Znaleziono 0 artykułów
27.12.2023

Kolektyw Livyj Bereh odbudowuje dachy ukraińskich domów

27.12.2023
Zdjęcia z Miesiąca Fotografii w Krakowie autorstwa Natalii Wiernik

Wolontariusze z kolektywu Livyj Bereh, zespół artystów i projektantów, odbudowali już ponad 300 dachów prywatnych domów i szkół w rejonach Charkowa, Czernichowa oraz Kijowa. – Ludzie, którym odbudowaliśmy dachy, otrzymują szansę powrotu do swoich domów i podjęcia próby życia najlepiej, jak umieją w wojennej scenerii – mówi Ihor Okuniev. Podczas trwającego miesiąca fotografii w Krakowie można oglądać zbiór fotografii dokumentujących działania kolektywu.

Od kwietnia 2022 w Ukrainie działa powołana przez prezydenta Zełenskiego Narodowa Rada ds. Odbudowy Ukrainy po Skutkach Wojny, ale odpowiedzialność za konsekwencje rosyjskich ostrzałów celów cywilnych wzięły na siebie również maleńkie, oddolne inicjatywy. Livyj Bereh (z ukraińskiego „Lewy Brzeg”) jest zespołem artystów i projektantów z Kijowa działających na terenach znajdujących się po lewej stronie dorzecza rzeki Dniepr. Kolektyw, współtworzony przez Kseniię Kalmus, Ihora Okunieva i Vladyslava Sharapę, zaprojektował kompleksowy proces odbudowy – od dostarczania blach na dachy do zniszczonych wsi, przez wybór koloru dachu, który byłby najmniej inwazyjny w tradycyjnym wiejskim krajobrazie, po partycypacyjny model zatrudniania lokalnych pracowników budowlanych. Od maja 2022 roku wolontariusze z Livyj Bereh odbudowali ponad 300 dachów prywatnych domów i szkół w rejonach Charkowa, Czernichowa oraz Kijowa. Dokumentację praktyki kolektywu można obejrzeć podczas trwającego do 7 stycznia 2024 Miesiąca Fotografii w Krakowie na wystawie „HOW ARE YOU”, kuratorowanej przez Natalię Wiernik. Jednym z celów wystawy jest odbudowa przynajmniej jednego dachu. Inicjatywę można wesprzeć, wpłacając na zbiórkę założoną na czas trwającej wystawy przez Miesiąc Fotografii i Solidarny Dom Kultury „Słonecznik” pod linkiem: wesprzyj inicjatywę.

Fot. archiwum Livyj Bereh

Krępulec

Ihor: Metaforą dla naszej strategii odbudowy jest krępulec (opaska uciskowa zakładana w sytuacji nagłych, ciężkich obrażeń w celu zatrzymania krwotoku, inaczej określana jako staza taktyczna – przyp. autorki). Pracujemy w rejonach bezpośrednio sąsiadujących z frontem. To nie są wyzwolone wsie, gdzie można rozpocząć pełną renowację. Każdego dnia na te domy może spaść rakieta. Podobnie jak w przypadku funkcji krępulca, nasza metodologia to „tu i teraz”. Ludzie, którym odbudowaliśmy dachy, otrzymują szansę powrotu do swoich domów i podjęcia próby życia najlepiej, jak umieją w wojennej scenerii. Wiele z tych domów jest też częścią architektonicznego dziedzictwa kraju. We wschodniej Ukrainie dominują tradycyjne domy z drewna, szczególnie w rejonie Polesia jest dużo pięknych przykładów takiej zabudowy. Kiedy podróżuje się na północ od Kijowa, widać wyraźnie, jak bardzo te rejony ucierpiały. Ogromna liczba drewnianych domów spłonęła. Zawsze interesowała mnie etnografia tego regionu, jego ornamentyka, rzemiosło, tradycyjna praktyka pracy z surowym drewnem. Jeszcze przed inwazją widziałem, jak rozpoczyna się proces znikania. Ludzie sprzedawali domy po śmierci starszych mieszkańców albo zwyczajnie nie mogli i nie umieli o nie zadbać. Wojna i jej okrucieństwa tylko przyspieszyły ten proces. Początkowo mieliśmy plan zajęcia się restaurowaniem dziedzictwa architektonicznego tego obszaru, ale teraz po prostu ratujemy, co się da.

