Znaleziono 0 artykułów
24.10.2022

Romy Schneider: Jej droga do Paryża

24.10.2022
(Fot. Getty Images)

W latach 50. była najlepiej opłacaną niemieckojęzyczną aktorką, jedną z najsłynniejszych w Europie. Trylogia „Sissi” dała jej międzynarodową sławę, ale Romy Schneider chciała zrobić wszystko, by zerwać z wizerunkiem grzecznej wiedeńskiej kobiety z dobrego domu. Pomogły jej w tym trzy osoby: Alain Delon, Luchino Visconti i Coco Chanel.

Milion niemieckich marek. Tyle był gotów zapłacić Ernst Marischka, by Romy Schneider po raz czwarty stanęła przed kamerą jako Sisi, słynna austriacka cesarzowa. Właśnie ta rola sprawiła, że Schneider stała się międzynarodową gwiazdą. „Nie tylko przed kamerą, ale ciągle traktowano mnie, jakbym była księżniczką”, mówiła w wywiadzie dla stacji HR w 1965 roku. Fani, a nawet dziennikarze nierzadko zwracali się do niej imieniem cesarzowej, producenci i reżyserzy widzieli ją przede wszystkim w krynolinach, kreującą postać XIX-wiecznej arystokratki. A ona chciała od życia więcej.

Ambicja wiodła ją w nieznane. Żadne pieniądze i naciski rodziny nie mogły jej przekonać, by kolejny raz przeobraziła się w Sisi. Nawet kiedy ojczym, Hans Herbert Blatzheim, przyniósł jej do pokoju walizkę pełną pieniędzy. „Milion marek, jaki proponują ci za tę rolę, jest nie do pogardzenia. Pomyśl, jesteś obecnie najlepiej opłacaną aktorką filmową w Niemczech. Nierozsądnie byłoby odrzucić tak dobrą ofertę”, mówiła matka aktorki Magda Schneider, o czym możemy przeczytać w książce „Romy i droga do Paryża” Michelle Marly.

Tak wypada, czyli grzeczna i dobrze wychowana Wiedenka

(Fot. Getty Images)

„Moje życie zmieniło troje ludzi: Alain Delon, Luchino Visconti i Coco Chanel”, powiedziała Romy Schneider. Urodzona pod koniec lat 30. XX wieku w Wiedniu, na urzędowym akcie została wpisana jako Rosemarie Magdalena Albach-Retty, córka Austriaka, Wolfa Albacha-Rettyego i Niemki Magdy Schneider, popularnej w krajach niemieckojęzycznych filmowej pary. Także jej austriacka babcia, Rosa Albach-Retty, u której Romy często przebywała w Wiedniu, była sławną aktorką teatralną. Franciszek Józef nadał jej tytuł cesarskiej aktorki, a potem honorowej członkini Burgtheater.

Romy już od najmłodszych lat, kiedy uczyła się w szkole z internatem niedaleko Salzburga, zapisywała w pamiętniku, że kiedyś, tak jak rodzice, zostanie aktorką. Marzenie spełniło się wcześniej, niż się spodziewała. Miała 15 lat, kiedy matka zaproponowała producentom filmu „Kiedy znów zakwitną białe bzy”, w którym miała dostać główną rolę, by jej filmową córkę zagrała właśnie Romy. Dziewczyna, choć po raz pierwszy stała przed kamerą, pracowała tak, jakby na planach filmowych bywała od kołyski. W 1953 roku podpisana została jeszcze jako Romy Schneider-Albach, wkrótce, w kolejnych filmach, pozbyła się drugiego członu nazwiska. Matka i ojczym trzymali pieczę nad jej karierą, wybierając role, które powinna zagrać. Wychowana w tak zwanym dobrym domu, nie potrafiła się sprzeciwić. „Tak wypada” – to były jedne z najczęściej słyszanych przez nią słów w domu. Jakby grzeczna i dobrze wychowana Wiedenka musiała się dostosować. Rolę, która zmieniła jej życie na zawsze – w „Sissi: Dziewczęce lata królowej” – otrzymała w 1954 roku.

(Fot. Getty Images)

Sisi czy Romy?

„Sisi, Sisi!” – krzyczą wiwatujące tłumy. Austriacko-niemiecki film o cesarzowej Elizabeth zrobił w świecie furorę, a szesnastoletnia Romy odbywała promocyjne tournée po Europie. Poznać ją chcieli także hollywoodzcy producenci. Cały świat stał otworem przed piękną, zdolną, absolutnie czarującą młodą aktorką. Nie spodziewała się, że cesarzowa tak mocno naznaczy jej życie, powoli jednak zamykając ją w złotej klatce, ograniczając możliwości rozwoju kariery.

