Znaleziono 0 artykułów
18.11.2023

Filmy, seriale i reality shows, które są naszymi guilty pleasures

18.11.2023
Kylie Jenner, Kris Jenner, Khloé i Kim Kardashian (Fot. Getty Images)

Romanse i intrygi w „tasiemcach”, reality shows obnażające naturę ludzką, seriale i bajki, których być może nie wypada już oglądać dorosłym ludziom. Zdradzamy, co włączamy, gdy potrzebujemy zresetować głowy i oddać się czystej przyjemności. Bez poczucia winy. 

Serial „Chirurdzy”

W „Chirurgów” wsiąkłam od pierwszego odcinka. Razem z lekarkami i lekarzami z Seattle śmiałam się i płakałam, prokrastynowałam i brałam długie kąpiele. Kiedy któraś postać znikała z ekranu – a był czas, że trup słał się tam równie gęsto jak w „Grze o Tron” – dramatyzowałam, że bez niej / niego „Chirurdzy” już nie będą tacy sami. No cóż, nie byli. Ale czy serial może być świetny przez 19 sezonów? Mimo to wciąż kibicuję ekipie tamtejszego szpitala, znajduję czas, żeby nadrobić nowe odcinki, a i zdarza się, że po godzinie błądzenia po YouTubie łapię się na tym, że oglądam ulubione sceny z Cristiną Yang (wspaniała Sandra Oh) albo najlepsze momenty Lexie Grey i Marka Sloana. Zresztą nie tylko ja wciąż mam sentyment do „Chirurgów” – magazyn „People” właśnie ogłosił Patricka Dempseya, znanego w serialu jako „McDreamy”, najseksowniejszym mężczyzną świata.

Katarzyna Rycko, redaktorka Vogue.pl

Kadr z serialu „Chirurdzy” (Fot. Materiały prasowe Disney+)

Produkcje paradokumentalne

Bez poczucia winy mogę napisać, że moim absolutnym guilty pleasure, szczególnie jesienią i kiedy czuję się przemęczony psychicznie, są programy paradokumentalne. To jedyne w swoim rodzaju SPA dla głowy, ponieważ niczego nie trzeba się w nich domyślać ani analizować – bohaterowie jednocześnie coś robią, mówią o tej czynności, a na dodatek na dole ekranu pojawia się pasek wyjaśniający. Jest to też ciekawe studium powszechnych gustów – w programach tych możemy podejrzeć, co zdaniem ogółu kryje się pod pojęciem „eleganckiej kolacji”, co Polacy mają w domu i czego się boją. Zresztą programy tego typu analizowała dokładnie w swoich felietonach Dorota Masłowska, z którą współdzielimy pasję do tego typu rozrywki.

Szymon Machnikowski, dyrektor ds. marketingu i PR „Vogue Polska”

Reality show „The Kardashians”

Chelsea Fairless i Lauren Garroni, autorki mojego ulubionego podcastu „Every Outfit”, mają specjalną część audycji dedykowaną „anonimowym Kardashioholikom”. Choć sama do końca się z nimi nie identyfikuję, to podzielam ich fascynację „amerykańską rodziną królewską”. Jako dziecko oglądałam „Z kamerą u Kardashianów”, może to być zatem kwestia nostalgii, ale myślę, że chodzi o coś jeszcze. „The Kardashians” to unikatowe studium gwiazdorskiej rodziny, a także (może nawet przede wszystkim) ich bezustannie rozrastającego się imperium. Sam serial momentami przypomina pełnometrażowe reklamy Skims, Kylie Cosmetics i innych marek słynnych sióstr. Nie myślcie jednak, że po moje guilty pleasures sięgam tylko dla krytycznej analizy. Niespełna półgodzinne odcinki to świetne tło do obiadu, składania prania czy po prostu wieczora w łóżku, gdy za oknem jesień.

Julia Właszczuk, redaktorka kultury Vogue.pl

Filmy i seriale o gangsterach

Kiedy chcę zrelaksować umysł, sięgam po temat zorganizowanej przestępczości i świata kryminalnego. Taką guilty pleasure mogę wyjaśnić tylko dzieciństwem – moi rodzice są prawnikami, a ojczym specjalizuje się w prawie karnym. W wolnym czasie oglądam wszystko, co zahacza o te tematy, od „Peaky Blinders” przez „Scar Face” po dokumenty na Mafia.pl i netflixowy „Inside the World’s Toughest Prisons”. Nie gardzę też takimi polskimi produkcjami jak „Czas surferów” czy „Jak zostałem gangsterem”. 

Sofiia Padalko, specjalistka ds. rozwoju produktu Vogue.pl

Kadr z serialu „Peaky Blinders” (Fot. Materiały prasowe Netflix)

Reality show „Miłość jest ślepa”

Na początku zaciekawił mnie format tego reality show – niby jak zwykle grupka młodych pięknych ludzi szuka miłości i próbuje się „sparować”, ale tym razem nikt nie może się zobaczyć, jeśli nie zdecyduje się na zaręczyny. Brzmi jak przepis na dramę? Oczywiście. Czy to kocham? Oczywiście. Z wielu względów. Jak każde guilty pleasure daje mi trochę wytchnienia od pędu i rzeczywistości po całym dniu pracy. Z przymrużeniem oka przyglądam się, jak rozwijają się „przyspieszone" związki, ale to nie wszystko. Czasem mam też poczucie, że „Miłość jest ślepa” to jeden z nielicznych programów (na pewno tego typu), który podkreśla, jak dużą rolę w relacji odgrywa uważność na drugą osobę i komunikacja. 