Ihora Okunieva i Vladyslava Sharapy autorstwa Yulii Krivich

Blacha nie mówi nic

Vlad: Blacha falista falcowana, której używamy przy renowacjach, słynie ze swojej neutralności. Ten materiał ma dwie mocne strony: jest lekki i poręczny w transporcie i można wybrać sobie jego kolor. Jeżeli chodzi o nas, to zawsze wybieramy ciemną szarość. W krajobrazie tradycyjnej wsi każdy nowoczesny materiał wygląda obco, jakby zasiedlił się tam inwazyjny gatunek, a kolor ciemnoszary wtapia się w otoczenie i do wszystkiego pasuje. To jest nasz pomysł na odbudowę. Szara blacha nie mówi nic. Materiał, z którym pracujemy, ma gwarancję na dwadzieścia pięć lat. Ma swoje miejsce w przyszłości i my w tej przyszłości bierzemy udział. Jesteśmy w sytuacji, w której powinniśmy brać pod uwagę wygląd domów, przy których pracujemy, a jednocześnie odczuwamy presję bycia szybkimi i efektywnymi. Ciągle szukamy równowagi między tymi dwoma czynnikami. Pogodziliśmy się z tym, że przy takiej dynamice nie osiągniemy doskonałości. Chcielibyśmy robić najpiękniejsze dachy w Ukrainie, ale wokół nas cierpiący ludzie czekają na powrót do domów. Może kiedyś Livyj Bereh rozpocznie nowy projekt, bardziej zorientowany na estetykę. Póki co mierzymy się z kwestią przetrwania ludzi.

Fot. archiwum Livyj Bereh

Dusze domów są szare

Ihor: Nasza praca nie jest wyłącznie próbą konserwatorskiego odtworzenia oryginalnej, tradycyjnej formy zniszczonego domu. Póki trwa wojna, trzymamy się szarości. Ten kolor jest stonowany, niedominujący. Większość domów, przy których pracujemy, jest szara, ściany są szare, ceglane elewacje są szare, całe dusze tych domów są szare. Ludzie często sięgają po czerwoną, bordową lub granatową blachę, ale my zdecydowaliśmy, że te kolory nie wyglądałyby naturalnie we wsiach, w których pracujemy. Poza wymianą dachów mamy w portfolio kilka domów odbudowanych w całości. To były bardzo stare, drewniane budynki. Jeden z nich należał do staruszki, której dom został bezpowrotnie zniszczony przez rosyjskie pociski. Kiedy dostaliśmy to zgłoszenie, mieliśmy do dyspozycji dodatkowe środki, podjęliśmy więc decyzję o pełnej renowacji. Pracownicy budowlani odtworzyli oryginalny piec i komin. Po odbudowie dom wyglądał tak samo jak przed zniszczeniem. Podobnie było w przypadku zniszczonego przez rakiety ceglanego domu, który postanowiliśmy odtworzyć. Udało nam się odrestaurować oryginalny ornament z cegieł na elewacji i przywrócić dom do jego pierwotnej postaci.

Fot. archiwum Livyj Bereh

Teatr Nadziei i Oczekiwań

Zdjęcia z Miesiąca Fotografii w Krakowie autorstwa Natalii Wiernik

Vlad: Orientacyjny koszt odbudowy jednego dachu to dwa tysiące euro. W przybliżeniu, 65 proc. tej sumy stanowi koszt materiałów budowlanych. Pozostałe 35 proc. to wynagrodzenia dla pracowników. Pracujemy z lokalnymi fachowcami. Wspieramy w ten sposób ekonomię zniszczonych wsi, taki model jest najlepszy dla wszystkich stron projektu. Płacimy im cenę rynkową za ich pracę. Rekrutujemy około dwudziestu, dwudziestu pięciu osób z obszaru. To ciężka praca, a dzięki temu, że odbywa się lokalnie, fachowcy mogą być blisko swoich rodzin. Przy pojedynczej rekonstrukcji współpracujemy z zespołem trzech pracowników budowlanych i jeżeli drewniana konstrukcja dachu nie jest uszkodzona, odbudowa zajmuje im od jednego do trzech dni. 

