Znaleziono 0 artykułów
15.02.2021

W londyńskim domu Anny B. Sheppard

15.02.2021
Fot. Kasia Bobula

Al Pacino, John Malkovich, Russell Crowe, Brad Pitt, Penelope Cruz, Jude Law, Diane Kruger. Oni wszyscy przed Anną B. Sheppard stają niemal nadzy, by poddać się jej wizji. Znakomitą kostiumolożkę, która pracuje przy najważniejszych filmach od ponad 40 lat odwiedzamy w londyńskim domu. Opowiada o pracy i pokazuje, jak mieszka.

Dziewięcioletnia Ania Biedrzycka we włosach ma białą kokardę, kremowy kołnierzyk wyłożyła na sweterek. Na rodzinnym zdjęciu, zrobionym w zakładzie w podwarszawskim Żyrardowie, pochyla się nad książką i z zaangażowaniem objaśnia obrazek młodszej siostrze Magdzie i ciotecznemu bratu Tomaszowi. Fotografia wisi na honorowym miejscu w domu mamy Tomasza, mojej babci Lucynki. Pamięć jest w tej rodzinie bardzo ważna. Od tamtej pory minęło ponad pół wieku. Dziś Anna B. Sheppard z takim samym zaangażowaniem bada materiał, który na jej zlecenie wyprodukowała specjalistyczna tkalnia. Od blisko 40 lat jest wziętą kostiumolożką. Biuro ma tam, gdzie akurat odbywa się plan filmowy. USA, Chiny, RPA, Kenia. – Moja praca to walka z wiatrakami od rana do nocy. Im większy budżet, tym większa ekipa – i większa kontrola. Muszę to wszystko opanować, jednocześnie zachowując tożsamość jako projektant.

Fot. Kasia Bobula

Jak mieszka Anna B. Sheppard?

Kilka lat temu przeprowadziła się z eleganckiej willi w Acton do Chiswick w zachodnim Londynie. Malownicza dzielnica wtulona w zakręt Tamizy, na drugim brzegu rozciągają się słynne Królewskie Ogrody Botaniczne Kew. Jej dom wyróżnia się na tle ciasnej, wiktoriańskiej zabudowy. Dawna siedziba Bractwa Oddfellows to skrzyżowanie XIX-wiecznej kaplicy z dobudówką w stylu Guggenheima zaprojektowaną przez słynnego brytyjskiego architekta. (…)

Fot. Kasia Bobula

Siedzimy na hokerach przy wysokim, wąskim stole w nowocześnie urządzonej kuchni. Na szklanej półeczce w równym szeregu ustawiono metalowo-ceramiczne czajniczki i dzbanki. Wyglądają jakby tworzyły spójny zestaw, choć Sheppard zbierała je przez lata. Bakelitowe solniczki wypatrzyła w Luizjanie. Jest wielbicielką mebli i drobiazgów, zwłaszcza w stylu art déco, z każdej podróży przywozi pamiątki z historią. Przedmiotów jest już tyle, że część – wraz ze starannie posegregowanymi kreacjami z filmów – czeka na lepsze czasy w pudłach w piwnicy. Świątynna bryła nie lubi tłoku. Czystą biel ścian przełamuje kolor obrazów i dodatków – rzeźb, poduszek, ceramiki. Nawet głośnik jest tu dziełem sztuki: ciemnoczekoladowy, z bakelitu w marmurkowe prążki, okrągły niczym spodek UFO. Parter pachnie japońskim żywotnikowcem i dymem, metalowe wsporniki świątynnego sufitu przypominają szkielet drapieżnej ryby. Tuż pod dachem kryje się sypialnia, do której prowadzą wąskie i kręte schodki. Nad salonem góruje nowoczesna antresola. Na wielkim stole czekają szkicownik, ołówki, tablet. Zawsze gotowe na przyjęcie kolejnego projektu.

Fot. Kasia Bobula

Kostiumy dla Angeliny Jolie

Pandemia zatrzymała Annę w blokach startowych. Dla kostiumolożki to wyjątkowo trudna sytuacja, bo jej praca rozpoczyna się na długo, zanim padnie pierwszy klaps. Przygotowanie wysokobudżetowego filmu to zwykle pół roku wytężonej pracy. Pracując na planie „Czarownicy”, dysponowała budżetem w wysokości pięciu milionów dolarów. Każdy z wizjonerskich kostiumów Angeliny Jolie realizowała osiemdziesięciopięcioosobowa ekipa. – Zamiast efekciarstwa postawiłam na stworzenie czegoś organicznego, naturalnego. Amerykańscy producenci nie rozumieli, dlaczego tkam, postarzam, farbuję czy pokrywam materiały mchem – wspomina. Zrozumieli, gdy jej pracę wyróżniono nominacją do Oscara, już trzecią w karierze. Anna kocha detale, zna skład i właściwości każdego materiału. Proces przygotowywania kostiumów nadzoruje osobiście. Rozmawia z farbiarzem, hafciarzem, krojczym. Lubi dotknąć tkaniny, zobaczyć, jak odbija światło. – Zdarza się, że tkalnia bez konsultacji ze mną potrafi dołożyć niteczkę, żeby ulepszyć. Ale ja wiem, że tak poprawiony materiał nie będzie w kamerze wyglądał, jak zaplanowano. Wtedy kilkadziesiąt metrów tkaniny, kosztującej 500 funtów za metr, ląduje w koszu. (…)

