Maciej Musiał: Najważniejsze jest dla mnie życie

Dorastał w świecie masek, lalek i kolorowych rekwizytów. Teatr rodziców był dla niego drugim domem, a plan filmowy kojarzył mu się bardziej z placem zabaw niż miejscem pracy. Dziś Maciej Musiał jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów młodego pokolenia, a równie mocno jak w kino i teatr, angażuje się w muzykę oraz produkcję filmową. Co w życiu uważa za największy luksus i dlaczego stawia wyłącznie na niezawodne technologie?
Jakie są twoje pierwsze wspomnienia związane z aktorstwem?
Moi rodzice mieli teatrzyk dla dzieci. Wychowywałem się w domu, w którym tata pisał przedstawienia, a mama szyła dekoracje. Żyłem więc przez cały czas w świecie wyobraźni – kolorów, masek, rekwizytów. Ten świat był dla mnie naturalny, był moją codziennością. Jako dziecko chodziłem z rodzicami do Teatru Lalek Guliwer, często też po przedszkolu wracałem razem z tatą na plan. Do szesnastego roku życia bywanie na planie traktowałem jako formę zabawy i ucieczki od szkoły – nie lubiłem siedzieć w ławce.
Pamiętasz, kiedy zrozumiałeś, że chcesz zostać aktorem?
Chciałem studiować w Londynie, ale finalnie ukończyłem Akademię Sztuk Teatralnych w Krakowie. Będąc w trybie przygotowań, uznałem, że przygotuję się do polskich egzaminów. Mimo że nie wiedziałem, czy naprawdę tego chcę. Miałem moment romantyzowania aktorstwa, ale jak już znalazłem się w Akademii, szybko mi to minęło. Trafiłem do źródła tej artystycznej rzeki, która w Polsce wypływa z Krakowa, i zrozumiałem, że moja własna ścieżka jest naprawdę dobra.
Jak przygotowujesz się do roli?
Zaczynam od czytania scenariusza – intuicja wysyła mi wtedy pierwsze podpowiedzi. Później o roli myślę – w trakcie wykonywania różnych codziennych czynności: jazdy samochodem czy ćwiczeń na siłowni. Szukam bodźców, które pozwolą mi lepiej przeistoczyć wizję twórcy w rzeczywistość, ale jednocześnie dodać do niej cząstkę siebie. Czerpię inspirację z kostiumów, charakteryzacji, pomysłów operatora – wierzę we wskazówki od ludzi na planie, w końcu szef każdego pionu w ekipie filmowej to artysta. Kiedy zbiorę je już wszystkie, zastanawiam się, jaki obraz tworzą i wczuwam się w rolę. Efekt końcowy zależny jest też od decyzji podejmowanych już na planie. Wpływ na moją grę ma partnerka czy partner. Nie mogę założyć, co dokładnie zrobię w danej scenie – muszę być tu i teraz. Czasem czuję, że druga osoba w ogóle mnie nie widzi – skupia się wyłącznie na sobie i kontroluje tylko to, co sama robi. Taką scenę nadal można dobrze zagrać, ale prawda w niej nie wybrzmi. Gra jest dużo przyjemniejsza, gdy towarzyszy jej „chemia”.