Wciąż otrzymywała propozycje podobnych ról. Tak miało być z „Christine”, filmem z 1958 roku, opowiadającym o Wiedniu początków XX wieku i baronowej Eggersdorf, romansującej z porucznikiem austriackiej armii. U jej boku miał zagrać Alain Delon – młody, początkujący francuski aktor.

Niebezpieczny buntownik, bezczelny goguś

(Fot. Getty Images)

To było uczucie od pierwszego wejrzenia. Para zupełnie się nie polubiła. On bezczelnie pewny siebie, ona zmieszana, starająca się ukryć niechęć do francuskiego zarozumiałego przystojniaka. Dzieliło ich wszystko. Barierą był też język. Romy słabo mówiła po francusku, Alain zupełnie nie znał niemieckiego, a po angielsku potrafił wydukać kilka słów.

Po wieczorze w jednym z paryskich lokali, gdzie Romy znalazła się na zaproszenie Delona – aktor chciał poznać się lepiej przed wspólną pracą – ten podsunął jej pod nos rachunek. Z trudem przyznała przed sobą, że łamiąc wszelkie znane jej zasady, zaimponował jej. Porozumienie złapali w drodze do Brukseli, przebywając sam na sam przez kilka godzin w pociągowym przedziale. Romy zakochała się bez pamięci.

Po raz pierwszy pocałowali się na planie filmu „Christine”. Nie przeszkodziło im nawet wykrzyczane przez reżysera: „Cięcie!”. Rodzina, ale też niemieckojęzyczna prasa uważali, że Alain ma na nią najgorszy wpływ. Nikomu nie podobało się, że niewinna, dziecięca Romy, uznawana za austriacko–niemieckie dobro narodowe, stała się niezależną kobietą. Wbrew wszystkiemu po zakończeniu nagrań do „Christine” na prośbę Alaina przeprowadziła się do Paryża.

(Fot. Getty Images)

Bilet w jedną stronę

Straszono ją, że zniszczy sobie karierę. Ale czy naprawdę chciała, by jej droga zawodowa wyglądała tak jak dotychczas? W Wiedniu czy Berlinie zachodnim nie udawało jej się przejść dwóch kroków, by nie zaatakowali jej fani lub paparazzi, a w Paryżu mogła być sobą. W stolicy Francji widziała dużo podobieństw do swojego rodzinnego miasta, a w dodatku mogła się tam poczuć naprawdę wolna. „Romy znała fascynujące morze świateł nocnego Paryża, mimo to nigdy nie była w stanie napatrzeć się do syta na migoczącą feerię barw. Podobnie jak inni, którzy kiedykolwiek widzieli to zjawisko. Zachwycała ją również magia latarni gazowych; wystrzeliwujące od czasu do czasu złociste iskierki na tle ciemnej Sekwany wyglądały jak robaczki świętojańskie. Uwielbiała połyskujące bulwary, które w ciemności wydawały się o wiele bardziej promieniste niż za dnia”, pisze Michelle Marly, dodając, że „(...) zarówno na prawym, jak i lewym brzegu rzeki jadała i popijała szampana w najelegantszych restauracjach. Potrafiła odróżnić smaki szlachetnych trunków sprzedawanych przez Louisa Roederera od Veuve Clicquot lub Pommery. Ma się rozumieć, próbowała też szampana marki Piper-Heidsieck, dostarczanego do Hofburga w Wiedniu za czasów cesarzowej Sisi. Znała Paryż z perspektywy luksusowych turystów”. Dopiero Alain pokazał jej francuską stolicę taką, jaka była naprawdę. Bo Paryż to nie tylko światła i bulwary, lecz także czerwone wino pite w lokalnej knajpie, głośne rozmowy z przyjaciółmi i tańce nad Sekwaną przy blasku powolnie wschodzącego słońca. Poczuła, że jest w domu. Zaczęła też uczyć się języka z nową misją – przeprojektowania kariery.

Paryż, rewolucja seksualna i sztuka

(Fot. Getty Images)

Romy coraz swobodniej posługiwała się francuszczyzną. Zamieszkała w Paryżu z Alainem, którego zwykła nazywać Pépé (po polsku „dziadek”). On zwracał się do niej „Puppelé”, jak w Austrii mówi się na laleczkę. Coraz częściej angażowała się we francuskie produkcje. By udobruchać rodzinę i niemieckojęzyczną prasę, zaręczyła się nawet z Delonem. Bo tak wypadało. Francuz był jednak zupełnie inny od znanych jej wcześniej mężczyzn – wolny, zafascynowany panującą w latach 60. rewolucją seksualną. „Mam wrażenie, że cała ta nowoczesna rewolucja, o której tyle rozprawia Alain Delon, jest równie stara jak ludzkość. Twój ojciec biegał za kobietami już dwadzieścia lat temu, kiedy to nikt jeszcze nie mówił o rewolucji seksualnej, i uważał to za świetną zabawę”, komentuje Magda Schneider w książce „Romy i droga do Paryża”. Choć Romy to bolało, starała się zdystansować od konwencji narzuconych jej przez rodzinę, być kobietą nowoczesną. Ścięła włosy, zmieniła sposób ubierania się. Prawdziwą szansę, by zaistniała i umocniła swoją pozycję w paryskim świecie sztuki, dała jej osoba, którą będzie wspominać do końca życia.