Fot. Kasia Bobula

London calling

W przejściu między kuchnią a salonem chowa się półka ze zdjęciami. Na fotografiach siostra Magda (dziś także wzięta kostiumolożka), córka Antonia, rodzice. Ujęcia z planów, portrety przyjaciół, certyfikaty nominacji do nagród. Na ścianie obok kuchennego radia zawisł utrzymany w seledynowych odcieniach plakat do Iluminacji Zanussiego. W 1972 roku do tamtego filmu ubierała Stanisława Latałłę. Lata 70. to był czas umacniania zawodowej pozycji. (…) Kiedy po „Barwach ochronnych” w roku 1978 spakowała się i wyjechała do Londynu, wywołała niemałe zamieszanie. – Chciałam robić rzeczy, o których wtedy w Polsce nie mogłam marzyć. Ale nie zdawałam sobie sprawy, że popełniam zawodowe samobójstwo – mówi. Malutki pokój na Notting Hill pachniał samotnością, tęsknotą za rodziną i przyjaciółmi. W Londynie nie miała szans na zlecenia w zawodzie. W dzień uczyła się angielskiego, wieczorami pracowała jako kelnerka. (…) Pomógł niezawodny Krzysztof Zanussi. To do jego filmów jeździła do Polski i Europy. – Wierzył we mnie i regularnie proponował współpracę. (…)

Fot. Kasia Bobula

W drodze do Oscara

Na biurku, obok szkicowników, stoi zdjęcie, na którym uśmiechnięta Anna przytula się do Stevena Spielberga. Na białą koszulę narzuciła skórzaną kamizelkę. Świętują ukończenie wspólnego filmu. Na rozmowę o pracę spotkali się w Los Angeles rok wcześniej, w 1992. Od razu po spotkaniu reżyser poleciał na Hawaje, gdzie powstawał „Park Jurajski”. Kilka godzin później zadzwonił do niej telefon. „Welcome on board, Anna” – usłyszała. Przyjęcie propozycji oznaczało długie rozstanie z domem. Ale Anna chciała, żeby córka była z niej dumna. By pracować przy „Liście Schindlera”, musiała wrócić do Polski. (…) – To było moje make it or break it – wspomina. 9 lutego 1994 przyszła oscarowa nominacja. Szef studia Universal przysłał jej bukiet tak wielki, że trzeba go było wstawić do wiadra. – Przed „Listą...” wiele razy kwestionowałam sens swojego wyjazdu do Anglii. Po nominacji wreszcie poczułam, że ta radykalna decyzja była właściwa.

Fot. Kasia Bobula

Po powrocie do Londynu pojawiły się pierwsze oferty pracy na miejscu, wkrótce o Sheppard upomniała się też Ameryka. Żeby nakręcić Plac Waszyngtona z Agnieszką Holland musiała zostać członkiem hermetycznej Costume Designers Guild. Przygotowując kostiumy do „Informatora” Michaela Manna, objechała całą Amerykę (…) Anna nie zamierzała zmarnować szansy, na którą tak ciężko pracowała. „Rycerze z Szanghaju” i widowiskowe „W 80 dni dookoła świata”, historyczno-literacki „Oliver Twist”, romantyczna „Sahara”, mroczny „Hannibal. Po drugiej stronie maski”. Sheppard zawsze lubiła nowe wyzwania, a te się nie kończyły. (…) Przez lata nominowana do nagród BAFTA, Cezarów, wyróżniona polskim Orłem, po trzech podejściach do Oscara (drugi raz z „Pianistą” Polańskiego, potem z „Czarownicą”), wciąż o nim marzy. – Byłabym hipokrytką, mówiąc, że mi nie zależy. Zależy, i to bardzo!

 

Fot. Sonia Szóstak

* Cały tekst o Annie B. Sheppard oraz mnóstwo filmowych inspiracji w styczniowo-lutowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych i na Vogue.pl.

 

 

Anna Tatarska
Proszę czekać..
Zamknij