Znaleziono 0 artykułów
03.04.2019

Minta zjada... Poznań

03.04.2019
Kwiaty i miut (Fot. Małgorzata Minta)

Poznań to miasto doznań, także kulinarnych. Jedno z najciekawszych kulinarnie miejsc w Polsce zaprasza na świeżo paloną kawę, lokalne przysmaki podawane w nowoczesnych odsłonach i wyselekcjonowane wina.

Moje odkrywanie Poznania zaczęło się kilka lat temu dzięki festiwalowi Transatlantyk, który zainaugurował swoją działalność właśnie nad Wartą. Jego stałym elementem jest program kina kulinarnego, łączącego film ze sztuką jedzenia. Ani się spostrzegłam, jak w Poznaniu zaczęłam bywać co najmniej raz w miesiącu (chyba żadnemu innemu miastu nie poświęciłam tyle uwagi). Każda wizyta owocowała nowymi aromatami, smakami i znajomościami z ludźmi. Szybko opracowałam stałą marszrutę na moje poznańskie weekendy. 

Uno Cafe (Fot. Małgorzata Minta)

Dzień dobry, Poznań!

Pierwszym punktem na mojej trasie od początku było śniadanie. I niezmiennie od lat moim ulubionym miejscem na rozpoczęcie poznańskiego dnia jest Yeżyce Kuchnia. Jeżyce, gdzie toczyły się losy bohaterów sagi Małgorzaty Musierowicz, na której wychowały się całe pokolenia polskich nastolatek, to jedna z najgorętszych dzielnic miasta. Unosi się nad nią aura bohemy. Secesyjne kamienice, stary drzewostan, podwórka, a w nich kilka ciekawych knajpek. Yeżyce Kuchnia (ul. Szamarzewskiego 17) zalicza się do grona pionierów, a niedawno, po kilku latach działalności, zyskała nowe, lekkie od rattanu i zieleni szaty. Najchętniej dzień zaczynam tutaj firmowym zestawem z gotowanym w punkt jajkiem, sałatką z miodowym winegretem, pajdą ciepłego, pieczonego na miejscu chleba na zakwasie oraz obowiązkowo porcją gziku (dla niewtajemniczonych: twarożek utarty ze śmietaną, szczypiorkiem i cebulką, kompan ugotowanych ziemniaków, ale też świetny na początek dnia) i olejem lnianym. Gdy przychodzę tu w towarzystwie, domawiamy szakszukę na żeliwnej patelni, by wzajemnie podjadać sobie śniadaniowe kąski. Inne warte polecenia miejsce znajduje się dwie uliczki dalej. W UNO (ul. Bolesława Prusa 4/2) zjadłam jedne z najbardziej rozpustnych tostów francuskich, na pewno w Poznaniu, jeśli nie w całej Polsce. Zamówcie też kawę, bo jest świetna.

Kuchnia Yeżyce (Fot. Małgorzata Minta)
Kuchnia Yeżyce (Fot. Małgorzata Minta)

Trzecia fala nad Wartą

Zresztą kawa zasługuje w Poznaniu na osobny akapit. Gdy przed kilkoma laty zaczęłam intensywnie odwiedzać to miasto, zdziwiła mnie mnogość świetnych kawiarni, wpisujących się w tzw. ruch kawowej trzeciej fali, proponujących swoim gościom kofeinowe napary, przyrządzane alternatywnymi metodami oraz korzystających z ziaren z butikowych palarni. W pewnym momencie takich lokali było tyle samo, co w Warszawie, kilkukrotnie przecież od Poznania większej. Choć kawowa rewolucja dotarła już w najdalsze zakątki Polski (czytaj też: Kawą po mapie: 5 wyjątkowych kawiarni w Polsce), Poznań pozostaje jednym z najmocniejszych miejsc na espresso. Ja najchętniej odwiedzam wspomniane już Uno, Taczaka 20, (ul. Taczaka 20), która jest jednym z weteranów kawowej sceny miasta, Minister Cafe (ul. Ratajczaka 34) czy chilloutowy Stragan (ul. Ratajczaka 31). Skoro o chilloucie mowa, to nie sposób pominąć kawiarni, która wyróżnia się najładniejszym podwórkiem w mieście i najlepszymi kardamonowymi bułeczkami, które pozwalają przenieść się myślami do mojej ukochanej Kopenhagi. Choć kawiarnia nazywa się Bardzo (Żydowska 29), to w wystroju jest po skandynawsku powściągliwa. Bardziej niż dekoracje wnętrze tworzą zapach kawy oraz kardamonu. W ładne dni koniecznie zabierzcie filiżankę na podwórko, na którym w lecie rosną pomidory, leżą poduchy i panuje błogie dolce far niente. 

Bardzo kawiarnia (Fot. Małgorzata Minta)

Kto nie ma dość kofeiny, może przejść kilkaset metrów dalej na ul. Św. Wojciech, gdzie ulokowało się Piece of Cake (ul. Św. Wojciech 27). To obok Bardzo moja druga ulubiona kawiarnia w mieście, którą cenię nie tylko za dobrą kawę, ale także za białego bulteriera Johana, dobrego ducha lokalu. Nawet jeśli nie możecie już patrzeć na kolejnego flat white’a czy dripa, Piece of Cake trzeba odwiedzić dla ciast, croissantów z różą i pistacjami, pain au chocolate albo eklerków.

