Znaleziono 0 artykułów
27.09.2022

Najsłynniejsze kreacje Marilyn Monroe

27.09.2022
Ashton Productions/Collection Christophel/East News

Od plisowanej sukienki koktajlowej ze „Słomianego wdowca” przez różową kreację z „Mężczyźni wolą blondynki” aż po minimalistyczne zestawy, które Marilyn Monroe lubiła nosić prywatnie. Z okazji premiery „Blondynki” przyglądamy się stylizacjom ikony, które zapisały się w historii mody.

Marilyn Monroe miała dwie osobowości: publiczną i prywatną. Jedną prawdziwą, drugą wykreowaną. Jako najsłynniejsza seksbomba wszech czasów, która w masowej wyobraźni żyła jako Marilyn Monroe, ubierała się w podkreślające figurę jedwabie, futra i diamenty oraz deklarowała, że do snu kładzie się ubrana jedynie w kilka kropel Chanel N°5.

Gdy wracała do domu, na powrót była Normą Jeane Mortenson (jej prawdziwe imiona i nazwisko) – dziewczyną, która chciała kochać i być kochaną, a nie jedynie podziwianą. Wtedy zakładała cygaretki i czarny golf. Tak bardzo upodobała sobie ten zestaw, że miała go w kilkunastu wersjach.

Do historii mody przeszła jednak dzięki swoim kreacjom z ekranu i czerwonego dywanu. To one zapisały się w towarzyskich kronikach. I sprawiły, że Norma Jeane już na zawsze pamiętana będzie jako Marilyn Monroe.

Różowa suknia z filmu „Mężczyźni wolą blondynki”, 1953 rok

(Fot. AF Archive/Mary Evans Picture Library/East News)

Marilyn nosiła głównie kreacje amerykańskich projektantów, na ekranie i poza nim. Nigdy jednak nie została muzą żadnego domu mody jak Audrey Hepburn. Nawiązała za to wieloletnią relację z Williamem Travillą, kostiumografem i projektantem zatrudnionym na kontrakcie w wytwórni Twentieth Century-Fox. To on stworzył najsłynniejsze kreacje Marilyn, w tym soczyście różową, satynową suknię do filmu „Mężczyźni wolą blondynki”. Łącznie pracowali razem przy ośmiu filmach.

Dziś ta opinająca ciało, ozdobiona z tyłu asymetryczną kokardą, z pasującymi rękawiczkami kreacja jest jedną z najważniejszych w karierze Marilyn, ale mało brakowało, a nigdy by nie powstała. Pomógł jej skandal. Kiedy światło dzienne ujrzał kalendarz z nagimi zdjęciami MM sprzed lat (Marilyn zgodziła się na nie, ponieważ nie miała wtedy pieniędzy), wytwórnia w obawie, że straci widzów, nakazała „ubrać” aktorkę. I tak pierwotny pomysł – wykonany z siateczki, odsłaniający ciało seksowny strój tancerki – zmieniono na suknię, w której MM wykonała słynny utwór „Diamonds Are a Girl's Best Friend”.

Plisowana złota suknia również z filmu „Mężczyźni wolą blondynki”, 1953 rok

(Fot. Getty Images)
(Fot. Getty Images)

Dekolt sięgający niemalże pępka, złote plisy i odkryte ramiona oraz plecy – podobno gdy Joan Crawford zobaczyła Monroe w tej kreacji, uznała ją za wulgarną. Sam projekt autorstwa Travilli inspirowany był seksownymi kształtami Marilyn. By uzyskać jak najlepszy efekt, aktorka została wszyta w kreację, co pozwoliło udrapować suknię na jej ciele i doskonale podkreślić figurę.

Choć na ekranie widać ją dosłownie przez moment, Marilyn była suknią zachwycona, dlatego poprosiła o możliwość założenia jej na rozdanie nagród Photoplay w 1953 r. Travilla ponoć odmówił, argumentując, że kreacja jest zbyt krzykliwa, żeby nosić ją poza ekranem. Monroe dopięła swego i następnego dnia była tematem numer jeden w amerykańskiej prasie. Tym samym była też jedną z pierwszych wielkich gwiazd Hollywood, które nie miały problemu z założeniem jednej kreacji dwa razy.

Perłowa suknia z premiery „Nie ma jak show biznes”, 1954 rok

(Fot. Getty Images)

Marilyn nie interesowała się trendami. Traktowała modę jako narzędzie kreowania wizerunku. Doskonale wiedziała, że sukienki, takie jak ta – jedwabna w perłowym kolorze uzupełniona futrzaną etolą – zdobędą uwagę mediów.

Biała plisowana sukienka z filmu „Słomiany wdowiec”, 1955 rok

(Fot. Getty Images)

Jest uważana za najsłynniejszą sukienkę w historii kina, bynajmniej nie za sprawą projektu, a sceny, w której zostaje uniesiona przez podmuch z kratki wentylacyjnej metra.