Marta Zaczyńska, fashion coordinator „Vogue Polska”

Seriale dla nastolatków z lat 2000.

Na czele: „Życie na fali”, „Jeziorem marzeń” i „Glee”. Czasami wydaje mi się, że nie wyszalałam się za młodu, dlatego teraz – jako całkiem już dorosła kobieta, żona i matka – oglądam seriale dla nastolatków, by poczuć intensywne emocje, których sama nie zaznałam. Powracając do produkcji sprzed lat, funkcjonuję jednocześnie w dwóch wymiarach – przypominam sobie siebie śledzącą losy bohaterów po raz pierwszy, a potem szukam w sobie zrozumienia dla irracjonalnych (a jakżeby inaczej!) decyzji dzieciaków z telewizora. Niedługo seans nabierze więcej sensu – gdy sama będę wychowywać nastolatków, nawigować rozbuchanymi hormonami, pomogą mi właśnie kultowe seriale. Przyjemność ich powtarzania nie jest więc wcale grzeszna, choć z czystym sumieniem każdemu widzowi moich ulubionych tytułów polecić nie mogę.

Anna Konieczyńska, redaktorka Vogue.pl

Reality show „Love never lies: Polska” 

Mimo znudzenia wszelkimi reality show z „love” w nazwie, po rekomendacji przyjaciółki postanowiłam dać szansę produkcji Netflixa i przepadłam. Jest to nowa formuła programu dla polskiej platformy, popularna szczególnie w Hiszpanii. Pary przychodzą do programu, nieświadome tego, co je czeka. Wyzwanie polega na tym, by zawsze mówić prawdę, gdyż kłamstwo nie opłaca się. Dosłownie. Wiarygodność pary jest sprawdzana wykrywaczem kłamstw, za prawdę na jej konto trafia odpowiednia suma. Analogicznie jest odliczana w wypadku kłamstwa. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy pary zostają rozdzielone na dwie różne wille, ale tylko w jednej uczestnicy mają dostęp do rozrywek. Dołączają do nich „kusiciele”, którzy testują ich wierność, a osoby z drugiej willi mogą się tylko temu przyglądać. Wymiękają najwięksi twardziele, nieśmiałe dziewczyny odzyskują pewność siebie, skrywane głęboko tajemnice wychodzą na jaw razem z demonami z przeszłości. A co najlepsze – wszystko bez intryg i szukania sławy na siłę. Uczestnicy są bardzo autentyczni, wspierają się wzajemnie, da się ich lubić i zrozumieć ich decyzje.

Ewelina Kołodziej, redaktorka Vogue.pl

Reality show „Selling sunset"

Mam szczęście, bo omija mnie dylemat pt. „co obejrzeć w samolocie", za każdym razem sięgam bowiem po „Selling sunset”. I tylko wtedy, bo na co dzień i w domowym zaciszu wolę raczej oddawać się bardziej ambitnym rozrywkom. Reality show, który oczywiście z realem mało ma wspólnego, bo jest zbiorem wyreżyserowanych relacji, ma jednak wszystko, czego oczekuje się od programu z gatunku „winnej przyjemności”. Jest w nim ocierająca się o komizm dramaturgia, powaga w kontekście rzeczy błahych, ploteczki i skandale. Wszystko to okraszone torebkami od Chanel, butami od Jimmy’ego Choo i hollywoodzkimi nieruchomościami za miliony dolarów.

Michalina Murawska, redaktorka mody Vogue.pl

(Fot. Materiały prasowe Netflix)

Seria filmów o Harrym Potterze

Moim guilty pleasure jest bezwzględnie seria filmów o Harrym Potterze. W chorobie, w czasie lockdownu czy po prostu po ciężkim tygodniu odpalam jeden z filmów i odpływam. Co z tego, że znam te historie niemal na pamięć, skoro przenoszą mnie do błogiej krainy dzieciństwa. Jest miło, bezpiecznie, dobro zwycięża zło, a przyjaźń jest najważniejsza. Staram się nie myśleć, że twórczyni przygód o Harrym Potterze okazała się transfobką. 

Paulina Klepacz, redaktorka Vogue.pl

Anime „Sailor Moon” aka „Czarodziejka z Księżyca”

Dla większości osób będzie to po prostu „oglądanie bajek”. I niech tak zostanie. Zaznajomionym z tematem nie muszę tłumaczyć, czym jest anime. I choć w wypadku „Bishōjo Senshi Sērā Mūn” jestem zdecydowaną fanką mangi, wychowałam się na jej animowanej wersji z lat 90. czyli „Czarodziejce z Księżyca”. Oglądałam wszystkie odcinki, zbierałam karteczki, figurki, a całe kieszonkowe wydawałam na komiksy i magazyny o przygodach wojowniczek w żeglarskich mundurkach, które za dnia są zwykłymi nastolatkami. Dziś najchętniej wracam do ostatniej serii – „Sailor Moon Stars”, bo to też „najpoważniejsza” z części, zarówno jeśli chodzi o fabułę, jak i kreskę. Ile razy obejrzałam wszystkie 200 odcinków? Trudno zliczyć. Czekam też, aż tegoroczny reboot, „Sailor Moon Cosmos”, który tego lata (dokładnie w 30. rocznicę powstania dzieła Naoko Takeuchi) pojawił się w japońskich kinach, trafi na Netflixa. Oglądanie „ukochanej bajki” na domowym rzutniku to największa przyjemność!

Agnieszka Zygmunt, redaktorka Vogue.pl

(Fot. Materiały prasowe Netflix)

„Przyjemność” to hasło przewodnie listopadowego wydania magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Redakcja Vogue.pl
Proszę czekać..
Zamknij