Znaleziono 0 artykułów
15.09.2023

„Łakome” Małgorzaty Lebdy. Pieśń o miłości

15.09.2023
Beskidy / (Fot. Getty Images)

Babka leży bez sił w łóżku, wnuczka jest narratorką tej opowieści, która płynie jak pieśń o oswajaniu choroby, akceptowaniu biegu rzeczy, o miłości, symbiozie z przyrodą, zwierzętami, roślinami, drzewami, żywiołami. Trudno odłożyć tę książkę na bok. „Łakome” Małgorzaty Lebdy czyta się za jednym razem, od początku do końca.

„Dziadek unika choroby babki, ceremonie wokół choroby są mu obce, nie chce nic o chorobie wiedzieć, niczego w chorobie dotykać” – to zdanie jest jak refren w długiej pieśni. Zawsze, gdy się pojawia, ma jednak inne zakończenia: „ale chce mieć babkę w zasięgu głosu”, ale „na każde zawołanie babki, zawija ptaka, oprawia go i zabiera się do przyrządzania rosołu”, „ale widzę, przygląda się babce przez okno werandy”, „ale chce dla babki ciepłego domu, to zajmuje jego myśli”.

Powieść Małgorzaty Lebdy „Łakome” czyta się jak piękną pieśń, której zwrotek nie ma końca. To pieśń o oswajaniu choroby – skoro weszła do domu, trzeba ją traktować jak sublokatorkę, domowniczkę nie z wyboru, uznać, że się już nie wyprowadzi.

To pieśń o naturze i uwielbieniu babki dla wszystkiego, co żywe – bo rzecz dzieje się w beskidzkiej wsi Maj, gdzie ludzie żyją w symbiozie z przyrodą, zwierzętami, owadami, roślinami, drzewami, żywiołami. Jeśli człowiek próbuje w przyrodę ingerować, ona się mści namacalnie i boleśnie. Babka to wie, zawsze to mówi dziadkowi, który ponad podporządkowanie się naturze ceni porządek wokół siebie. Gdy on tępi mrówki, pająki, muchy, wdzierające się do domu, babka daje im schronienie w swoim pokoju. Gdy babka leży bez sił w łóżku pod kroplówką, ospała przez morfinę, wnuczka – narratorka opowieści, śpiewająca ją w pierwszej osobie – czyta jej o ptakach, bo ptaki babka kocha najbardziej. Wnuczka też uważnie obserwuje wszystko, co żyje. I notuje. 

To pieśń o miłości. Wnuczka przeprowadza się zza oceanu do wsi Maj, by być przy babce, być przy jej chorobie, z którą dziadek nie chce mieć nic wspólnego. Bo wnuczka wyszła z córki babki, czyli też z babki, jak mówi jej babka. Wnuczka to też cały spadek, jaki babka po sobie zostawi, córki już pochowała. 

Na zaproszenie wnuczki dołącza do nich Ann, która prowadzi badania nad światłem. Choć właściwie bardziej interesuje ją cień idący za światłem. Ann razem z wnuczką czule zajmują się babką całymi dniami, spełniają jej zachcianki. Gdy babka chce pokój w białym kolorze, wynoszą wszystko razem z tym, co żyje pod czujnym okiem babki, i malują. Potem wprowadzają meble i małych współdomowników na nowo. Czytają wiersze, zaplatają włosy, wcierają wodę brzozową. Ann tak ustawi lustra w pokoju, że przyciągają każdy promyk słońca, ciągle czuje się w nim życie, a nie nadchodzącą śmierć.

Nocą babka śpi w swoim łóżku, a wnuczka z Ann na wersalce, ich ciała dobrze do siebie pasują. Co noc zamieniają się, raz jedna śpi przy ścianie, raz druga. Między wnuczką a Ann panuje pełna harmonia, Ann przytakuje wnuczce, a wnuczka Ann. Są zgodne. Dbają o siebie nawzajem. 

(Fot. Materiały prasowe)

Jest też miłość dziadka i babki. Gdy wieś babki zalała woda, poprosiła dziadka, by ją wziął do siebie, i wziął. I choć dziadek wściekał się na babkę, gdy w czasie żniw wypatrywała koników polnych i motyli, brała je w ręce i zanosiła na miedzę, by uratować przed ostrzami maszyn, a babka krzyczała na dziadka, że jest rzeźnikiem, lubili mieć siebie w zasięgu głosu i wzroku.

Wreszcie to pieśń o akceptacji natury rzeczy. O płynięciu z nurtem natury, a nie pod prąd. Co nie oznacza, że o akceptacji krzywdy, tego co złe. O tym też jest zwrotka.

„Łakome” czyta się za jednym razem. Nie można przestać. Tak jak z poezją, nie można przerwać lektury wiersza w połowie. Małgorzata Lebda to w końcu poetka, wie, jak budować wersy, by przechodziły jeden w drugi i prowadziły do końca. Końca wcale nie oczywistego. 

Małgorzata Lebda, „Łakome”, Znak

Maria Fredro-Smoleńska
Proszę czekać..
Zamknij