Szkoda, że jest nierządnicą

Luchino Viscontiego poznała przez Delona, zachwyconego talentem słynnego reżysera. Podczas pierwszych spotkań we trójkę Romy czuła się pomijana. Na jednym ze wspólnych obiadów Visconti niespodziewanie jednak zaproponował jej rolę u boku Delona na deskach Théâtre de Paris. „Mimowolnie pomyślała o babce występującej w wiedeńskim Burgtheater, a także o matce. […] Romy znane były jej poglądy. Zarówno Rosa Albach-Retty, jak i Magda Schneider uznałyby, że ich wnuczka i córka straciła rozum, gdyby bez jakiegokolwiek doświadczenia zdecydowała się wystąpić na deskach teatru. Oferta Viscontiego nie była propozycją, lecz – jak to odebrała Romy – wyrokiem śmierci. […] – Nie mogę – upierała się. – Przecież nie mówię nawet wystarczająco dobrze po francusku. Nie wiem, jak się poruszać na scenie. Nie mówiąc o tym, że nie mam pojęcia, jak się gra bez kamery. Przyjęcie tej roli oznaczałoby zawodowe i artystyczne samobójstwo” – czytamy w książce Michelle Marly. Visconti nie przyjął odmowy, a Romy trafiła na wycieńczające, wielotygodniowe lekcje francuskiej wymowy; doprowadziła ją do perfekcji. Wbrew obawom premiera sztuki „Szkoda, że jest nierządnicą” była sukcesem, który utorował Romy nową ścieżkę kariery. Po pierwszym przedstawieniu pogratulowała jej Ingrid Bergman. Romy udowodniła wszystkim, że nie da się jej zamknąć w żadne określone ramy. Poza tym, że jest wielką aktorką.

(Fot. Getty Images)

Coco Chanel i życie usłane trudnościami

To Visconti przedstawił ją najsłynniejszej paryskiej projektantce mody. „Wygląda pani bardzo niemiecko” – to pierwsze słowa, jakie Romy usłyszała od Coco Chanel. Mademoiselle skrytykowała wszystko, co uznawała za słuszne. Nie tylko sposób ubierania, lecz także tuszę Romy. Jednak panie niespodziewanie polubiły się, zaczęły powierzać sobie nawet bardzo prywatne kwestie. „– Wie pani, mężczyzna to dla pięknej kobiety przeważnie tylko modny dodatek. Tylko w jednym punkcie nie należy mieć żadnych złudzeń, a mianowicie w tym, który dotyczy małżeństwa. Jeśli on nie chce się żenić, wówczas można zapomnieć o ślubie. I w takim przypadku nie pomoże ani cierpliwość, ani wyrozumiałość, ani też żadne nowoczesne metafory. Większość młodych kobiet chciałaby poślubić ukochanego mężczyznę. – Coco Chanel uśmiechnęła się i jej ciemne oczy zapłonęły niczym żarzące się kawałki węgla. – Choćby ze względu na suknię ślubną. Chyba mam rację?” – o takim fragmencie rozmowy pisze Michelle Marly. Coco Chanel miała rację. „Podczas zdjęć do Czarnego tulipana Alain poznał Nathalie Barthélemy, młodą kobietę pokroju jego samego, o wiele mniej bourgeoise niż Romy. Oboje pobrali się zadziwiająco szybko i już we wrześniu 1964 roku urodził się ich syn, Anthony Delon”, dodaje Marly.

Romy długo opłakiwała związek z Alainem. Choć naznaczone sukcesem zawodowym, jej życie było dalekie od szczęśliwego – nieudane związki, śmierć ukochanego syna w wieku 14 lat, który przechodząc przez ogrodzenie, uszkodził sobie tętnicę udową. Niecały rok później po tym tragicznym wydarzeniu, w wieku 43 lat, Romy została znaleziona martwa w swoim paryskim mieszkaniu. Część uważa, że popełniła samobójstwo, przedawkowując środki nasenne zmieszane z alkoholem, inni podają, że był to zawał serca. „Zrobiłem jej zdjęcie na łożu śmierci. Romy wygląda, jakby była pogrążona w głębokim śnie. Jest taka piękna. Trzymam je w portfelu i często na nie patrzę” – przyznał po latach Alain Delon, dodając, że myśli o Romy każdego dnia.

(Fot. Materiały prasowe)

„Romy i droga do Paryża”, Michelle Marly, tłumaczenie Urszula Pawlik, Wydawnictwo Marginesy

Kara Becker
Proszę czekać..
Zamknij