Gdzie można cię spotkać, jeśli nie jesteś na planie?
W Warszawie. Uwielbiam to miasto i jego rytm. Najczęściej można mnie spotkać właśnie tam – spacerującego w centrum lub jeżdżącego rowerem.
Muzyka, po aktorstwie, jest twoją największą pasją?
Muzyka przede wszystkim jest moją pasją – organizowanie potańcówek, praca ze świetnymi zespołami i muzykami. Kiedyś fascynowała mnie też produkcja filmowa, a aktualnie jestem jednym z producentów Parallel Tales Asghara Farhadiego, z Catherine Deneuve i Vincentem Casselem. To niesamowite uczucie być częścią tak dużej produkcji, jednak to muzyka bardziej mnie intryguje.
Co uważasz za serce filmu – obraz czy dźwięk?
Scenariusz. Uważam, że dobra historia to podstawa. Ale nie można zapomnieć też o obrazie, bo to on przyciąga widza do kina. Wspomniany już przeze mnie irański reżyser Asghar Farhadi nie zatrudnia wybitnych operatorów, jego filmy są bardzo surowe, ale nie można oderwać od nich wzroku.
Jako aktor przygotowujesz od czasu do czasu selftape’y. Jak wówczas ważna jest dla ciebie jakość obrazu i dźwięku?
Nie lubię tego robić, ale kiedy już muszę, wybieram sprzęt, który jest niezawodny. Dzięki temu w każdej chwili mogą zagrać superdubla czy superscenę – bez obaw, że zgubię jakość lub ostrość, że nie nagra się jakiś dźwięk czy zmieni się światło w tle. Nagrywam też dużo kontentu do mediów społecznościowych – w tym przypadku również potrzebuję niezawodnej technologii. A że zawsze nagrywam telefonem, muszę mieć pewność, że mój sprzęt da radę, niezależnie od warunków atmosferycznych. Lubię, gdy jakość tego, co tworzę, nie odbiega od profesjonalnych produkcji.
Seria Xiaomi 15T łączy innowacyjne technologie z doskonałym dizajnem. Czy przywiązujesz wagę do estetyki urządzeń, z których korzystasz na co dzień?
Ogromną. Lubię piękne rzeczy i dobry dizajn – lubię też się nimi otaczać. Zwracam dużą uwagę na detale, dlatego estetyka urządzeń, z których korzystam, musi być odpowiednia. Lubię, gdy sprzęt, którego używam – zegarek, słuchawki czy telefon – nie tylko świetnie działa, ale też dobrze wpisuje się w mój styl. Dla mnie to element codziennej miejskiej estetyki – tak samo ważny jak dobrze dobrana torba czy buty. Ostatnio używam produktów Xiaomi z linii Gold Family, w której stonowane, ciepłe odcienie złota nadają całości elegancki, a jednocześnie swobodny charakter.

Co sprawiło, że postawiłeś na Xiaomi? Co najbardziej podoba ci się w tych smartfonach?
W najnowszej serii Xiaomi 15T, do której sesję zdjęciową zrobiliśmy właśnie tym telefonem, najbardziej imponującą rzeczą jest aparat i obiektywy Leica. Zdjęcia i materiały wideo wy- chodzą praktycznie gotowe do publikacji. To jest niesamowite. Natomiast w Xiaomi 15 Ultra, z którego korzystam na co dzień, wyspa aparatu jest otoczona czerwoną obwolutą, co wygląda naprawdę cool. Doceniam też jego minimalistyczny dizajn, który nie krzyczy.
Hasło aktualnej kampanii, promującej serię Xiaomi 15T, brzmi „Piękno na wyciągnięcie ręki”. W czym odnajdujesz piękno na co dzień?
Chciałbym powiedzieć, że tylko w ludziach i ich sercach. Ale dostrzegam je też w dobrym dizajnie i starych samochodach, które kocham. Dawniej osoby będące ikonami stylu nosiły piękne garnitury i naprawdę interesowały się dizajnem. Pociąga mnie ten stary świat. Wracając do ludzi, myślę jednak, że prostota życia połączona z wrażliwością na piękno jest w tym temacie złotym środkiem.
Lubisz to piękno kontemplować, czy jednak starasz się je uchwycić?
Uwielbiam podziwiać piękne zachody słońca. Często je nagrywam telefonem lub robię ich zdjęcia, bo lubię je przeglądać w wolnej chwili. W ostatnim czasie wolę nagrywanie niż robienie zdjęć. Daje mi to poczucie, że ta chwila trwa dłużej niż na fotografii. W obydwu przypadkach ważne jednak jest to, aby uchwycony obraz był maksymalnie zbliżony do chwili, do której wracam. Xiaomi 15 Ultra pozwala mi wrócić do każdego zachodu słońca, jakbym niemal był tam jeszcze raz.
Gdzie szukasz inspiracji?
Najbardziej inspirują mnie rozmowy z ludźmi i muzyka. Najczęściej, kiedy jadę samochodem i słucham ciekawych rozmów czy utworów, w mojej głowie pojawia się najwięcej pomysłów.
A co uważasz w życiu za największy luksus?
Uwielbiam krótką drzemkę w środku dnia. Najlepiej, gdy zasypiam ze spokojną głową, budzę się na chwilę, myślę: „ale bym jeszcze pospał” i pozwalam sobie znów odpłynąć. To prawdziwy luksus. Nie zdarza mi się to często – może kilka razy w miesiącu – dlatego tak dobrze smakuje.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.