Biała plisowana sukienka koktajlowa z odkrytymi plecami i głębokim dekoltem zaprojektowana została przez Williama Travillę, choć niektóre głosy mówiły, że kostiumograf kupił ją w sklepie.

Sukienka idealnie odzwierciedlająca popularny w latach 50. i 60. styl, została sprzedana w 2011 r. za zawrotną kwotę 4,6 mln dolarów. Wcześniej była częścią kolekcji aktorki Debbie Reynolds, która kreację kupiła za 200 dolarów.

Szmaragdowa suknia z gali Złotych Globów, 1962 rok

(Fot. Getty Images)

Choć uznawana jest za jedną z najlepszych aktorek w historii, Marilyn Monroe nie dostała Oscara. Statuetka Złotego Globu, którą odebrała w 1962 r., była trzecią i ostatnią w jej karierze.

Na scenę gwiazda weszła w dopasowanej cekinowej sukni o kroju syreny, w kolorze głębokiej szmaragdowej zieleni i z dekoltem w kształcie litery „V” (całość projektu Normana Norella). Kreację uzupełniła diamentowymi kolczykami, które według plotek otrzymała w prezencie od Franka Sinatry.

Monroe była fanką projektów Norella (jedną z nich założyła na ślub z dramatopisarzem Arthurem Millerem w 1956 r.) do tego stopnia, że zamówiła sobie kilka kopii jego kreacji uszytych przez tańsze krawcowe.

Golf i cygaretki, ulubiony zestaw Normy Jeane

(Fot. Getty Images)

Z dala od blasku fleszy Marilyn Monroe była sobą – minimalistką Normą Jeane. Aktorka chciała, by jej ubrania nie rzucały się w oczy. Nie lubiła dodatków ani biżuterii. Najczęściej nosiła czarny golf z długim lub krótkim rękawem, białe lub kraciaste cygaretki, ewentualnie ołówkową spódnicę lub prostą, czarną sukienkę. Kiedy uczyła się aktorstwa w szkole Lee Strasberga w Nowym Jorku, nosiła również koszule i beżowe płaszcze. Kapsułową garderobę pomogła jej stworzyć projektantka Anne Klein, z którą się zaprzyjaźniła. Nie przeszkodziło to Monroe w odszywaniu tańszych wersji projektów Klein u znajomych krawcowych. W kilkunastu kopiach. Jej minimalistyczny look miał podkreślać ambicje i chęć bycia traktowaną poważnie jako artystka, a nie tylko „głupia blondynka”.

Jej jedyne ubrania w mocnych kolorach były od Pucciego. Limonkowa bluzka marki była ostatnim strojem, w którym ją sfotografowano przed śmiercią, a pochowana została w zielonej sukience, którą uwielbiała. Na pogrzeb wybrała ją dla niej gosposia.

Sukienka z „Pół żartem, pół serio”, 1959 rok

(Fot. Getty Images)
(Fot. Ashton Productions/Collection Christophel/East News)

Ta częściowo prześwitująca, ale bogato zdobiona koralikami i cekinami sukienka z „Pół żartem, pół serio” pomogła produkcji filmu wygrać Oscara za kostiumy. Zaprojektował ją Orry-Kelly, którego głównym zadaniem było ukrycie ciążowego brzucha aktorki podczas sceny występu na żywo. Kreacja była nie tylko efektowna, lecz także zaskakująca – Kelly na wysokości lewego pośladka aktorki wyciął serce i otoczył je kryształkami.

Suknia, w której zaśpiewała „Happy Birthday, Mr. President”, 1962 rok

(Fot. Getty Images)

Ta kreacja najlepiej oddaje ideę przyświecającą garderobie Marilyn Monroe – ubrania powinny być jak druga skóra. Idealnie dopasowaną, wykonaną z cielistej, niemalże przezroczystej tkaniny i zdobioną ponad 6 tys. mieniących się kryształów suknię stworzył Jean Louis na podstawie szkicu Boba Mackiego. Aktorka założyła ją na przyjęcie Johna F. Kennedy’ego, gdzie zaśpiewała „Happy Birthday, Mr. President” świętującemu 45. urodziny prezydentowi USA. Kreacja pobiła wszelkie rekordy na aukcjach, jest najdroższą spośród wszystkich noszonych przez Marilyn. W 2016 r. sprzedana została za 4,8 mln dolarów. 60 lat po słynnych urodzinach o sukni będącej synonimem hollywodzkiego glamouru ponownie zrobiło się głośno, gdy Kim Kardashian wyciągnęła ją z muzeum i założyła na tegoroczną Met Galę. Celebrytka przypomniała najważniejszy wkład Marilyn Monroe w dzisiejszą modę – podkreślające kobiece krągłości kreacje.

Źródła: Vogue.com, CNN Style, Life.com, The Guardian.

Ismena Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij