Znaleziono 0 artykułów
12.10.2025

Aleksandra Koperda tłumaczy, w jaki sposób kolekcjonowanie ocala przedmioty od zapomnienia

12.10.2025
(Fot. Michał Lichtański) 

W książce „Kolekcje dizajnu” Aleksandra Koperda rozmawia ze współczesnymi kolekcjonerami. Pyta ich m.in. o początki przygody ze zbieraniem przedmiotów, prywatne motywacje do rozbudowywania kolekcji czy o miejsce, jakie kolekcjonowanie zajmuje w ich życiu. A my pytamy autorkę o proces powstawania tego projektu i wnioski na temat kondycji współczesnego kolekcjonerstwa. 

Budowanie kolekcji wydaje się czynnością niewspółczesną – wymaga czasu, cierpliwości i zaangażowania, czyli cech, których coraz częściej brakuje nam w pełnej pośpiechu codzienności. Kim są ludzie, którzy dziś kolekcjonują? 

Jeden z bohaterów mojej książki, Artur Wabik, kolekcjoner m.in. komiksów, powiedział: „Trzeba uważać, bo kiedy pojawia się kolekcjonerstwo, to cały świat znika”. Coś w tym jest. Prawdziwe kolekcjonowanie wymaga wielu poświęceń. Mnie jako autorkę książki interesowało, dlaczego ludzie są w stanie dać z siebie tak wiele, by rozbudowywać kolekcje. Poświęcają swój czas, pieniądze, przestrzeń w swoich domach. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie tylko kolekcjoner musi być cierpliwy, lecz także osoby, z którymi żyje, bo jest to zamiłowanie, które wpływa na relacje z bliskimi. Kiedyś, zanim pojawił się internet, wszystkiego trzeba było szukać w książkach, chodzić do bibliotek i muzeów. Dziś kolekcjonowanie ułatwiają portale sprzedażowe, media społecznościowe, grupy kolekcjonerskie na Facebooku – jednak ta pasja nadal wymaga ogromnego zaangażowania. 

Ludzie, z którymi rozmawiam, to przedstawiciele wielu zawodów mający różnorodne osobowości, kolekcjonujący rozmaite grupy przedmiotów. To np. dziennikarz, który kolekcjonuje obiekty związane ze sztandarową inwestycją planu sześcioletniego – budową kombinatu metalurgicznego Huty im. Lenina oraz towarzyszącego jej miasta, Nowej Huty, emerytka zbierająca porcelanę z Ćmielowa czy architekt – kolekcjoner kałamarzy. Ale jest też duet kolekcjonerów, ojciec i córka, Marek i Katarzyna Sosenko, których rodzinna kolekcja liczy już kilkadziesiąt lat, a w jej skład wchodzi kilka milionów obiektów. To niezwykle imponujące zbiory, których tworzenie jest w pewnym sensie istotą codziennego funkcjonowania całej rodziny. 

Wnętrze salonu Katarzyny Sosenko / (Fot. Michał Lichtański)

Wspomniałaś o internecie – w jaki sposób jego obecność zmieniła kolekcjonowanie? Czy internet pozbawia wyjątkowości proces wyszukiwania upragnionych przedmiotów? 

Jeśli chodzi o kolekcjonerów, których kolekcje zaczęły powstawać przed erą internetu, to, mimo że dziś szukanie wymarzonych przedmiotów jest łatwiejsze, z nostalgią wspominają oni dawne czasy. Kolekcjonowanie jest jak polowanie – im trudniej coś zdobyć, tym większa satysfakcja. Poza tym za sprawą internetu inaczej wyglądają relacje między kolekcjonerami. Kiedyś bardzo popularne były zjazdy, spotkania kolekcjonerów – dzisiaj odbywają się zdecydowanie rzadziej. Internet sprawia, że wiedza o danym przedmiocie jest dostępna natychmiast, nie wymaga szperania w archiwach, ale okazuje się, że łatwiej nie zawsze znaczy przyjemniej. 

W książce sugerujesz, że kolekcjonowanie ma szansę uchronić rzeczy przed ich nieuniknionym końcem. Czy to sposób na ochronę przed nadmierną konsumpcją? Nadanie sensu przedmiotom, które inaczej zostałyby go pozbawione?

