej żony, bo „ona już ich nie używa, a tobie mogą się przecież przydać”. Albo gdy syn pyta Anielę: – Tato, jesteś pedałem? Bo dla mnie to totalnie okej. 

I właśnie te małe scenki przypominają, że tam, gdzie pojawia się inność, reakcją są nie tylko strach i nietolerancja, ale również empatia i próba zrozumienia. 

Artur Zaborski, Wenecja
Proszę czekać..
Zamknij