Piece of Cake (Fot. Małgorzata Minta)
Piece of Cake (Fot. Małgorzata Minta)

Z Ruiny do Raju

Przez lata ostatnim punktem mojej kawowej przechadzki było Cafe La Ruina (ul. Św. Marcin 34).

Spécialité de la maison Cafe La Ruina (nazwa pochodzi nie tyle od stanu, w jakim właściciele przejęli lokal, ile od kubańskiego przybytku, który oczarował ich podczas jednej z prywatnych wypraw) są serniki, inspirowane smakami napotkanymi podczas podróży. Mamy więc w karcie sernik „O Kubie”, „Z końca świata”, z kubańskim rumem czy meksykańską tequilą. Obok Ruiny jest Raj, w którym serwuje się potrawy wytrawne, też przywiezione z wojaży – od wietnamskich bánh mì w specjalnie wypiekanych dla Raju bułkach, przez pho czy sałatkę fattoush (z polskimi ogórkami małosolnymi, które temu bliskowschodniemu klasykowi robią wybornie), po alaskańskie naleśniki z jabłkami czy chowdera. 

Cafe La Runa (Fot. Małgorzata Minta)

Pizza na chodniku, koktajl pod niebem

Bezpiecznym adresem, właściwie od śniadania do kolacji, jest Concordia Taste (ul. Zwierzyniecka 3/1) . Po porannych propozycjach (kanapki na wiejskim lub bezglutenowym chlebie i „miski szczęścia”) do gry wchodzi karta główna (w zimowym menu m.in. makrela z kalarepą i puree z pieczonej brukwi, pęczotto z szlatoka i piersią kaczki) .

Przyjemność (Fot. Małgorzata Minta)

W sąsiednim Bałtyku, a dokładnie na jego szczycie, znajdziecie MUS (ul. Roosevelta 22) – bezbłędne miejsce na wieczorny koktajl z widokiem na cały Poznań. Warto tu też spróbować ciekawej kuchni, mocno inspirowanej stylem new nordic (szef kuchni zdobywał doświadczenie w kopenhaskiej Nomie). 

Jeśli zależy wam na pięknych okolicznościach przyrody, mocnym zawodnikiem jest SPOT (ul. Dolna Wilda 87). Ulokowany na Dolnej Wildzie, w budynku z pruskiej cegły, z dużym ogrodem, na który restauracja wychodzi w sezonie, tworzy prawdziwą oazę w środku miasta. Międzynarodową w charakterze kuchnię uzupełnia solidny wybór win, w tym sporo propozycji od polskich winiarzy (w restauracji regularnie odbywają się także poświęcone im warsztaty „Korki z polskich win”). Niedaleko SPOT-u znajdziecie miejsce zupełnie nieformalne, ale – jak dla mnie – z najlepszą pizzą w Poznaniu. Sprawdza się, jeśli szukamy czegoś niezobowiązującego lub na wynos, choćby na piknik w parku. Przyjemność (ul. Górna Wilda 82/82, Fb) faktycznie przyjemności swoimi daniami dostarcza. A gdy już przyjemnościom się oddajecie, wpadnijcie też do przeuroczych Dziewczyny i Słodycze (ul. Górna Wilda 85) na ciacho (a rano, przed pizzą, na wyborne śniadania!).

Dziewczyny słodycze (Fot. Małgorzata Minta)

A na ramen w Poznaniu, jak zapewniają lokalsi, warto wpaść do Zen On (ul. Ratajczaka 25) oraz do Yetztu (ul. Krysiewicza 6), który był jednym z pierwszych ramenbarów w Polsce. Dodajmy jeszcze do kompletu świeżynkę – Min’s Table (ul. Kraszewskiego 14), którego specjalnością jest bibimbap. 

Na zdrowie!

Gastronomiczną eskapadę przypieczętujcie koktajlem w Źródło.Bar (ul. Taczaka 15) albo kieliszkiem wina. Na przykład w Mojej Winie (ul. Kwiatowa 11), która, choć zadebiutowała niedawno, podbiła serca lokalnej publiczności nieformalną atmosferą, ale też wyborem naturalnych czy polskich win. Jeśli końcówka dnia zastanie was na Jeżycach, adresem do zapamiętania jest WinoBramie (ul. Jackowskiego 36). Miejsce niepozorne, ukryte u stóp ponadstuletniej kamienicy, oprócz wyboru win proponuje przekąski oparte na lokalnych składnikach. A przy kolejnej wizycie w Poznaniu na pewno zajrzę do wine baru Winelove. Obecnie Winelove działa jako sklep proponujący świetny wybór win naturalnych oraz od małych producentów przy Św. Wojciechu (naprzeciwko wspomnianego już Piece of Cake), ale już z początkiem maja ma ruszyć w nowej lokalizacji na ul. 23 lutego 9. Wiosna w Poznaniu? Dobry plan

Małgorzata Minta
Proszę czekać..
Zamknij