Kolekcjonerzy mają poczucie misji polegającej na tym, aby sprawić, że przedmioty, które cenią, nie przestały istnieć, by nie uległy zniszczeniu, nie trafiły na śmietnik. Jedna z moich rozmówczyń, Hanna Szudzińska, kolekcjonerka akcesoriów mody damskiej, powiedziała: „O ile na początku po prostu gromadziłam przedmioty dla samej radości ich posiadania, o tyle teraz zdaję sobie sprawę, że ciąży na mnie odpowiedzialność zachowania pewnego obszaru dziedzictwa materialnego i ja w tej kolekcji powoli jako podmiot przestaję być ważna”. Osoby, tworząc kolekcje dziś, robią to z myślą o przyszłości. Kolekcjonowanie to nadawanie sensu przedmiotom, które obecnie mogą wydawać się nam bezwartościowe i powszechnie występujące. Jednak gdyby nie powstające w przeszłości prywatne kolekcje, dzisiejsze zbiory wielu muzeów byłyby uboższe.

Wachlarze z kolekcji Hanny Szudzińskiej pochodzą z Francji, Austro-Węgier oraz Chin z okresu od 1760 do 1920 r. Prezentują różnorodność technik – malowane, rzeźbione, wyszywane – oraz materiałów – kość słoniowa, pióra (tutaj puchacz śnieżny), drewno, gaza jedwabna, papier, laka / (Fot. Michał Lichtański) 

Przedmioty wchodzące w skład kolekcji mogą też działać jak Proustowska magdalenka, przywołując minione chwile. Na czym polega ta potrzeba nostalgii

Kolekcjonowanie budzi wiele emocji, często pojawia się i słodko-gorzka nostalgia. Wspominając pozytywne chwile z przeszłości, żałujemy, że na zawsze minęły. Bywa i tak, że kolekcja ma początek w zbieraniu przedmiotów kojarzących się z latami dzieciństwa, dorastania, bo to one przywołują miłe uczucia. Kolekcjonerzy często o posiadanych obiektach opowiadają w niezwykle czuły sposób. Część z tych rzeczy, które miałam okazję zobaczyć, także we mnie budziła wspomnienia i sprawiała wrażenie odbywania podróży w czasie.

Kolekcją często rządzi właśnie dynamika ukrywania/pokazywania. Jak często kolekcjonerzy pragną, aby ich zbiory trafiły do szerszej publiczności? 

Najczęściej chcą dzielić się tym, co zebrali, wypożyczając przedmioty na wystawy – to rodzaj gratyfikacji za wysiłek włożony w kolekcjonowanie. Szczególnie że części z posiadanych zbiorów sami kolekcjonerzy nie oglądają na co dzień. Z powodu rozmiarów kolekcji czy możliwości uszkodzenia przedmiotów stoją one schowane w bezpiecznych miejscach i czekają na szczególne okazje. Muzea publiczne często współpracują z prywatnymi kolekcjonerami, szczególnie gdy prezentują współczesny design. Relacje muzeów z kolekcjonerami są istotne i obustronnie korzystne. O tym w książce wspomina Barbara Banaś, zastępczyni dyrektora Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Zdarza się i tak, że kolekcjonerzy, których interesują te same tematy, łączą siły i zakładają prywatne instytucje. Tak jest np. w przypadku Muzeum Komiksu w Krakowie, które założyła trójka moich rozmówców. 

Walor ekonomiczny w zbieraniu i tworzeniu kolekcji nie zawsze jest najważniejszy, bo kolekcja może się składać z rzeczy pozornie bezwartościowych. Jakie inne wartości są dla kolekcjonerów kluczowe? 