Fot. archiwum Livyj Bereh

Nasz rytm pracy rozpoczyna się od wyboru domów, nad którymi będziemy pracować. Następnie decydujemy, czym powinniśmy się zająć w pierwszej kolejności. Pierwszy czynnik wyboru to pytanie, czy w zniszczonym domu wciąż mieszkają ludzie. Następnie bierzemy pod uwagę sytuację ekonomiczną i prywatną mieszkańców. Priorytetem są domy, w których mieszkają dzieci i rodziny w trudnej sytuacji finansowej. Czasem odbudowujemy pełną konstrukcję dachu, jeżeli sytuacja rodziny jest potworna. Ściśle współpracujemy z sołtysami wsi.

Na czas pracy przeprowadzamy się do zniszczonych miejsc, żeby obserwować sytuację od wewnątrz. Poznajemy mieszkańców. Nie jesteśmy gigantyczną organizacją, która podstawia do zniszczonych wsi ciężarówkę z blachą i odjeżdża. Jesteśmy w procesie cały czas. Podczas naszej ostatniej warty odrestaurowaliśmy trzydzieści osiem dachów i byliśmy na miejscu od pierwszego do ostatniego. Przyjeżdżamy na trzy tygodnie do Charkowa i codziennie przychodzimy na budowę, a w wolnych chwilach jeździmy do sąsiednich wsi, żeby przyjrzeć się sytuacji i zaplanować dalsze interwencje. Potem wracamy do Kijowa i zajmujemy się dokumentacją. 

Zdjęcia pochodzą z archiwum Livyj Bereh

Skąd pozyskujemy fundusze na nasze działania? Bóg daje! [śmiech] Ponad 90 proc. naszego finansowania stanowią wpływy od prywatnych fundacji i naszych przyjaciół, na przykład poety Alexandra Delfinova, artysty Fabiana Knechta, zaprzyjaźnionych galerzystów i producentów muzycznych. Mamy też grupę darczyńców, którzy finansują za naszym pośrednictwem zaopatrzenie dla ukraińskiego wojska. Większość z nich to też artyści. Wspieramy obronę militarną Ukrainy z oddzielnego budżetu, żeby wszystko było transparentne. Amerykańska organizacja The Ukraine Trust Chain i kilka niemieckich organizacji wspiera nas regularnie. Wsparcie finansowe na odbudowę dachów otrzymaliśmy też od zespołu Pink Floyd. Od kilku miesięcy finansujemy rekonstrukcją domu dla rodziny Honcharów. To projekt, który rozpoczęliśmy we współpracy z Theater of Hopes and Expectations – inicjatywy Prykarpattian Theater kuratorowanej przez Anię Kołyszko. Materiały, które pozostały im po budowie prowizorycznego społecznego pawilonu w Düsseldorfie, zostały przetransportowane do obwodu kijowskiego, a my zajęliśmy się przekształceniem ich w budynek mieszkalny dla rodziny, która straciła dom. Opłacamy pracę na budowie.