Sprzedaż kolekcji to ostateczność, więc zysk nie jest najczęściej powodem, dla którego ludzie kolekcjonują. Niegdyś istniały tradycyjne grupy obiektów uznawane za warte kolekcjonowania, jak monety, biżuteria, porcelana czy znaczki. Te kolekcje najczęściej miały wartość materialną. Ale to były czasy, gdy kolekcjonowanie wymagało przynależności do pewnej grupy społecznej. Dziś kolekcjonować może każdy, a kolekcjonować można wszystko. Istotnym aspektem jest po prostu sposobność przebywania wśród pięknych przedmiotów, czyli zaspokajanie potrzeby estetycznej, która towarzyszy naszemu gatunkowi od początku istnienia kultury. Kolekcjonowanie daje też satysfakcję, bo poszerza wiedzę, pozwala edukować, umożliwia budowanie relacji z innymi kolekcjonerami, rozwija poczucie patriotyzmu, gdy kolekcje to zbiory obiektów związanych z miejscem zamieszkania. Jest to też po prostu hobby dające radość i pozwalające zapomnieć o świecie zewnętrznym. Piotr Marzec, który zbiera porcelanę z Chodzieży, ujął to tak: „Jak mam wszystkiego dosyć, to siadam do dobrej książki o wzornictwie, uzupełniam katalog albo robię zdjęcia kolekcji”. 

„Mało znana, a bardzo ceniona figurka Gil z podwójną sygnaturą Porcelit Chodzież i IWP. Kiedy oglądałem ją na zdjęciach, nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak jest duża” – mówi Piotr Marzec o elemencie swojej kolekcji. Projekt Mieczysław Naruszewicz, 1959 r. / (Fot. Michał Lichtański)

Powiedziałaś, że dzisiaj kolekcjonowanie jest bardziej egalitarne. W książce rozmawiasz zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami. Czy w świecie współczesnego kolekcjonerstwa obowiązuje parytet? 

To pytanie, które stawiałam sobie na początku pracy nad książką, bo byłam przekonana, że to głównie mężczyźni kolekcjonują. Zadałam je też socjolożce Renacie Tańczuk, która stwierdziła, że kobiece kolekcje w przeszłości były niedoceniane, często nawet przez same kobiety. Na kartach historii zapisały się głównie kolekcje tworzone przez poważanych mężczyzn, ponieważ kobiety dysponowały mniejszymi finansami. Myślę, że dzisiaj płeć w tej kwestii nie ma znaczenia. 

Jak zmieniło się twoje podejście do tematu kolekcjonowania po napisaniu książki? Czy któraś z rozmów szczególnie zapadła ci w pamięć? 

Temat kolekcjonowania zainteresował mnie ponad trzy lata temu. Zanim powstała książka, na Łódź Design Festival stworzyłam wystawę opowiadającą o tym zjawisku. Od zawsze interesują mnie relacje człowieka z przedmiotami, w tym wypadku relacja między przedmiotem a jego właścicielem, czyli kolekcjonerem. Kolekcjonowanie często bywa mylone ze zbieractwem, a są to dwie zupełnie różne sprawy. Kolekcjonowanie to usystematyzowana aktywność kulturalna, która ma określone przez kolekcjonera ramy i prowadzi do poszerzania przez niego własnej wiedzy na dany temat. Nie miałam pojęcia, że jest to tak złożone i angażujące zajęcie. Opowieści, które usłyszałam, niejednokrotnie były wzruszające, pełne zachwytu nad detalem i wykonaniem każdego posiadanego przedmiotu. Celem tej publikacji było nie tyle zachęcenie czytelnika do tworzenia swojej kolekcji, ile nadzieja, że z większą ciekawością czy przychylnością spojrzy na przedmioty, które go otaczają, i być może nie zdecyduje się wymienić ich na nowe.

A pojawił się w tobie impuls, żeby zacząć własną kolekcję? 

Zdecydowanie nie. Ja sama nigdy nie kolekcjonowałam i choć zawsze lubiłam piękne i wyszukane przedmioty, to od kiedy zajmuję się nimi zawodowo (co nieoczywiste), mam potrzebę, żeby posiadać ich coraz mniej. 

(Fot. Michał Lichtański) 

Książka „Kolekcje dizajnu” Aleksandry Koperdy ukazała się 24 września nakładem wydawnictwa Znak Koncept.

Karolina Broda
  1. Kultura
  2. Design
  3. Aleksandra Koperda tłumaczy, w jaki sposób kolekcjonowanie ocala przedmioty od zapomnienia
Proszę czekać..
Zamknij