Zdjęcia pochodzą z archiwum Livyj Bereh

Cena za coś ekstra

Vlad: Jedną z inicjatyw, z którymi współpracujemy, jest KHARPP Project. To nasi przyjaciele z Wielkiej Brytanii, którzy działają na osi Charków – Przemyśl. Działali na granicy od pierwszych dni wojny. Potem zaczęli sprowadzać z Wielkiej Brytanii do Ukrainy nieuzbrojone samochody do ewakuacji medycznej. Pracę w Charkowie rozpoczęli latem 2022 roku. Za nimi trafiliśmy tam my. W listopadzie zobaczyliśmy ich post na Instagramie. Spotkaliśmy się w trasie i powiedzieli nam o swoim planie wymiany okien uszkodzonych w prywatnych domach podczas nalotów. Następnego dnia pojechaliśmy do Charkowa zobaczyć sytuację i w tydzień zebraliśmy 10 tysięcy euro wśród naszych znajomych artystów. Po tygodniu mieliśmy materiały. Zrobiliśmy sześć domów. Od tego momentu mieliśmy już stałych darczyńców. Oczywiście dwa tysiące euro to orientacyjny koszt rekonstrukcji jednego dachu. Nie da się tego równo podzielić co do grosza. Każdy sklep z zaopatrzeniem w Kijowie ma swoje ceny, metr kwadratowy tego samego materiału może być droższy lub tańszy. Ale to dla nas ważna kwota, bo łatwo ją umieścić w kontekście kosztów innych inicjatyw. Dwa tysiące euro to koszt jednej ciężarówki z żywnością, która nie jest teraz priorytetową potrzebą. Ludzie mają co jeść, ale nie mają dachu nad głową. Więc my też pracujemy z kwotą dwóch tysięcy euro, bo ludziom łatwo rozpoznać, co oznacza ta suma. Przy skromniejszych dochodach to trzynasta pensja, przy bardziej wyszukanych potrzebach – nowy iPhone, podstawowy macbook albo dobra torebka. To często cena za coś ekstra. W naszym przypadku jest to dach. To nie są nieosiągalne pieniądze. Da się zrobić.

Zdjęcia pochodzą z archiwum Livyj Bereh

Chcemy opowiadać

Ihor: Podczas pracy robimy tysiące zdjęć. Ja i Vlad zawsze dużo pracowaliśmy z fotografią – Vlad dokumentował swoje podróże, a ja z wykształcenia jestem grafikiem i artystą. Zdjęcie to dowód. Kiedy rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja, w naturalnym odruchu zaczęliśmy robić dużo zdjęć, żeby dokumentować zniszczenia wojenne. Dokumentujemy też naszą praktykę. Nie tylko finalny efekt, ale też cały proces. Te zdjęcia można oglądać pod różnymi kątami: widać na nich zarówno naszą pracę, jak i sytuację w zniszczonych wsiach. Chcemy opowiadać historię, której jesteśmy świadkami. 

W zeszłym roku braliśmy udział w wystawie, która otworzyła się w pawilonie przy okazji współpracy miasta Düsseldorf z Theater of Hopes and Expectations. To, co zaprezentowaliśmy, było połączeniem naszej praktyki aktywistycznej z artystyczną. Pokazaliśmy tam nasze archiwum, ale też kilka obiektów, które przywieźliśmy ze zniszczonych regionów. Te wsie wymierały już przed rozpoczęciem wojny, więc to była próba przedłużenia życia ich dziedzictwa. Dokumentacja fotograficzna jest dla nas naturalna. W ogóle się nad tym nie zastanawiamy. Podczas pracy robimy zdjęcia i nagrywamy filmy. Dla nas to jedno z narzędzi. Podczas budowy korzysta się z wielu narzędzi, i w naszym przypadku jest tak samo: mamy fizyczną interwencję, fotografię, filmy, słowa. Kiedy to wszystko się połączy, powstaje projekt. Pełny obraz powstaje z mniejszych fragmentów. 

Zdjęcia pochodzą z archiwum Livyj Bereh

To nie jest turystyka

Vlad: Jesteśmy wielozadaniowymi aktywistami. To nas chroni przed wypaleniem. Zawsze lubiłem wolność, więc odpowiada mi ten tryb. Obcujemy z tyloma dyscyplinami, że łatwo o płodozmian. Zdarza nam się wniknąć w zupełnie nowe dla nas otoczenie. Wchodzimy głęboko we wsie. To nie jest turystyka. Stajemy się na jakiś czas częścią tych społeczności, musimy poznać lokalne zasady gry i osobowości mieszkańców. Jesteśmy cały czas w drodze. Krajobraz wokół nas bez przerwy się zmienia. To nam dodaje energii. Na przestrzeni tygodni jesteśmy w jednym czasie historycznym, jednocześnie przeskakując między okresami w naszych życiach. 

Kaja Kusztra
Proszę czekać..
Zamknij